PO szykuje się (po nowemu) do Brukseli
W atmosferze po - piłkarskiej i wakacyjnej ciszy, Platforma Obywatelska zamierza zabrać się za ordynację wyborczą do Parlamentu Europejskiego. Pewnie nikt się tym nie przejmie, bo wybory do Brukseli średnio interesują naszych wyborców (frekwencja w 2009 r. – 25%). Tymczasem, jak to się mówi w euro żargonie, ciągle implementujemy prawo unijne na grunt krajowy, więc to, co jest uchwalane w Strasburgu, nie jest bez znaczenia dla naszego codziennego życia. Świadomość ta nie jest zbyt duża w narodzie, a wiedza o europosłach sprowadza się głównie do wysokości ich zarobków.
Platforma chce, żeby Polacy wybierali posłów do PE z jednej listy krajowej, bez podziału na okręgi wyborcze. To nic innego, jak zamach na regiony i kolejny przejaw centralizacji państwa. Do tej pory posłów do PE wybieraliśmy w 13 okręgach wyborczych. Podział mandatów przypadających na poszczególne okręgi zależał od liczby mieszkańców i od frekwencji w danym okręgu. Jeśli dajmy na to, w Wielkopolsce frekwencja była bardzo słaba, to traciła na przykład jeden lub nawet dwa mandaty na rzecz innego regionu, gdzie frekwencja była wysoka. Innymi słowy, tam gdzie wyborcy byli aktywni, tam byli w jakiś sposób „nagradzani” większą liczbą swoich reprezentantów w Brukseli. Nad tym boleje właśnie PO, że aktywni wyborcy zabierają mandaty tym bierniejszym. Na poziomie okręgu wyborczego mandaty, pomiędzy partie polityczne, dzielone były według metody d`Hondta, premiującej, jak wiemy, duże ugrupowania polityczne.
Propozycje PO, o których w artykule na łamach „Rzeczpospolitej”* mówi Waldy Dzikowski, to nic innego jak pozbycie się „regionalizmu” w wyborach do Parlamentu Europejskiego. Dziś jest tak, że polski poseł w PE reprezentuje przede wszystkim swoich wyborców z okręgu (mazowieckie, wielkopolskie) oraz frakcję polityczną, do której należy w PE. Jest tak, bo to wyborcy z danego okręgu dali mu mandat zaufania, a nie Warszawa. Innymi słowy, obecna ordynacja wyborcza daje pewne minimum wpływu wyborców w okręgu na swoich reprezentantów, ponieważ w kolejnych wyborach może ich rozliczyć z obietnic, jakie złożyli im w regionie.
To, co proponuje PO to w gruncie rzeczy odebranie mieszkańcom poszczególnych województw jakiegokolwiek wpływu na polską reprezentację w Brukseli i na lobbing w sprawach ważnych dla Kostrzyna czy Łańcuta, a nie dla Warszawy. Głosowanie na jedną listę krajową do PE to w konsekwencji dalszy spadek frekwencji i wybór najbardziej znanych twarzy, politycznych celebrytów, a nie najlepszych kandydatów z poszczególnych regionów. Jeśli propozycje PO przeszłyby przez Sejm, to do Brukseli pojedzie głównie reprezentacja Warszawy. Liczenie się z głosem wyborców na Podlasiu czy na Mazurach przestanie mieć jakiekolwiek znaczenie. Pozostanie już tylko być wiernym swojej frakcji w PE i swojej macierzystej partii. Wyborca z głębi kraju, w działaniach europosła, traci całkowicie na znaczeniu. Niepokojące jest to, że Jarosław Zieliński, przedstawiciel PiS-u, największej partii opozycyjnej, mówi wprawdzie, że na zmiany w ordynacji do PE jest za późno, ale sensu tych zmian nie neguje. Tu, wcale nie jest wykluczony sojusz dużych partii, którym najwyraźniej odpowiada wysłanie do Brukseli silnej reprezentacji stolicy, a nie całej Polski. Tym się to skończy, bo taka jest logika listy krajowej. Nie chcę używać słowa zamach na demokrację, ale gdyby propozycje PO przeszły przez parlament, to ważnych spraw poszczególnych regionów nie miałby kto bronić w Brukseli i Strasburgu. Po prostu, jeszcze więcej centralizmu, jeszcze mniej demokracji. No i jak najwięcej celebrytów z PO w PE.
*http://www.rp.pl/artykul/10,895502-Poslowie-zmienia-ordynacje-do-PE-.html
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 787 odsłon
Komentarze
Jeśli PO ma poparcie
21 Czerwca, 2012 - 12:54
Jeśli PO ma poparcie medialne to nie dziwi takie zachowanie, oni nie istnieją merytorycznie w rzeczywistości. To banda pozerów i półgłówków. Szukają najłatwiejszej drogi do koryta. Jakiś tam beton regionalny zapewne poruszy się, że dzieje się krzywda, ale co najwyżej to zasilą bandę zboczeńców i dewiantów seksualnych Paligłupa.