SKoS, część 2
Mama Łukaszka traktowała swoją nową funkcję Społecznego Konsultanta Kultury (w skrócie SKoS) niezwykle poważnie. Po pierwsze założyła sobie specjalną opaskę informacyjną na ramię. Po drugie zaczęła przeglądać oferty kulturalne najróżniejszych miejsc. Wreszcie - zaprosiła cała rodzinę na wystawę w galerii sztuki "Tombak".
- Jest tam bardzo ciekawa wystawa o nazwie "Plwajmy" - zachęcała mama Łukaszka. - To z Mickiewicza.
- Plwajmy na tę skorupę i zstąpmy do głębi - zadeklamowała babcia Łukaszka. - Piękne, rewolucyjne strofy.
- Idziemy zobaczyć tę wystawę!
- Dziękuję, nie - skrzywił się tata Łukaszka. - Domyślam się co jest jej przedmiotem...
Ale mama nie chciała przyjąć żadnej odmowy. Nieoczekiwanie poparł ją dziadek Łukaszka, a potem reszta Hiobowskich zaczęła się łamać jedno po drugim. Mama była tak podekscytowana, że nie zauważyła dziwnego zachowania seniora rodu. W zamian wiodła swoją rodzinę snując jednocześnie wykład o roli śliny w roli narodów.
- ...na przykład dla Anglików flegma jest niezwykle ważna - mama stanęła pod drzwiami galerii i na jej twarzy odmalowało się rozczarowanie. Bowiem wystawa "Plwajmy" skończyła się wczoraj, a od dzisiaj była wystawa o tytule "Ludzie na świeczniku".
- Yay! Celebryci! - ucieszyła się siostra Łukaszka i runęła do środka.
Wyszła stamtąd po trzydziestu sekundach z płonącymi policzkami.
- Jeju, co świństwa - szepnęła słabo.
- Jeśli ona jest zgorszona, to to muszą być naprawdę straszne świństwa - i babcia Łukaszka oznajmiła:
- Nie wchodzę!
- Co tam jest? - zaciekawił się Łukaszek.
- Ludzie... Na świeczniku...
Tata Łukaszka odetchnął kilka razy, nabrał głęboko powietrza i wszedł. A za nim powoli i niechętnie weszli pozostali Hiobowscy.
W środku mnóstwo ludzi chodziło i oglądało wielkie fotografie. Na zdjęciach byli ludzie...
- ...kompletnie nadzy! - babcia Łukaszka była wstrząśnięta. - I oni na tych świecznikach...
- Siedzą - dokończył zdegustowany tata Łukaszka. - Matko, kto wymyśla takie rzeczy...
- Zdolni ludzie! Zazdrościsz im talentu! - mama Łukaszka lubowała się przerażeniem rodziny. - Widzę jak w waszych twarzach cierpi nić ciemnogrodu!
- Czy tam jest świeczka, czy też oni bezpośrednio... - siostra Łukaszka usiłowała podejrzeć szczegóły.
- Dlaczego ta wystawa nazywa się "na świeczniku" a nie "na świecznikach"? - snuł rozważania Łukaszek. - Czy użyto tylko jednego egzemplarza?
- Przestań, słabo mi - babcia Łukaszka oparła się o ścianę. - Tfu, co za niehigiena. Nawet dziedzic z dworku nie urządzał przed wojną podobnych ekscesów. A gdzie dziadek?
Mama Łukaszka rozejrzała się z uczuciem, że coś tu nie gra. Dziadek Łukaszka, który pierwszy powinien protestować i głośno się oburzać, wcale tego nie robił! Co więcej, wystawa nikogo nie bulwersowała! Wszyscy chodzili zadowoleni, uśmiechnięci i oglądali fotografie z jakby satysfakcją! Zupełnie nie jak Polacy!
Mama Łukaszka zrobiła kilka szybkich kroków i za narożnikiem ściany ujrzała coś, co wbiło jej mentalny sztylet w serce. Otóż wisiała tam wielka białoczerwona flaga. Mama Łukaszka w pierwszym odruchu zareagowała na nią jak wampir na czosnek, ale po chwili otworzyła zaciśnięte kurczowo powieki, opuściła zaciśnięte w kułak pięści i doczytała napis pod flagą.
- "Środowisko kibicowsko-blogerskie pod nazwą >>Erotyka-patriotyka<< zaprasza na wystawę pod tytułem >>Ludzie na świeczniku<<"...
- Już wiem! - zawołał triumfująco Łukaszka. - Jednak jakąś higienę zachowano! Każda osoba siada na inne ramię świecznika! Jest siedem osób i...
- Ile?! Siedem?! - zawołała mama Łukaszka i ta niewinna cyfra spowodowała, że mama Łukaszka eksplodowała straszliwymi oskarżeniami o antysemityzm.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 1504 odsłony
Komentarze
aj waj...
11 Grudnia, 2014 - 13:29
tego świecznika - nie rusiaj...
...
a co będzie jak przywiozą w zastępstwie lampy naftowe ?
:-)
... to przyjemne czasami żyć marzeniami twardo stąpając po ziemi...