AstroTurfing - sterowany spontan...

W mediach pojawiło się nieznane dotąd szerszym gremiom w Polsce pojęcie: ]]>AstroTurfing]]>. Oznacza ono "pozornie spontanicznych, obywatelskich organizacji czy inicjatyw podejmowanych w celu wyrażenia poparcia lub sprzeciwu". Pozornie, czyli jednak ktoś za tym stoi i kieruje tym.

To w jakiś sposób tłumaczyło by stosunkowo dużą, jak na dychawiczne możliwości KOD i total(itar)nej opozycji, liczebność demonstracji przeciwko reformie sądownictwa. Jako przykład tego, że akcja jest "kupiona" podano przykład setek, jak nie tysięcy jednakowych wpisów "Precz z kaczorem dyktatorem" na FB, dodatkowo pochodzących z dość egzotycznych jak na nasze wewnętrzne problemy, państw. Nazwiska przy wpisach sugerują, że chodzi o obywateli państw hiszpańskojęzycznych, np. z Ameryki Południowej. Już widzę te setki Meksykańczyków, murzynów, metysów, Indian, Chińczyków, Hindusów itp. ślęczących nad swoimi komputerami i z zatroskaniem grożących Kaczyńskiemu za to, że ruszył przywileje nadzwyczajnej kasty w Polsce, Co więcej, ich konta są prawdziwe. Czyli ktoś zapłacił hackerowi, który przejął je i wykorzystał jako zombie do czarnej roboty.

Innym przykładem jest pojawienie się identycznych plakatów na manifestacjach w kilku różnych, sporo od siebie oddalonych miastach. Ktoś zaprojektował, wydrukował, zapłacił... a potem nagle ludzie spontanicznie przynieśli to z domów na manifestacje! Absurd? No oczywiście, że absurd. Podobnie, jak naraz znajdujące się nagłośnienie, identyczne świeczki itp. 

AstroTurfing jest zakazany w większości cywilizowanych krajów. Przykładem USA. Trzeba poważnie zastanowić się, jak z nim walczyć na rodzimym gruncie. Na pewno przydały by się akcje poparcia dla działań Rządu. Podobnie własne, choć niekoniecznie sponsorowane akcje w internecie, na mediach społecznościowych. Potrzebne jest również tłumaczenie ludziom, jak to działa. Już rozpoczęli to robić w mediach posłowie PiS. Ale nie do wszystkich dotrą. Wiem, że zjawisko AstroTurfingu opisałem to jedynie poglądowo. Nie jestem specjalistą, a już na pewno nie specjalistą od public relations. Mam nadzieję, że sprawą zajmą się rządzący. W naszym wspólnym interesie...

Za ]]>Niezalezna.pl]]>

Przy okazji, druga strona też popełnia błędy wizerunkowe. I to czasem mimo stosowania zaawansowanych technik: 

Wyświetlenie napisu "TO JEST NASZ SĄD" na budynku SN zasugerowało, że jest to sąd powolny obecnej opozycji. To oni ten sąd zawłaszczyli, a teraz boją się, że PiS chce go oddać obywatelom. 

Podobnie wygłupili się posłowie Nowoczesnej, występując podczas prac nad ustawą o SN o przerwę, żeby zapoznać się z własnymi poprawkami do tej ustawy! Czyli pisali, co im ślina na język przyniesie, a potem nie wiedzieli, co zgłosili. 

A w sumie chętnie przeczytałbym gdzieś te 1000 poprawek. Były wśród nich podobno takie kwiatki, jak propozycja, żeby w razie choroby niańki do dzieci sędziego, państwo przysłało mu na czas rozprawy niańkę zastępczą na swój koszt. A to tylko jeden z opozycyjnych odlotów. Jeśli to prawda, to poprawki te powinny być opublikowane i przedstawione szeroko opinii publicznej - na pewno znacząco obniżyło by to popularność N.

Bo, że posłowie N. są jak dzieci, wiemy co najmniej od posiedzenia Komisji sejmowej w sprawie wspomnianej ustawy:

 :-)