III RP - kraj "słupów"?!

Obrazek użytkownika danielik
Kraj

I znowu słyszę to słowo klucz, które w ostatnich miesiącach występuje w odniesieniu do każdej afery w naszym kraju. Słowo to brzmi: „słup”, czyli osoba firmująca swoim nazwiskiem działania określonych grup interesów.
W przypadku ostatnich wydarzeń wokół „Uważa Rze” miał być takowym pan Hajdarowicz, właściciel czasopisma, za którego decyzje, miał podejmować pan premier Tusk i pan minister Graś. Inni twierdzą, że właściciel Presspubliki był jedynie figurantem pana Czarneckiego, właściciela Getin Holdingu. Dowodem na to ma być fakt, iż zwolnienie redaktora naczelnego, które pociągnęło za sobą odejście najbardziej poczytnych autorów może doprowadzić do upadku dochodowego tygodnika. Trudno przypuszczać by działający samodzielnie biznesmen próbowałby zarżnąć „kurę znoszącą złote jajka”.
Słowo słup przewijało się wokół ostatnich upublicznionych afer. Według wielu pan Plichta był jedynie słupem, o wiele ważniejszych person. Jego Amber Gold było bowiem cudowną pralnią „brudnych pieniędzy. A wszystko to przez jedno rozporządzenie, którego zabrakło… Również sam pan Plichta wielokrotnie w swojej wcześniejszej działalności wykorzystywał tzw. „słupy” by wyłudzać kredyty, za co zresztą został skazany.
Co ciekawe w poprzedniej aferze wokół „Elewaru” również pojawiło się określenie „słup”. Był nim podobno pan mecenas Tomaszewski, który reprezentował interesy szarej eminencji, jaką był podobno pan Śmietanko, traktujący państwową spółkę jak swój prywatny folwark.
Zdaniem wielu obecny Prezydent RP jest „słupem” grupy ludzi z dawnego WSI. Rozwiązanie tych służb było jednym z poważniejszych ciosów, jakie zadali tzw. „układowi” Jarosław Kaczyński i Antoni Macierewicz. Wielu mówi, że słupem jest również Janusz Palikot reprezentujący interesy Jerzego Urbana, o czym ma świadczyć obecność w jego ugrupowaniu pana Rozenka oraz przejście na lewą stronę mocy najbardziej znanego polskiego „bimbrownika”.
Słychać również głosy, że najbogatsi Polacy są jedynie figurantami byłych funkcjonariuszy służb PRL-u. Swoimi nazwiskami firmują fortuny grup ludzi związanych z poprzednim ustrojem. Czytając życiorysy wielu z nich rzeczywiście trudno oprzeć się wrażeniu, że przy wzrośnie ich fortuny czuwały nad nimi tajemne moce.
W latach dziewięćdziesiątych również, gdy wybuchały afery również podnosiły się głosy, że oskarżeni są jedynie słupami, firmującymi swoimi nazwiskami interesy grup osób związanych z poprzednim ustrojem. Tak miało być w przypadku afery FOZZ-u i Grzegorza Żemka, a także w przypadku Bagsika i Gąsiorowskiego. Ciekawym przykładem „słupa” miał być również Peter Vogel (Piotr Filipczyński), morderca, który w niewyjaśnionych okolicznościach został szwajcarskim bankierem. Do dziś znany jest, jako „kasjer lewicy”. Co ciekawe został ułaskawiony przez prezydenta Kwaśniewskiego.
Kto, więc tak naprawdę rządzi Polską? Może osoby z pierwszych stron gazet to po prostu marionetki w rękach wielkich graczy? Może cała III RP to jeden wielki słup, który ma za zadanie utrzymywać ustalony w Magdalence porządek? PRL ubrany w ładną otoczkę pełnych sklepowych półek, kraj w którym partyjni aparatczycy, konfidenci i ich dzieci brylują na salonach, a zasłużeni opozycjoniści żyją w ubóstwie. Kraj w którym byli funkcjonariusze służb PRL dzisiaj są szanowanymi biznesmenami i nie spotkała ich nigdy żadna kara.
Czy o taką Polskę walczyła „Solidarność”, którą wspierało miliony Polaków? Czy o takiej Polsce marzyliśmy w 1990 roku?

Brak głosów