Chrześcijanin schodzący z góry
„Ojcowie nasi oddawali cześć [Bogu] na tej górze, a wy mówicie, że w Jerozolimie jest miejsce, gdzie należy czcić [Boga]». 21 Odpowiedział jej Jezus: «Wierz Mi, kobieto, że nadchodzi godzina, kiedy ani na tej górze, ani w Jerozolimie nie będziecie czcili Ojca. 22 Wy czcicie to, czego nie znacie, my czcimy to, co znamy, ponieważ zbawienie bierze początek od Żydów. 23 Nadchodzi jednak godzina, nawet już jest, kiedy to prawdziwi czciciele będą oddawać cześć Ojcu w Duchu i prawdzie, a takich to czcicieli szuka Ojciec. 24 Bóg jest duchem; trzeba więc, by czciciele Jego oddawali Mu cześć w Duchu i prawdzie».
Duch i prawda. Duch i prawda.
Nie rzucał Chrystus słów na wiatr i tylko to co najważniejsze zwykł powtarzać.
Wiele napisano później o Duchu a tak mało o prawdzie.
Czy naprawdę to jest odpowiedź , która mówi tylko o źródle? Czy chodzi o postawę? Dwie zbieżne drogi poznania przy właściwej postawie. I kompletnie rozbieżne przy niewłaściwej. Objawiona wizja ducha i Prawda zdobyta nieufnością, próbą, dociekaniem - Prawda materialna. Zdobyta wraz z szeregiem pytań i nowych pól niewiedzy. I tak łatwo temu wielkiemu wyłaniającemu się fragmentarycznie Nieznanemu z nabożnym lękiem oddać cześć. A nie niepozornej Poznanej Prawdzie.
Góra jest symbolem granicy ludzkiego poznania. Jak wieża Babel zatrzymana tam gdzie ziemia, woda i powietrze jeszcze się ze sobą łączą w widoczny sposób. Góra nie wzniesiona ludzką ręką i ręką ludzka niezniszczona tak jak to często bywało ze świątyniami. Gdzie często coś jest całkiem inne. Ta sama woda co w dolinie. Ale nie ma rzek , które tak mocno wpływają na życie doliny , na uprawne pola, sieć dróg i położenie miast. Ale nadal jest rosa , deszcz i mgła tylko jakby potężniejsze. Inne rośliny, inne zwierzęta i człowiek , który się pojawia aby coś wydrzeć aby coś zobaczyć , aby się sprawdzić ale niezdolny przekształcić i oswoić to miejsce tak jak nawykł, niezdolny tam pozostać, zmuszony do szacunku .
Góra jest symbolem lokalnego absolutu. Coś co ludziom tak trudno przyjąć.Dopiero Einstein potrafił przekonać ludzi nauki ,że masa zakrzywia przestrzeń i zmienia czas. Ale to reguła bardziej ogólna. Każda lokalna struktura ma tą zdolność zakrzywiania czy odkształcania przestrzeni wokół siebie w stosunku do dowolnego zbioru „uniwersalnych” praw. Tak jak życie i świadomość pojawiwszy się przekształca podłoże, na którym istnieje i w końcu to przekształcenie staje się istotniejsze niż stan wyjściowy wynikły z jakiś uniwersalnych „wielkich” reguł.
Tylko z oddalenia i w wielkim uproszczeniu można sobie budować modele akcji i przewidywalnych reakcji. (To rzecz wyobraźni i może się wydawać fantastycznym rojeniem ale dość prostego pytania: gdy nasza planeta otrzyma nieco więcej energii niż dziś dostarcza jej Słońce- co się stanie? Czy tez tak samo więcej wypromieniuje? Czy w ten sam sposób ? Jakie zajdą w niej zmiany strukturalne, jakie nowe procesy mogą się uruchomić? I znajdźcie mi proszę człowieka tej przemądrzałej nauki , który przekonująco odpowie! Tak proste pytanie...tak bliskie..).
I toż samo tyczy wszystkich spraw społecznych. Nie ma społeczności , której życiem w tajemniczy budzący lęk sposób rządziłyby pieniądze ,władza lub seks. Co inne rządzi – wola, wiara, odruchy serca...Te wszystkie rzeczy małe, znane, niepozorne i ...prawdziwsze.
I dopiero gdy rozumie się tą symbolikę Góry odsłaniającej Prawdę czy przybliżającej do Prawdy...dopiero wtedy rozumie się pełniej sens słów ,że wiara góry przenosi. Góry! Nie przypadkiem To Słowo , nie jeziora, pustynie i morza wiara przenosi. Ludzie zawsze chcieli odkryć Boga, wydrzeć mu jego tajemnice i zająć jego miejsce. A przecież poprzez życie w Duchu i Prawdzie mogą poruszyć każdą górę!
