Komu by tu, ... , jeszcze pomóc?
Mamy coraz więcej różnego rodzaju instytucji "pomagajacych" - wszystkim, którzy tylko mogą tego potrzebować.
Czy tego chcą, czy nie.
Pomaga się bezdomnym i rodzinom, chorym, słabym i biednym. Młodym i zdolnym, aby mogli zdobyć bogactwo i pomyśleć o realizacji swoich marzeń.
Pomaga się wszystkim, którzy tylko mają jakieś niedostatki zawinione przez np. rodziców, którzy zamiast zajmować się potomstwem - realizowali właśnie swoje marzenia.
Ostatnio zaczyna sie pomagać zwierzętom - psom, kotom, czy świniom - aby żyły długo, szczęśliwie i bezstresowo. Nawet karpiom już się pomaga (a co z resztą ryb?).
Coraz więcej jest ludzi, którzy nieźle sobie żyją z organizacji pomocy tym słabszym.
Tak sobie dumam, że też bym tak chciał. Szukam jakiejś ciekawej propozycji - bo wszystkie bardziej lukratywne możliwości pomocy zostały już obsadzone.
Komu, by tu, k..., jeszcze można było pomóc?
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 3634 odsłony
Komentarze
Drodzy przyjaciele Lepiej pomagać zwierzętom a nie ludziom
21 Grudnia, 2010 - 10:53
one przynajmniej w głębi są wdzięczne,zresztą organizacje np. Komitet Pomocy dla Zwierząt zawsze przesyła podziękowania i moja kasa idzie na konkretne zwierzę,
niestety ja własnie zostałam naciągnięta przez jedną z rodzin ze szlachetnej paczki, dostało mi się za to, że nie kupiłam sobie potrzebnych rzeczy, żeby im dać jedzenie, ubrania, zabawki. No tak, ale oni oczekiwali komputera, odkurzacza i być może spodni Levisa albo butów Ecco,
BARDZO Uważajcie na "szlachetną paczkę", przekażecie paczkę, a potem będzie awantura, że nie daliście mp3 biednemu dziecku pod choinkę ...Rodziny nie są dobrze sprawdzane, i podejrzewam, że każdy może naciągnąć innych jest już nawet powiedzenie wyłudzenie "na szlachetną paczkę".
serdeczności M
Marti
21 Grudnia, 2010 - 11:16
Krzysztof J. Wojtas
U mnie na działce, codziennie rano, jest "drobiowe śniadanie"
Uczestniczy w nim od 5 do 7 bażantów płci obojga, kuropatwy, a także mniejsze ptaki - sójki, sroki.
jakoś się nie tłuką, acz czasami okazują , które ważniejsze.
Ale nie sypię ziarna tylko rozrzucam częsciowo omłóconą słomę (Patrz moja akcja "Cepowisko" z września).
Muszą troche popracować.
Tu "wkurza mnie" świadomie prowadzona akcja "uwolnić karpia" i podobne. Sądzę, że za tym kryje się określony cel - podważyć tradycję wigilijną.
Bo skąd środki na promocję?
I w TV i ogłoszenia radiowe - to są olbrzymie środki.
Skąd?
Pozdrawiam
Krzysztof J. Wojtas
SUPER TEXT
21 Grudnia, 2010 - 11:37
I jak nie "WESOŁYCH" to przynajmniej "ZDROWYCH" Tobie' koleżankom i kolegom z portalu oraz sobie życzę.
************************** BETTER DEAD THAN RED!
**************************
BETTER DEAD THAN RED!
panwsiok
21 Grudnia, 2010 - 11:52
Krzysztof J. Wojtas
Ja tam życzę Radosnych, z nadzieją lepszego jutra;
i zawsze mam nadzieję, że tych "od czerwonych do pomarańczowych" w tym nowym roku ...... (należy stosownie wyegzemplifikować).
Pozdrawiam i Radosnych Nadzieją Jutra...
Krzysztof J. Wojtas
Wypuść karpia zjedz indyka.
