Jezu, ale dzień!

Obrazek użytkownika seawolf
Blog

Party było fajne, przypomniały się dawne czasy i dawne mołojeckie przewagi, ale ledwo się człowiek przywlókł do kabiny w celu kąpieli i natychmiastowego zaśnięcia ( powiedziałem tylko w przelocie Security, że ma zakończyć party o trzeciej) zaraz zadzwonił mi Filip, 2 Oficer, że była słowna potyczka miedzy HeadBartenderem i Plumberem, to jedna sprawa, a po drugie, to teraz nigdzie nie mogą znaleźć tego Bartendera, Jakuba. Wytrzeźwiałem. Jak to nie mogą znaleźć, co to znaczy? No, nie ma go nigdzie! No i co, u mnie go nie ma na pewno, chyba, ze w szafie! Widział ktoś, że wyskakiwał za burtę, zapowiadał, ze się powiesi, pytam? Nie? No, to może być w stu miejscach, w stu kabinach, czy zakamarkach. Odkładam słuchawkę, ale jednak…. Jeśli jednak wyskoczył, albo wypadł? Kiedyś, jak morska opowieść głosi, ponoć łaził po statku średnio przytomny w samych gaciach i gdzieś zanurkował w niezidentyfikowanej kabinie, zanim go Security zdołał namierzyć i jak to mówią, doprowadzić. Świetny barman, sympatyczny chłopak, ale czasem go coś po kielichu nosi. Są tacy, nie usiedzą na miejscu. No, ale co zrobić, przecież nie zawrócimy statku po nocy i nie zaczniemy szukać. Zobaczymy.

Rano czytam emaile, osuszając się po kąpieli i zakładając mundur, czytam, że się znalazł, security napisał raport, typowa sprawa po każdym party, stara animozja, od słowa, do słowa, ten pokazał palec, tamten odpowiedział słowem uznanym za obraźliwe…. Dziecinada. Niby dorośli ludzie. Ale takie sprawy mam na co dzień. Jak się siedzi w zamkniętym pudle kilka miesięcy, ogląda te same twarze, słucha tych samych hałasów zza cienkiej sciany, czasem nerwy puszczają.

Gorzej, że security, nadgorliwiec posłał raport do wszystkich, do kapitana, hotelu, maszyny, zamiast drobnej sprawy na 5 minut dla mnie, zrobiła się afera na cały statek. No, opitoli się obu, naprostuje i wystarczy. Mamy poważniejsze sprawy. Ot, rodzina Schwartzów grozi sądem za obrazę, co za poj.. rodzina, jak na prochach. Amerykanie, ale pochodzenie prawnicze, wystarczy spojrzeć. Będą się prawować za wszystko, za krzywe spojrzenie i za rozlany sos. Poszło o awanturę w kasynie, kompletna bzdura, jakiś drobiazg, ale zaczęła wrzeszczeć, domagać się, żeby obudzić kapitana, grozić managerce, wreszcie szarpać za ramię. No, to już poważna sprawa. Grozić może, ale szarpać nie.

Następnego dnia zapraszamy na rozmowę, uprzejmie, grzecznie, tymczasem pasażerka wpada w amok, w histerię, wrzeszczy, macha rękami, biega, wybiega po rodzinę, przybiegają, teraz wszyscy wrzeszczą, nieprawda, nikt nikogo nie szarpał, my jesteśmy spokojni, przyjaźni, to jest lincz!!!!LINCZ!!!! Zaskarżymy was!!!! Machają nam przed nosami rękami. Powtarzam sobie w myślach, tylko nic nie mów, tylko nic nie mów! Ale, jeszcze raz mi machnie, to…. Mam ochotę ot, tak, wziąć z biurka dziurkacz, bez słowa rozwalić łeb najgłośniejszemu z rodziny, odłożyć dziurkacz i słuchać uprzejmie dalej. Zapewne wyssany z mlekiem matki antysemityzm przeze mnie przemawia, bo co innego?

Kapitan, spokojny, starszy już Włoch patrzy dobrotliwie zza okularków, proponuje, że oni niech enjoy the cruise, a on sprawdzi i za dwa dni się spotkamy. Nieeeee, my żądamy konfrontacji, napiszemy pozew, gdzie świadkowie, kłamiecie, wszyscy kłamią, Nigdy, NIGDY nie widzieliśmy czegoś takiego, sto wycieczek zrobiliśmy na tysiącu statków (albo odwrotnie) !!!!!!! Powtarzam sobie : Tylko nic, nie mów, tylko nic nie mów, niech Hotel manager mówi, on jest spokojniejszy, zawsze, jak gramy w dobrego i złego policjanta, to on jest ten dobry. Tylko czekam, jak się okaże, że jesteśmy naziści i antysemici.

