DZIEŃ PO DNIU TRACIMY POLSKĘ

Obrazek użytkownika kokos26
Blog

Coraz częściej prawicowi publicyści zadają takie pytanie: Czy Tusk dostaje rozkazy z Berlina, czy może sam doskonale odczytuje oczekiwania swoich niemieckich mocodawców i realizuje je nie tylko z wyprzedzeniem, ale nawet w większym zakresie niż oczekują jego nadzorcy? Ja myślę, że dawno minęły już czasy, kiedy agenci obcych wpływów odbierali rozkazy i instrukcje z jakiejś skrytki umieszczonej w ławce w parku. Dzisiaj, aby zdefiniować niemieckie interesy i oczekiwania wystarczy uważnie śledzić działające w Polsce niemieckie media i bacznie obserwować aktywność całej masy niemieckich instytucji i organizacji działających w Polsce. Nie ma w Europie drugiego kraju oplecionego tak gęstą siecią różnych niemieckich organizacji pozarządowych, które tak naprawdę są przybudówkami niemieckich partii politycznych tworzących lub współtworzących niemieckie rządy.

To nie jest tylko polski problem, z tą różnicą, że wysługujący się obcym interesom powstały jeszcze przy okrągłym stole układ towarzysko - polityczno -medialny akceptuje tę chorą i niebezpieczną działalność. Przypomnę przytaczany już kiedyś w jednym z moich tekstów fragment artykułu zamieszczonego  we wpływowym francuskim tygodniku L’Express opartym na raporcie francuskiej Szkoły Wojny Gospodarczej (École de Guerre Économique). Czytamy tam, że: Niemcy, za pośrednictwem swoich fundacji, wpływają na stosunki gospodarcze u swoich partnerów zagranicznych. Organizacje te udowodniły, że są agentami wpływu. Celem osłabienia francuskiego przemysłu i gospodarki w ogóle, a także dla zapewnienia własnej hegemonii na tym polu na poziomie europejskim, Niemcy destabilizowały francuski przemysł jądrowy poprzez blokowanie europejskich instytucji, wywieranie ciągłej presji na europejską politykę.
Jeżeli dobrze policzyłem to na terenie Polski działa aż 36 takich niemieckich organizacji, a te najbardziej znane to: Fundacja Konrada Adenauera, Fundacja im. Friedricha Eberta, Fundacja im. Friedricha Naumanna - Fundacja na Rzecz Wolności,  Fundacja im. Heinricha Bölla, Fundacja im. Róży Luksemburg. Dwie ostatnie z wymienionych francuski raport wprost wymienia z nazwy w kontekście niemieckiej agentury wpływu.

Jak więc widzimy Tusk aby dogodzić swoim niemieckim mocodawcom wcale nie musi siadać na wyznaczonej ławeczce w parku, jeździć do Berlina czy potajemnie przemykać się krótkimi skokami do niemieckiej ambasady w Warszawie. On przedstawicieli i wysłanników swoich niemieckich nadzorców ma codziennie pod ręką lub co najwyżej na rzut beretem i jak na dobrego lokaja przystało na bierząco wie jak spełniać niemieckie zachcianki. Tymczasem w Polsce każde ostrzeżenie przed niemiecką agenturą wpływu kończy się atakiem na ostrzegających, a z niemieckiej ambasady jak mantra płyną słowa o: zamiarach naszkicowania karykatury Niemiec i relacji polsko-niemieckich w polskiej debacie publicznej - co skwapliwie nagłaśniają te wszystkie onety, tvn-y, wyborcze i newsweeki. Prawda jest taka, że pod rządami Tuska dzień po dniu tracimy Polskę, ale to nie Niemcy są temu winni, ale głupcy i cymbały, dzięki którym w wyniku wyborów mógł w ogóle zaistnieć rząd „koalicji 13 grudnia”.

Nie wiem czy Polacy w porę zorientują się, że wystarczyło zaledwie kilka miesięcy rządów Tuska i „koalicji 13 grudnia” by Niemcy coraz bezczelniej i otwarcie traktowali nasz kraj jak swoją kolonię. Radzę każdemu od czasu do czasu odtworzyć sobie dwie tegoroczne konferencję prasowe Tuska i Scholza. Tę z 12 lutego w Berlinie i tę z 2 lipca w Warszawie. Nie trudno zauważyć, że Scholz potraktował Tuska jak niedźwiedź zająca z tej rymowance Andrzeja Waligórskiego:

Raz ordynarny niedźwiedź kucnąwszy na łące
W dość niewybredny sposób podtarł się zającem.
Zając się potem żonie chwalił po obiedzie:
Wiesz stara, nawiązałem współpracę z niedźwiedziem!

