Polski minister jako "czynnik zewnętrzny”

Obrazek użytkownika Recenzent JM
Kraj

Telewizje pokazały, jak młody Ukrainiec roztarł na ramieniu prezydenta Polski jajo w rozmiarze XXL. Służby nie zareagowały – widać nie mają opracowanych szczegółowych instrukcji – jak działać w sytuacji, gdy ktoś robi sobie takie jaja.

Choć scenę z jajem puszczano wielokrotnie, jak na meczu piłkarskim, z różnych ujęć kamery – nie dało się obronić wielokrotnie powtarzanej tezy komentatorów, że jaja zostały rzucone. Mimo tego prezydent bagatelizuje sprawę i udaje, że nic się nie stało.
Choć tak naprawdę nie wiadomo, czy garnitur da się wyczyścić i ile to będzie podatnika kosztować.

A dziura w budżecie coraz większa i coraz bardziej widoczna.
Ma już takie rozmiary, że mimo uporu zaprzyjaźnionych z rządem mediów nie sposób jej przykryć. Ani nie przykryła tego goła Agnieszka, ani sprowadzony na manowce ksiądz proboszcz. Ubój rytualny jeszcze jakiś czas pożyje medialnym życiem, bo w końcu mamy skandal o zasięgu międzynarodowym.
Wyobrażacie to sobie? Sejm pozwolił sobie zakazać w Polsce uboju rytualnego zwierząt zupełnie nie pytając Żydów o pozwolenie. Obecnie trwa więc sprawdzanie, czy coś takiego jest w ogóle zgodne z konstytucją.
Stąd też reperkusje polityczne, reakcja izraelskiego MSZ-etu i groźba, że naczelny rabin w Polsce rozważa myśl, czy aby w geście sprzeciwu nie opuścić naszego kraju. Aż strach się bać.

Tematów zastępczych zaczyna brakować, a tu trzeba coś z tą budżetową dziurą zrobić. Nie da się jej schować pod dywan, bo by go wessała i na światło dzienne wyszłoby dodatkowo to, co pod nim poukrywane. Przekonywanie, że czarna dziura, to zielona wyspa – też już nie przejdzie, bo ile razy można zrobić kogoś w „capa”. Normalnego człowieka to co najwyżej raz. Babcie w Jasienicy – ze dwa razy, pod warunkiem, że robi to ks. proboszcz. „Leminga”, jeśli to robi premier Tusk - to może kilkanaście razy, ale i tu już premier dawno wykorzystał karnet.
Pomyślcie - co może się stać, jeśli zabraknie pieniędzy w Budżecie? Wiadomo – „rząd się wyżywi”, ale na nagrody i samolot do Gdańska może zabraknąć.
Więc premier Tusk i minister Rostowski już nie udają, że nie ma dziury. Przyznają, że owszem, dziura jest, ale pod kontrolą – czyli stabilna. Zresztą tuż, po uchwaleniu budżetu premier pisał na Twitterze:
„Budżet uchwalony. Stabilność w czasach kryzysu – bezcenna”. Dług publiczny stabilnie pnie się w górę, a więc rząd robi swoje.

Minister finansów też to przewidział. „Forbes” we wrześniu 2012 r. publikował słowa Rostowskiego:
„ Założenia makroekonomiczne, na których oparty jest projekt budżetu na 2013 r. i sam projekt są realistyczne...W wieloletnim Planie Finansowym przewidywaliśmy deficyt na poziomie 32 miliardów zł. w 2013 r. ale w projekcie budżetu zwiększyliśmy go do 35,5 miliarda z relacji wydarzeń, które miały miejsce. Będziemy zawsze reagowali elastycznie na to, co w gospodarce się dzieje.”
Teraz, tegoroczny deficyt ma wynieść 51 miliardów i jeszcze trzeba wdrożyć oszczędności - dodatkowo na sumę 8 miliardów.
Dzisiaj w „Wydarzeniach” Polsatu - szef klubu parlamentarnego PO wypowiedział się, że:
„Rostowski dobrze przewidywał”.
Polemizowanie z kimś, kto ma takie rozumienie prawdy i fałszu nie ma chyba najmniejszego sensu.
Choć trzeba zauważyć, że w słowach ministra Rostowskiego jest coś z „platformerskiej” prawdy, bo jak widać - reagują wespół z premierem naprawdę elastycznie i to nie tylko w stosunku do samego deficytu budżetowego, ale i do progów ostrożnościowych.
Przy ustawie budżetowej rząd premiera Tuska pomylił się z deficytem o ponad 72%, czyli mówiąc łagodnie kolejny raz dał d...(czyt. popis swojego profesjonalizmu). Tak bardzo nie pomylili się nawet „fachowcy” z komisji Millera - przy określaniu wysokości słynnej smoleńskiej brzozy.
A teraz trzeba jakoś ludziom wytłumaczyć, dlaczego przy liczeniu budżetu na 2013 r. wyliczenia „najlepszego ministra finansów” w Europie tak bardzo rozjechały się z rzeczywistością.
Na prezesa Kaczyńskiego zwalić winy się nie da, bo są nagrania, że budżet krytykował i uważał go za nierealny. Więc kto zawinił, bo chyba nie znowu „piloci”?

Dziennik.pl pisze o tym tak:
„Kto doprowadził do budżetowych problemów i zmusił rząd do zaciągania nowych długów? Jacek Rostowski wskazuje winnych. Winowajcami są, zdaniem szefa resortu finansów, Rada Polityki Pieniężnej i "czynniki zewnętrzne".”
My wiemy, kto zawinił. Wiemy również, ze minister to nie Rada Polityki Pieniężnej.
Pozostaje „czynnik zewnętrzny” i to by nawet pasowało do paszportu oraz uprawianej wobec polskiego społeczeństwa polityki.

Brak głosów