Wyścigi wehikułów czasu
Zgodnie z wyrażonym niedawno życzeniem przez prezydenta Rosji postanowiłem dać odpór brutalnym fałszerzom historii, którzy znęcają się nad historią II wojny światowej. Gospodin Miedwiediew ma całkowitą słuszność, wystarczy posłuchać, co owi aroganccy szulerzy mają czelność wypisywać:
W wyniku paktu z 23 sierpnia 1939 roku Związek Radziecki odsuwał moment konfrontacji z Niemcami, zyskiwał czas na przygotowanie się do obrony. Pakt dawał państwu radzieckiemu pewność oddalenia na pewien okres agresji niemieckiej i co najważniejsze – możliwość poczynienia szeregu przedsięwzięć polityczno-strategicznych i ekonomicznych decydujących zasadniczo o możliwościach obronnych państwa.***
Na te nutę cyniczni hochsztaplerzy historyczni śpiewali przez całe dekady. Przykro to powiedzieć, lecz i dzisiaj są tacy, co w bajeczkę o odsuwaniu chwili napaści III Rzeszy na ZSRS wierzą, demonstrując w ten sposób pogardę dla ludzi radzieckich i jej siły przewodniej. Ci notoryczni manipulatorzy ośmielają się pisać, że państwo proletariatu zmarnowało czas, jaki mu dała historia, przez prawie 22 miesiące nie potrafiąc wykorzystać owego sukcesu dyplomatycznego, jakim było porozumienie Ribbentrop-Mołotow. Te wulgarne krętactwa załganych agitatorów zmierzają do ukrycia w mrokach zapomnienia prawdziwych celów działań Kremla w tym okresie – towarzysz Stalin nie zamierzał tchórzliwie chronić się za podwójna gardą, przeciwnie, cały czas rozmyślał, jak by tu ruszyć na odsiecz Europie. Gdyby bowiem chciał bronić, to by się obronił, chyba nikt w to nie wątpi? Między sierpniem 1939 a czerwcem 1941 roku jednak o żadnej obronie Sztab Generalny Robotniczo-Chłopskiej Armii Czerwonej nie rozmyślał, rowów przeciwczołgowych wzdłuż linii demarkacyjnej nie kazał ryć, mostów nie polecił minować, torów nie rozkręcać, dróg nie orać, drzew nie ścinać, pól minowych nie zakładać… Najlepsi umundurowani synowie rosyjskiej ziemi odważnie dumali nad działaniami zgodnymi z duchem RKKA, czyli ofensywą, tchórzliwe rozważania o metodach obrony pozostawiając godnym pogardy trusiom.
Zdradziecka i haniebna napaść wiarołomnego Hitlera na spokojne, pokojowe radzieckie miasta, wsie i sioła stworzyła nową sytuację. Od 22 czerwca 1941 roku bohaterska RKKA musiała czasami przechodzić do obrony. Bo Armia Czerwona potrafiła wszystko, także walczyć w warunkach strategicznej defensywy. Dlatego tezy fałszerzy historii II wojny, jakoby władze kraju-ojczyzny proletariatu nie umiały wykorzystać 22 miesięcy na przygotowania do obrony należy z pogardą odrzucić.
Oto dowód:
W marcu 1943 roku front wschodni się ustabilizował na linii Mius-Dniepr-Łuk Kurski. Łuk Kurski, czyli zajęty przez wyzwoleńczą Armię Czerwoną obszar w rejonie Kurska, wrzynał się głęboko w niemieckie linii zupełnie jak nawis białostocki w latach 1939-1941 powstały po wytyczeniu linii demarkacyjnej między hitlerowsko-faszystowskim reżimem a miłującym pokój Związkiem Radzieckim. I w obu przypadkach te nawisy były oczywistymi celami dla nieprzyjaciela – taka rubież jest otoczona z trzech stron, a więc trudna do obrony, a łatwa do okrążenia poprzez dwa zbieżne natarcia wymierzone w jej podstawy. Zakłamani propagandyści twierdzą, że historia dała ZSRS za mało czasu na ufortyfikowanie występu białostockiego, że 22 miesiące na to nie wystarczyły. Ci propagandyści bezczelnie łżą.
