Kult młota i pośrednika, czyli co i dlaczego ukazało się gdy runęły mury
Duchowość i tożsamość narodu pozbawione wielkich decyzji - wegetują li tylko. Naród, wspólnota odzwyczajają się od postawy OFENSYWNEJ. Chcąc tylko trwać - znikają. W sferze obrony tożsamości narodowej stanie w miejscu jest cofaniem się i byciem branym w jasyr przez mądrzejszych lub prymitywniejszych.
MOTTO
1. “A mury runą, runą, runą
I pogrzebią stary świat!”
2. I znikła treść - i zginął ślad - i powieść o nich już skończona!
Lecz dzielne młoty - Boże mój - mdłej nie poddały się żałobie!
I same przez się biły w mur, huczały śpiżem same w sobie!
I runął mur, tysiącem ech wstrząsając wzgórza i doliny!
Lecz poza murem - nic i nic! Ni żywej duszy, ni Dziewczyny!
Niczyich oczu ani ust! I niczyjego w kwiatach losu!
Bo to był głos i tylko - głos, i nic nie było oprócz głosu!
Nic - tylko płacz i żal i mrok i niewiadomość i zatrata!
Takiż to świat! Niedobry świat! Czemuż innego nie ma świata?
Wobec kłamliwych jawnie snów, wobec zmarniałych w nicość cudów,
Potężne młoty legły w rząd, na znak spełnionych godnie trudów. (...)
I nie wiedziała ślepa noc, czym bywa młot, gdy nie jest młotem?
[B.Leśmian proroczo o... okrągłym stole i III RP]
WSTĘP
W dzisiejszej demokracji internacjonalnej (copyright wawel) i kapitalizmie demokratycznym (copyright premier MM) władza nie należy już do ludu, ani do producentów, jak w każdej zdrowej wspólnocie. W demokracji internacjonalnej wola ludu zastępowana jest władzą ponadnarodowych lobbies sprawowaną za pośrednictwem zawodowych “reprezentantów woli ludu”, czyli za pomocą biurokratów partyjnych zwanych politykami, parlamentarzystami etc. W kapitalizmie zaś demokratycznym i świecie zrównoważonego rozwoju rządzą nie producenci, lecz p o ś r e d n i c y, gdyż ktoś przecież musi ów krwiożerczy kapitalizm demokratyzować a rozwój - równoważyć.
Dzisiejsi ekonomiści są jak ów rosyjski uczony, który wyrywał kolejne nogi musze i mówił: Mucha idzi! Mucha szła. A po wyrwaniu ostatniej nogi - przestała chodzić. Uczony zapisał: Po wyrwaniu ostatniej nogi mucha ogłuchła. Kto słuchał ostatniego wykładu “rosyjskiego ekonomisty” M.Morawieckiego o kapitalizmie demokratycznym nie mógł oprzeć się wrażeniu, że to ten sam dowcip testowany na Polsce.
Kapitalizm idzi!
Oj, cos ty jakiś dziki.
Wyrywa Mateusz dalsze nogi.
Idzi! Kapitalizm jakoś się wlecze.
Wyrywa dzielny uczony ostatnią nogę i patrzy:
Kapitalizm nie idzie.
Uczony Mateusz zapisuje: po wyrwaniu ostatniej nogi kapitalizm stał się demokratyczny!
Po czym chwycił Mateusz za telefon, by podzwonić do wszystkich towarzyszy broni z młodości: Uraaa! Zdemokratyzowałem kapitalizm! Przybywajcie, pośrednicy i urzędnicy z bliskich i dalekich stron, będziemy dystrybuować, demokratyzować i równoważyć, ile dusza zapragnie!
Narzędzia są bardzo pożyteczne: sierp, młot, cęgi, kielnia. Politycy to urzędnicy, czyli narzędzia wspólnoty narodowej i woli ludu. Gdy takie to w ludzkiej postaci narzędzia się uniezależniają i zmawiają (tzw. zmowa partyjna, podobna do zmowy cenowej) to grupują się w kasty pasożytujące na ciele państwa. Im bardziej pasożytują, tym zgrabniej perorują o bogactwie i wolności… Zmowa narzędzi to przewlekła choroba państwa.
1.
