Rozdziewanie Najjaśniejszej
Ostatnimi laty doznaję dziwnego uczucia... otóż co
jakiś czas widzę, słyszę i czytam o działaniach, które
mimo woli przypominają mi niszczenie starego sadu.
Coś o czym opowiadała mi mama wspominając czasy
Kresów i wrażenie jakie na niej wywarł widok
wyrwanych drzew owocowych zasadzonych rękoma
jej ojca, a mojego dziadka. Drzewa wyrwała nowa
władza sowiecka przejmując grunt sadu pod uprawę
kołchoźnianej koniczyny.
Do notki skłoniła mnie uroczystość i kilka wpisów o Monte Cassino przy 70-tej już rocznicy. Ojciec mojego przyjaciela odznaczony krzyżem Wirtuti Militari, właśnie
pod Monte Cassino, już dawno nie żyje i nie ma się kogo spytać o ewentualnie inne informacje niż te, które dziś się ujawnia.
To fakt, historycy ryją w archiwach i ujawniają rozmaite fakty i powiązania. Z jednej strony chwała im za to, z drugiej do końca nie można być pewnym ich interpretacji faktów, a z trzeciej strony – powiało grozą.
Dlaczego? Spróbuję to wyartykułować.
Szat rozrywanie
Mamy swoją historię i państwowość. Ostatnie 300 lat było jej „trudnym” okresem i właśnie wtedy gdy my znikaliśmy na horyzoncie historii, amerykanie wówczas się tworzyli. Przez ten okres czasu oni budowali świadomość narodową i obrastali w dumę, a my próbowaliśmy je chronić i zachować dla potomnych. W końcu udało się nam odzyskać podmiotowość i jakoś doszliśmy do roku AD 2014.
Chełpimy się wolnością po 1989 r. i jednocześnie niszczymy /właściwsze jest określenie – niszczą nam/ wszystko co nas określało i co pomagało trwać – dumę, duszę, historię, tożsamość i odrębność narodową. Nawet w głębokiej komunie nie pozwolono sobie na takie zniszczenia.
Pojawili się historycy ze swoimi odkryciami i publicyści ze swoimi osądami. Dobrali się detalicznie do wszystkich fundamentów polskości, które stanowiły o naszej jedności, dumie i pamięci, przekazywanych z pokolenia na pokolenie. Ciekawe jest przy tym to, że nie grzebie się tak w historii wcześniejszej - jak właśnie w tej, której powiązanie z obecnie żyjącymi ludźmi jest jeszcze żywe.
Zupełnie jakby ktoś chciał podciąć nam korzenie sensowności istnienia.
Dobierają się do wszystkich powstań narodowych, do Piłsudskiego, do powstania warszawskiego, do armii Andersa, do ludobójstwa kresowego, do żołnierzy niezłomnych, do Polski międzywojennej, itd.
Oficjalnie wszystkie rocznice „funkcjonują”, ale media próbują je z każdej strony podgryzać wyszukując wszelkie ciemne strony historii odpowiednio je interpretując.
Z coraz odleglejszej perspektywy następuje wysyp ocen i analiz: nie warto było, niepotrzebne, to prawie zbrodnia, lepiej było tak zamiast tak, szkoda tego, szkoda tamtego i ciągle to coś.
Ten szpieg, tamten agent i nawet mason, tak jakby teraz współcześnie tego nie było... a tłok chyba nawet większy.
Żadnego odniesienia do ówczesnego człowieka, jego wychowania i wartości, którymi się kierował. Bo ocenia się ludzi wtedy żyjących, którzy w imię wyznawanych wartości ponosili ofiary. Teraz /kiedy już można dostać się do dokumentów/ ocenia się to w kategoriach wartości obecnych, a nie ówczesnych.
Dziwne, że gdy taka Ukraina próbuje znaleźć elementy historii, na których mogłaby budować swoją państwowość, to Polska /znowu... nie Polska tylko ci co decydują i urabiają/ działa zupełnie odwrotnie – próbuje wszelkimi sposobami niszczyć, ośmieszać i marginalizować wszystko to, co nas trzymało przy życiu, stanowiło o nas i określało. I znowu... taka Anglia ukrywa fakty mogące zaszkodzić jej dumie i pozycji, i często przesuwa o kolejne lata publiczne ujawnienie pewnych dokumentów.
Goła Najjaśniejsza
To przypomina zdzieranie przez hołotę ubrania ze starszej, podziwianej i szanowanej kobiety, która po zdarciu z niej wszystkiego - nie mogąc już pewnych niedoskonałości ukryć przed wzrokiem wścibskiej gawiedzi - płonąc ze wstydu i zasłaniając się rękoma została psychicznie całkowicie zniszczona.
Coś co było drogowskazem dla pokoleń, stanowiło o odrębności i charakteryzowało pokolenia tego narodu, w przeciągu jednego współczesnego nam pokolenia jest bezwzględnie niszczone.
Tak jakbyśmy mieli wyrzec się swoich korzeni, zapomnieć o nich, uznać je za pomyłkę i poddać się fali nowego, które zrobi z nas zupełnie kogoś innego.
Mamy się wstydzić swojej historii, swoich przodków i w końcu samego siebie.
W to miejsce wciska się inność, nowe religie, nowe zachowania, nowe oczekiwania – wszystko, tylko nie to czym byliśmy.
