GMP? Genetically Modiefied Patriotism cz. 4
Odcinek przedostatni. Poprzednio podałem nieco pozycji jako lektury dla dociekliwych.
Przytoczę kilka fragmentów dla naszkicowania rozmaitych czynników wpływających na patriotyzm i stosunek do ojczyzny.
E.Orzeszkowa w swoim studium społecznym „Patryotyzm i Kosmopolityzm” na str. 124 tak pisze o możliwych modyfikacjach patriotyzmu /wytłuszczenia w cytowanych fragmentach moje – J/:
„Fałszywe kierunki patriotyzmu rozdzielonemi być mogą na dwie kategorye:
1/ Międzynarodowe nienawiści i niechęci, których objawami są: wojny, podboje, zamykanie granic, tamujące rozwój i obieg różnorodnych bogactw ludzkości.
2/ Narodowe samouwielbienie, zaślepiające społeczeństwo, tak na przywary i niedostatki własne, jak na obce przymioty i zasługi.
Dla osądzenia, w jakim stosunku błędy te rozumowe i etyczne zostają do samej istoty patryotyzmu i o ile do potępienia jej przyczynić się mogą, należy koniecznie wziąć pod pilną uwagę dwa względy:
1/ Że wywołujące je przyczyny są liczne, wielce składowe, a bynajmniej nie w samej tylko istocie patryotyzmu źródło swe biorące.
2/ Że patryotyzm, jak wszelkie inne uczucie i pojęcie ludzkie, wraz z modyfikacyami, którym ulega umysłowość i obyczajność powszechna, modyfikuje się, zmienia ustosunkowanie składowych swych części i przybiera w siebie składniki nowe, przez co, nie znikając bynajmniej, dokształcać się może do zgody doskonałej, ze wszelką, przebywaną przez ludzkość, fazą rozwoju.”
Natomiast we wstępie na str. 5, o atakach - już wtedy przypuszczanych - na ludzi myślących i postępujących patriotycznie:
„Wszystko co istnieje, tak w umysłowości dzisiejszej, jak w najrozliczniejszych dziedzinach społecznych spraw, zmierzać się zdaje do wzmożenia i rozpowszechnienia ducha krytyki i rozbioru. Tak jest, bo tak być musi, a skoro tak jest na całej przestrzeni umysłowości i etyki dzisiejszej, możeż być inaczej na jednym z jej punktów, na tym mianowicie punkcie, kędy wszystkie dotąd wieki i ludy oddawały cześć głęboką i wątpliwościom żadnym nie poddawaną idei, noszącej w nowożytnych mowach nazwę – patryotyzmu?
Czy w tejże samej postaci wspaniałej i z tem samem niepokalanem obliczem stoi ona i dziś przed ludźmi? Nie wszędzie i nie przed wszystkimi. Istnieją pewne miejsca i warstwy społeczne, krytycyzm których, dla przyczyn rozlicznych, zwrócił się i w tym także kierunku. /.../ Lecz cóż mają czynić ci, którzy po pracowitem wniknięciu w istotę jej i głębię, po wszechstronnem rozejrzeniu się w kierunkach jej i wpływach, pozostali wiernymi opuszczonej przez innych idei, a przytomną i oświeconą myślą uznali prawdę jej i wielkość?”
Czy to nie ten nasz obecny Ciemnogród?
Tak, to on, ale zupełnie mi nie przeszkadza. Wręcz przeciwnie - ja jestem dumny z trwania przy tej opuszczonej idei.
Edmund Chojecki w dziele „Patrjotyzm i objawy jego u niektórych narodów” już wtedy sygnalizował, że pojęcie patriotyzmu, a właściwie miłości ojczyzny, nikomu nie jest nakazane i nie wszyscy czują to samo, choć to „wspólne czucie” stanowiło o sile każdego państwa. Na str. 59 napisał tak:
Niejeden który urodził się Polakiem, z niemowlęcych pieluch, wyrasta już na cudzoziemca. Odtąd między nim a Ideałem ojczyzny, rozbrat na wieki.
Czyż nie takich właśnie chcą ukształtować administrujący Polską?
Wcześniej na str. 58, dowodząc negatywnego wpływu cudzoziemszczyzny na stan kraju, zapisał:
Zaprawdę! szczególnie to złowrogie dla narodu chwile w których duch rodzimy ulega parciu obcych żywiołów i pozwala im bezkarnie szatanić się na własnej dziedzinie. Chwil podobnych, dla doli naszej aż nazbyt. Zawiele!