21 Grudnia, 2010 - 11:58
Nie trzeba daleko szukać potrzebujących pomocy, tyle, że to przedsięwzięcie w tym wypadku mało lukratywne. Mam na myśli ludzi starszych i starych, tych o których zapomniały rodziny, dzieci i wnukowie, którzy egzystują od 15-ego do 15-tego z renty lub emerytury w wys. 650 zł (słownie;sześćsetpięćdziesiatzł). Wszak pomoc polega na pomaganiu a więc można się w to zaangażować rozsypując raz na dzień przed swoim domem sto złotych w nominałach jednogroszowych. Korzyść z tego niewielka, prócz wiwatujących staruszek na mrozie, na cześć dobroczyńcy od czwartej rana i łask w Niebie.
Tak się właśnie zastanawiam nad tą wigilijna tradycją spożywania karpia. Bo z jednej strony mam świadomość, że to tradycja, którą warto kultywować (rybne danie postne), z drugiej natomiast mam świadomość, że to tradycja bardzo młoda, rodem z PRL. Za czasów komuny karp był jednyną dostepną rybą przed świetami bo jedyną hodowlaną (szybki przyrost masy mięsnej, małe wymagania), do tego mięso karpia nie należy smakowo do wykwintnych i w większości krajów, traktowane jest jak chńska Panga. I stąd mój dylemat, polski postny karp, którym zajadałem się przez dziesięciolecia w gronie rodzinnym z rodzicami i dziadkami, czy może tuńczyk, lub łosoś a może od razu indyk ?
Nie wiem jak Wy, ale ja zostaję przy opłatku i karpiu.
NIEPOPRAWNY INACZEJw
NIEPOPRAWNY INACZEJ
tańczący z widlami
21 Grudnia, 2010 - 12:25
Krzysztof J. Wojtas
No nie, staruszkom i emerytom pomagać - jaki w tym interes może być? Kryzys został wywołany, aby zabrać resztę wolnych środków, a te były na funduszach emerytalnych. Sugeruję, aby pomocą emerytom zajęły się instytucje finansowe.
Napisałem na S24; jesteśmy (celowo?) źle zorganizowanym społeczeństwem, gdzie instytucje, które winny stać na staraży prawidłowych relacji - zajmują się "pomocą".
O tej "pomocy" potrzebujących pomocy nie ubywa, a przybywa.
Nie chcę wchodzić tu w "emeryckie" rozważania - bo te miały być tematem notki z cyklu "Imperium Polski - ekonomia rodziny". Ale jakoś "ręce i piersi" mi ostatnio opadają.
A karp?
Patzr mój pierwszy komentarz pod tą notką.
Krzysztof J. Wojtas
Krzysztof J. Wojtas
21 Grudnia, 2010 - 12:48
Jak to jaki interes. Im więcej schorowanych(ale żywych) staruszek, tym więcej wykupionych recept, a i matkę nowonarodzonego dziecka zaraz po połogu można wysłać do pracy na trzy zmiany, ku chwale ojczyzny, przecież babcia emerytka niemowlakiem się zajmie - nie trzeba budować żłobków, zatrudniać personel. Dziadek wystruga kołyskę - można zamknąć następną fabrykę kołysek.
Nie wspomnę już o wymodlonych przez staruszki łaskach.
NIEPOPRAWNY INACZEJ
NIEPOPRAWNY INACZEJ
tańczący z widłami
21 Grudnia, 2010 - 13:04
Krzysztof J. Wojtas
No dobrze. Ale jaki interes w utrzymaniu
"schorowanych(ale żywych) staruszek, tym więcej wykupionych recept"
ma rodzina, mająca troje dzieci, płacąca haracz na ubezpieczenie zdrowotne i emeryckie?
Bulwersuje, że te datki są "wyciągane" od takich rodzin - poprzez np. dzieci - bo te mają silną empatię.
Dawniej, jak dawało się "grosz" dziadowi przykościelnemu, to ten uczciwie odmawiał określoną ilość pacierzy. Teraz taka staruszka albo się pomodli, albo pójdzie na spotkanie emerytów. A dać trzeba, bo komornik ściagnie.
