Po 11. lipca: polski projekt dla ONZ

Obrazek użytkownika civilebellum
Idee

Od kilkudziesięciu lat obserwujemy dramatyczne konflikty międzynarodowe polegające na nieuznawaniu przez aparat państwowy wielu krajów zbrodni ludobójstwa dokonanych w przeszłości przez te państwa. Konflikty te stanowią nieustające ogniska zapalne, demolując perspektywy ładu międzynarodowego, opartego nie na wybaczeniu i porozumieniu, a krótkowzrocznych korzyściach politycznych, prawie silniejszego, czy nierzadko międzynarodowej presji na zamilczanie zbrodni w fałszywym imieniu zachowania tego ładu.

Ludobójcze zbrodnie, o których mowa, dokonywały się wprawdzie od wieków, ale to wiek XX. stał się ich historycznym apogeum, począwszy od rzezi Konga, masakry Ormian, przez hekatombę II.WŚ, po Kambodżę i – obecnie – Bliski Wschód. Także w XX. wieku powstała ONZ i jej poprzedniczka Liga Narodów. Niestety, organizacjom tym nie udało się ani zapobiec hekatombom, ani – co szczególnie niezrozumiałe – doprowadzić do ich szczegółowego nazwania, potępienia i w konsekwencji wymuszenia na winnych zbrodniom państwach uznania tych win i zaprzestania gloryfikacji sprawców (wyjątkiem były tu Niemcy po Procesie Norymberskim i Kambodża). Jest pewnym paradoksem, że od Narodów Zjednoczonych skuteczniejsza okazała się Organizacja Holokaust – aczkolwiek jedynie w stosunku do zagłady ludności żydowskiej.

Państwa, których obywatele podlegali okrutnym zbrodniom z rąk innych państw – toczą nadal często nierówny bój z państwami-sprawcami ludobójczych zbrodni (bądź państwowymi następcami zbrodni ich narodu) o uznanie okrutnych win.

Polska ma szczególną legitymację do wystąpienia wobec Narodów Zjednoczonych o przyjęcie rezolucji w sprawie zbrodni ludobójczych: począwszy od 11 sierpnia 1937 roku, kiedy to na podstawie rozkazu nr 00485 sowieckiego NKWD, w ZSRR wymordowano strzałem w tył głowy 111 tysięcy osób narodowości polskiej (dodatkowe 100 tysięcy zesłano do łagrów lub deportowano; większość z zesłańców wkrótce zmarła), poprzez hekatombę swych cywilnych obywateli w trakcie II.WŚ (niemieckie, planowane, masowe mordy inteligencji polskiej zaraz po wkroczeniu do KAŻDEGO polskiego MIASTA – idące w setki tysięcy Ofiar; sowiecka, ponad 20-tysięczna Zbrodnia Katyńska; ukraińska, 100-tysięczna Rzeź Wołyńska, niemiecka, masowa, 40-tysięczna Rzeź Woli), w czasie której zbrodniczo eksterminowano ok. 3 miliony Polaków (i ok. 2 miliony polskich Żydów), a także powojenne zbrodnie polsko-sowieckiego reżimu (ok. 100 tysięcy Ofiar!) na tzw. podziemiu niepodległościowym – to straty cywilne, które poniosła, nie otrzymując żadnego zadośćuczynienia ze strony winnych tych zbrodni; przeciwnie – próbuje się coraz częściej przedstawiać te historyczne fakty jako efekt naszej rzekomej współwiny, bądź „historycznej konieczności” ich dokonania.

Tak dzieje się nie tylko w sprawie zbrodni na Polakach: tego samego nadal doświadczają Ormianie, narody b. ZSRR, czy choćby chrześcijanie w Afryce i Azji.

Mówiąc o zbrodniach ludobójstwa nie mamy na myśli ofiar toczących się wojen – bo Ofiary tych ludobójczych zbrodni nie ginęły z bronią w ręku – były, i nadal są, bezbronnym celem ideologicznych szaleńców, nierzadko umocowanych państwowo. Ofiary te są też bezbronne wobec państwowych następów morderców i ich „racji stanu”.

Polska apeluje do Narodów Zjednoczonych o ustanowienie Rejestru Zbrodni Ludobójstwa, a następnie o przyjęcie rezolucji zakazującej – podobnie jak to się ma z ideologia faszystowską – państwowego gloryfikowania swej niechlubnej przeszłości w jakiejkolwiek postaci: niemieckie ustawy denazyfikacyjne i dekomunizacyjne ustawy państw Europy Środkowej winny być tu właściwymi wskazówkami dla jej opracowania.

Bezczynność ONZ w tej kwestii będzie się kładła cieniem na następnych pokoleniach obywateli i rządów wielu państw, dławiąc je w historycznych zaszłościach i rzutować będzie negatywnie na wspólnej przyszłości narodów. Nie dopuśćmy, aby ich bolesna historia stała się przyczyną zahamowania pożądanego postępu w stosunkach międzynarodowych.

Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (4 głosy)