Kto szanuje prawdę, kto potrafi jej zaufać ten rozpozna Ducha z jego dodatkowym źródłem energii i mądrości, odnajdzie Świątynię , którą ten zamieszkuje … i niekiedy wraz z nim ją opuści.
A z drugiej strony kto nie szanuje Prawdy to rzecz subtelniejsza ale...
Znów nie przypadkiem mówił Chrystus o błogosławionych ubogich w DUCHU. Bo oni łakną Prawdy. I dlatego każda religia nie zamykająca oczu na Prawdę jest Drogą jakkolwiek wydaje się nam nieraz dziwaczna i błędna. I każdy jej wierny wyznawca może być w istocie chrześcijaninem. Przynajmniej póki Prawdę czci a nie to tajemnicze nieznane. Ten kto zna swój potencjalny błąd wyprzedza tego kto jest zbyt pewien. I znów przypomina się góra. Gdy idziesz w ciemności górskim bezdrożem badasz grunt nim postawisz stopę. A gdy idziesz prostą solidną drogą z zamkniętymi oczami na pierwszym zakręcie możesz spaść w przepaść... Dlatego nie jest chrześcijaństwem to co nazywa się judeochrześcijaństwem ani żadna z owych natchnionych , „odkrywczych” herezji czcicieli tajemnej wiedzy co boją się otworzyć oczy na ludzką krzywdę czy zniszczoną Ziemię.
„Miałaś bowiem pięciu mężów, a ten, którego masz teraz, nie jest twoim mężem.”
Chrystus nigdy nie komplikuje, nie mówi bez potrzeby ogródkami. A więc czemu nie powiedział,że to pierwszy był tylko mężem? Albo nie powiedział który? Dlatego,że ONA WIE. Może nie jest pewna do samego końca bo zawsze zwykliśmy się łudzić co do dalszego lepszego biegu tego co jeszcze TRWA, co się jeszcze nie skończyło. Więc dostaje i tą pewność w darze. Ale kto jest tylko postronnym słuchaczem z tej rozmowy się niewiele dowie.
Nie jest też przypadkiem ,że ta kwestia wyjaśniona jest tu a nie gdzie indziej.
Bo to ta sama odpowiedź co dotyczy góry – zaufaj swojej prawdzie, tej prostej , tej najoczywistszej, tej małej. Przecież poświęciłeś jej tyle czasu. Jest Twoja , nie jest objawiona , nie jest uniwersalna i nie jest wzorem dla innych. Tak wyszło, tak się stało, tego naprawiać nie musisz, od tego odcinać się nie musisz , zapominać o tym nie musisz.
I jest to też odpowiedź na wiele podobnych wątpliwości. Gdy człowiek błądzi to nie spotyka tylko zła i nie wszystko co czyni jest złe. A gdy to jest trwałe? Czy naprawdę gdy Bóg mówi aby nie rozłączać tego co złączył to mówi o ceremoniach, brzegu gorączkowo polerowanego naczynia. A może bardziej o tym ,że cokolwiek jest dobre od niego pochodzi i z nim nierozerwalnie złączone?
Ludzie często czują się zmartwychwstali z grzechu, poczynający nowy świetlany żywot. I OK. Ale przecież grzesznikowi powiedział Chrystus : idź i nie grzesz więcej. A nie: porzuć to wszystko , tam wszystko było bez sensu, głowy sobie tym więcej nie zaprzątaj.
Chrześcijanin schodzący z Góry nie jest w niczym gorszy od tego co wychodzi ze Świątyni. To tylko postawa. Gdy wiesz czego ci brak i gdzie to jest. Do świątyni przychodzę po Ducha a wychodząc z niej nie zamykam oczu na tą prawdę dostępną moim zmysłom, prawdę nie wyciągnięcie ręki. Nie boję się jej nawet gdy nie rozumiem. I doceniam to co rozumiem. Ot choćby-różnicę między sprzecznością a splątaniem , formą i treścią. Teoria Wielkiego Wybuchu była dla mnie Teorią Boskiego Tchnienia i Teoria Wielkiego Zderzenia też nią będzie bo nie znajduje rozumnego powodu aby być nie mogła.
Są ludzie , którzy wpadają w radosny trans na myśl,że Bóg im wszystko WYBACZY...Oddając cześć tej Wielkiej Niepoznawalnej Tajemnicy boskiego miłosierdzia. I zapominając o Objawieniu, które tak wiele wyjaśnia wprost i dosadnie. Bo cóż z tego że wybaczy gdy nie będzie miał okazji ich POZNAĆ. Wsłuchani w ducha nie przyjmują GO w realnym działaniu jakoby obcy był. A przecież tak Chrystus przestrzegał – idźcie precz bo was NIE ZNAM a nie-bo wam nie wybaczyłem. A owąż samarytankę POZNAŁ.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 1164 odsłony