Krzysztof J. Wojtas
Re: tańczący z widłami
21 Grudnia, 2010 - 13:33
Jednym z wielu interesów(pomijam te najeażniejsze, ludzki i emocjonalny) rodziny w utrzymywaniu emerytów przy życiu (prócz już wczesniej wymienionych)jest możliwość czerpania od starszego pokolenia całymi garściami TRADYCJI i tej rodzinnej i tej szerzej rozumianej. Emeryci, to niewyczerpana kopalnia wiedzy. A z ekonomicznych (interesów), to nie tak wcale rzadki w Polsce przypadek przemieszkiwania dzieci czy wnuków w mieszkaniach emerytów całymi dziesięcioleciami a co za tym idzie, mniejsze koszty utrzymania, a do tego babcia posprząta, opierze, ugotuje itd. nie trzeba zatrudniać opiekunki do dziecka lub gospodyni domowej.
Jak widac, same korzyści.
A jeżeli ktoś się powyższym nie zgadza, to zostaje już tylko eutanazja.
W Pana przypadku przeprowadzenie eutanazji podwórkowej, to sprawa bardzo prosta. Proszę poprostu zaprzestać wysypywać ptactwu karmę i bawić się w Animalsa.
NIEPOPRAWNY INACZEJ
NIEPOPRAWNY INACZEJ
tańczący z widłami
21 Grudnia, 2010 - 13:47
Krzysztof J. Wojtas
Trzeba było od razu, że te staruszki to w rodzinie.
Bo ja pamiętam babcię, która umiała nie tylko domem się zająć, ale nauczyła, jak można zrobić syrop na kaszel, czy szyła takie małe woreczki do których wkładała zboże (ale nie pamietam już jakie - bo to zależało od rodzaju choroby). Te woreczki były prażone na kuchni i nastepnie okładało się nimi czoło, zatoki i inne miejsca. To działało.
A teraz próbuję przypominać różne zwyczaje i zasady postępowania.
Tyle, że (kiedyś o tym pisałem), miasto jest akulturowe - to zbiór lemingów, gdzie liczy sie tylko "skóra, fura i komóra" - niestety w znacznej części także tyczy to emerytów.
To jednak eutanazja jest tu dobrym wyjściem.
Krzysztof J. Wojtas
Krzysztof J. Wojtas
21 Grudnia, 2010 - 14:16
Niestety nie. Ubolewam, że żywot emerytów w mojej rodzinie, to czas przeszły dokonany.
Dziadka od strony matki po wielotygodniowych przesłuchaniach i katowaniu, rozstrzelali Niemcy w 1940 za przynależność do szeregów Powstańców Wielkopolskich. Dziadek od strony ojca zmarł zaraz po wojnie z ran odniesionych w czasie wojny.
Emerytury dożyły tylko ich żony, czyli moje babcie. Tyle, że w dniu dzisiejszym musiałyby mieć po prawie 110 lat, żeby przysługiwało im prawo do pobierania zasiłku emerytalnego.
A jak wiadomo umarłym emerytura nie przysługuje........i w zasadzie jest niepotrzebna.
Chyba nie trzeba zmieniać(przyspieszać) naturalnej eutanazji gatunku ludzkiego, którą zmyślnie wymyślił sam Pan Bóg.
NIEPOPRAWNY INACZEJ
NIEPOPRAWNY INACZEJ
tzw
21 Grudnia, 2010 - 14:57
Krzysztof J. Wojtas
To i tak pozytywnie- moje babcie nie dożyły wieku emerytalnego, pomijając, że i tak by się im nie należała.
A wyłapuję skrawki pamięci, bo i tak jestem jednym z najstarszych młodego pokolenia - sam już, już do emerytury, która pewnie z 500 zł.
Eutanazja - jak bedzie trzeba to poproszę o "wyszarpnięcie poduszki". A może, wzorem Maorysów, będę sam umiał uznać swój czas za zakończony.
Kiedyś ludzie wiedzieli i przygotowywali się - też staram się "wsłuchiwać" w czas.