Każdemu, kto oglądał fragmenty debaty Zełenski-Poroszenko zdarzenie to kojarzyło się z czymś. Tak, to nie pomyłka, to prawie kopia debaty Wałęsa-Miodowicz. To pewien chwyt socjotechniczny skuteczny na gospodynie wiejskie.
A czy czasem nie przypominało to także debaty Tusk-Kaczyński?
Komu i do czego potrzebne są takie przedstawienia na stadionach? Czy to patologia, czy tylko wypaczenie czegoś o zdrowych korzeniach? Jaki jest podświadomy przekaz takich inscenizacji stwarzających wrażenie, że lud może wybierać pomiędzy dwoma modelami myślenia o dobru ojczyzny? Kto opłaca i wystawia aktorów na takie sceny?
Jest prawdą mało znaną i zapomnianą, że scena teatralna była w antycznych Atenach narzędziem i miejscem uprawiania polityki. Tragedia teatralna była kultem publicznym. Tam - mówiąc słowami Voegelina - kształtowano dusze słuchaczy, którzy byli gotowi do tego, by zostać ukształtowanymi. Co się zmieniło dzisiaj? Gotowość do poddania się kształtowaniu pozostała w dobrodusznych tłumach. Ateńczykom przedstawiano nieredukowalną sytuację konfliktową - organizacja ludu (miejscowa wspólnota pod kierunkiem przywódcy reprezentującego NIE JAKIEKOLWIEK STRONNICTWO POLITYCZNE lub grupę oligarchów lub plutokratów, lecz reprezentującego boską Dike) uczestniczyła w wojnie przeciw demonicznie zdezorganizowanemu światu. Sytuacja walki dobra ze złem nie jest sytuacją ekskluzywną, wyjątkiem, jest ona aż tak normalnym zjawiskiem, iż przenika większość baśni i bajek ludowych. Przekaz zastępujący walkę dobra ze złem walką mniejszego zła z większym złem jest przekazem degradującym samodzielne myślenie. Inny sposób ucieczki od nakierowywania umysłu ludzkiego na świat wzorców i idei jest zastąpienie ich kabaretem (lub narracją o inwazji marsjan na ziemię i zagrażających ziemianom eskadrom NOL). Stan wojennego napięcia i walki z chaosem był stanem nieledwie… naturalnym. Złoty wiek minął, nastały ery walki. Taki jest świat.
A jak to wygląda dzisiaj? Wałęsa-Miodowicz, Trump-Clinton, Kaczyński-Tusk i Zełenski-Poroszenko reprezentują dwie grupy biurokratyczno-oligarchiczne walczące o postaw sukna danego państwa. Jedna grupa obiera zawsze kształt niby-proludowy ( Wałęsa, Kaczyński, Zełenski). W systemach większości państw postkomunistycznych, czyli w demokracji pozorowanej, demokracji zapośredniczonej (w przeciwieństwie do bezpośredniej) grupa proludowa operuje masami za pomocą sloganów patriotycznych i praktyki centrowej oraz za pomocą programowej walki z tzw. “radykalną prawicą”. Partie proludowe to kameleony ex definitione, przedstawiają się jako “prawica narodowa” a walczą z wszelkimi zalążkami faktycznej, niesterowanej prawicy narodowej. Z pasją biorą udział w nieogłoszonej, europejskiej krucjacie przeciw “nacjonalizmowi trwającej od 1945 r. J.Kaczyński w przemówieniu wygłoszonym w sorosowej Fundacji Batorego solennie obiecuje walkę z “ekstremą”. Nazywa ową ekstremę “radykałami”. W innych krajach inne partie podszywają się pod interes narodowy walcząc z ruchami narodowymi (niemiecka chadecja etc.). Nacjonalizm w dzisiejszej Europie jest kontrolowany przez siły postępu, przez agentów wpływu wielkich korporacji (np. farmaceutycznej) przez państwa eksploatujące sąsiadów (Niemcy) oraz przez lobby syjonistyczne. A druga “siła”? Druga to szyld “anty-niby-proludowy… Nie walczy się tu o wartości, lecz z konkurencyjną grupą. Świadomy lud nazywa to “dwie mafie”. I jest blisko prawdy. Jest to przejaw mentalności niezachodniej, orientalnej.
