Smoleńsk, Kreml, Warszawa

Obrazek użytkownika grzechg
Kraj

 

           Zupełnie nie rozumiem, jak można pisać jeszcze o Smoleńsku w kategoriach wypadku lub w aurze niedomówień, że może, że dziwne, że coś się nie zgadza, no ale przecież jaki zamach? Pewnie i z tej drugiej strony są tacy „zdziwalscy”. Że jak to możliwe? Był lot, lądowanie, brzoza, urwało i zginęli. Patrzenie na to, jak od samego początku nie radzą sobie z Katastrofą Smoleńska Tusk, Komorowski i Sikorski widać gołym okiem. Skupianie się jednak na nich nie ma już najmniejszego sensu. Nic nie zrobią, by cokolwiek wyjaśnić z wydarzeń tragicznego poranka 10 kwietnia 2010 roku, bo to nie jest ich zadanie, prawdę mówiąc, nawet jeśli polskie służby specjalne lub politycy są uwikłani w zamach, to pełnią w nim podrzędną rolę. Rosja od dekady odbudowywała swoją mocarstwową pozycję w świecie. Kulminacyjną tego procesu jest wasalizacja Ameryki. Nie tylko Polski, choć ta w pewnym momencie była przeszkodą w rosyjskiej ekspansji na Zachód. Rosja miała i ma w Polsce swoich agentów, agentów wpływu i „śpiochów”. To kilkadziesiąt lat kontaktów, przyjaźni komunistycznych służb i ludzi, to olbrzymi czas, by zbudować we wrogim państwie (a Polska jest dla Rosji wrogim państwem) taką sieć, w której znajdą się wszystkie najważniejsze głowy potrzebne do sterowania innym państwem wedle swojego azjatyckiego konceptu. W tym ujęciu, tacy politycy jak Bronisław Komorowski, Donald Tusk czy Radosław Sikorski, to dla Kremla świadomi lub nie, wykonawcy rosyjskiej wizji Europy i świata, i to niezależnie od tego, czy mają wiedzę na temat zamachu smoleńskiego czy nie, czy też - czego przecież nie można wykluczyć – byli zamieszani w przygotowanie tragicznego „wypadku” polskiego samolotu. Dla Rosji ś.p. Lech Kaczyński i jego otoczenie polityczne nie było nigdy celem numer jeden, ale po zatrzymaniu marszu rosyjskiej armii na Tbilisi przez polską ofensywę dyplomatyczną, Prezydent RP znalazł się celowniku rosyjskich służb. Kto pociągnął za spust, tego dziś na pewno jeszcze nie wiemy, ale naiwna wiara w wypadek i przypadek, to dziś już coś znacznie gorszego niż tylko głupota, o czym pamiętać powinny w sposób szczególny główne media, jak na razie bez reszty zaangażowane w oficjalny, rządowy, rosyjsko – polski  scenariusz Smoleńska.

 

 

Wiara w to, że oto nagle, po kilkuset latach azjatyckiej polityki Rosji budowanej na zbrodni i podstępie, kraj ten będzie trzymał się demokratycznych reguł, było złudzeniem. Wydaje się, że Barack Obama uległ tu trwałemu zaślepieniu. 10 kwietnia 2010 roku to był ten jeden, wyjątkowy dzień, w którym można było dokonać zamachu na Lecha Kaczyńskiego. Dzień tym bardziej wyjątkowy, że towarzyszyło mu w locie całe dowództwo wojska polskiego. I można było tego dokonać na własnym terenie, z prawdopodobieństwem, graniczącym wręcz z pewnością, że uda się zbudować taką narrację wokół katastrofy, która Zachód przekona, jak marni są polscy piloci i jak nieodpowiedzialny jest polski prezydent, który kazał lądować, a samych Polaków nafaszerować dodatkowo taką liczbą domysłów, zeznań dziwnych świadków, hipotez, które w sporze o Smoleńsk wywołają w nas poczucie zagubienia i niepewności. Radosław Sikorski może pławić się w blasku kamer uściskiem dłoni swojego kolegi Siergieja Ławrowa i sądzi, że prowadzi jakąś politykę zagraniczną III RP, że gra teraz z mocnymi w słabnącej Europie, ale w rzeczywistości jest tylko kimś w rodzaju urzędnika niższego szczebla, który z racji ogólnego osłabienia naszego państwa, może zgłaszać co najwyżej trzeciorzędne postulaty co do przyszłej roli Polski na kontynencie. To jest upadek polskiej dyplomacji, zresztą nie tylko polskiej. Rosja rozgrywa większych od nas i robi to z powodzeniem.

