Oni na pewno pójdą na wybory...

Już w niedzielę eurowybory. W poprzednich kadencjach nie cieszyły się w Polsce zbyt wielkim zainteresowaniem, co potwierdzała raczej mizerna frekwencja. W tym roku może być inaczej. 

Opozycja zrzeszona w Koalicji Europejskiej i ta, która nie dała się skonsumować PO, ruszyła do ataku ideologicznego. Nie mając zbyt wiele do powiedzenia w dziedzinie ekonomii, postanowili uderzyć w tradycję i moralne podstawy państwa, których strażnikiem wydaje się być PiS. I tak atak Jażdżewskiego na Kościół i porównanie go do świń tarzających się w błocie, potem prowokacje działaczy LGBT i profanacja wizerunku Matki Boskiej Częstochowskiej, tyrady Biedronia o rozdziale Kościoła od państwa, a na koniec wyciągnięcie poprzez film Sekielskich problemu pedofilii w Kościele. W międzyczasie wypłynęły słowa Grupińskiego o zgodzie PO na związki partnerskie, byle po wyborach, by nie wystraszyć prowincjonalnego elektoratu. Co ciekawe, akcja ta miała miejsce podczas marszu Polska w Europie, podczas którego środowiska homoseksualne niosły ogromny transparent wzywający do legalizacji małżeństw gejowskich i adopcji przez nie dzieci. Trzeba wspomnieć o atakach na rząd ze strony "neutralnego urzędnika UE", Donalda Tuska. 

Każdy z powyższych ataków można rozłożyć na drobne i dyskutować nad jego zasadnością czy przewrotnością atakujących. Poświęcono temu już hektolitry tuszu i setki tysięcy kliknięć w sieci, więc nie będę tu wchodził w szczegóły. Ale warto zauważyć koncentrację ataków na sprawach światopoglądowych. W imię powrotu do jak najbardziej realnego i materialnego koryta, opozycja uderza w to, co nazywamy uczuciami wyższymi. Dąży już jawnie do deprawacji części społeczeństwa, w tym dzieci i młodzieży, po to, żeby przejąć rząd dusz i pokierować nimi jak bezmyślną masą. Takimi ludźmi, bez kręgosłupa moralnego, łatwo kierować i drenować ich kieszenie, dając mało chleba i od czasu do czasu odrobinę igrzysk. 

Czy im się uda? To zależy od nas. Jeśli zaślepieni dobrymi prognozami sondażowymi PiS-u pójdziemy na grilla zamiast na wybory, to może się okazać, że tęczowi poszli w tym czasie do urny. I wtedy możemy bardzo szybko zostać niewolnikami poprawności politycznej, i to nie narzucanej przez kreowanie opinii, ale zadekretowanej przepisami prawa, w tym karnego, narzuconego przez ludzi, którzy przez wiele lat niszczyli Polskę oraz ich popleczników z ruchów LGBT i co tam jeszcze da się dopisać.

Ktoś powie, że wybory do Parlamentu Europejskiego nie są aż tak istotne dla naszych spraw krajowych. Nic bardziej błędnego. Po pierwsze, to tam powstaje prawo, które zgodnie z traktatami musimy w kraju implementować. Trzeba mieć sprawnych europosłów, żeby pilnowali tam naszych spraw. Ale jest jeszcze coś bodaj czy nie  ważniejszego. Europa budzi się z lewackiego otumanienia i może nowy Parlament okaże się drogą do odnowienia UE. Tak, żeby wróciła do chrześcijańskich korzeni ojców założycieli. Żeby była prawdziwą wspólnotą, a nie eurokołchozem. I każdy prawdziwy konserwatysta w typ Parlamencie się liczy. Lewacy i ludzie LGBT na pewno nie chcą do takiej odnowy dopuścić.

Bo oni na wybory pójdą. Jeśli zależy nam na Polsce, ale i na Europie, to też musimy iść.