Felieton ukazał się w tygodniku „Warszawska Gazeta”

5
Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (12 głosów)

Komentarze

„Legizm (legalizm) – chińska szkoła filozoficzna, wywodząca się z konfucjanizmu,
ale przyjmująca odmienne spojrzenie na naturę ludzką. Celem legistów było umocnienie państwa, panującej dynastii oraz armii. Legiści głosili pragmatyczną zasadę przestrzegania wszystkich jasno napisanych i ogłoszonych publicznie praw wydanych przez prawowitego władcę, niezależnie od moralnego znaczenia. W obliczu prawa wszyscy powinni być równi. W celu ich egzekwowania postulowali wprowadzenie rygorystycznego systemu kar i nagród.”
Wikipedia

Niemcy często powołują się na zasady własnej wersji legalizmu, kiedy chodzi o usprawiedliwienie swojej polityki czy też o wypłacenie odszkodowań za zbrodnie swoich przodków. Argumentują to tak, że z obecnego stanu wiedzy i prawa, nikogo nie można karać za czyny dokonane zgodnie z obowiązującym wtedy prawem, np., 120 lat temu gdzieś w niemieckich koloniach w Afryce. Czyli, ludobójstwo na plemionach Herero i Damara w dzisiejszej Namibii jest bezspornie godne pożałowania, ale dokonane zostało w ramach panującego tam wtedy prawa. Gdyby te plemiona nie buntowały się przeciwko panującej władzy, to by nigdy do tego ludobójstwa nie doszło. Łamanie prawa kosztuje. Verstanden?!

Tę samą logikę Niemcy stosują też wobec zbrodni hitlerowskich popełnionych w Polsce, z wyjątkiem zbrodni dokonanych na Żydach. Nawet polskie mienie zagrabione podczas okupacji przechodzi po pewnym czasie, zgodnie z ich prawem, na własność niemiecką. Niemcy stawiają swoje prawo ponad prawo międzynarodowe, jednocześnie negują ważność prawa polskiego w Polsce, powołując się na jakoby nadrzędne prawo unijne obowiązujące w Polsce.

Niemieckie media, fundacje i organizacje działające w Polsce, to Wehrmacht po cywilnemu. Mają ogromny wpływ na decyzje Polaków, bo są wszędobylskie i sowicie finansowane. Ponadto promują niemiecki punkt widzenia, a to dzięki sprowadzanym do nas za ciężkie pieniądze filmom propagandowym jak np., Berlin Babylon, gdzie niejaki Krajewski, to obleśny alkoholik i kapuś, Nasze matki, nasi ojcowie, gdzie żołnierze AK, bo banda antysemitów, film o Annie Walentynowicz, przedstawiona jako pieniaczka i pijaczka, film o Poli Negri, która krytykuje okupację Litwy przez marszałka Piłsudskiego, itd. Dla koalicji 13 grudnia Niemcy stały się punktem odniesienia wszystkich decyzji, a nie polska racja stanu, krzewienie polskości i przekazywanie prawdy historycznej. To celowe majsterkowanie na polskim genie, na naszym DNA. Dr. Frankenstein w swoim elemencie.

Vote up!
3
Vote down!
0
#1662557

A było to tak; bociana dziobał szpak, a potem była zmiana i szpak dziobał bociana.
Na tej samej zasadzie dokonują się inne, przełomowe zmiany i to nie tylko w domu i w zagrodzie, ale i w skali globalnej. Zmiana pozornie obiecuje powrót do rozsądku, a tak na prawdę, dopasowuje jedynie swoje środki, by skuteczniej osiągnąć pierwotny cel w ciągle zmieniających się warunkach.

W czasach III Rzeszy propagowano armaty zamiast masła. Armaty nie wystarczyły, to teraz propaguje się traktaty zamiast armat. Dobry traktat to taki, który nie zmienia w tytule swojej obietnicy szlachetnych dokonań, aby nam wszystkim żyło się lepiej, a faktycznie dokonuje podboju innymi środkami w interesie autorów tegoż to traktatu.