Tak jakoś sądzę, że kurczowo trzymają się życia ci, którzy czegoś nie załatwili, co powinni. Męczą siebie i innych. Bóg dał nam określony czas; przedłużanie go ponad miarę niczemu pozytywnemu nie służy.
Krzysztof J. Wojtas
tzw
21 Grudnia, 2010 - 16:13
Co tam emerytura . Na ZUS i państwo polskie nie można liczyć już od 60-ciu lat (no chyba, że było się sercem i ciałem z władzą lub u ładzy), więc czas się przyzwyczajać.
Najważniejsze, że kuropatwy, perlice i inne turkawki na podwórko zaglądają. Zawsze to jakiś zapas mięsa na czarna godzinę. Więc w tej sytuacji radziłbym nie przeprowadzać eksperymentów eutanazyjnych na przychołubionej ptasiej gromadce, lecz w te pędy pojechać na targ towarowy i z dwa kwintale przenżyta zakupić. A jak dobrze podsypać w siarczyste mrozy to i może jakaś sarenka albo locha z młodymi się trafi. Szpek i słonina będzie.
Tak, tak, wiedzieć kiedy odejść.
Kiedy się jest młodym, myśli się, że życie(na tej planecie) trwa bez końca. Potem traci się tę błędną nadzieję i uświadamiamy sobie, że trzeba się rychtować do przeprowadzki na następną. I to z reguły szybciej niż myślimy.
To prawda. Życia kurczowo trzymają się Ci, którzy czegoś nie załatwili, lub załatwili coś źle(czasami całe życie).
Spełnieni nie mają tych dylematów.
I tak zdaje się od głodnego bażanta, bażancim krokiem przeszliśmy do spraw egzystencjonalnych.
NIEPOPRAWNY INACZEJ
NIEPOPRAWNY INACZEJ
Źle oceniony komentarz
Komentarz użytkownika tańczący z widłami nie został doceniony przez społeczność niepoprawnych.. Odsuwamy go troszkę na dalszy plan.
Krzysztof J. Wojtas21 Grudnia, 2010 - 14:48
W temacie woreczków. Przypominam sobie podobne sposoby, leczenia dolegliwości wewnętrznych przez moje babcie. O ile sobie dobrze przypominam spore znaczenie miała tam sól i siemię lniane.
NIEPOPRAWNY INACZEJ
NIEPOPRAWNY INACZEJ
tzw
21 Grudnia, 2010 - 15:00
Krzysztof J. Wojtas
Nie tylko siemię lniane; na zatoki chyba było proso.
Syrop babcia robiła z buraków - z jakimiś dodatkami - podsmażała, a jak nie było cukru - to robiła placki z dodatkiem buraków cukrowych. Pycha.
Tyle, że zmarła, jak miałem kilka lat.(poniżej 10).
Krzysztof J. Wojtas
Re: tzw
21 Grudnia, 2010 - 15:53
Zgadza się, prosa też babcia używała z tego co pamiętam, może rzeczywiście na zatoki ?
Popatrz Pan, jakie ne nasze babcie mądre i praktyczne były ;)
NIEPOPRAWNY INACZEJ
NIEPOPRAWNY INACZEJ
@tańczący z widłami
21 Grudnia, 2010 - 19:58
"Tak się właśnie zastanawiam nad tą wigilijna tradycją spożywania karpia...mam świadomość, że to tradycja bardzo młoda, rodem z PRL."
A skąd Ci się wzięła owa świadomość?
Chwila szukania w internecie wystarczy, aby się przekonać, czy karp wigilijny ma swe korzenie w PRL:
http://liturgia.wiara.pl/doc/419426.Wigilijny-karp-Taaaaka-ryba
Traube
21 Grudnia, 2010 - 20:34
Opieram się na przekazach rodzinnych. Z tego co mi przekazano w mojej rodzinie karpia zaczęto jeść dopiero po wojnie. Wcześniej(z wyjatkiem 1939-1945), był to inne gatunki, szczupak, sandacz, węgorz, lin, płoć, okoń i oczywiście śledź.
Nie wykluczone, że istniały inne tradycje, gdzie karpia jedzono "od zawsze".
