1 Września w Polsce i w Gdańsku
1 Września w Polsce i w Gdańsku
Nie jest to tytuł przewrotny, a także nie jest to lapsus linguae. Jest właśnie taki, bo narzucił go swoisty separatyzm. O jego istnieniu w Gdańsku nie trzeba przekonywać. Co innego, to szukanie dlań jakiegoś sensownego uzasadnienia. Takowego nie znajdziesz. Bo Sierpień ’80 jest wprawdzie dla Gdańska datą ważną, lecz często zapomina się, że pierwszy protest przeciwko władzy ludowej to „lubelski lipiec” ‘80, a zresztą równolegle z Gdańskiem strajkowały zakłady w całej Polsce. Pozostawiamy poza nawiasem problem utrzymania strajku gdańskiego, od czego zależało podpisanie „Porozumień”. Dziś wielu chciałoby związane z tym problemem nazwiska pań Walentynowicz i Pieńkowskiej zepchnąć do niepamięci lub przysłonić jakimś zatrzymanym tramwajem, podobno z braku prądu.
Tak więc ów niezrozumiały separatyzm Gdańska, raczej świeżej daty, choć mający jakieś zaplecze w postaci ciągot niektórych gdańskich polityków do „wolnego Miasta Gdańska”, ma swój korzeń zgoła gdzieś indziej. Gdańsk stał się twierdzą betonu, jakim stała się zdeformowana „Solidarność”. Kokietowanie Niemców to jedyna wydajna droga do utrzymania się na powierzchni tego, skądinąd anachronicznego, politykierstwa. Stąd z Gdańska płynie głos wcale nie rozweselający, a raczej budzący zażenowanie, choćby z powodu konduity idola pogrobowców PRLu, zaskakującego nawet dziś, także niektórych jego wiernych kibiców, iście orwellowskimi pomysłami. Stąd tak chętne nawiązywanie do czasów międzywojennych, a przemilczanie euforii, z jaką ówczesny Gdańsk witał III Rzeszę i żądzy mordu wobec Polaków. Stąd wreszcie usadowienie się w Gdańsku śmietanki tzw. opozycji totalnej, usiłującej torpedować każdą Polsce potrzebną i owocną inicjatywę. Żeby choć przypomnieć wyciąganie łap po Westerplatte, będącą skarbem nieoszacowanym całego narodu, a nie jakąś działką samorządu. Stąd ostatnio „osóbkowanie” Gdańska w tak ważnej chwili, jak 80-lecie wybuchu II wojny światowej. Pani Dulkiewiecz, jak wiadomo, miała atrakcyjny plan obchodów tej rocznicy. Miało być wesoło, po prostu festyn. Powiedziała zgromadzonym gościom: „Dzięki tym zmianom (…) możemy tutaj swobodnie siedzieć i rozmawiać”. Oczywiście chodziło o to, co przyniosło wstąpienie Polski do UE, ewentualnie to, co do tego wiodło. Pogubiła się kobieta, bo już samo zaproszenie Timmermannsa miało swoją wymowę. Jego życzliwość dla Polski przypomina salwy kierowane kiedyś na Westerplatte, ale świętował on z panią Dulkiewicz i jej ferajną, a nie z Polską. Świętowali wprawdzie nie tak, jak ona planowała, nie przy wesołych pląsach, najlepiej przed Pocztą Polską w Gdańsku, oczywiście tą z 1 Września 1939 r. Nie wiadomo, co tych ludzi bardziej motywuje, czy nienawiść jako oręż, paradoksalnie w ich retoryce, rzekomo w walce z językiem nienawiści, czy po prostu stan wiedzy, jakim popisał się wiceprezydent Gdańska, upatrując winę za wybuch wojny także po stronie polskiej. Tutaj nie musiał fatygować swego intelektu, wystarczy, że poczytał trochę prasy niemieckiej. Panią D. wprawdzie zmuszono do odstąpienia od iście kretyńskiego projektu obchodów rocznicy wybuchu wojny, ale poradziła sobie inaczej z wprowadzeniem rozweselających akcentów. Oto, co wyczytałem na Niezależna.pl 2 XI 2019:
Podczas wczorajszej debaty „Solidarność i Pokój. Miasto jako Europejska Wspólnota”, która była częścią gdańskich obchodów 80. rocznicy wybuchu II wojny światowej prezydent miasta Aleksandra Dulkiewicz wykazała się dość oryginalną dyplomacją.
Do mera Londynu, Brytyjczyka pakistańskiego pochodzenia, Sadiqa Khana oraz sekretarza stanu landu Berlin palestyńskiego pochodzenia, Sawsan Chebli zwróciła się bowiem słowami:
Dzięki tym zmianom (…) możemy tutaj swobodnie siedzieć i rozmawiać. Mieć gości takich... egzotycznych jak Wy.
Po chwili głos zabrał mer Londynu.
Chcę odpowiedzieć Aleksandrze. Nazywano mnie różnie, ale nigdy jeszcze nie nazywano mnie egzotycznym. Dziękuję Aleksandro
- powiedział Khan”.
Cóż tu powiedzieć? Może sięgnąć do przysłowia: „Czego Jaś się nie nauczy, tego Jan nie będzie umiał”. Inaczej: taktu, kindersztuby i kultury bycia trzeba się uczyć od dziecka.
Tak więc obchody tragicznej dla całego narodu polskiego rocznicy w Gdańsku odbywały się pod hasłem: Miasto jako Europejska Wspólnota. W pewnym sensie słusznie, bo może byłoby nietaktem mówienie o męczeństwie Polaków w Gdańsku. Mogłoby to urazić Niemców. Choć prezydent Steinmeier potrafił zdobyć się na powiedzenie prawdy o tamtych wydarzeniach. Ale „co wolno wojewodzie, to nie tobie…”. Wspólnota Europejska zobowiązuje.
