O konieczności poskromienia rektorów

Obrazek użytkownika Józef Wieczorek
Idee

Jeden lakoniczny wpis na Twitterze małopolskiej kurator oświaty zbulwersowanej metodologią ankiet na UJ, spowodował reakcję grona rektorów skupionych w Konferencji Rektorów Akademickich Szkół Polskich (KRASP), domagających się od ministra nauki i edukacji poskromienia pani kurator.

Jej przywiązanie do wartości kojarzonych z cywilizacją łacińską, nasi postępowi rektorzy, solidaryzujący się z rektorem UJ, uważają za niegodne i źle wpływające na proces kształtowania postaw młodych ludzi.

Tak oskarżano przed laty niewygodnych dla najbardziej postępowego systemu komunistycznego i oczyszczano z takiego elementu uczelnie. Natomiast akademiccy beneficjenci czystek, i przez nich formatowani, trzymają się mocno standardów, dzięki którym osiągnęli sukces zawodowy, nie zważając na to, że takimi standardami sprawiają zawód społeczeństwu trwającym godnie przy wartościach.

Rektorzy zupełnie lekceważą opinie młodych ludzi, którzy już przed 35 laty, ostrzegali ich, że nauka nie wejdzie godnie w XXI wiek jak nie zmienią swoich standardów. Wtedy takich młodych ludzi pacyfikowano, ich mentorów usuwano, prowadząc do osiągnięcia w dzisiejszych czasach w swoiście sposób pojmowanego przez postępowców „ducha tolerancji, otwartości i poszanowania drugiego człowieka”.

Ten duch autonomicznej tolerancji stanowi jednak zagrożenie dla osób o odmiennej – od akceptowanej przez rektorów – orientacji moralnej i intelektualnej. Czyli dla tych, którzy orientują się na prawdę i ośmielają się wyrażać negatywne opinie m.in. o prowadzonych za pieniądze publiczne pseudobadaniach naukowych mających szkodliwy wpływ na młodych ludzi.

Rektorzy twierdzą, że stoją „w obronie konstytucyjnego prawa do nie skrępowanego prowadzenia badań naukowych” nie bacząc na to, że w historii nauki i ludzkości brak skrępowania badań ogólnoludzkimi wartościami prowadził do ogromnych wynaturzeń a nawet ludobójstwa, w czym autonomiczni profesorowie różnych nacji mieli swój wielki udział.

Zresztą żyjemy od 2 lat w warunkach poważnego zagrożenia – i to dla całego świata – spowodowanego, jak wielu sądzi, prowadzeniem nieskrępowanych, niekontrolowanych społecznie badań nad uzłośliwianiem wirusa. Niestety naszym rektorom to nic nie daje do myślenia. Jakby ich głowy znajdowały się w warunkach całkowitego, autonomicznego lockdownu, bo jak dotąd, rząd tak szerokiego lockdownu jeszcze nie wprowadził.

Na uniwersytetach ludzie boją się myśleć, ale to często z powodu rektorów mających władzę niemal absolutną. Ale skąd ta bojaźń u rektorów? Taki pandemiczny paraliż?

Rektorzy nie poskromili Jana Hartmana, profesora bez skrępowania eksperymentującego z kazirodztwem, ani hunwejbinów ze Strajku Kobiet stanowiących zagrożenie nie tylko dla kultury akademickiej, ale i każdego obywatela obawiającego się zrealizowania gróźb ‘je*ania’.

Nie poskromili poczynań zdeprawowanych na UJ studentów (ujawniane w mediach społecznościowych ekscesy Franciszka Vetulaniego!), ani obrażających rozum ludzki metodologii badań, nie tylko nad bezpieczeństwem akademików, ale także nad historią swoich uczelni. Wystawiają się na śmieszność trzeźwo myślącego człowieka. Słychać głosy, że od studiowania na UJ ludzie głupieją i strach tam studiować, ale Dział Bezpieczeństwa UJ tym się nie zajmuje.

Rektorzy informują ministra, że doszło do „naruszenia przez podległego Panu urzędnika zasad prowadzenia debaty publicznej” nie podając jednak żadnego dowodu, że jakąkolwiek debatę publiczną w tej kwestii prowadzili.

Ja np. do debaty publicznej nad patologiami akademickim, ostatnio zebranymi w książce „Plagi akademickie”, rektorów i podległych im akademików wielokrotnie zachęcałem, wręcz prowokowałem. Niestety bez skutku.

Próbę napisania opinii podjął tylko jeden profesor, zresztą doskonały (Rada Doskonałości Naukowej), ale widocznie nie sprostał intelektualnie moim argumentom i zamiast merytorycznej krytyki zaczął chaotycznie pruć osobistymi ciosami powietrze i rejony poniżej pasa, co winno go dyskwalifikować, ale jak do tej pory nie dyskwalifikuje. Takie są obecne zasady dyskusji publicznej w sprawach akademickich!

Może rektorzy zwrócą uwagę na podnoszoną publicznie opinię, że „współcześni profesorzy uprawiają najobrzydliwszą formę prostytucji: sprzedają nie ciała, lecz dusze” a „ideologia genderyzmu odwraca uwagę młodzieży od spraw istotnych, ma demoralizować” (lipcowy Kurier Wnet).

Poskromienie rektorów w obecnej chwili jest imperatywem moralnym, aby ocalić naszą młodzież przed całkowitą deprawacją, co już podnosiłem w czasach ‚jaruzelskich”, niestety bezskutecznie.

Skrócona wersja tekstu opublikowana w tygodniku Gazeta Polska 7 lipca 2021 r.

Brak głosów