Kaziu przyleciał do Warszawy, a w ślad za nim czarne BMW
Radio Maryja i TV Trwam nie mogą się cieszyć taką oglądalnością jak TVN i TVP. Dlatego też tylko niewielu było dane obserwować Kazimierza Marcinkiewicza we wszystkich wcieleniach.
Kiedy już pograł w piłkę, puścił z komury Chopina dziennikarzom, poczęstował widzów powłóczystym spojrzeniem i uroczym uśmieszkiem, wsiadał w rządowe BMW i udawał się do Torunia.
>Tam nasz Kazio niczym Wołodyjowski u kamedułów stawał się zupełnie innym człowiekiem. Mówił o wartościach, rodzinie, patriotyzmie i tym, że tylko u ojca dyrektora natychmiast znika jego zmęczenie powodowane codziennym wysiłkiem dla Polski i Polaków. W Toruniu u redemptorystów Marcinkiewicz czuł-jak twierdził- gdzie bije prawdziwe serce ojczyzny.
A jak on tam siedział. Skupiony, rączki grzecznie na kolanach i ta twarz z wypisaną gotowością poniesienia dla ojczyzny najwyższej ofiary.
Dziś już wiem, że każda twarz Pana Kazia to była odpowiednio dobrana maska.
Mijał czas w Londynie i Kazio zaczął się niecierpliwić, że nikt nie dzwoni i nie pisze. Z przerażeniem dostrzegł, ze zamiast obiecanek za usługi w dorzynaniu watach zaczyna być rozgrywany przez Tuska i Schetynę. Wyjawienie istnienia tajnej umowy między Tuskiem, Schetyną a nim dało mu do zrozumienia, że murzyn zrobił swoje.
Trudno sobie wyobrazić, że Kazio nie wiedział, że strzelona u jubilera fotka to zasadzka wścibskich reporterów przybyłych zapewne na jego własne zamówienie. Kazio gra dalej i zakiwał się znowu na śmierć.
Dziś zorientowawszy się, że nieźle się ośmieszył postanowił na swoim blogu śmiech publiki przekuć w trwogę. Pisze, więc, że zaraz po przybyciu z narzeczoną do Warszawy śledzi ich tajemnicze czarne BMW.
Pan Kazimierz Marcinkiewicz dobrze pamięta, że już kiedyś w Polsce był premier rządu, który podobnie jak on miał od samego początku wbitą w plecy kierownicę i tylko udawał samodzielnego męża stanu, a mimo to robi europejska karierę.
Zapomina jednak, że powrót na europejskie salony Jerzemu Buzkowi , tak jak i wielu innym zapewniło uczestnictwo w pozbywaniu się polskiego majątku, a nie robienie z siebie błazna.
Jest tylko kwestią czasu jak wybranka serca wystawi mu przed drzwi walizki.
Tak, tak Panie Kaziu gdybyś tak zdążył coś sprzedać z naszego majątku to byłbyś mężem stanu jak Buzek czy prezesem wielkiego banku jak Jan Krzysztof Bielecki. A tak to nawet Gorzów jest już z spalony.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 876 odsłon
Komentarze
Kaziu POwrócił
1 Lutego, 2009 - 20:38
i niech się cieszy ze swojej wątpliwej popularności i rzekomego
szczęścia w ramionach młodzieżówy.Jak się dziewczę zorientuje
że staremu prykowi zaczyna brakować kasy to go po prostu kopnie
w cztery litery i będzie koniec wielkiej miłości.