NIEPOPRAWNY INACZEJ
NIEPOPRAWNY INACZEJ
najlepiej sobie. państwo w
21 Grudnia, 2010 - 12:32
najlepiej sobie.
państwo w coraz mniejszym stopniu pomaga potrzebującym, a zatem obowiązek! pomagania potrzebującym przejmuje na siebie bezpośrednio społeczeństwo.
w społecznościach, gdzie państwo w ogóle nie podejmuje się roli "opiekuńczej" wszystkie obowiązki względem potrzebujących pomocy wypełniane są (lepiej lub gorzej) przez rodzinę, sąsiadów, instytucje charytatywne, Kościoły, społeczności lokalne i większe itp.
nie widzę w tym niczego, co zasługiwałoby na krytykę.
Kuki
21 Grudnia, 2010 - 12:55
Krzysztof J. Wojtas
"w społecznościach, gdzie państwo w ogóle nie podejmuje się roli "opiekuńczej" wszystkie obowiązki względem potrzebujących pomocy wypełniane są (lepiej lub gorzej) przez rodzinę, sąsiadów, instytucje charytatywne. Kościoły, społeczności lokalne i większe itp.
nie widzę w tym niczego, co zasługiwałoby na krytykę."
Na krytykę w naszych warunkach zasługuje tylko państwo; wszak "pobiera" od społeczeństwa haracz emerycki i zdrowotny, a w zamian nie zapewnia opieki.
Jeśli zaś np. Kościoły zamiast ustalić relacje społeczne wyręczają państwo - znaczy, że akceptują obecny stan rzeczy.
I o zwrócenie uwagi na ten stan mi chodzi.
Krzysztof J. Wojtas
Re: Kuki
21 Grudnia, 2010 - 13:13
W państwach, mniej lub bardziej, "socjalizujących" płacący podatki obywatel czuje się rozgrzeszony z niepodejmowania jakichkolwiek działań o charakterze charytatywnym, czy wręcz z prostej solidarności.
Bo przecież, "płacę podatki, niech tym zajmie się państwo".
A jak działa państwo - widzimy.
Ergo: socjalizm demoralizuje? :)
Taka luźna dygresja.
Re: Kuki
21 Grudnia, 2010 - 13:47
nie rozumiem co znaczy: "zamiast ustalić relacje społeczne"?
Kościoły nie wyręczają państwa. Kościoły działały charytatywnie zawsze i działają teraz. działają obok państwa.
państwo pobiera "haracze", ale jednocześnie te haracze wydaje. że przy tym część pochłania obsługa "haraczy", to inna rzecz.
ale nie z tego powodu "haracze" nie wystarczają na zapewnienie godziwej opieki. "haracze" są po prostu za małe, a społeczeństwa nie stać na płacenie większych. jedyną szansą poprawy jest wzrost gospodarczy - inwestycje poprawiające wydajność gospodarki.
Kuki
21 Grudnia, 2010 - 14:11
Krzysztof J. Wojtas
"nie rozumiem co znaczy: "zamiast ustalić relacje społeczne"?
Kościoły nie wyręczają państwa. Kościoły działały charytatywnie zawsze i działają teraz. działają obok państwa."
Jeśli taka miałaby być rola kościołów - to po kiego grzyba (nie obrażając gadających) taki kościół?
Tańsze spolłecznie byłyby inne organizacje charytatywne.
Ktoś z nas czegoś nie rozumie. I to chyba nie jestem ja.
Krzysztof J. Wojtas
Re: Kuki
21 Grudnia, 2010 - 19:37
czyżby? Kościoły służą Bogu, ale także ludziom. to wspólnoty.
oczywiście, że charakter wspólnotowy w naszych barbarzyńskich czasach jest ciągle pomniejszany - zamiast wzajemnej pomocy w parafii, korzysta się z kościelnych organizacji ogólnokrajowych.
od początku chrześcijaństwa pomaganie innym, to było jedno z głównych zadań wspólnot. i kto tu czegoś nie rozumie?
