Debata PiS: niezależna, mądra, uczciwa

Obrazek użytkownika grzechg
Kraj

Po trzech godzinach debaty w Polskiej Akademii Nauk, można o niej powiedzieć dwie rzeczy: była jedną z najważniejszych dyskusji o polskiej gospodarce w ostatnich kilkunastu latach i nie była to z pewnością debata PiS- u, choć była PiS- owi niezwykle potrzebna i może przynieść tej partii bardzo wymierne korzyści polityczne. Co więcej, debata ta może spowodować, że wielu uznanych, polskich ekonomistów, wyjdzie ze swoimi propozycjami rozwiązań poza swoje gabinety naukowe, co może mieć bardzo pozytywny wpływ na rozwój Polski, nie tylko w sferze gospodarki, ale także budowy nowego, sprawiedliwego i silnego państwa. Ocenić dyskusję, jaka toczyła się przez ponad trzy godziny, nie sposób w krótkim tekście, pomijając już fakt, jak wiele szczegółowych kwestii poruszono, i jak hermetyczny z konieczności był chwilami język, jakim posługiwali się dyskutanci. Ale do rzeczy. Dla Jarosława Kaczyńskiego rozwój gospodarczy Polski to jego część planu budowy nowego państwa, którego jak sam powiedział nie zbudowano po 1989 roku. Widać było wyraźnie, że Prezes PiS otworzył się na dużo szersze, niż dotąd, spektrum poglądów ekonomicznych. Chce słuchać i to jest niezwykle cenne. Pierwszy ważny temat debaty to podatki. Choć było tu najwięcej polemiki, to można było odnieść wrażenie, że większość ekonomistów opowiada się za gruntowną reformą systemu podatkowego w Polsce, czyli napisania go po prostu od nowa. Mówił o tym, nie kto inny, tylko jeden z twórców systemu podatkowego prof., Witold Modzelewski, który stwierdził, że się już bardzo zestarzał i jest nieefektywny. Tak więc po pierwsze podatki. To jeden z kluczy do zwiększenia zbyt niskich dziś dochodów dochodów państwa, mówiła na sali czołówka polskich ekonomistów. Tu, przy tej okazji, pojawiła się druzgocąca krytyka reformy emerytalnej rządu Buzka.

Prof. Leokadia Oręziak (SGH) wskazała, że Polacy dopiero po latach dowiedzieli się o tym, że nowy system obciął im praktycznie o połowę wysokość emerytur, a co najgorsze, państwo zadłużyło się od jego wprowadzenia na blisko 270 miliardów złotych, tylko dlatego, że musiało z czegoś wypłacać bieżące emerytury, skoro pieniądze z ZUS musiały być odprowadzane do OFE. Warto przypomnieć, że ojcem duchowym reformy z 1999 roku był prof. Leszek Balcerowicz, który zainicjował powieszenie w centrum Warszawy tablicy świetlnej z wysokością długu publicznego. Czysta hipokryzja, gdyż jedna trzecia tego długo (zbliżającego się do biliona złotych) to właśnie skutki jego reformy emerytalnej. Wnioski w sali PAN były zbieżne: reformować system podatkowy, ale szukać też pieniędzy po stronie wydatków państwa. Zabrakło czasu, ale powinno stanąć pytanie, jak przebudować w Polsce system emerytalny, który już odebrał pieniądze przyszłym emerytom, a państwo wpędził w gigantyczne długi.

