Po co ta „pedagogika” strachu?
Uchwaloną ostatnio i już podpisaną nowelizację ustawy o IPN sam Duda zgłosił do Trybunału Konstytucyjnego „w celu uzyskania wyjaśnień i poprawek". Dotychczasowy szef TK publicznie głosi że jest ona niekonstytucyjna, a „uzasadnienia” ma kuriozalne.
Rzepliński najpierw stwierdził np. że jest niekonieczna bo „Istota całego Instytutu (IPN) polega na tym, żeby zachować w pamięci narodu polskiego to, co się wydarzyło strasznego w historii naszego narodu”.
- To bzdura! - Niby z czego miałby wynikać taki wniosek? Co komu z pielęgnowania pamięci o „strasznych wydarzeniach”? - „Pedagogika” strachu? - Zniechęcanie do aktywności? - Oduczanie Polaków postaw odważnych i odpowiedzialnych? … Nawet samoobronnych? I jak tu nie powiedzieć że to chory człowiek?
Po co ta „pedagogika” strachu? Czyż nie jest jej celem tworzenie gruntu dla „pedagogiki winy” i życia z takim brzemieniem niezawinionym?
Narodu się nie buduje na strachu, na poczuciu krzywdy, pamięci cierpień i emocji, a nawet na bólu (nie starczy „Jam nie z soli ani z roli ale z tego co mnie boli” - bo tu dopiero uczciwe szukanie i znalezienie jego przyczyn budzi postawy mądrości i dalekowzroczności, samoobronne i konstruktywne).
Naród wyrasta z prawdy, i w wolności, a ku szlachetnym celom. Różnica jest w tym, że to prawda jest konstruktywna, a nie żadne „straszne wydarzenia”.
Istotą IPN – Instytutu Pamięci Narodowej jest walka o pamięć Narodu Polskiego. Walka o pamięć to jednocześnie i walka o tożsamość. Pamięć buduje tożsamość. Tożsamość to najpierw bycie sobą i u siebie. Wszystko to są sprawy dla bytu narodu najważniejsze. Każda społeczność która kultywuje różne wersje pamięci automatycznie zostaje rozbita na wrogie sobie wspólnoty i wciągana w wyniszczające, destrukcyjne walki. Obronić prawdę i to prawdę jedyną, niezakłamaną, to zachować podstawowy warunek dla zgodności i pokoju wewnętrznego tak w sensie wspólnotowym, społecznym jak politycznym.
Chronić pamięć Narodu przez IPN to przede wszystkim chronić i propagować prawdę historyczną, prostować zakłamywaną przez jego wrogów prawdę o jego historii i to na tle prawdy o historii innych narodów - nawet kiedy one mają wolę swoją historię zakłamywać.
Naród aby przetrwał nie tylko sam musi zachowywać swoją pamięć zgodną wewnętrznie, ale i swoje relacje międzynarodowe budować tylko z tymi, z którymi ma pamięć o prawdzie historycznej zgodną.
To zdanie Rzeplińskiego byłoby więc tylko głupie i łatwe do wyprostowania, czy zlekceważenia, gdyby nie to, że jednak ma ono swoje drugie dno. - Otóż jeśli Rzepliński poprawnie operuje językiem polskim to przemycił do tej wypowiedzi tekst adresowany do swoich braci Żydów.
W swoim zdaniu użył dwa razy słowa „narodu” - raz z dodaniem „polskiego”, a drugi raz bez określenia jakiego. Jasne, że wchodzą w rachubę tylko dwa: polski i żydowski. Gdyby mu chodziło o naród polski, to zdanie „Istota całego Instytutu (IPN) polega na tym, żeby zachować w pamięci narodu polskiego to, co się wydarzyło strasznego w historii naszego narodu” kończył by słowami nie „w historii naszego narodu”, a „… w naszej historii” (wyraża jego pretensję do bycia Polakiem), lub „… w polskiej historii” (wyraża jego odrębność od narodu polskiego). Zamiast tego uciekł się do kombinacji z błędem stylistycznym, który uważnego czytelnika od razu pobudzi do myślenia i odczytania ukrytej przy nim treści. Ukrytej, bo z pewnością nie odważyłby się powiedzieć przez radio RMF FM (Radio numer 1 w Polsce ) otwartym tekstem: „Istota całego Instytutu (IPN) polega na tym, żeby zachować w pamięci narodu polskiego to, co się wydarzyło strasznego w historii naszego narodu żydowskiego”.
