Czasem daleko pada jabłko od jabłoni
Dyskusja o rodzinnych korzeniach i powiązaniach dzisiejszych szeroko pojmowanych „elit” ożyła po publikacji książki „Resortowe dzieci” i w zasadzie potwierdza się to, o czym wiadomo było już od dawna. Nie da się już dzisiaj zaprzeczyć temu, że rodzice czy dziadkowie wielu dzisiejszych „gwiazd” rozbłyskujących na najprzeróżniejszych firmamentach, raz w większym, a raz w mniejszym wymiarze, ale niewątpliwie przyczynili się do rozwoju ich karier. W przypadku Polski smutne i jednocześnie groźne jest to, że tym większa dzisiaj sława potomków im większym łotrem, zdrajcą czy zwykłym zbrodniarzem i bandytą był przodek.
Mało się jednak mówi o wyjątkach od tej reguły i takich karierach ludzi, na których widok ich przyzwoici przodkowie zapewne przewracają się w grobach obserwując zachowania swoich następców. Można powiedzieć, że wcale nie tak rzadko to przysłowiowe jabłko pada nie tylko daleko od jabłoni, ale ląduje bardzo często wprost w moralno-etycznym szambie.
Niewiele osób wie na przykład, że krewnym żałosnego profesorka Jana Hartmana, przybocznego Palikota, był wielki polski patriota i jednocześnie rabin, Izaak Kramsztyk, urodzony w 1814 roku w Warszawie. Było on osobą budzącą wśród Polaków wielki szacunek po tym jak na znak solidarności z polskim duchowieństwem, kazał zamknąć wszystkie synagogi w Warszawie. Stało się to w 1961 roku, kiedy kozacy brutalnie rozbijający niepodległościowe marsze Polaków zbezcześcili kościoły, które w proteście pozamykano.
Mało tego, rabin Kramsztyk udał się na powązkowski cmentarz by tam wziąć udział w pogrzebie pięciu zabitych polaków, uczestników patriotycznego marszu. Ceremonia pogrzebowa przekształciła się w wielką demonstracje jedności i solidarności Polaków bez względu na ich status społeczny czy wyznanie.
Po tym bardzo głośnym wówczas pogrzebie rabin Kramsztyk trafił na kilka miesięcy do Cytadeli Warszawskiej, po czym został wydalony z Królestwa Polskiego. Po wybuchu powstania styczniowego ponownie zademonstrował jedność z polskim narodem walczącym o niepodległy byt, za co zesłano go na Syberię.
Przyglądając się dzisiejszej działalności jego kuzyna, Jana Hartmana brutalnie atakującego Kościół, opluwającego kapłanów i organizującego happeningi wymierzone w wiarę naszych ojców i wartości chrześcijańskie ze smutkiem muszę powiedzieć, że w cieniu potężnych i dostojnych drzew bardzo często wyrastają zwykłe pospolite chwasty.
Podobnym do Hartmana osobnikiem jest publicysta „Gazety Wyborczej”, Wojciech Maziarski. Jego dziennikarską działalność można streścić jednym zdaniem. Pluć częściej i dalej niż inni, by wkupić się w łaski naczelnego, wszak Michnik to „nowego człowieczeństwa Adam”- że posłużę się cytatem z Szymborskiej.
Ojciec, służącego Czerskiej publicysty, śp. Jacek Maziarski w czasach, kiedy odwaga jeszcze tak nie staniała zasłynął tym, że już w 1991 roku ogłosił publicznie, że „spółka Agora powstała w 1989 roku z pieniędzy przeznaczonych na całą ówczesna opozycję”. Odtąd ciągany po sądach stał się wrogiem Salonu III RP, któremu to Salonowi jego synalek służy dzisiaj wiernie niczym lokaj czy może lepiej, chłopiec na posyłki.
Wojciechowi Maziarskiemu stajennemu w stadninie z ulicy Czerskiej przypomnę ogłoszenie, które swego czasu ukazało się w stanie wojennym w „Życiu Warszawy”:
Szukam uczciwej pracy. Jacek Maziarski
Zamieścił je jego ojciec, który jako opozycjonista został na skutek negatywnej weryfikacji wywalony przez komunistów z pracy.
Ktoś mógłby mnie zapytać, co czuję widząc takich ludzi jak wyżej wymienieni? Czy jest to jakaś bezradna złość, a może nienawiść? Odpowiedziałbym, że ani jedno ani drugie. Ja tymi ludźmi najzwyczajniej gardzę.
Artykuł opublikowany w Warszawskiej Gazecie
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 2049 odsłon
Komentarze
Zamknięcie kościołów
23 Kwietnia, 2014 - 17:28
Domyślam się, że chodzi Panu prawdopodobnie o rok 1861 (w 1961 miało miejsce inne bardzo ważne wydarzenie)
Gardźmy czynami a nie człowiekiem.
NIEPOPRAWNY INACZEJ
A Autora nie zastanawia, czemu właściwie chyba tylko
23 Kwietnia, 2014 - 20:46
przed powstaniem styczniowym w czasie rozbiorów, było takie poparcie "nacji" dla "sprawy polskiej"? I że poparcie te przejawiało się we wspieraniu eskalujących napięcie demonstracji?