Kuki
21 Grudnia, 2010 - 22:21
Krzysztof J. Wojtas
Kościół, czyli wspólnota religijna, czyli ludzie wyznający wspólne wartości i prawa nakazujace określone postępowania w liturgii poswięconej Bogu i relacjach między sobą.
Twierdzenie, ze kościół to tylko organizacja pomocowa jest ograniczonym rozumieniem kościoła, bo najpierw ustalane są wzajemne relacje; dopiero tym, którzy te relacji przestrzegają - udziela się pomocy obligatoryjnie. Jeśli ktoś tego nie czyni - może zostać usunięty ze wspólnoty.
Oczywiście, niektórym "zewnętrznym obserwatorom" wydaje się, że mają prawo narzucić swoje poglądy członkom kościoła. To jednak nie jest niczym uzasadnione.
Dla mnie śmieszne.
Krzysztof J. Wojtas
KJW
22 Grudnia, 2010 - 01:07
był tu taki, co twierdził, że "Kościół to tylko organizacja pomocowa"? przyśniło Ci się to, czy dowolnie wymyślasz twierdzenia i wkładasz je ludziom do ust, żeby się potem sam ze sobą sprzeczać. gadać z Tobą, to co rusz robić karpia.
ograniczone rozumienie zewnętrznych obserwatorów, którzy narzucają poglądy członkom Kościoła? o co Ci KJW tym razem chodzi? chyba dokładnie sam nie wiesz, bo nawet Cię to śmieszy. jako co? jako bełkot?
żegnam.
Kuki
22 Grudnia, 2010 - 08:56
Krzysztof J. Wojtas
Interesujące zakończenie dyskursu.
Życzę Radosnych Świąt Bożego Narodzenia; radosnych nadzieją lepszego jutra.
PS. Czy to "Żegnam" oznacza, że odchodzi Pan z NP?
Krzysztof J. Wojtas
Kuki
22 Grudnia, 2010 - 10:45
Nie ma się czym przejmować. Pan Wojtas już tak ma.
Przypomina mi mojego kolegę, który na każde moje twierdzenie mówił stanowcze NIE, wyrażając całkowitą niezgodę. Po czym przydługim monologiem, powtarzał niemal słowo w słowo to co ja wcześniej powiedziałem, jako swoją własną teorię. Wszystko było dobrze do momentu mojej aprobaty "jego" teorii, gorzej, gdy chciał podyskutować i zmuszał mnie do zaprzeczania i podważania tego co powiedział(a co wcześniej ja sam wymyśliłem), co stawiało mnie przed faktem dyskredytowania samego siebie.
NIEPOPRAWNY INACZEJ
NIEPOPRAWNY INACZEJ
tzw
22 Grudnia, 2010 - 11:34
Krzysztof J. Wojtas
A mógłby Pan tak w krótkich, żołnierskich słowach, podać jakieś swoje twierdzenia?
Bo jedyne zauważalne to były o przepływach energii. Też mało precyzyjnie, bo należałoby coś o czakramach regulujacych przepływy itd.
Zapewne Pan zauważył mój cykl 20 notek na jeden temat - może zatem wykaże się Pan bardziej wyrafinowaną propozycją?
Krzysztof J. Wojtas
Krótkie żołnierskie twierdzenie
22 Grudnia, 2010 - 12:46
Oczywiście, że zauważyłem i nawet zamierzam przyłożyć się do w/w lektury w wolnym czasie. Nie wiem tylko, czy mam to zrobić na czczo, czy po jednym, światecznym głębszym, żeby nie zamotać się w wielostopniowych Pana wątkach i dygresjach, tworzących swoisty myślowy węzeł gordyjski, którego rozplataniu pewnie i sam autor by nie podołał.
Proszę mi doradzić. Mam poprostu ciąć cykl na szagę, w poprzek czy wzdłóż żeby było łatwiej i przyswajalnie.
Tematu energii, nie zamierzam z Panem więcej poruszać, gdyż zdaje się, że to temat dla Pane wielce bolesny i nie do końca zrozumiały, tak jak bolesne jest otwieranie zablokowanych czakr.
