Rajd Patriotyczny na zamek Bolczów: OB-ciachowa relacja

Obrazek użytkownika Arpad77
Kraj

Zapraszam na epicką relację z dolnośląskiego wyjazdowego OB-ciachu – narracja w czasie teraźniejszym w celu lepszego uchwycenia patriotycznego nastroju.

W niezbyt pewny pogodowo poranek 21 maja 2011 około godziny 7:30 docieram na wrocławski Dworzec Główny, na którym wkrótce zbiera się kilkanaście osób popierających czynem inicjatywę OB-ciachowego rajdu w Rudawy Janowickie* (organizacja: Robert Pieńkowski, Przewodniczący Komitetu PiS Wrocław Psie Pole). Przepełniona blisko 30-letnia jednostka trakcyjna z destynacją jeleniogórską rusza planowo tuż przed ósmą, jednak trudności z miejscami siedzącymi nie pozwalają wszystkim na jednolite zgrupowanie, co udaje się dopiero w Świebodzicach. Wkrótce rozpościera się postindustrialny, zryty hałdami jak pełne sznyt przedramię zaprawionego kryminalisty krajobraz Wałbrzycha (naznaczonego wyborczym fałszerstwem: PO prostu Fałszych?), inkasując bliskie konsternacji komentarze osób rzadziej nawiedzających te okolice. Pierwsza OB-ciachowa sesyjka foto (obowiązkowo z gazetami) ma miejsce już w pociągu, tymczasem wbrew zapowiedziom fachowców-prognostów aura poczęła się przechylać na korzyść piknikowego upału. Wysiadka o godzinie 11 na pobieżnie odnowionej stacyjce Janowice Wielkie, gdzie dołączają jeszcze 4 osoby (dwie z Góry Śląskiej, jedna z Jeleniej Góry i jedna z okolic Janowic Wielkich). Jeden OB-ciachowy czytelnik zasilił nasze szeregi już nieco wcześniej, bo w Boguszowie-Gorcach. Tym samym liczba uczestników dobija do 20 (wśród nas jeden miły Brytyjczyk), rozpiętość wiekowa na oko od 6 do 66 (nikogo nie obrażając).

Trasa wiodąca od dworca na zamek rozpoczyna się piękną, nastrojową, brukowaną aleją obustronnie usłaną – jak poinformował jeden z uczestników rajdu – rzadkimi w Polsce jarząbami szwedzkimi. Ten melancholijny tunel po jakichś 500 m ustępuje miejsca skrzyżowaniu, przy którym mieszczą się sklepiki pozwalające na dokonanie zapasów gastronomicznych. Pomiędzy wielkonakładowymi chemicznymi napojami piwnymi wiadomych korPOracji drzemie godny polecenia niepasteryzowany Browar Namysłów (co chwalebne, wśród browarnianych zapasów uczestników nie dopatrzyłem się ani jednego Lecha). Kolejne kilkaset metrów drobnych zabudowań i szlak wbija się w las, równocześnie staje się bardziej stromy; Sudety pokazują swoje piękno. Na trasie dokonuje się werbalna integracja uczestników, którzy poruszają ambitne tematy głównie polityczne i historyczne. Po pół godzinie zza zieleni strzelistych drzew wyłania się cel wyprawy, czyli nieźle zachowane ruiny średniowiecznego zamku Bolczów. Ciekawy i rozbudowany opis tego obiektu można znaleźć np. tutaj:

http://rudawyjanowickie.pl/zamki_i_ruiny_w_rudawach_janowickich/zamek_bolczow.html

Naokoło panuje zakaz rozpalania ognisk, jednak w jednym z dziedzińców warowni znajduje się ugruntowane palenisko, przy którym się „instalujemy”. Ruch turystyczny jest niewielki, toteż nie trzeba walczyć o terytorium. Można się zabrać do rozniecania żywiołu, a jako wsad pod gałązki służy michnikowskie GW-no (sygnał post factum: kiełbaskami raczej nikt się nie zatruł, więc utylizacja gadzinówki przebiegła planowo). Bardzo pomocny w integracji jest zawczasu rozdany uczestnikom przez Organizatora rajdu śpiewnik zawierający ponad 30 pieśni żołnierskich i patriotycznych. Na pierwszy ogień idzie „Płonie ognisko i szumią knieje”, wkrótce poparte przez (wymieniam bez zachowania dalszej chronologii) „Żeby Polska była Polską”, „Czerwone maki” – a cappella, gdyż żadna gitara nie dotarła. Tymczasem nad płomieniami skwierczą już pierwsze kiełbaski, w przełykach debiutują orzeźwiające łyki odkapslowanych rajdowych piw. Ponad dość wysokimi kamienistymi ruinami przebijają się drzewoskłony dorodnych buków. Można swobodnie poznać zakamarki zamczyska, korzystając przy okazji z bardzo atrakcyjnych miejscówek do robienia zdjęć. „Maszerują chłopcy”, „Serce w plecaku”, „Wojenko, wojenko”… zapał do śpiewania wystaje ponad średnią znaną z losowo wybranej mszy niedzielnej. Wzruszająco brzmi podniosła pieśń stoczniowych oponentów czerwonego reżimu „Boże nasz” autorstwa Macieja Pietrzyka. Nie mogło zabraknąć „Ballady o Janku Wiśniewskim”. Główną nagrodę-niespodziankę w postaci książki pt. „Żołnierze i kombatanci Zrzeszenia WiN” (M. Huchla, Wrocław 2010) zdobywa z rąk Organizatora tyleż wysoki (2 m), ile sympatyczny Pan Roman Kowalczyk, zyskujący zaszczytny tytuł głównego zapiewajły. Przekazanie lauru dokonuje się w atmosferze podniosłego ceremoniału okraszonego brawami.
Historyczna wiedza większości uczestników budzi niekłamany podziw. Poziom dyskusji jest nieosiągalny dla tyPOwych PO-litruków, działaczy itp. magistrujących, doktoryzujących, czy profesoryzujących się na GW-nie czy wspomnieniach czerwonej generalicji, a nie na historycznej literaturze faktu i kopalniach wiedzy z dziedziny milenijnego dorobku polskiego Narodu. Jednocześnie zostaje zachowane miejsce na obcy w POstkomuszym medialnym mainstreamie pluralizm. Przejawia się on w wyśpiewanej żarliwie klubowej pieśni na cześć jednej z dolnośląskich drużyn, co nie wzbudziło najmniejszej agresji ze strony tych, którzy kibicują innym klubom.