Cudzoziemcy, fałszywi Polacy udający prawdziwych Polaków, ci co pozmieniali nazwiska i ci co ich nie pozmieniali, ale się tylko sprzedali. To też o nich mowa.
I także tępe bezmyślne naśladownictwo, by być za wszelką cenę – Europą - czego przykładem: market, golkiper, deweloperka, kompatybilny, beneficjent… fuck you, albo
nowomowa parlamentu unijnego - „koszyk walut specjalnego ciągnienia”.
Wróćmy raz jeszcze do Karola Libelta, którego wspomniane dzieło było podstawą nauki patriotyzmu starszych pokoleń, tych, dzięki którym istniejemy jeszcze jako naród I jako państwowość choć już teoretycznie. Na str. 90 napisał tak:
Największą zaś klęską narodową, musi być dla mieszkańców jednego rodu utrata bytu politycznego, i dla tego, jak Żydom prorocy, tak Piotr Skarga przepowiadając narodowi swemu upadek wolności politycznej, przepowiadał oraz wszystkie konieczne stąd następstwa. /.../ i będziecie jako wdowa osierociała, wy, coście drugie narody rządzili, i będziecie ku pośmiechu i urąganiu nieprzyjaciołom swoim. Będziecie nie tylko bez pana krwie swojej, ale bez ojczyzny i królestwa swego, wygnańcy, wszędzie nędzni, wzgardzeni, ubodzy, włóczęgowie /.../ Będziecie nieprzyjaciołom waszym służyli, w głodzie, w pragnieniu, w obnażeniu i we wszystkim niedostatku, i włożą jarzmo żelazne na szyje wasze. Jedni z was poginiecie głodem, drudzy mieczem, a trzeci się po świecie rozprószycie. Że się te proroctwa, wyjęte prawie słownie z Izajasza i Jeremiasza, iściły na Żydach, i na każdym narodzie, co byt swój polityczny utracił, nic naturalniejszego.
Na str. 108 zaś:
Wychowanie narodowe na poznaniu dokładnem dziejów ojczystych najfundamentalniej polega, bez nich jest jak wychowanie chrześcijańskie bez poznania pisma świętego.
A co dzisiaj o ojczyźnie /zostawmy na chwilę „patrię”/ wie najmłodsze pokolenie? Posłużę się przykładem może nie za bardzo adekwatnym, ale jednak związanym z ojczyzną, bo ojczyzną zwaną z niemiecka Haimatem. Trudno generalizować, lecz przeciętny poziom wiedzy ogólnej raczej spada i mówiąc językiem współczesnym – ulega modyfikacji, czyli nic złego się nie dzieje, bo nie ma w tym słowie /modyfikacja/ znamion negatywu. I tak, hasło „Heimat” w wyszukiwarce kieruje nas między innymi do strony Słownik Języka Polskiego
na której skąpa wymiana zdań internautów dotycząca słowa „Heimat” pokazuje obecny skomputeryzowany poziom wiedzy ogólnej.
komentarze:
blenders # 2005-08-21
ależ kanał! heimat to po niemiecku ojczyzna... a tak poza tym, to co to ten heimat? skąd on?:)
~gosc # 2005-08-22
"kraj ojczysty, strony rodzinne"
może jednak dodać, że to po starosłowiańsku (niemiecki)
~gosc # 2010-04-06
niemiecki to nie starosłowiański!! niemiecki to język germański, a słowo heimat używane jest także na śląsku
Oczywiście to tylko przykład, trudno uogólniać i rozciągać sąd na całe pokolenie, jednak potykając się o liczne komentarze internautów, na portalach o dowolnej tematyce, uderza w oczy: brak wiedzy /czasem elementarnej/, brak kultury i zwyczajne prostactwo.
Jak już przytaczałem źródła francuskie, potem Brockhausa, słowo patriotyzm ulega szybkiej modyfikacji wynikającej z przynależności do łunii. Jest to chyba podstawowa przyczyna takiego przyśpieszenia owej – genetycznej modyfikacji.
W kraju codziennie szczepią nas /media z telewizorem na czele, a okresowo „sztuka artystów”/ porcją jadu, szyderstwa, lekceważenia i ośmieszania tego wszystkiego co stanowi istotę patriotyzmu. I tego co kształtowało wartości naszego narodu.