A teraz krótkie żołnierskie twierdzenie :
Starość, przychodzi nagle i niespodziewanie. Niezgoda na nią a tym bardziej nieprzygotowanie, jak również towarzyszące procesowi starzenia poczycie społeczno-rodzinnego odrzucenia, rodzi frustrację i zgorzchnienie.
Stąd próba pozostawienia czegoś po sobie za wszęlką cenę.
Czasami niestety .........niewiele wartego.
Pozdrawiam, życząc światecznej pogody ducha i samych obfitości z nadejściem nowego.
NIEPOPRAWNY INACZEJ
NIEPOPRAWNY INACZEJ
tzw
22 Grudnia, 2010 - 12:59
Krzysztof J. Wojtas
Teraz rozumiem Pana frustracje - żeby chociaż w bliskim kręgu dotyk - skoro więzi brakuje.
Mimo ciągłych domowych przekomarzań - udało mi sie stworzyć rodzinę, która w coraz wiekszym stopniu, i bliższa i dalsza, akceptuje moje wybory. Zatem nie mam także problemu z pozostawieniem czegoś po sobie".
Już nie mówiąc, że największym osiągnięciem jest zostawić tylko ślad w pamięci - bez żadnych pozostałości materialnych.
Podam przykład swego ojca, który na 10 lat przed smiercią, mimo posiadanych srodków, nie pozwolił remontować domu.
teraz to doceniam, bo mój syn, który przejął dom, może go bez żadnych problemów przebudować zgodnie z własnymi potrzebami i w części za pozostawione środki.
Teraz doceniam tę postawę i sam nie chciałbym być "gorszy".
Skoro nie dociera do Pana normalna droga przekazu; cóż życzę zdrowia. Może jeszcze i rozum z czasem zawita?
Najlepsze życzenia z okazji Świąt Zimowych.;-)
Krzysztof J. Wojtas
Krzysztof J. Wojtas
22 Grudnia, 2010 - 16:15
W zasadzie pisząc o frustracji starczej, nie miałem na myśli z nas dwóch siebie, gdyż nie predescynuje mnie jeszcze do tego wiek, jak również kondycja psycho-fizyczna.
Ale do rzeczy.
Nie ulega watpliwości, że Pana ojciec był bardzo mądrym człowiekiem(charakter zostawmy w spokoju) i stosował sie do ogólnie przyjętych żelaznych zasad w budownictwie.
- remonty bieżące co 10-15 lat
- remont generalny co 50 lat
a do tego przestrzegał zasadę budowlanej nieparzystości, która głosi, że remont generalny powinno przeprowadzić pokolenie 1 i 3, czyli dziadkowie a po nich wnukowie.
Rozumiem, że ma pan mieszane uczucia do swego ojca, bo z jednej strony uwolnił Pana od konieczności przeżywania horroru w postaci zrywania tynków i podłóg we własnym domu, przestawiania ścian nośnych i wymiany dachówki. Z drugiej jednak strony , skazał Pana (i tu mówię czysto hipotetycznie)na noszenie wody ze studni i kąpiele w bani(bo nie chciał instalacji wodnej), wychodzenia zimą do drwenianego wychodka za stodołą, kopcenie świec i pranie w rzece, bo miał awersję do prądu.
Aż dziw, że takiemu mądremu i zacnemu człowiekowi przytrafił się potomek, który niestety nie odzidziczył wszystkich jego cech.
Relacje mamy znakomite. Zwyczaj kregu, jak już mówiłem nie ja wymyśliłem w mojej rodzinie. Więc proszę mieć pretensje(niedorzeczne) do moich przodków.
Ja rozumiem, że można dzieci wychować bezdotykowo, tak jak to Pan prawdopodobnie robił. Nie głaskać po główce, nie przytulać, nie poklepać i mieć "bardzo dobre relacje". Tyle , że to chore i świadczyć może o braku(nie rozbudzeniu ) tego zmysłu lub doznaniu "złego dotyku" w dzieciństwie.
