Moje zmagania z LWP

Obrazek użytkownika Lu-Bicz
Blog

17.03.2016

W ubiegłym tygodniu / 11 marca / na swoim blogu przeciwstawiłem honor, ocenę Żołnierzy Niezłomnych powojennego podziemia nicości tzw. Ludowego Wojska Polskiego. Jeżeli są dwie walczące z sobą strony to nie można postawić między nimi znaku równania wartości.

   Urodziłem się w antykomunistycznej rodzinie doświadczonej przez reżim. Moja młodość upłynęła na kontestacji tamtych lat. Jak wielu rówieśników, do długich włosów i zachodniej muzyki rockowej dodane było zgłębianie nieoficjalnej wiedzy o polskiej tożsamości, słuchanie zachodnich polskojęzycznych stacji radiowych i...permanentna ucieczka od służby w komunistycznym LWP.Czasem tragikomiczna.

  Tuż po maturze chciano mnie " wziąć w sołdaty". Jednak ze stosowną powagą oświadczyłem, że w przyszłym roku chcę studiować na... Wojskowej Akademii Politycznej./?!/ i mnie odroczono. Po roku znów wywinąłem się. Jako ....jedyny żywiciel rodziny. Tyle tylko, że...nigdzie nie pracowałem. Jednak najciekawsza sytuacja miała miejsce 3 lata później. Na adres mojego podlaskiego pracodawcy wpłynęło zawiadomienie, że mam stawić się w określonym dniu po " wilczy bilet" w RKU. Wziąłem tą koresopondencję i osobiście zjawiłem się tam z informacją, że ten człowiek / czyli ja! / już w tym miejscu nie pracuje i "wyemigrował" do Krakowa. Niebawem wróciłem ...na Pomorze. Parę lat miałem spokój. Jednak w końcu dorwali mnie w sołdackie kamasze na trzymiesięczne szkolenie rezerwy / czy jakoś tak /, kiedy to w koszarach spędziłem może trzy tygodnie bo " żona była permanentnie ciężko chora" i " potrzebowała" mojej opieki. Dlatego nie byłem na żołnierskiej przysiędze wierności Sowietom. Mimo formalnego braku owej przysięgi zostałem... awansowany. Aż na stopień starszego szeregowego.Cha, cha, cha...

  Po paru latach wstąpiłem na ochotnika do innego wojska. Nazywało się " Solidarność"...

Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (4 głosy)