Zupełny brak zaskoczenia

Obrazek użytkownika PolakoCzerwoni
Kraj

Ciekawe informacje na portalu tygodnika Lisickiego. Z zamieszczonego tam artykułu Cezarego Gmyza wynika jasno, że brylujący ostatnio w mediach sędzia Igor Tuleya pochodzi z tzw. "rodziny resortowej". Jego matka Lucyna przez jedenaście lat pracowała w wydziale kryminalnym MO w Łodzi, po czym przeniosła się do Służby Bezpieczeństwa, gdzie wytrwała aż do roku 1988.

Wygląda więc na to, że "stalinowskie metody" o których wspominał Igor Tuleya uzasadniając niedawny wyrok na lekarzu łapowniku, znane były mu głównie z matczynych opowieści. Kobieta najwyraźniej od najmłodszych lat manipulowała przekazem wbijanym synowi do głowy i pozwoliła mu na wyrobienie sobie niesłusznej opinii, iż metody stalinowskich oprawców, to były właśnie tylko te niedogodności związane z nocnymi przesłuchaniami. Jaki wpływ na karierę zawodową sędziego miały kontakty jego matki wynikające z jej pracy dla służb specjalnych - tego można się tylko domyślać.

Ale resortowe korzenie to jeszcze pół biedy. Gorzej, że sam Igor Tuleya zdążył ukazać swą prawdziwą mentalność już dużo wcześniej. Np. swego czasu, w uzasadnieniu ugodowego wyroku, Tuleya pochwalił gangstera "Szkatułę", stwierdzając, że "pan oskarżony, tak jak kierował grupą przestępczą, tak i zakończył własny proces karny, szybko i bez niepotrzebnych słów". W roku 2003 był natomiast tym sędzią, który odmówił zwolnienia Adama Michnika z tzw. "tajemnicy dziennikarskiej" podczas przesłuchania go przed komisją śledczą do zbadania afery Rywina.

Sędzia mówił wtedy, że "wszelkie ograniczenie tajemnicy dziennikarskiej byłoby niezwykle groźne dla prawa do informacji", polecił również sejmowej komisji szukać innych źródeł dowodowych. Ciekawe jakie ma zdanie o tym co spotkało Cezarego Gmyza w związku z odmową ujawnienia informatorów w sprawie śladów trotylu na wraku Tupolewa? Czy Gmyza bronił równie żarliwie jak wówczas Michnika? W każdym razie ten dęty entuzjazm środowiska Gazety Wyborczej, w kontekście zasług Tulei dla redaktora naczelnego tej gazety, mocno traci na wiarygodności.

Szczerze powiedziawszy, fakty przytoczone przez Gmyza zupełnie mnie nie dziwią. Naprawdę zero zaskoczenia. W moim przekonaniu, dziwne byłoby gdyby osobnik pokroju sędziego Tulei pochodził z porządnej, patriotycznej rodziny. W tym przypadku znów sprawdza się powiedzenie, że niedaleko pada jabłko od jabłoni. Tuleya idealnie obrazuje elity IIIRP. Grupę nazywaną często sitwę i złożoną z tzw. klanów esbecko-nomenklaturowych.

Sędzia Tuleya jest odpowiedzią na pytanie - dlaczego w polskich instytucjach państwowych wciąż czuć atmosferę komunizmu? Jest tak, ponieważ aparat państwowy w ogromnej większości skażony jest komunistyczną mentalnością i tysiące funkcjonariuszy państwowych, takich jak Tuleya, pozycję i partyjną podległość po prostu odziedziczyło po rodzicach. Teraz ci ludzie rządzą Polską używając tych samych metod co tamci. Efekty są druzgocące, bo robią to jeszcze bardziej nieudolnie.

Brak głosów