Przypomina to państwo Chazarów, gdzie rządziło… dwóch władców, z których jeden nosił tytuł kagana a drugi kagana-beka. “Współcześni badacze arabscy często przypisują kagan-bekowi władzę rytualną i sakralną, zaś kaganowi faktyczną polityczną”. Trudno się oprzeć wrażeniu, że jest analogia z dzisiejszą Polską - kagan-bek, władza rytualna sakralna, wsie i prowincja (Jarosław Kaczyński) i kagan, władza polityczna, miasta (Grzegorz Schetyna). Często jeden z władców odmawia drugiemu prawa do sprawowania władzy, ale mimo tych rytualnych wzajemnych wyklinań władza nad miastami i wsiami trwale jest dzielona między żołnierzy obu władców, którzy znają swoje granice i wcale się nie kwapią do pokonania drugiego duumwira w jakiejś ostatecznej potyczce, bo złamałoby to przyjęty przy okrągłym stole model demokracji dwudzielnej. Inną analogią może być starotestamentowy model sprawowania władzy Mojżesz-Aron. Mojżesz (JK) to depozytariusz obietnicy o ziemi obiecanej (marsze miesięcznicowe ku oddalającej się niepodległości), Aron to reprezentant prawnego formalizmu (walka PO z “łamaniem prawa” przez JK). Walka PIS-PO okazuje się dwoma wychyleniami jednego wahadła. W oczach Jahwe Aron i Mojżesz stanowili doskonałą jedność. Jak widać model polskiej demokracji odsyła albo do kaganatu, albo do starożytnego Izraela, w każdym zaś razie na Wschód
2.
Podstawowa dychotomia ludzkiego życia, walka pomiędzy daną wspólnotą a dezorganizującym ją, napierającym z zewnątrz agresorem obcych, zewnętrznych sił - zostaje w dzisiejszej demokracji unicestwiona i zastąpiona fałszywą dychotomią dwóch grup partyjnych, dwóch zorganizowanych, odizolowanych od naturalnej społeczności, hermetycznych grup władzy. Takie przeorientowanie CAŁOŚCI drogowskazów ludzkich emocji, celów, przeżyć i wyborów z istotnych na peryferyjne, akcydentalne, personalne, nieistotne jest zbrodnią. Jest obsunięciem się o jeden stopień cywilizacyjny niżej.Prawdziwych wrogów zastepuje się sponsorowanymi makietami wrogów. Ludzie zamiast uczyć sie bronić przed UE, agresywnymi państwami, żarłocznymi korporacjami - kanalizują swoją energię przeciw ich utrzymankom, czyli Schetynie, Biedroniowi, Petru.
W Atenach lud śledząc wystawianą na scenie tragedię oswajany i przyuczany był do “mężnych poszukiwań duchowych” (E.Voegelin, Nowa nauka polityki) obserwując losy bohaterów. Nie znaczy to, że każdy musiał czuć się zobligowany do stania się bohaterem. Na użytek ukształtowania świadomego i odważnego obywatela danej wspólnoty wystarczało w zupełności obserwowanie tych, którzy reprezentują prawdę, podkreślanie faktu, iż każdy musi być gotowy ponieść konsekwencje swych WYBORÓW. Jak pisze Voegelin: “spektakl był liturgią w której odtwarzano W SOBIE WIELKIE DECYZJE”. Przywykano do prawdy, iż WZORCOWYM PRZEŻYCIEM JEST ODCZUWANIE STANU NAPIĘCIA. Co nam sprzedaje duet JK-MM będący ucieleśnieniem niezdolności do w i e l k i c h d e c y z j i: sport gier komputerowych, seriale multi-kulti, polewanie się szampanem, anestezję wszechobecnym piwem, łopatologiczne wiadomości propagandowe i codzienne rytualne trykanie się z wciąż zmartwychwstającymi kodowcami. Wodzowie baranów są to zaiste.
3.