Ma jakąś rację St. Didier czy nie ma? - cytat poniżej. I czy te działania nie przypominają czasów późniejszych?:)
"Powołano mianowicie do życia w 1859 r. komitet, w którego skład weszli: Jurgens, zaufany jego Henryk Wohl, Natansonowie, neofita adwokat Andrzej Wolt, frankista inż. Stanisław Jarmund i inni. Stał się on z czasem zawiązkiem organizacji Czerwonych, prącej do walki zbrojnej z Rosją. Niedarmo bowiem Leopold Kronenberg pisał w liście z dn. 18.1.1860 r., że "sprawa żydowska nie jest najpierwszą i są inne daleko ważniejsze". Tą rzeczą ważniejszą dla przywódcy żydostwa polskiego było zapewne rzucenie "gojów" do beznadziejnej walki z zaborcą. Przygotowaniem do tego miały być wielkie manifestacje, których głównymi reżyserami byli mechesi, grupujący się około Jurgensa i Majewskiego.
(...)
W kraju zaś wrzało coraz więcej. Organizacja Czerwonych parła do powstania, do którego wstępem miały być urządzane manifestacje. Znając głęboką religijność ogółu, starali się Czerwoni nadać początkowo manifestacjom charakter obchodów kościelnych. Pierwszym takim obchodem był pogrzeb generałowej Sowińskiej, wdowy po obrońcy Woli w r. 1831. Wzięło w nim udział wiele tysięcy ludzi, pielgrzymując po pogrzebie na dawne szańce Woli. Przy udziale tysięcznych tłumów odbyły się też manifestacyjne nabożeństwa w rocznicę wybuchu powstania listopadowego, bitwy grochowskiej i t. p. Urządzane przez Czerwonych manifestacje oburzyły koterję Kotzebue'go, która widziała w nich oznakę zbliżającego się powstania i domagała się surowych represyj. Powoływała się ona na ostrzeżenia władz pruskich, iż w Warszawie istnieje szeroko rozgałęziony spisek polityczny i twierdzenie prasy niemieckiej (będącej po większej części własnością chrzczonych i niechrzczonych żydów), utrzymującej jednogłośnie, że w calem Królestwie, na Litwie i Rusi rozwija się bardzo silna agitacja polityczna."
Polacy barbarzyńcy
23 Kwietnia, 2014 - 23:08
Tuż przed Wielkanocą powszechne żydo-media doniosły o polskim ojcu rodziny, który zagłodził własne dziecko – nie da się tego usprawiedliwić, to wyjątkowe okrucieństwo, tylko czy to wszystko prawda.
Jednak tak się jakoś dziwnie składa, że wszelka zaraza wyłazi z Polaków właśnie tuż przed ważnymi świętami religijnymi (?) – taki obraz Polaka – barbarzyńcy prezentują wszystkie powszechne żydo-media. A to ktoś zamorduje staruszkę, bo połaszczy się na jej ostatnie 100 zł, które przeznaczy na imprezę zakrapianą najtańszym winem, a to jacyś zdegenerowani Polacy znęcają się nad Bugu ducha winnymi zwierzętami, innym razem zakatują matkę rencistkę, która schowa przed bezrobotnym synem rentę itd., itp.
Sam już nie wiem, czy rzeczywiście nas, Polaków, tak bardzo zdegenerowało 25 lat wolności w zachodniej demokracji, co akurat szczególnie objawia się przed świętami, czy wynika to jednak z uwielbienia tradycji rabinicznej hagady i z zamiłowania do barbarzyństwa samych Żydów i ich mediów? Hagada, to takie opowiadanie, które z prawdą nie ma nic wspólnego, natomiast ważne jest w nim, żeby kończyło się dobrze dla opowiadającego, a źle dla jego wrogów.
Żydowska gadzinówka Michnika bije tu rekordy fałszu i nienawiści do Polaków
A mówiąc poważnie: jeśli za 50 lat jacyś historycy sięgną do żydowskich gazet dla Polaków, wydawanych w języku polskim, polskich gazet przecież nie ma, to czegóż się dowiedzą o Polakach?
Dobry katolicki ksiądz i Polak – ks. Wojciech Lemański
Żydo-media pełne są ostatnio informacji o tym księdzu, którego ponoć uwielbiają wierni a nie lubi ks. biskup i zabrania odprawiać mszę świętą. Szczególnie uwielbia ks. Lemańskiego żydowska gadzinówka Michnika, w której ksiądz pisywał i udzielał wywiadów.
Coś niecoś o tym księdzu wiem i ja, bo działał w moim Otwocku. W 2001r. przygotowany przez niego Grób Pański zawierał odniesienia do dyskutowanego wówczas szeroko pogromu w Jedwabnem, co odbiło się szerokim echem w żydo-mediach. Oczywiście ks.Lemański (wcześniej może nazywał się Lehman -?) zawarł w tych odniesienia także wskazanie, że mordu dopuścili się Polacy i ten grzech ciężki będzie nas prześladował do dnia sądu ostatecznego albo jeszcze dłużej – z pewnością tak długo, jak długo Żydów nosić ziemia będzie.
Był współzałożycielem Społecznego Komitetu Pamięci Żydów Otwockich i Karczewskich, przystąpił także do Polskiej Rady Chrześcijan i Żydów. I rok w rok maszerował z żydowskimi wycieczkami oraz z władzami miasta i powiatu na kolejową rampę, z której Niemcy wywieźli Żydów z Otwocka – trudno dziś powiedzieć, czy wszystkich.
Nigdy jednak nie zdarzyło się, żeby ks. Lemański choć słowem wspomniał w kazaniu lub przy innej okazji, o ok. 600 Polakach zamordowanych w Otwocku osobiście przez żydowskiego zbrodniarza, J.Bermana i zakopanych w okolicach jego rezydencji i posterunku milicji.
Nawet abp H.Hoser musiał mieć niejakie wątpliwości wobec ks. Lemańskiego, bo ponoć spytał go:Niech ksiądz powie, czy ksiądz jest obrzezany?- według relacji samego ks. Lemańskiego.