Nie chcę powtarzać kwestii, o których będą donosiły dziś media. Bo oczywiście były różnice w ocenie wprowadzenia nowego podatku dla banków oraz dla hipermarketów. Jak się wysilił w TVP jeden z młodych redaktorów GW, propozycje PiS są nie do przyjęcia, bo zapłacą za nie klienci. Na sali już takiej zgodności nie było. Ktoś trafnie to ocenił, że jeśli jest duża konkurencja w danej branży, to nikt nie odważy się obciążeń podatkowych przerzucać na klientów, bo w ogóle wypadnie z rynku. Pełna zgoda, co diagnozy PiS, panowała w odniesieniu do demografii. Tu nie było różnicy zdań. Wszyscy mówili o grożącej Polsce katastrofie demograficznej. W ogóle, to w zasadzie, wszyscy mówili o błędach i zagrożeniach w takiej liczbie i w tylu aspektach, że rację ma z pewnością prof. Jadwiga Staniszkis, że jest w tak wielu dziedzinach życia publicznego źle, że nie wiadomo od czego zacząć. PiS zrobił dziś bardzo ważny i bardzo dobry ruch w kierunku zbudowania wokół swojej partii dużej i poważnej „koalicji gospodarczej”. Oby tylko był ciąg dalszy. Głosu rządu w tej debacie nie było, choć brali w niej udział ekonomiści bliscy Platformie. Po prostu nie ma już czego z tej polityki gospodarczej bronić! Doprawdy, recept, pomysłów, konkretnych rozwiązań dziś nie brakowało. Choćby opodatkowania tak zwanych „martwych aktywów” banków wynikających z ich nadpłynności, w sytuacji, jeśli nie będą chciały ich inwestować w nasze rodzime firmy, o czym mówiła prof. Elżbieta Mączyńska z SGH. Debata była olbrzymim sukcesem merytorycznym, rzadko dziś spotykanym w ogóle w Polsce. Była sukcesem PiS- u i sukcesem Jarosława Kaczyńskiego, ale naprawdę to była ona sukcesem zdrowego rozsądku w ocenie sytuacji polskiej gospodarki. Dziennikarze na posyłki, politycy PO, albo nabierają wody w usta, albo kwitują dzisiejszą dyskusję tak, jak Jan Krzysztof Bielecki, że był to teatr polityczny. Ciekawe, co myślą o takiej ocenie jej uczestnicy. Najdalej w interpretacjach poszedł jak zwykle w TVP INFO redaktor (niech będzie) Jan Ordyński. Stwierdził on bowiem, że to dobrze, że nawet PiS w takich dyskusjach bierze udział. Jak rozumiem dobrze słowa redaktora (niech będzie), organizatorem debaty „Alternatywa” byli osobiście premier Donald Tusk i Tomasz Arabski.

Brak głosów

Komentarze

Dobra, krótka recenzja debaty; rzeczywiście nie sposób skomentować wszystkich poruszonych wątków w formule notki na portalu. cieszy mnie niezmiernie, iż zauważyłeś wystąpienie prof. Leokadii Oręziak. Oczywiście, nikt z szacownego gremium nie odniósł się do niego w żadnej formie. Na innych forach również nie ma rzeczowej dyskusji na temat OFE. Sam wyłamałem kilka klawiszów pisząc o tych funduszach - z zerowym właściwie oddźwiękiem. Zagadnienie nie jest łatwe i dla przeciętnego przyszłego emeryta wcale nie oczywiste. Gorzej, że nie jest oczywiste dla zdecydowanej większości publicystów. Nasi publicyści i dziennikarze, a szczególnie blogerzy i komentatorzy to głównie "politolodzy" (nie mylić z politologami) - uważają, iż problemem o tak kapitalnym znaczeniu (skokowe zmniejszenie zadłużenia państwa o ponad 200 mld. zł.) - ma zająć sie ktoś inny.

Z debaty, wart odnotowania jest pogląd prof. Bugaja, który już doradzał premierowi (wówczas) Jaruzelskiego - sprowadzający się właściwie do Keynes'a. Wg niego zmniejszenie kosztów pracy nie prowadzi wprost do zmniejszenia bezrobocia (z czym można się zgodzić jedynie częściowo i w określonych warunkach zewnętrznych), opodatkowanie banków i marketów - spowoduje w całości przeniesienie tych podatków na klientów (z czym nie można sie zgodzić w żadnej mierze - ma tu8 coś do powiedzenia jeszcze konkurencja). Prof. Bugaj na zarzut, iż preferuje socjalne zatrudnienie - czuł sie zwolniony od odpowiedzi (w domyśle - to zarzut zbyt prymitywny - poniżej poziomu).

Vote up!
0
Vote down!
0

Janusz40

#292901

Niestety nie mogłem ogladać , bardzo żałuję. Stąd czytam wiele relacji. Pana jest bardzo zwiezła ale treściwa.

Dziękuje za trud jej napisania

Vote up!
0
Vote down!
0
#292930