Co zaś na miejsce wielkiej scenicznej tragedii mamy dziś pod postacią debat? Kabaret, pseudomądrości pseudoludowe (porównania z dwoma samochodami, z kotami w worku, zabawy w zdrobnienia - Donalduś, Donaldeczek itp. śmiecie myślowe). Lud miast uczyć się odpowiedzialności i szacunku dla mądrości i odwagi pędzony jest knutem rechotu i zaraźliwości emocjonalnej ku rozprzęganiu swoich nadziei (”Ja gotow! U nas będzie wszystko możliwe!” - Zełenski, “Polska dogania już potegi gospodarcze! Polska jest wyspą wolności!” - JK i MM). Wszystko idzie w przeciwną stronę. Lud ODUCZANY JEST STANU NAPIĘCIA, czujności na możliwe ZEWSZĄD ataki rabunkowe, a raczej napięcie prawdotwórcze i państwowotwórcze przekierowywane jest na arenę jatek międzypartyjnych. Fenomen “wielkich decyzji” znika. KNUT PATRYMONIALNEJ WŁADZY (nie przeszkadzajcie, popierajcie!) formatuje obywateli w niesamodzielne, szmaciane kukły zdane na łaskę “prezentów od władzy”. Duchowość i tożsamość narodu pozbawione wielkich decyzji - wegetują li tylko. Naród, wspólnota odzwyczajają się od postawy OFENSYWNEJ. Chcąc tylko trwać - znikają. W sferze obrony tożsamości narodowej stanie w miejscu jest cofaniem się i byciem branym w jasyr przez mądrzejszych lub prymitywniejszych.
Polityka jest w dużej mierze oparta na zasadzie REPREZENTACJI. Władza w Atenach nie jest rzeczą, jest znakiem, przechodnim znakiem, iż wola ludu i łaska Boga spoczywają - na dany moment - na danych osobach. Spektakle dzisiejszej demokracji ZAPOŚREDNICZANEJ przez kastę pośredników-pośledników nie uczą rozstrzygania dylematów w świecie uczuć duchowych, lecz grają na najniższych instynktach kultu jednostki, podziału na rody walczące ze sobą oraz “smakowitości” obiecywania (za 20 lat…) i grożenia (oni tego nie chcą!). W swoich pseudoreligijnych funkcjach uczą ludzi, by czcili swoich reprezentantów jako “władzę”, by cienie brali za rzeczy, by zrzekali się oddolnej władzy na rzecz zawodowych reprezentantów. Państwo, którego naczelnicy, posłowie przyuczają obywateli do czczenia ich wyjątkowości, do uniżoności wobec ich pozycji społecznej, do wszechmocy władzy - SIŁĄ PRAW LOGIKI I FIZYKI STAJE SIĘ BIUROKRATYCZNYM MOLOCHEM, gdyż patologiczny schemat brania znaku za rzecz, narzędzia za samowładną rękę odtwarza się na każdym poziomie takiego państwa na mocy brania przykładu z góry. Na każdym szczeblu władzy każdy urzędnik czyni sam siebie zwierciadlanym odbiciem przywódcy narodu i jego dworu obracając życie ludzi w zetknięciu z lokalnymi naczelniko-urzędnikami w piekło. Następuje inwazyjny rozrost władzy pośredników. Wschodni duch sprawowania rządów nakłada się na europejskie dekoracje, co czyni rzeczywistość polityczną mętną i niezgłębialną dla zwykłego człowieka. Dlatego jest pilna konieczność opracowania algorytmu zapobieżenia infekcji wschodniego bizantynizmu. Partia wodzowska i sejm plemienno-partyjny dają w efekcie carskie państwo rozpanoszonych urzędasów. Oczywiście państwo jako biurokratyczny Lewiatan nie stanie się bogate, ale za to stanie się rajem dla zagranicznych lobbystów korumpujących sobiepańskich urzędników każdej partii.
4.
Kiedy już wszystkim obywatelom ich własnymi emocjami zawiązano oczy (jak skazańcom) - dokonują oni “wyboru”.