Coraz bliżej nam do kosmopolityzmu, o którym E.Orzeszkowa w swym studium na str. 82 tak pisała:
„Czem jest kosmopolityzm w samym sobie i w stosunku swym do patryotyzmu.
Przede wszystkim powiedzmy sobie, że wytrącamy z rozwag naszych, nad tym przedmiotem, ów szczególny, choć najpospolitszy zapewne, odcień kosmopolityzmu, który w zwięzłym języku Rzymskim zawarł się w krótkich, lecz dziwnie jasnych, wyrazach: ibi patria, ubi bene /tam ojczyzna, gdzie dobrze/. /.../ Jest to odcień kosmopolityzmu, z którym wszelkie wykłady naukowe lub społeczne nic do czynienia nie mają, bo wyznawcy jego, w ciasnocie myśli swych i grubijaństwie swych uczuć, zrozumieć ich nie są w stanie.”
A Karol Libelt str. 29 w ten sposób:
Są ludzie, liczący się do oświeconych, którzy przez źle zrozumiany kosmopolityzm, ojczyznę, i wypływające stąd narodowe stosunki i interesa, nazywają ograniczeniem postępu, szkodliwem dla ludzkości, a w szczególności dla narodu zaślepionego patriotyzmem i stawającego z zaciętością w obronie partykularnych swoich interesów. Mienią, że to co nazywamy ojczystem, nie ma żadnej podstawy. /.../ Tak rozumują mędrkowie kosmopolici...
Jak widać mimo upływu lat, mimo wieku oznaczonego coraz większymi cyframi, pewne postawy ludzkie nie zmieniły się. Nie wszyscy chcą być patriotami, ale wszyscy chcą skorzystać z owoców patriotyzmu – w tych przypadkach, owi zwani kosmopolitami – z patriotyzmu innych narodów.
Pozostając w klimacie rozprawki Orzeszkowej przytoczę coś co zahacza nie tyle o GMO co o NWO, o czym w dzisiejszych czasach piszą niektórzy; na str. 85:
„Inaczej nieco rzecz ma się z drugim, niezmiernie wyższym moralnie, odcieniem teoryi, który mieści w sobie żądanie zniesienia wszystkich różnic i odrębności narodowych ku większemu pożytkowi ludzkości całej. Odcień ten marzy i mówi o jakiemś porozumieniu pomiędzy organizmami ludzkimi, a przyrodą i sercami, umysłami, temperamentami wszech miejsc i czasów, porozumieniu dziwnem i niepojętem, któreby sprawiło, że Grenlandczyk z roskoszą zamieszkiwaćby mógł Brazylją, a Brazylijczyk silnie i zdrowo wzrastałby w Grenlandy; że góral na równinach czułby się jak w raju, a mieszkaniec równin, z chyżością kóz dzikich przebiegaćby umiał szczyty i otchłanie górskie /.../ że proces myśli odbywałby się w sposób jednostajny w głowie Afrykańskiego Buszmana i mieszkańca wielkiej Brytanji; że ze wszystkich krańców kuli ziemskiej porwaliby się i biegli ku sobie członkowie rasy białej i czarnej i żółtej i miedzianej, a połączeni uściskiem, pełnym bezbrzeżnej miłości, zbieleliby wszyscy, czy zczernieli, czy żółtą lub miedzianą, byle tylko jednostajną okryli się barwą i pamięć wszelką o wiekowej przeszłości utraciwszy i wyrzuciwszy z siebie wszystko, co przeszłość ta w jestestwa ich wlała, stanęliby przerodzeni, czy odrodzeni, nowi całkiem, a jednostajni, aż do szpiku kości, aż do najdrobniejszej kropli krwi, aż do najcieńszej kończyny włosa, - jednostajni tak, że, gdyby mieszkaniec innej planety... /.../ Odcień ten kosmopolityzmu przypomina niezmiernie błogie marzenia pewnego izraelskiego quasi-uczonego, który wielką zagadkę bytu w następujący rozważał sobie sposób: Gdyby, - mawiał on, - ze wszystkich ludzi, którzy są na świecie, zrobił się jeden człowiek...”
Na str. 155, cytując innego autora //1/ - Herbert Spencer, “L introduction a la science sociale, p. 213 - 216”/, wskazuje ona negatywy patriotyzmu, którego skutek – jak twierdzą liczni – przerobiliśmy w Powstaniu Warszawskim.