No, dobrze, poszli. Dochodzenie, istotnie, Casino Managerka ma siniaka na ręku, widać odciśnięte palce, robimy obdukcję w statkowym szpitalu, zdjęcia. Ale świadków nie ma, kiepsko... A oni maja trzy rodziny, kilkanaście osób, mogą stworzyć każda legendę.
No i dzisiaj właśnie te dwa dni minęły. Przychodzę, zza zamkniętych drzwi słychać wrzaski. Jak widzę spotkanie już trwa ;-).

Wchodzę, cała rodzina wrzeszczy, macha rękami, biedny kapitan usiłuje zachować resztki godności, słyszymy, że sfałszowaliśmy raport medyczny, żeby ratować własne d… , że jesteśmy niewarci rozmowy, ani uściśnięcia ręki, ani splunięcia, wszyscy, jak w tym gabinecie siedzimy i stoimy. Eichmann to był przy nas „sprawiedliwy wśród narodów swiata”. Jednym słowem największa zbrodnia od czasu Treblinki, a może i nawet gorsza, ale niedoczekanie nasze, zaraz napiszą pozew, napiszą do prezydenta Silverseas, zawiadomią prasę w Miami. Może i nic nie zyskają na tym, ale sprawiedliwość zwycięży i biedni pasażerowie będą mogli sobie spokojnie zagrać w Black Jacka na dwóch stołach, zamiast na jednym, bo o to w sumie poszło.

Wybiegli. Patrzymy na siebie w osłupieniu. Ręka kapitana zawiśnięta w powietrzu. Żona uścisnęła, mąż wzgardził. Dzieci też.

No, dobrze. Piszemy raporty ze swojej strony. Zeznania, obdukcja… Nie mija godzina , mamy pozew, żadają 15 tysięcy dolarów. Prawnicy w Miami będą mieli zajęcie. Pewnie dostaną rejs za darmo, albo cos podobnego, o to w końcu im chodzi.

W międzyczasie nowa sprawa, dzieci rodziny Wieselów ze Szwajcarii, ale również pochodzenia prawniczego bawiły się egipska fajką Shisha i przepaliły węglem drzewnym dywan i kanapę. Jutro trzeba będzie wymienić dywan na nowy, dywan, na szczęście mamy, wykroi się z wielkiej rolki, ale nie mamy materiału na obicie kanapy. Trzeba będzie zamienić na razie z jakąś kabiną oficerską. Fajkę i węgiel drzewny każę skonfiskować. Oddamy, jak będą wyjeżdżać, na szczęście to już pojutrze! Tatuś się zgadza ze zrozumieniem, nawet daje skrzynkę, żeby zapakować. Jak mówię o kosztach zniszczeń, lekko blednie. Może wystarczy ten kawałek wkleić? Nie, musimy wymienić cały… Tu Cię mam, kolego! Po prawdzie nie obciążymy, bo i jak to wycenić, ale, niech sobie w nocy poprzelicza.

Oj, chyba wyprawimy kolejne wielkie party, jak sobie wreszcie pojadą ci troublemakerzy z wycieczki świątecznej i przyjadą nowi, „normalni”, spokojni i kulturalni starsi państwo.

Czas na drzemkę poobiednią. Pół godzinki dla słoninki. Mówię Filipowi na mostku, ze idę spać i że, kto pierwszy zadzwoni, zginie. Aha, jakby Jakub się znowu zgubił….

„To co, panie kapitanie?”

„To (…) z nim!!!!” Odpowiadam uprzejmie.

http://seawolf.salon24.pl/

Brak głosów

Komentarze

na kacu nie da sie napisac tekstu tak dobrego, nawet w polowie.
Trzeba bylo nie dawac go na salon bo tam go zmarnuja.Jak prawnicy.
Nathanel

TO JEST MOJA OPINIA I JA JĄ W PEŁNI PODZIELAM.

Vote up!
0
Vote down!
0
#120505

Na kacu, na kacu, i to jakim ;-)))

Pozdrawiam ;-)

seawolf

Vote up!
0
Vote down!
0

Pozdrawiam ;-) seawolf

#120540

O pasażerach pochodzenia "prawniczego" prowokujących awantury na statkach słyszałem wielokrotnie od muzyków, cabin stewardów, kelnerów. Chodzi o uzyskanie bezpłatnego rejsu tytułem zadośćuczynienia.

Vote up!
0
Vote down!
0

Leopold

#120512

praca, jak czytam niewdzięczna... chyba wolę moje Mazury. Dziękuję za wspaniałe teksty. Pozdrawiam!!!

Vote up!
0
Vote down!
0
#120521

Rowniez najlepszego zycze. No, nie jest tak zle, w koncu za to mi placa ;-)

Pozdrawiam ;-)

seawolf

Vote up!
0
Vote down!
0

Pozdrawiam ;-) seawolf

#120542

Istotnie, nie pierwszy to raz i nie ostatni. Czasem zaczynam rozumiec, skad sie braly pogromy ;-)

Pozdrawiam ;-)

seawolf

Vote up!
0
Vote down!
0

Pozdrawiam ;-) seawolf

#120541