A jak tak to już inna sprawa. Tu się jeszcze sam może się próbować wybronić kłamstwem że to tylko błąd.
Przekaz jednak poszedł w świat. Przekaz że ten strach (jako sama istota tego „pielęgnowania pamięci o „strasznych wydarzeniach”) - sam w sobie destrukcyjny dla ludzkiej moralności jest i od początku istnienia IPN miał być kierowany do wszystkich narodów (najpierw do polskiego), ale nie do narodu żydowskiego. Za sprawą Rzeplińskiego do niego dociera inny przekaz – przekaz, że to jest w ich interesie, bo skoro byli ofiarami tak „strasznych wydarzeń”, to i mogą żądać odszkodowań za to, że naród ich ucierpiał, czyli to oni mogą mieć z tego tytułu wymierne korzyści.
Tym sposobem Żydzi są uprzedzeni że to inni mają mieć głoszoną „straszną prawdę o ich historii”. Tu prawda jest inna dla Żydów, a inna ma być propagowana w świat.
Tu giną i „straszne wydarzenia” których doznały inne narody z polskim na czele, a „straszne wydarzenia”, których zaznali Żydzi stają się nie tylko że wyjątkowe, ale wręcz przedstawiane jako jedyne. I to już nabrało całkiem realnych kształtów – np. wystawa o ludobójstwie Polaków w Auschwitz wybudowanym przez Niemców właśnie po to została zamknięta dla zwiedzających, żeby eksponować sprawę mordowanych tam Żydów, a o Polakach przemilczać (i to mimo iż wiemy że tak naprawdę to Żydzi ginęli głównie w Birkenau, a dopiero w końcowej części wojny połączono administracje tych obozów).
I tą „niekonieczność” która już może być uznana za powód niekonstytucyjności można uzasadnić tym co głosi właśnie ta przemycona do obiegu publicznego przez Rzeplińskiego definicja istoty IPN, definicja zupełnie zdradziecka względem Narodu Polskiego, Polski i Polaków, oraz polskiej racji stanu.
W drugim istotnym punkcie swojej wypowiedzi Rzepliński stwierdził że nie potrzeba było zmieniać ustawy, bo „na tle tej ustawy [o IPN], tak jak ona obowiązywała, utrwaliła się już, rozwinęła i jest skuteczna praktyka polskich służb konsularnych i dyplomatycznych w przeciwstawianiu się, używaniu tego pojęcia "polskie obozy koncentracyjne".
Czyli najwyraźniej stanął w obronie „polskich służb konsularnych i dyplomatycznych” i twierdzi że niekonstytucyjnym jest pozbawianie ich jakichś realnych zasług i praw nabytych? - Jakich?
A może według niego „niekonstytucyjną” jest jednak krytyka ich odwrotnej jak tego wymaga polska racja stanu praktyki ich funkcjonowania. Polska racja stanu okazuje się niekonstytucyjna? A sądząc po owocach” antypolski faktyczny sabotaż polskiej racji stanu przez „polskie służby konsularne i dyplomatyczne” jest za to konstytucyjny i chwalony jako skuteczny?
Zadziwiające że tu praktykę służb MSZ Rzepliński chwali jako skuteczną, a powyżej widzi w ogóle nowelizację ustawy o IPN jako niekonieczną?