A co do tematu. To chyba Pan próbuje zostawić jakiś ślad myślowy na Niepoprawnych pisząc długie referaty. Ja piszę z doskoku......bez zostawiania śladów.
Jeszcze raz pozdrawiam i życzę, wspaniałej atmosfery wigilijnej.
NIEPOPRAWNY INACZEJ
NIEPOPRAWNY INACZEJ
tzw
22 Grudnia, 2010 - 17:35
Krzysztof J. Wojtas
Podoba mi sie Pan (na wszelki słuczaj dodam - mentalnie), walczy Pan do końca.
nawet pobudziłem Pana do gry wyobraźni - rozważań o stanie domu mojego Ojca itd.
W konfidencji powiem, że od 45 lat nie mieszkam w domu rodziców - wybudowałem "własnymi ręcami" - w znacznej mierze faktycznie - własny dom. Niewielką pomoc otrzymałem od rodziny, a zacząłem w roku 90 -tym - mając 3 małych dzieci i rezygnując z dotychczasowej pracy - czyli stawiając los na "dziką kartę".
Co do bezdotykowego wychowania - no, moje dzieci nie są tak całkiem przekonane; nieraz "lizały rany" i chyba na złe im to nie wyszło.
I na koniec. Znowu nie jest Pan precyzyjny. Pisze Pan o atmosferze wigilijnej. W języku polskim wigilia oznacza dzień poprzedzający.
Zechciałby Pan sprecyzować wigilię czego miał Pan na myśli?
Bo z naszej wymiany zdań nie wynika jednoznacznie jaką tradycję Pan uznaje.
Pozdrawiam serdecznie.
Krzysztof J. Wojtas
tzw
22 Grudnia, 2010 - 19:43
Krzysztof J. Wojtas
Też tak chciałem - ale nie dostalem paszportu przez studia. Później też nie. Dopiero pod koniec 80-tych. Wtedy już miałem obowiązki rodzinne.
A zdomu wyprowadzilem się w wieku 20 lat. Całe studia mieszkałem w akademiku i zyłem "za swoje".
Dlatego "buduję" swoje, na swoim i za swoje. A sknera jestem niemożebna.
Pozdrawiam
Krzysztof J. Wojtas
Re: Kuki
22 Grudnia, 2010 - 11:02
Zdrowych i spokojnych Świąt, wszystkiego dobrego w Nowym Roku.
PS
jak to był dyskurs to chyba dziada z obrazem
PPS
chciałbyś... ?
ja tak z byle powodu nie odchodzę (jak niektórzy), a jak już to na zawsze
Kuki
22 Grudnia, 2010 - 11:39
Krzysztof J. Wojtas
"od początku chrześcijaństwa pomaganie innym, to było jedno z głównych zadań wspólnot."
Czy to stwierdzenie może budzić wątpliwości?
(Nigdzie pan nie zaznaczył żadnych ograniczeń. Zatem jest to wskazanie roli wspólnot jako niosących pomoc wszystkim).
PS.
"jak to był dyskurs to chyba dziada z obrazem"
No nie. Nawet by mi do głowy nie przyszło, że jest pan aż tak samokrytyczny. Ale ja nawet w dziadzie widzę człowieka.
Krzysztof J. Wojtas
Re: Kuki
22 Grudnia, 2010 - 18:25
jedno z głównych oznacza jedno z kilku innych głównych (prościej nie potrafię) - KJW jesteś gorszy od obrazu, jesteś samarama.
Kuki
22 Grudnia, 2010 - 19:36
Krzysztof J. Wojtas
Wreszcie dobre powiedzenie. Chylę czoła.
PS. Pozłacana. Przynajmniej jaśnieje w ciemnościach.
Krzysztof J. Wojtas
KJW
21 Grudnia, 2010 - 23:01
Możesz pomóc Czytelnikom i przestać pisać bzdury...
Pozdrawiam
-------------------------------
Samotny wilk w biegu
nurni
22 Grudnia, 2010 - 00:16
Krzysztof J. Wojtas
Widzę zaangażowanie w jakiś projekt "pomocowy".
Etat, czy tylko obrywki?
Krzysztof J. Wojtas