W zawiązku z rocznicą wybuchu wojny nasuwają się także inne refleksje. Gdyby mnie ktoś wprost pytał, co mógłbym na ten temat powiedzieć, to najpierw musiałbym przywołać obrazy zapamiętane z tamtych tragicznych dni, a po wtóre stwierdzić, że większość wypowiadających się na ten temat, że tak powiem, ex cathedra, mówi jak ślepcy o kolorach. Choć starają się i trudzą co niemiara, by być przekonującymi. Wyobraźnia może tu płatać figle, ale choć trochę szacunku dla niedobitków tragicznych dni wrześniowych by się przydało.
Bardzo ciekaw jestem, co sprawiło, że w Warszawie na uroczystości zabrakło niektórych osób?
Putina w żadnym przypadku nie powinno zabraknąć, wszak jest on dziedzicem mocarstwa, które umożliwiło Hitlerowi napaść na Polskę. Właściwie powinno się także uczcić pamięci 17 września, bo właśnie wtedy dokonało się dzieło kolejnego rozbioru Polski ukartowane w układzie Ribbentrop – Mołotow. Wojna w 1939 r. wybuchała niejako na raty. A jaką tragedię przeżywał wtedy naród polski, tego do dziś nie rozumieją ani tamci z Zachodu, ani ogromna większość Polaków, którym nie dopisuje pamięć, albo jest im obojętne wszystko poza własną karierą. I tu dochodzimy do sprawy absencji Tuska. Ona współgra z igrami, jakie pani D. zaplanowała na 1 września 2019 r. Tusk wypadł z czołówki UE, a w Polsce nic mu się nie kroi. A nawet gdyby, to czy nadążyłby on za tym, co zdziałano przez ostatnie 4 lata? Łukasz Schreiber, polityk PiSu powiedział trafnie: Jeżeli miał ważniejsze sprawy, to pokazuje jak widzi priorytety. Myślę, że nie ma co się specjalnie nad tym rozwodzi”. To ostatnie zdanie jest dobrą podpowiedzią.
A tak na marginesie tego, o czym wyżej mowa. Opozycja totalna pokazuje od dawna plecy wszystkiemu, co dobre dla Polski i narodu. Jednocześnie ma jakieś tam ambicje sprawowania władzy. Pytanie brzmi: w czyim interesie? Demokracja ma to do siebie, że osłania nawet największego durnia i łobuza, jeśli raz został wybrany. I to jest jej pięta achillesowa. Smutna refleksja podpowiada, że także w systemach totalitarnych ta kategoria ludzi może czuć się bezpiecznie, w przeciwieństwie do obywateli, nad którymi sprawuje władzę. Wniosek jest oczywisty: trzeba wiedzieć kogo się wybiera. Potem jest za późno. Warszawa dobrze wiedzieć to powinna.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 1400 odsłon
Komentarze
Szanowny Księże Profesorze
10 Września, 2019 - 20:34
Że Adamowicz, a teraz Dulkiewicz realizują niemiecką politykę historyczną - wiadomo od dawna. Na każdym kroku akcentowana jest niemiecka przeszłość Gdańska. O ile politykę historyczną, akcentowanie niemieckości Gdańska w sferze symbolicznej mogliby Ci włodarze tłumaczyć swoją głupotą, naiwnością, ograniczonymi hotyzontami swojej mentalności, to zdrady interesów Gdańska w sferze ekonomicznej - mierzonych przecież powodzeniem obywateli - nie sposób tłumaczyć inaczej niż niegospodarnością lub nawet jawną zdradą interesów i defraudacją. Lata temu rozkradziono i doprowadzono do fatalnej kondycji gdański GPEC, po czym sprzedano go za grosze - Niemcom. To tak jakbym ja - za przeproszeniem - jako odpowiedzialna głowa rodziny sprzedał sąsiadowi swoją lodówkę czy toaletę, by ten mógł mnie kasować za każde otwarcie i zamknięcie drzwi... I o ile pazerność Adamowicza można mierzyć ilością jego kont bankowych i mieszkań, o tyle głupotę Gdańszczan można mierzyć ich poparciem dla tego rodzaju swoich zdrajców. To nawet ze znajomości zasady wyrażonej przez Johna Actona - "każda władza deprawuje, a władza absolutna deprawuje absolutnie" - dla czystej higieny, w ostatnich wyborach powinni wybrać kogoś spoza układu. Zamiast tego wybrali wieloletnią sitwę - aby trwała. Albo durnie, albo umoczeni. Tertium non datur...
Podczas kryzysów – powtarzam – strzeżcie się agentur. Idźcie swoją drogą, służąc jedynie Polsce, miłując tylko Polskę i nienawidząc tych, co służą obcym.
Apropos radosnego pochodu w Gdańsku na rocznicę 1 września
10 Września, 2019 - 21:01
Kiedy o tym pomyśle usłyszałem, skojarzyło mi się to z "radosnymi" pochodami z lat 30-tych:
Ostatnio pani Dulkiewicz skarżyła się, że rusza przeciwko niej fala hejtu, że spotyka się z określeniami "Frau Dulkiewicz", że atakowana jest jej córka. To ostatnie rzeczywiście jest niedopuszczalne. Ale co do niemieckich porównań, to sama sobie jest winna. Już gloryfikowanie nazwy "wolne miasto" powoduje proniemieckie skojarzenia.
Kto sieje wiatr, ten zbiera burzę...
M-)