Teraz się to wszystko pierdo... i wyjeżdża tam gdzie dają lepiej żreć.
I choćby rozmaite wredne fakty rzeczywiście miały miejsce, bo który naród ich nie ma – czego nie kwestionuję – to nacisk propagandy idzie w kierunku przedstawiania w negatywnym świetle naszych kamieni milowych historii. A inne narody są cacy...
Podcinanie korzeni
Szkoła nie uczy, szkoła nie kształtuje i nie wychowuje – ona tylko przekazuje coś co zwie się „złudzeniem wolności” i jakiś podstawowy /określony przez pewną grupę decydentów/ zasób wiadomości.
Rolę wychowawcy przejęły media elektroniczne i jej codzienne zabawki.
Rola rodziców, a w tym szczególnie rola matki, zredukowana jest do minimum by nie powiedzieć - do zera. Jak tylko maleństwo stanie na nogi odwozi się go do żłobka, później przedszkola, by w końcu wejść w paszczę szkoły, w której rola nauczyciela /wychowawcy kształtującego pewne postawy i światopogląd/ sprowadzona została do telewizyjnego pilota.
W szkole – może czas na zmianę nazwy? – gówniarze otrzymali swoją „konstytucję” zwaną regulaminem ucznia, z której to swoje prawa egzekwują z wielką determinacją. Jakże inne są ich późniejsze postawy w dorosłym życiu...
Smutno mi Boże
Niszczy się religię, która nas trzymała w jedności przez te 300 lat, niszczą kościół od zewnątrz i od wewnątrz. W to miejsce niepostrzeżenie będzie się wciskać religia lichwy. Informacje o religii, obrzędach, zwyczajach, symbolika i osoby coraz częściej goszczą w przestrzeni publicznej. Chcesz czy nie, codziennie jest sączona do pamięci. Od paru lat – jak mi powiedział kolega - w telewizyjnym programie „Jeden z dziesięciu” w zestawie pytań, dzień w dzień, jest przynajmniej jedno pytanie związane z religią lichwy.
Teoretycznie jest to do zrozumienia, gdyż rząd Polski zawarł wiele umów międzypaństwowych związanych z promocją kultury tych krajów w Polsce.
Tylko te proporcje w promocji się zachwiały... gdzie Mołdawia, Mongolia i daleka Brazylia. Znowu te dys... proporcje, kryminacje i inne lekcje.
Chociażby w tym teleturnieju.
Na uroczystości było czerwono od maków, ale... jakoś dziwnie kojarzy mi się ten czerwony mak w klapie oficjeli. Niedawno w klapie był żółty żonkil. Był też czekoladowy orzeł.
A jeszcze gdzieniegdzie – czerwony mak z napisem Poland i częściowo schowaną ikoną Orlenu... co wygląda jakoś tak dziwnie, marketingowo, ikonowato.
Oprócz tego te wiszące na młodych torsach karty identyfikacyjne ze „smyczami”.
Harcerki i harcerze podający sobie butelki z woda mineralną, bo gorąco...
I nawet naszywka z czerwonym makiem na ramieniach harcerek nie łagodzi wrażenia. Zmiana pokoleń?
Zupełnie jak na dworcach kolejowych, lotniczych i autobusowych – młodzi z walizeczkami na kółkach. Delikatnieją...
No cóż... zmiana pokoleń.
Czy podobne zmiany dokonały się już w świadomości, w psychice?
Zawłaszczanie szat
Zrozumiałe jest teraz przemówienie premiera na tej uroczystości w zestawieniu z wyborczym hasłem - „Silna Polska w bezpiecznej Europie”.
W tym roku premier stanął na czele... uwaga! Wybierz właściwe: kampanii rządowej, delegacji wyborczej, delegacji rządowej. Zapytam więc skromnie:
Czy premier był w zeszłym roku na tej uroczystości? - Nie.
A w latach poprzednich? - Też nie. Wysyłano raczej drugie garnitury.
Dlaczego pokazano kwaterę z gwiazdami syjońskimi, a nie pokazano kwatery z krzyżami greckimi i grobu muzułmańskiego z imieniem Allacha? Przecież one tam są również od samego początku. Dlaczego „ogół” tego nie wie?
Z jakiej to okazji zaczyna się dzielić Polaków na wyznania? Tam zginęli Polacy, a nie wyznawcy religii. Polacy!
Skoro tak to podkreślono to zapytam - ilu konkretnie zginęło tam wyznawców religii: katolickiej, prawosławnej, protestanckiej i judaistycznej?
Wiadomo przynajmniej, że 1 /jeden/ był muzułmaninem i... no właśnie – dlaczego nie było tam przedstawiciela tej religii?
Czy jeden /z czterech/ brodaty gość śpiewający a capella w języku, którego nie znam, jest też kapelanem wojskowym? O czym on śpiewał?
Czy w zeszłym roku i kiedykolwiek wcześniej na tej rocznicowej polskiej uroczystości śpiewano w tym języku?
To poszło w świat i trzeba tylko okazji, by ten materiał okroić do „pożądanych” fragmentów i dowodzić przyjętej nowej teorii.
Krwisty stek... znowu ta polityka.
Zostanie z nas tyle, ile dbałości o naszą historię i jej ślady.
Liczy się pamięć.
Cześć tym, których śmierć zakwitła legendą.
Cześć tym, którzy zginęli dla nas.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 1030 odsłon