Barszcz wiatrakowy
Wracając ze szkoły Łukaszek zauważył, że dokładnie 500 metrów od domu pojawił się czterometrowy barszcz Sosnowskiego.
Był jednak jakiś dziwny. Jego kwiatostan ułożony był w swastykę obracającą się z wiatrem, a od łodygi odchodził kabel potem schodzący pod ziemię.
Kręcący się kwiatostan wydawał bardzo głośne dźwięki.
- Mamo, co to za dziwaczny kwiat na ogródku? - zapytał.
Mama, właśnie wylegująca się na leżaku zrobionym ze zmielonych świerszczy odparła:
- Dzięki temu barszczowi będziemy mieli tańszy prąd.
A chwilę później leżak się załamał, i wypełzły z niego karaluchy.
Łukaszek postanowił, że pójdzie do kina na półgodzinny blok inkluzywnych i różnorodnych reklam.
Jednakże, gdy wychodził, z barszcza wypełzła zielona łodyga, wsunęła mu się do kieszeni, i zabrała dokładnie 40% wszystkich znajdujących się tam pieniędzy.
- A to dlaczego?
Wiatrakowata swastyka obróciła się, i o dziwo były na niej oczy i usta. Kwiat powiedział:
- Nie jestem barszczem Sosnowskiego, tylko barszczem Wiatrakowskiego. Nie obrażaj mnie.
- To dlaczego ukradłeś moje pieniądze?
- Ja? Ukradłem? W życiu!
- A co masz w łodydze?
- Po pierwsze to nie moja łodyga. Jest zapisana na rachunek mojej żony. A po drugie to nie da się mieć taniego prądu bez płacenia więcej.
Łukaszek nie bacząc na protesty mamy przywlókł kosiarkę, i wyciął ten złośliwy kwiat.
O dziwo prąd od tego potaniał.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 42 odsłony