To jest wojna? O co?
Człowiek nawet w stanie rozjuszenia winien wiedzieć o co walczy? A nie zawsze wie.
Sylogizm jest to schemat wnioskowania, w którym przechodzi się z dwu przesłanek zawierających ten sam termin do konkluzji zbudowanej z pozostałych dwóch terminów występujących w przesłankach. Sylogizm wprawdzie zdefiniował Arystoteles, ale na dobrą sprawę można go wyprowadzić ze zdrowego rozsądku, dzięki któremu logiczne myślenie nie musi być efektem studiów filozoficznych, a może po prostu być owocem wrodzonej człowiekowi inteligencji – innymi słowy umiejętności używania rozumu. Jak się okazuje dziś, a bywało w przeszłości już niejednokrotnie, z używaniem rozumu ma kłopoty sporo ludzi.
Interesuje nas tu jednak konkretna sprawa. Co proaborcjoniści, obecnie tak brutalnie głośni, choć w stosunku do populacji Polski stanowiący ograniczone grono, powiedzą na wymowę pewnego sylogizmu. Co oświeceńsi z nich mogą powiedzieć, że to średniowiecze, a oni są nowocześni. Powiedzmy, że nawet starożytność, ale bynajmniej nie bezmózgowie, bezmózgowiem jest natomiast protestowanie przeciwko konkluzji prawidłowego sylogizmu, czego właśnie jesteśmy świadkami. Bo w końcu w jakiej sprawie wyrokował TK? Popatrzmy:
Art. 38 Konstytucji RP głosi:
Przesłanka I Rzeczpospolita Polska zapewnia każdemu człowiekowi prawną ochronę życia.
Przesłanka II Aborcja przeczy prawnej ochronie życia
Konkluzja: Aborcja jest sprzeczna z Konstytucją.
Konia z rzędem dla tego, kto tu znajdzie jakiś nawet najmniejszy powód do zakwestionowania, nie mówiąc o bandyckich rozróbach, jakich widownią totalna opozycja uczyniła Polskę.
Zatem nie ma żadnej przesłanki, która by uzasadniła tak brutalne, wprost bandyckie manifestacje przeciwko wyrokowi TK, którego treść całkowicie wynika z brzmienia artykułu 38 Konstytucji. Jest to więc kolejny chwyt totalnej opozycji, która stale żywi nadzieję, że tak czy inaczej wróci do władzy. Ponieważ zależy na tym także całemu nihilistycznemu lewactwu światowemu, dlatego finansuje ono w Polsce zamieszanie mające na celu osłabieniu państwa i uczynienie go łupem złodziejskich i kosmopolitycznych gangów. To, że chodzi o obalenie rządu wypowiedziała dziś jedna z uczestniczek tej hecy, którą nawet trudno jakoś sensownie nazwać.
Cały ten teatr fabrykowany przez rodzime i obce siły wrogie Polsce nie jest zatem niczym szczególnym. Nawet liczebność protestujących, często podbijana turystyką lewacką, nie przeraża. Dodać trzeba – wnioskuję z przekazów telewizyjnych – że głównie napędzają te brewerie kobiety, bardziej podatne na zamianę mózgu na emocje, a co jest szczególnie niepokojące, wiele jest małolatów, co dyskwalifikuje nie tyle je, co ich rodziny. Oczywiście mówią one sloganami, których istoty często nie rozumieją. Ale mimo wszystko to, co robią, nie oszczędzając nawet miejsc kultu, jest tak wymowne, że powinno trwożyć nawet ludzi dalekich od Kościoła. Co z takich zdeformowanych istot może wyrosnąć? Przed kilkudziesięciu laty pracowałem przez pewien czas w męskim poprawczaku. Pewnego razu chłopcy, którzy byli w żeńskim poprawczaku, instalując tam coś, wrócili wstrząśnięci. Opowiadali, że to co spotkali u dziewczyn przeszło ich wyobrażenie. Stare przysłowie mówi corruptio optimi pessima. Uważa się, że kobiety mają w sobie więcej dobra i tak często jest. Ale kobieta zbiesiona jest jak rozhukane zwierzę. Nie panuje nad niczym, ani nad językiem, ani nad nienawiścią. To widać dziś na ulicach i niczego dobrego to nie wróży. Jestem przekonany, że większość jest świadoma, że w sprawach życia nie może być żadnego kompromisu. Tam, gdzie się go dopuszcza giną miliony. Hitler zakładał, że wytępi tylko podludzi, a zginęło kilkadziesiąt milionów także tych, którzy mu zaufali. Jedna z protestujących ziejąc po prostu nienawiścią do kamery powiedziała: to jest wojna i my ją wygramy. Hitler mówił to samo w swym przemówieniu w Reichstagu 1 września 1939 r. Ale nie wygrał. Bo żaden człowiek opanowany nienawiścią nie wygrywa. Podobnie ideologia śmierci, której sensu nie pojmują także ci, którzy dziś za nią gardłują, jak wtedy Niemcy wrzeszczący w uniesieniu Sieg heil, nigdy nie zdoła pokonać życia. Nawet biologia to potwierdza, ale cóż dla zacietrzewionego znaczy sylogizm, cóż znaczy biologia, cóż znaczy najoczywistsza racja?
To jednak co najbardziej przeraża, to „poprawność” tych ludzi i środowisk, które powinny się kierować nie tylko logiką, ale także zasadami moralnymi – niekoniecznie czerpanymi z teologii – co z właściwie użytkowanego intelektu. Minister Czarnek, znany z operowania konkretami i dlatego tak wiarygodny i zarazem krytykowany, stwierdza, że „to, co dzieje się na ulicach miast, wśród młodych ludzi, to jest również wypadkową tego, co się działo w ciągu kilkudziesięciu ostatnich lat w polskiej oświacie i na polskich uniwersytetach, a nie działo się dobrze”.