 

 

Ktoś zarzuci takiemu postawieniu sprawy, że skoro i tak sterują polityką międzynarodową w skali globalnej, skoro potrafili ograć USA w ostatnich latach, skoro tak skutecznie rozgrywają sprawę Iranu i Syrii, to niby co my mamy do powiedzenia. Co właściwie miałby zrobić z naszym miejsce w Europie premier Jarosław Kaczyński. Mógłby uczynić jedno: odsunąć wreszcie na zawsze długie ręce Moskwy od Polski. Nawet w warunkach rosnącej dominacji rosyjskiej w Europie i na świecie, nie jest możliwa (na razie) prosta dominacja Kremla w Warszawie, jest za to możliwe pozbycie się Kremla z Warszawy, niezależnie od tego, kto będzie nowym lokatorem Białego Domu. Do tego potrzebne jest odzyskanie podmiotowości Polski w polityce międzynarodowej, potrzebne jest też poznanie do końca, kto i w jaki sposób doprowadził do katastrofy rządowego TU-154M. Odzyskanie godności i honoru w tej sprawie jest dla Polski kluczowe, bo dziś postrzegani jesteśmy przez Zachód jako państwo podporządkowane Rosji, jako jej wasal, które nie potrafi nawet zadbać o  elementarne sprawy w wyjaśnieniu Katastrofy Smoleńskiej. Musimy to uczynić nawet wbrew woli niewielkiej części społeczeństwa i przy obojętności wielu innych Polaków, i musimy to zrobić jak najszybciej. Tam, gdzie naruszane są strategiczne interesy mocarstw, mocarstwa te (i Rosja, i USA) posuwały się i będą się posuwać do przemocy. Nowych ognisk zapalnych na świecie jest wystarczająco dużo, więc za chwilę Rosja będzie w kontekście Iranu tak ważna dla Ameryki, że nasz narodowy dramat, nasz Smoleńsk, będzie wręcz przeszkadzał w układaniu się z Kremlem. Nawet jeśli nie udało się w Europie Środkowej zbudować pewnej przeciwwagi politycznej dla Rosji i Niemiec (co było celem Lecha Kaczyńskiego), to cały czas mamy taką możliwość i obowiązek budować państwo wolne w jak największym stopniu od obcych wpływów, a oparte jedynie na sojuszach, które służą właśnie budowaniu niepodległego bytu i suwerenności politycznej. Bez „złamania” Smoleńska” nie uczynimy tego.                   

 

Brak głosów

Komentarze

 Najbardziej porażająca jest wasalizacja USA.Prezydent Stanów Zjednoczonych leci na skrzydełkach do Moskwy,aby usłyszeć co mu wolno a co nie!! Tego jeszcze nie było.Przeciętny człowiek nie zdaje sobie sprawy jak daleko sięgają macki Kremla.Z Twojego artykułu można wysnuć wiele uzupełniających się wniosków.Jedynie smok chiński może tu być wielką niewiadomą.

Pozdrawiam. 

Vote up!
1
Vote down!
-1
#243459

W imię czyichś interesów Polska po raz kolejny  zostaje poświęcona i jak zwykle nie znamy argumentów... Nie ma komu ująć się za nami, ale gdy potrzebny jest Polski Zołnierz "sojusznicy" pamiętają adres, gdy potrzebna jest legitymizacja działań nie do końca opartych na literze prawa(wojna w Iraku).....Ciągle jesteśmy przedmiotem a nie podmiotem....A gdyby tak zawrzeć sojusz z Chinami...?

Vote up!
0
Vote down!
-1
#243493