Dlaczego wykładowcy nie są dostępni dla studentów ?

Obrazek użytkownika Józef Wieczorek
Kraj

Dlaczego wykładowcy nie są dostępni dla studentów ?

Kilka aspektów tego bulwersującego zjawiska

Ostatnio miała miejsce debata ministerialna i organizacji zaprzyjaźnionych mająca na celu odpowiedzieć na pytanie –  jakie mają być polskie uczelnie?  Rząd, który kończy już swoje urzędowanie, na koniec kadencji bardzo chce się dowiedzieć co też powinien do tej pory zrobić. Jakoś przez lata rządzenia nie zdołał się dowiedzieć co ma robić, aby nie było tak źle z nauką i szkolnictwem wyższym. No cóż, niby lepiej późno niż wcale, ale jak nie będzie już tego robił, to może by sobie dał z tym spokój, tym bardziej, że ta niewiedza przez lata rządu nie niepokoiła.

Ale w debacie poruszono kwestie ciekawe, może nie dla rządzących, ale dla żądnych wiedzy  o rzeczywistym stanie systemu akademickiego.

W jednym z wystąpień, jakoś tak mimo chodem, padł postulat ze strony Obywateli Nauki , że „Trzeba też zwiększyć dostępność wykładowcy dla studenta.” (]]>http://www.nauka.gov.pl/aktualnosci-ministerstwo/jakie-maja-byc-nasze-uczelnie-i-polska-nauka.html]]>).Jakoś poruszenia nie dało się zaobserwować. Ja natomiast się tym bardzo poruszyłem, bo jest mi wiadomo, że uczelnie są po to aby kształcić studentów i mają to robić wykładowcy.

A tu proszę – dostępność wykładowcy dla studenta jest ograniczona ?

Kto utrudnia dostęp ?

Jakie bariery zakłada ?

Kto działa na szkodę uczelni ?

Co to za uczelnie ( i to publiczne, utrzymywane z kieszeni podatnika), w których jedynie z trudem można spotkać wykładowcę ?

O ile trzeba zwiększyć nakłady budżetowe na takie uczelnie, aby do spotkania studenta z wykładowcą mogło dochodzić bez trudu ?

Odpowiedzi w debacie nie było – co więcej nikt takich pytań nie zadał. Nie bez przyczyny tych, którzy by takie ( i im podobnie niewygodne) pytania mogli zadać, po prostu z debaty, w istocie rzeczy ‚wsobnej’,  – wykluczyli. Tym niemniej problem pozostał i wiele mówi o naturze nader osobliwego systemu akademickiego, w którym student ma trudności w dostępie do wykładowcy.

Jeszcze w ubiegłym wieku, uniwersytet definiowano jako wspólnotę nauczanych (czyli studentów) i nauczających (czyli wykładowców) razem poszukujących prawdy. Dziś mamy kryzys uniwersytetu spowodowany m. in. brakiem dostępu do prawdy pozamykanej w akademickich sejfach i utrudnieniami dostępu studenta do wykładowcy. O poszukiwaniu (i ew. odnajdywaniu) prawdy można sobie zapomnieć. Uniwersytety służą obecnie głównie jako fabryki dyplomów, ale i tu produkcja czasem szwankuje, bo jak student nie może znaleźć wykładowcy, to i na dyplomie nie ma co napisać.

Wydawałoby się jasne, że wykładowców studenci winni szukać w nieruchomościach akademickich. Wiele z nich to jednak ogromne, swoiste labirynty, w których i student może zgubić drogę do wykładowcy. GPS nie zawsze pomoże, a i chyba nie wszyscy potrafią się nim dobrze posługiwać.

Co więcej odnalezienie pokoju wykładowcy nie zawsze rozwiązuje problem. Wielu wykładowców prowadzi i stu dyplomantów, stąd do pokoi takich wykładowców ciągną się długie kolejki, jak po mięso, czy cukier w okresie PRLu.  Wtedy przynajmniej funkcjonowały kartki na produkty trudno dostępne, a często niedostępne.. Dziś kartek na trudno dostępnych, a często niedostępnych,  wykładowców jakoś nie wprowadzono. Poważny błąd  ! – a mówi się, że historia jest nauczycielką życia. Historia padła – więc i żyć nie wiadomo jak.

Inna bariera, jeszcze ważniejsza, to częsty brak wykładowców w ich pokojach. Nawet jak się do nich trafi, to co najwyżej można pocałować klamkę. Wykładowcy co prawda całe życie – od studenta – do profesora- spędzają na etacie, na tej samej uczelni, ale poza takim życiowym etatem, zwykle mają etaty może mniej życiowe, ale bardziej finansowe i tam się jako nomadowie przemieszczają, aby napełnić swoje kieszenie, czy też konta. Student, nie zawsze z szybkim samochodem, nie ma szans aby takiego wykładowcę dogonić. 

I to tłumaczy fakt, że wykładowcy dla studentów są tak trudno dostępni. Niestety jakoś nie widać, aby reformatorzy systemu mieli zamiar te trudności przezwyciężyć.

Co więcej, nie chcą znać problemu dostępności wykładowców dla studentów w ujęciu historycznym i wiedzieć co robiono z wykładowcami, którzy byli łatwo i pożytecznie dostępni dla studentów. I jakoś nie ma badań nad skutkami tej roboty.

Może dzisiejsi wykładowcy po prostu boją się być dostępni dla studentów, bo mogli by podzielić los tych co ‚psuli młodzież’, a jak nie są dostępni – to są bardziej bezpieczni na dożywotnich etatach, choć z ograniczonym kontaktem ze studentami – przedmiotem (tak, tak przedmiotem, a nie podmiotem) ich nauczania ?

5
Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (5 głosów)