12 kwietnia radziecka Kwatera Główna zadecydowała, że bitwę o Łuk Kurski rozegra defensywnie, przyjmując niemiecki atak, po odparciu którego zamierzano przejść do kontrofensywy. Wymagało to przygotowania silnych linii obronnych. W tym przypadku historia nie była tak hojna, jak dwa lata temu – niemieckie natarcie mogło się rozpocząć już na początku czerwca. Ostatecznie nastąpiło 5 lipca, czyli strona radziecka miała do dyspozycji zaledwie 2,5 miesiąca. Czas ten wykorzystano skrupulatnie.
W kwietniu na obszarze Łuku rozpoczęły się gigantyczne prace ziemne. Dziesiątki tysięcy żołnierzy i cywilów wkopywało się w step. Pod osłoną nocy saperzy ustawiali miny, fugasy i zasieki, wszystko starannie przed świtem maskując. Ryto okopy, budowano bunkry i punkty oporu na niespotykaną skalę. Do końca czerwca wykonano 8 pasów obronnych, na które składały się rowy i transzeje o łącznej długości 6 tys. kilometrów; powstało 66 tys. gniazd dla broni maszynowej, 26 tys. dla rusznic przeciwpancernych, 48 tys. stanowisk ogniowych dla artylerii i 9 tys. punktów obserwacyjnych. Na przedpolu stanęło 700 km zapór z drutu kolczastego, a pod ziemią znalazło się prawie milion min przeciwpancernych i przeciwpiechotnych. Przeciwczołgowe punkty oporu obsadziło 10 brygad i 40 pułków artylerii przeciwpancernej. Przykładowo w pasie obrony 81 Dywizji Piechoty Gwardii na jeden kilometr frontu przypadało 2133 min przeciwpancernych, 2628 min przeciwpiechotnych i 3-4 km zasieków.
Jakie były efekty przygotowań? Uderzenie z północy praktycznie rzecz biorąc utknęło na radzieckich rubieżach obronnych – 9 Armia Waltera Modela wdarła się na głębokość 10-12 kilometrów. Atak z południa osiągnął nieco większe sukcesy, 4 Armia Pancerna Hermana Hotha wtargnęła na 35 km, po czym ostatecznie została zmuszona do zaprzestania działań ofensywnych. Wkrótce rozpoczęło się przeciwuderzenie RKKA. Do 23 lipca Armia Czerwona przywróciła linię frontu sprzed 5 lipca.
Podsumujmy.
W 2,5 miesiąca udało się wybudować tak solidną rubież obronną, że Wehrmacht i SS wyposażone w najpotężniejsze wówczas czołgi świata (Tygrysy i Pantery) nie zdołały ściąć skoncentrowanych w worku kurskim sowieckich armii. W przeciwieństwie do czerwca 1941 roku – przewaga jakościowa w broni pancernej należała do hitlerowskich gadów. Armia Czerwona prace defensywne prowadziła nie w komfortowych warunkach czasu pokoju, lecz w warunkach wojny i związanej z tym niepewności. Teren był płaski i trudny do obrony, w przeciwieństwie do czerwca 1941 roku. Okopy i linie umocnień obsadzili kiepsko wyszkoleni rezerwiści – kadrowa RKKA zginęła dwa lata wcześniej.
W obliczu takich niezbitych faktów widać wyraźnie i jednoznacznie – gdyby towarzysz Stalin zamierzał się naprawdę bronić, jak to sugerują zawzięci fałszerze historii, to w ciągu 22 miesięcy ufortyfikował by swoje zachodnie okręgi wojskowe tak, że nawet bez oporu ze strony Armii Czerwonej forsowanie zaminowanego i zniszczonego pasa obronnego zajęłoby mu wiele tygodni. A gdyby te rubieże obsadziły milionowe związki wyposażone w najnowocześniejsze czołgi T-34 i KW – to przebrzydli hitlerowsko-faszystowscy żołdacy nie przeszliby nawet na odległość strzału z łuku. Historia dała towarzyszowi Stalinowi aż nadto czasu! Skoro nie wykorzystał go na obronę, to musiał zamyślać o czymś dokładnie przeciwnym.
I tego właśnie nie chcą ujawnić światu manipulanci dziejowi, odmawiając Związkowi Radzieckiemu należnej mu chwały. Nic dziwnego, że prezydent Miedwiediew się zdenerwował. W tej sytuacji nie może chyba już dłużej zwlekać z wezwaniem na Kreml Wiktora Suworowa i udekorowania go za wieloletnią pracę na rzecz przywrócenia towarzyszowi Stalinowi dobrej opinii.
*** Fragmenty z popularnego wydawnictwa okresu prl „II wojna światowa”.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 457 odsłon