Za prekursora podbojowych czyli aneksyjnych traktów uważa się Walthera Hallsteina, prawnika, profesora na uniwersytecie, twórcy prawa w III Rzeszy i oddanego członka NSDAP. Więcej o nim można dowiedzieć się z książki pt. „Nazistowskie korzenie Brukselskiej UE”, autorstwa Augusta Kowalczyka i Mathiasa Ratha. Pomysłem Hallsteina, pierwszego przewodniczącego Komisji Europejskiej i architekta unijnych traktatów było, by tworzyć traktaty ogólnikowe, wieloznaczeniowe, podlegające ciągłym uzupełnieniom, budowane na zasadzie gry mikado podobnej do bierek. Chodzi w tym o to, by wykluczyć możliwość korektur w traktatach, które okazały się pułapkami, a to pod groźbą zniszczenia całej pozytywnej reszty takiego traktatu. To zwykły szantaż i zmuszanie do akceptowania mniejszego zła. Tego mniejszego zła jest coraz więcej. Uzupełnienia do pierwotnych traktatów z biegiem lat wielokrotnie przerastają swoimi rozmiarami sam traktat, a ich znaczenie, to kwestia dowolnej interpretacji prawnej. UE jest narzędziem niemieckiej ekspansji, a produkcją amunicji zajmuje się: Walter Hallstein Institut für Europäisches Verfassungsrecht der Humboldt-Universität zu Berlin, Unter den Linden 6, D - 10099 Berlin.
Tam też postanowią, że duże polskie rzeki mają podlegać renaturyzacji, w odróżnieniu od Łaby czy Renu w Niemczech. Nie armaty, a traktaty mają stworzyć IV Rzeszę.

Vote up!
2
Vote down!
0
#1662590

Ciągle nie pojmuję, dlaczego moi Rodacy nie dostrzegają u siebie syndromu kata i ofiary.

Vote up!
2
Vote down!
0

solidaruch80

#1662591

Przyzwyczajenie, to druga natura człowieka. Jak się przyzwyczaisz, to się nie wystraszysz. Poza tym, działanie z przyzwyczajenia, z refleksu, z automatu, nie wymaga wysiłku myślenia. Stąd też jest więcej amatorów przyzwyczajenia niż amatorów myślenia. Często powtarzane reklamy mają nas przyzwyczajać do czegoś, a nie zmuszać do myślenia nad czymś. Zmuszanie budzi podejrzenia o niecne zamiary. A przyzwyczajenie kocha bezwarunkowe zaufanie.

Gdy w reklamach wielkich korporacji występują trzy osoby, to jedna z nich musi być czarna jak smoła. Przyzwyczailiśmy się do tego, chociaż czarnoskórzy w Polsce, to jeszcze wyjątek. Tak działa inżynieria społeczna, czyli mamienie nas, że świat jest inny niż nam się to wydaje.

Tusk Donald przyzwyczaja nas do tego, że polskość to nienormalność, a bycie Europejczykiem z niemieckiego mianowania, to zaszczyt i szczęście wielkie. Niektórzy już w to uwierzyli i donoszą Komisji Europejskiej na przejawy polskości w Polsce. KE stoi na straży wartości europejskich i nie toleruje takiej ksenofobii, czy też pogardy dla własnych dogmatów.

Pani Laura Codruța Kövesi z domu Lascu, to rumuńska lewostronna prawniczka, która pełni funkcję europejskiego prokuratora generalnego i występuje z groźną miną i z flagą Unii Europejskiej w tle, tak jakby poszczególne kraje nie stać było na własnego prokuratora generalnego. Może i stać, ale tu też chodzi o przyzwyczajenie opinii publicznej do faktu, że nad każdym żyjątkiem w UE czuwa władza naczelna spod rozgwieżdżonego sztandaru.

Ten sztandar ma być wszędobylski dla łatwiejszego przyzwyczajenia się. Nie można już kupić butów made in Poland, a jedynie buty, made in EU, chociaż są one z tej samej fabryki. Przyzwyczajają nas, że Polska uległa likwidacji z braku popytu i ogólnego zainteresowania. Pełzające przyzwyczajenie wpęzło już w każdą dziedzinę naszego życia i nie zamierza się z niego wypęzać ani o jotę. Pełzające zawłaszczenie Europy przez Niemcy rozpoczęło się zaraz po podpisaniu traktatów lizbońskich, które co innego obiecywały, a co innego realizowały.
Ale i do tego już się przyzwyczailiśmy i nie zwracamy na to uwagi. Ważniejsze jest, że będziemy mogli wyprawić światu igrzyska olimpijskie w tym miejscu po Polsce.

Vote up!
2
Vote down!
0
#1662598

 Już były gałubyje fłaszki na publicznych wucetach, na klapach od kibla.

 A że Chińczyk pomysłowy i widzi zapotrzebowanie...

 

 Aliexpress, cyk i już jest.

Vote up!
3
Vote down!
0

brian

#1662618