Jakimż to sposobem można tak twierdzić wbrew stanowi faktycznemu? Odrzucić to co oczywiste? I twierdzić że jest odwrotnie? – I on to wnioskuje na podstawie Konstytucji?
I taki człowiek do niedawna trząsł państwowym ustawodawstwem? Interpretował i komentował Konstytucję „polską”, czy choćby i „dla narodu polskiego”?
Tu też jest drugie dno, bo Żydzi dobrze wiedzą, że skoro „polska” dyplomacja jest od lat w rękach żydowskich, a teraz jeszcze dowiadują się, że jest „skuteczna”, to dla kogo ten skutek miałby być dobrym jak nie dla nich? Przecież nie jest dobrym dla Polaków i Narodu Polskiego!
Rzepliński tu udaje że nie widzi problemu z tą skutecznością (choć takie rzeczy to może udawać tylko wobec Polaków, którzy nie znają prawdy o praktyce funkcjonowania MSZ od lat).
Udaje iż nie widzi iż te racje stanu narodu polskiego i etnicznych Żydów jeszcze w czasie wojny na ziemiach polskich były zbieżne, ale zaraz po niej zaczęły być i teraz już całkiem są rozbieżne?
- Że nie widzi iż są organizacje i media żydowskie, bardzo aktywne we wpajaniu tej strasznej historii o nazistowskich obozach zagłady – tak młodzieży szkolnej, jak międzynarodowej opinii publicznej i politykom - stronom które jednak przyjmują jednoznacznie że to były polskie obozy zagłady, że to Polacy a nie Niemcy mordowali.
- Że to wpajają tym, co dalej to rozpowszechniają, a robią to w interesie tych co podejmują wobec Polski a na to konto terrorystyczne wymuszenia? - Udaje że nie widzi iż za tym wszystkim stoją kłamstwa o „polskich obozach”, o „polskiej winie”, o jakimś „współsprawstwie w holokauście”, o „polskich nazistach”. Rzepliński by nie słyszał o tym?
Tu od razu warto zauważyć, że na tym tle nawet głupie stwierdzenie Dudy o „niemieckich nazistach” sugeruje, że byli i polscy. – To też błąd stylistyczny jasno oznajmiający, że w wypowiedzi Dudy jest drugie dno - przecież poloniści na pewno zamierzone wypowiedzi Dudy sprawdzają. Drugie dno zamierzone, a temat przekłamania już jest polakożerczy ...
Co ciekawe to Rzepliński stwierdził też iż „prawie 2 tysiące lat temu wydarzyło się w Jerozolimie coś, co zmieniło i ukształtowało świat, a ciągle są tacy, którzy są przekonani, że za ukrzyżowaniem Chrystusa kryją się Żydzi, a są tacy, którzy twierdzą, że Chrystus zdradził religię żydowską i słusznie został skazany. I pewnie nigdy te spory się nie skończą”.
A to dopiero? Są spory? Skoro spory się nie kończą, to już na to konto miałoby nie być sensu walczyć o prawdę i w innych tematach? Przecież to idiotyzm.
- To tak jakby powiedzieć że są wojny i wojny się nie kończą, a więc nie ma sensu podejmować obrony koniecznej.
- Albo że politycy to kłamcy to i nie ma sensu nazywanie ich antypolitykami, odpędzania od polityki i dążenia do tego aby tylko to nazywać polityką, co wyrasta z prawdy…
- Po co walczyć o prawdę jak politycy to są władze, a więc mogą skrzywdzić kiedy im się nie pozwoli narzucać do obowiązkowego uznania ich „prawdy” stanowionej?
- Po co walczyć o idee, jak lepiej można skorzystać na ideologiach? - A że to wszystko jest głupie zdradzieckie, pasożytnicze i krótkowzroczne i nawet satanistyczne oraz samozatraceńcze? - A kogo to...
A może tu znowu jest drugie dno, a to co naprawdę przemycił trzeba rozumieć odwrotnie?