Ja bym nie użył, jak to uczynił minister, czasu przeszłego. Ostatnie reformy, zwłaszcza na uczelniach wyższych państwowych sprawiły, że naukę w znacznym stopniu zastąpiły idiotyczne i szkodliwe systemy punktacyjne, oszałamiająca wprost sprawozdawczość i formalistyka. Eldorado otwarło się dla cwaniaków potrafiących to wykorzystać dla budowania własnej kariery i być zawsze tego samego zdania, co szef. A szef to dziś ultima ratio.
Hańbą jest, jeśli rektor uniwersytetu lub ktokolwiek w imieniu uczelni popiera obecne ekscesy obrażające nie tylko kardynalne zasady etyczne, ale nasycone chamstwem, wulgarnością do tego stopnia, iż trudno to przypisać komuś wolnemu od narkotyków czy alkoholu. Zatem rektor, dziekan czy ktokolwiek z grona tej samej są opcji, a to już wskazuje na dno, na jakim znalazły się dane uczelnie i ich etos. Ciąg dalszy tej degrengolady to tropienie na uczelniach ludzi krytykujących libertyńskie lewactwo. Wstyd i hańba magnificencje i minificencje wszelakiej maści, zastanówcie się co robicie. Tuż po wojnie wielu profesorów także publicznie potępiało swych kolegów za ich przekonania i światopogląd. Bo tak kazała władza komunistyczna. Poczytajcie sobie o słynnej konferencji otwockiej. Nie można żyć w próżni mentalnej.
Dla Polaków szanujących swoją tożsamość i dalekich od postaw, jakie dziś manifestuje ulica i celebryci nastał ciężki czas a nadchodzi jeszcze cięższy. Bo jesteśmy świadkami galopującego rozkładu rodziny, czyli usuwa się spod nóg fundament społeczeństwa. Pracuje nad tym wiele programów telewizyjnych, gdzie zniknęły takie słowa, jak mąż, żona, ojciec, matka, a zapanowały dziwolągi: jak partner, partnerka, związek itd. To są nie tylko słowa, ale za nimi idą postawy, zachowania. Jeśli w filmie pojawia się prawdziwa rodzina, to musi być obraz bardzo stary. Współcześnie modelem jest jedno dziecko, przeważnie rozkapryszone, z weltschmerzem wypisanym na znudzonej twarzy. Wszystko to w uroczej willi. Luksus, nuda, szukanie czegoś co ją zabije i całkowita bezideowość. Tak źle nie było nawet w PRLu. Czyż taki nie wyjdzie na ulicę, by mieć ubaw z miotających się bab i puszczających wiąchy cuchnące latryną.
I na koniec wysychające źródło. Bo zejście na poziom wegetacji duchowej, „ni Boga, ni Pana” jak śpiewają w jednym z tłumaczeń międzynarodówki, to owoc wyznawanego nihilizmu i daleko idących zmian w słowniku mowy codziennej. Miłość może jeszcze istnieć w wysublimowanych tekstach, ale słowo, jakim się ją wyraża w potocznym języku to seks. A on jest chwilą bez zobowiązań. Nie zastanawiamy się nad skutkami takiej mowy, ale ich ilustracją jest właśnie to co dzieje się dziś na ulicach.
Na koniec to co może w tych sprawach istotne: slogany wypisywane na marszach to zasłony dymne. Za nimi kryją się istotne cele tych bandycko-wulgarnych popisów sfrustrowanych kobiet, bo one to robią przede wszystkim – dopchanie się do rządów najgorszych z możliwych pretendentów. I właściwie tyle. Powiedział głupiec w sercu swoim, nie ma Boga, a potem robili obrzydliwości ( z psalmu) i właśnie dziś robią, bo sądzą, że nie ma Boga.
Dla katolików nastał ciężki sprawdzian. Podobno są oni w naszej ojczyźnie w większości, ale nie oni tu są górą, ale watahy rozgrzanych nienawiścią bluźnierców i wandali. Jeśli uda im się zniszczyć świątynie przystąpią do niszczenia tych co w nich chcą się modlić. Bo szatan nie lubi zwycięstw połowicznych. Jeśli zapanują rozwydrzone panie i LGBT Polska, ongiś przedmurze chrześcijaństwa, stanie się jego mauzoleum. Nie ma tu ani za grosz czarnowidztwa. Niestety, ale tak jest. I pomyśleć, że uda się to może rozwydrzonemu babińcowi, o tak płytkim intelekcie, że nawet stare słowo sylogizm stanowi dlań problem. A zawsze nazywało się, że to intelekt pokona wiarę!
Z ostatniej chwili za Kurierem Lubelskim
„Duchowni wystosowali specjalny apel. „Chcą być wierni Ewangelii, a nie bawić się w romanse z politykami". Wśród nich lubelscy księża”.
No cóż? Starzy pamiętają apele pewnej kategorii księży z lat 50tych, m. in. ze Zjazdu Wrocławskiego 1950. Tam było ich wtedy około 1500, a tu 27 w tym 14 zakonników. Mnie raczej dziwi nieobecność niektórych, czyżby faktycznie ograniczyli się do wierności Ewangelii i tylko Ewangelii? Jeśli tak, chwała niech im będzie.
Co do tez zawartych w apelu, nie należy przesadzać z ich ewangelicznością. Jest tam wiele haseł niemal żywce kopiowanych z transparentów strajku kobiet.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 7 odsłon