A po roku się dziwią, że jakoś ci przedstawiciele ludu - także ci szermujący kartą “walki z układem” - dziwnie szybko wycofują się z reform. Ktoś powie: układ taki silny, że mogą zrobić tylko 5% tego, co da się zrobić (por. A.Duda: nie obiecywałem rewolucji, tylko ewolucję) i zatrzymują się przed wewnątrzpaństwową twierdzą zgorszenia (czytaj: lokalnej, zagniezdżonej plutokracji zblatowanej z wymiarem sprawiedliwości). I co z tego, że układ silny? Nie tak zachowuje się wojownik… Nie udaje kolejnych zwycięstw, choć wszyscy widzą, że przeciwnik go rozebrał ze zbroi. Nie chowa się do partyjnej dziury. Nie atakuje tych, którzy jego kunktatorstwo (unikanie wielkich decyzji) ukazują opinii publicznej. A co robi? Przede wszystkim odwołuje się do narodu, do obywateli, do społeczeństwa. Ukazuje im to, jak wygląda sytuacja, jak zła by ona nie była - szuka ich wsparcia. Ukazuje narodowi wyraźnie niedopuszczalne presje obcych ośrodków władzy - jesli takie naciski są. Nie maluje trawników na zielony kolor, by ładnie wyglądały w oczach wyborców. Nie zakłada ciemnych okularów, by skryć oczy podbite przez “oddanych sojuszników”, bo w przeciwnym razie będą go oni tłuc bezustannie wyczuwając małość ducha, tchórzostwo i brak odwagi, by prosić o wsparcie społeczeństwo.
W naszych “wyborach” od 30 lat zawsze mamy jeden dylemat : jedni wybierani opierają się jawnie na obcych ośrodkach władzy a drudzy, mówią, że to zmienią, że wkrótce będzie niepodległość - a zmieniają tylko nadrządcę. Służą temu innemu nadzorcy mniej jawnie, nie afiszują się z tym - ale pod kołdrą “swoje robią”, czy też “dają sobie robić”. No i skupiają się na kreowaniu medialnych seansów nienawiści do drugiej partii. Walkę z konkurencyjną partią przedstawiają jako walkę o ojczyznę, podczas gdy jest to tylko międzypartyjna walka o wspięcie się tysięcy miernot na piedestał władzy i synekury spółek skarbu państwa. Walka, która nie zmierza do zakończenia, bo jest paliwem zagonienia mas do urn. Walka, która nie jest żadną walką ani wojną, lecz zwykła uliczną burdą dwóch szajek kieszonkowców. Traktując te burdy z namaszczeniem godnym lepszej sprawy i uskuteczniając czołobitność wobec mających służyć nam urzędników będących tylko chwilowym, sezonowym narzędziem ludu i narodu - grzeszymy bałwochwalstwem najbrzemienniejszym w tragiczne konsekwencje dla kraju na długie lata i na wiele pokoleń. To my jesteśmy władzą i nie ma żadnej władzy poza nami. Czcić skrzynki z narzędziami i to pogiętymi, pordzewiałymi to poniżej godności.
Tylko w wierszu Leśmiana młoty biją same, bez rąk. Nasi partyjni urzędnicy, nasze narzędzia są trzymane w rękach. Najczęściej nie naszych. Co nie przeszkadza im w uzurpowaniu sobie trzymania w swojej władzy naszych emocji i myśli. Nie zrzucajmy jednak wszystkiego na młoty. Taka natura martwych przedmiotów. Stańmy się sami narzędziem własnych praw, rozpoznań i żądań.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 1629 odsłon
Komentarze
Szanowny wawelu
1 Maja, 2019 - 15:25
Nie ma chyba takiego młota, którym udałoby się wybić Polakom z głowy ich wierno-poddańczy sposób myślenia.
Lęk przed samodzielnym myśleniem , decyzjami ,paraliżuje najtęższe głowy, niezależnie od stanu, wykształcenia i pochodzenia. Są jak żona alkoholika...niechby pił, niechby bił...byle był.
Podobny stosunek mają Polacy do UE.
To dla nich są takie przedstawienia na stadionach, które upewniają ich w słusznej "mądrości".
A co by się stało...jakby 99% katolików nie poszło na układy z pogańską Unią...i nie poszło wcale na wybory? Czy nastąpiłby automatycznie Polexit?
Oto jeden z przykładów...jak się manipuluje Polakami za pomocą kościoła katolickiego.
Był Haris...były ruchy charyzmatyczne...teraz jest Marcin Zieliński
https://www.youtube.com/watch?v=IoBoS6oa3Dw
Verita
Tu, na tym portalu
1 Maja, 2019 - 22:02
Łatwo policzyć 12 młotów bezrozumnie walących po ścianach łbami.
I z tego walenia nie ma nic, poza pustymi odgłosami.
I nie wiedzą młoty, bo nie czytały Leśmiana, że:
I będzie zgroza nagłych cisz, I będzie próżnia w całym niebie!
Gdy od walenia w mur taki łeb, jeden z dwunastym się roz….