- Może to nie wina tego, że spory są jakimiś ze swojej natury niekończącymi się, a przeciwnie – że to prawda jest zanegowana z pobudek ideologicznych, że jest dążenie do siłowego ustanawiania „swojej prawdy”, czyli tego co by się chciało aby wszyscy uznali nie dlatego że tak naprawdę było, a jako prawdy jedynie słusznej (słusznością ideologiczną, interesownością, pożądliwością, czy uzurpacją)?
Rzepliński twierdzi że spór idzie „o sprawstwo i słuszność skazania”.
- Może i są gdzieś takie akademickie spory, tylko jednak co to zmienia skoro i tak jednak jednym chodzi o prawdę, o istotę misji i nauczania Jezusa, a drugim o wciąż trwającą próbę zmiany nie tylko kierunku historii, ale i woli Bożej na drodze zbrodni celem narzucenia swojej, sobie korzystnej narracji do rzeczywistości?
- Może istotą wstawionej tu manipulacji jest kłamstwo „że jest spór” - bo skoro obie strony pozostają przy swoich zdaniach, to przecież żaden spór się toczy… Gdyby się toczył, to byłby i postęp w rozpoznawaniu i nazywaniu prawdy, w osiąganiu zgodności i pokoju. Tego nie ma. Nie ma się też co cieszyć z tego stanu, że nie ma sporu, bo w rezultacie może i nie być bezpośredniej wojny, a jakaś utajona, jednostronna i zdradziecka, bo ten stan oznacza tylko pokój fałszywy i relacje z fałszywymi przyjaciółmi, a efekty takiego stanu są gorsze jak otwarta wojna.
I jak tu ma być spór, skoro chrześcijanie tu winy nie ponoszą – oni szukają zgody. - Czyż chrześcijanin nie twierdzi (w pieśni) iż: „To nie gwoździe Cię przebiły lecz mój grzech”? Czyż nie jest jasno powiedziane w Biblii, że zabijali Rzymianie i to ci co „nie wiedzieli co czynią”? Czyż to Jezus zdradził religię żydowską, kiedy to właśnie On był tym który wzorowo wypełnił żydowskie Prawo - przeżył swoje życie bez grzechu?
I teraz pytanie - o co temu Rzeplińskiemu w tym ostatnim argumencie o sporze chodzi? Czyż nie sugeruje wprost, że skoro spory mogą się nie kończyć, to pragmatycznie najlepiej jest w te spory nie wchodzić?
- A w rezultacie że skoro Żydzi i sobie, i nam uchwalili taką a nie inną historię II Wojny Światowej i rządów żydokomuny, skoro tak ładnie ją opisał Gross i pokazało Hollywood, skoro już w szkołach o tym uczą, skoro ta historia została już rozpowszechniona na połowie świata lewackiego i murem stoją przy niej organizacje Holokaust Industry, oraz trzon opinii publicznej „demokratycznego” świata, i politycy, to co lepiej - „kopać się z koniem”, czy lepiej tu nie zadzierać?
Jednego nie przewidział w tym całym straszeniu – iż już wiemy, że prawda zawsze zwycięża. - „Poznajcie prawdę a prawda was wyzwoli”. Kto zna prawdę, ten już jest wolnym. - Ten nie musi już podlegać niczyjej narracji rzeczywistości – zwłaszcza o niczyjej wyjątkowości czy odgórnym uprawnieniu albo uprzywilejowaniu. A prawdy ukryć się nie da – i jest tego – o ho, ho!
Po co więc to całe narzucanie nam sprzecznej z prawdą narracji rzeczywistości? Czyż nie dla zdemoralizowania nas, pozbawienia własności tak osobistej jak dóbr wspólnych naszego polskiego narodu i zniewolenia nas w wymiarze ponadpokoleniowym?
Wytrwamy?
https://www.wprost.pl/kraj/10101729/rzeplinski-o-nowelizacji-ustawy-o-ip...
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 1786 odsłon