Cytat z /1/ „Dopóki ludzkość podległą jest dzikości i pierwotnemu stanowi cywilizacji, dopóty następstwem wojny jest: wytępianie społeczeństw słabych, a uwalnianie silnych od niedołężnych jej członków, - dopóty, w dwojaki sposób ten, odbywa się rozwój drogocennych władz fizycznych i umysłowych, przez wojnę, w grę wprawianych. Później jednak, w dalej już posuniętych fazach cywilizacji, drugie z działań powyższych dokonywa się całkiem na odwrót. Skoro tylko rozwój i podział pracy ludskiej dosięga stopnia tego, przy którym pewna tylko część dorosłych członków społeczeństwa obowiązaną jest do władania orężem, objawia się wnet dążność ku wybieraniu dla czynności tej osobników najsilniejszych i najpomyślniej utworzonych, a pozostawiania dla sprowadzania potomstwa najsłabszych i fizycznie najniższych. W Anglii, gdzie stosunkowo wojsko jest małoliczne, lekarze odrzucają znaczną część indywiduów, stających do poboru. Okazuje to, iż wojskowość działa niezbędnie w kierunku zesłabnięcia rasy. /.../ Jeżeli zaś sztuczny ten upust krwi społeczeństwa odbywa się i z innej jeszcze strony, jeżeli znaczna część prac najcięższych spada na ludność kobiecą, wyczerpywana już przez trudy macierzyństwa, natenczas wstępuje w grę drugi jeszcze czynnik fizycznego upadku. I w ten to sposób, po przejściu pewnego, początkowego stadyum postępu, wojny, zamiast sprzyjać fizycznemu rozwojowi ludów, stają się dlań przyczyną upadania.”
Tyle pani Eliza. Dodajmy do tego obecne „przekierowanie” kobiet na inny odcinek życiowej drogi i efekt destrukcji podany powyżej, a bez przyczyny jaką jest wojna, natomiast z wykorzystaniem „wojny z plemnikami” – jest dokładnie taki sam.
Na koniec, tej sentymentalnej wycieczki w przeszłość, warto przytoczyć słowa profesora T. Wojciechowskiego z dzieła „Co to jest historia i po co się jej uczymy”, aby nas nie korciło, by zaprzestać uczenia polskiej historii; napisał on tak:
Historya dziejów ojczystych uczy nas nie tylko o tem, czem jesteśmy, ale wskazuje nadto, czem być powinniśmy. W dziejach ojczystych mieszczą się wszystkie nasze zadania, tak społeczne jak i ludzkie, powszechne i najwyższe. Można rozmyślać o nich i bez historyi; ale wtedy łatwo popaść w pustą abstrakcyę. Historya zaś da nam grunt realny pod nogi, i ochroni od marzenia. W naszem życiu społecznem nie mamy innych zadań, oprócz tych, które są od wieków: pracę nad oświatą i nad społeczeństwem, t. j. posuwać oświatę naprzód, i bronić społeczeństwa od przemocy, wewnętrznej czy zewnętrznej.
Uczmy więc latorośle i poszerzajmy swą wiedzę o naszej historii, jak by ona trudna I niewygodna nie była, bo po konkretnym gruncie my przecież chodzimy. I po to byśmy znowu nie musieli wszystkiego tworzyć od nowa.
By nie był to nasz koniec.
P.S.
Muszę! Muszę jeszcze przytoczyć fragment książki z 1844 r. - a związanej, „tylko” z rolnictwem! - by pokazać postawę ówczesnych Polaków, a w której autor napisał:
„Chcąc tem jawniej udowodnić mą patriotyczną gorliwość o dobro publiczne, i przynieść moim współobywatelom jak najrychlejszy pożytek, ośmielam się zaprojektować im jeszcze następującą rzecz z życzeniem, aby mocno takową wzięli do serca. PROJEKT
Projekt do naukowego zakładu, w którym dla całego kraja bez wielkich wydatków można od razu praktycznie ukształcić potrzebnych ludzi /.../ coby Galicja w przeciągu dziesięciu lat przybrała postać pięknego /.../ kraju, jeśliby wspólnie wzięto się do tego dzieła, i takowe z wytrwałością wykonywano.
Dla podjęcia tak pięknego zamiaru, najchętniej przyjąłbym sam na siebie bez wszelkiego osobistego zysku obowiązek nauczyciela.”
Bez honorarium... dziś nie do pomyślenia. Wszędzie – /piano/ - kasa, kasa, kasa.
Koniec cz. czwartej.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 737 odsłon