Pośród śpiewów i konwersacji upływający czas usuwa się na dalszy plan, ustępując miejsca duchowej konsumpcji ponadczasowej patriotycznej strawy, przeplatanej z realną konsumpcją dóbr gastronomicznych. Po godzinie piętnastej jednak czynnik czasu nieubłaganie dochodzi do głosu, część uczestników decyduje się zakończyć wyprawę i skierować się na wcześniejszy pociąg. Jeszcze ostatnia godzina w tym nastrojowym miejscu, niemym świadku korowodu wygasłych, burzliwych poprzednio wieków… „…zgasło ognisko i szumią knieje, wejrzyj weń ostatni raz…” i nadchodzi pora powrotu, aby na styk złapać pociąg do Wrocławia. Bardzo ciepły dzień powoli lecz systematycznie oddaje pola wieczorowi, gdy o 17:35 mniej więcej dziesiątką nawiedzamy skład, oddając się ponownie prasie OB-ciachowej. Krajobrazy zza okien powracają w odwrotnej do porannej kolejności. Rozmowy, fotosesje, gazety,… i ciekawostka „przyrodnicza”: gdzieś na 50 km przed Wrocławiem skład atakuje 8 postępowych studentek (???) przebranych za pielęgniarki. Nie to żebym był sztucznie pruderyjny czy nader staroświecki, ale ani inteligencji wśród tej subpopulacji, ani przyjaznego podejścia do otoczenia, czy nawet elementarnej uprzejmości, Obywatelu nie znajdziesz…
Ekskursja dobiega końca w punkcie wyjścia, uczestnicy żegnają się radośnie w sobotnim zmierzchu opadającym na Wrocław i można powiedzieć, iż na pewno nie był to przedostatni taki rajd! Dziękuję Organizatorowi i wszystkim Wam, Współuczestnikom, że mogłem Was poznać. Takich ludzi nam trzeba, bo Ojczyzna w potrzebie!

* do wykształconych inaczej wtyczek z ramienia PO: nazwa ta jest czysto geograficzna, nie jest to zaś karalna wizytą ABW aluzja do coraz rzadszych włosów ministra di tutti ministri.

Brak głosów

Komentarze

Żałuję, że mnie nie było. Niestety kolidowało to z innym wyjazdem.
Pozdrowienia dla Wszystkich!

Vote up!
0
Vote down!
0

___________________ Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, áldd meg a magyart

#160811

Może znowu spróbujemy w sezonie. Sympatycznie spędzony dzień.
Pozdrawiam

Vote up!
0
Vote down!
0
#160848

[quote=kles]Może znowu spróbujemy w sezonie. Sympatycznie spędzony dzień.
Pozdrawiam[/quote]

Vox populi, vox Dei.

Vote up!
0
Vote down!
0
#160960

http://www.piswroclaw.pl/main.php?page=multimedia&action=show&id=80

Vote up!
0
Vote down!
0
#160868

Nie mogłem tego dnia wyjechać z miasta. Miałem jednak godzinę w okolicach południowych do zagospodarowania. Udałem się więc na rynek i poczytałem przez tą godzinę obciachową prasę na ławeczce. Mocno bębnili jacyś bębniarze. Podobało mi się.

Można więc powiedzieć, że obciach rządzi :).

Na marginesie dodam, iż powszechnie wiadomym jest, że Polki są najpiękniejsze na świecie, ja zaś ponadto przypuszczam, że Wrocławianki są najpiękniejszymi Polkami:).
Pozdrawiam wszystkich
(Wrocław28maja2011 marszrodzin.pl)

Vote up!
0
Vote down!
0
#161007

(podwójnie wklejone-prośba o usunięcie)

Vote up!
0
Vote down!
0
#161008