Jak lewactwo ogłupia społeczeństwo?

Obrazek użytkownika Kirker

W poprzednim tekście trochę się rozpisałem na temat filozofii lewactwa i jej nowych wyrodków takich jak left-environmentalism czy racjonalizm-utylitaryzm a la Peter Singer. Nie ma co ukrywać, że lewicowość i totalitaryzm mają się do siebie jak części Re i Im w liczbach zespolonych. Ale coś oni muszą robić, aby społeczeństwo to wszystko kupiło i nie zauważyło, że jest nie tak. Ich cel jest taki, żebyśmy uwierzyli, iż ta klatka, w której nas zamykają, że to jest krynica wolności. Prawdę mówiąc, również 90% lewactwa nie wie, że to co popiera, to jest totalitaryzm. Gardłując z takimi Pandadą i Quasim można dojść do wniosku, że oni się uważają za obrońców wolności. To są według klasyfikacji Włodzimierza Iljicza pożyteczni idioci. 10% lewaków stanowią uświadomieni i ci doskonale wiedzą, po co pewne rzeczy są robione. Tutaj są dwie możliwości - albo to są cyniczni bandyci, złodzieje i oszuści chcący się zwyczajnie nachapać, albo planiści związani z lożami masońskimi. Dochodzimy do tego, że uświadomiona grupa lewactwa, jakiej zamarzyło się być nową szlachtą, dąży do ogłupiania społeczeństwa. <b>Jak zatem oni tego dokonują?</b>Państwowe szkolnictwo zwykliśmy uważać za dobrodziejstwo. Już nie będę opisywać iluzoryczności tego, że jest bezpłatne, bo pieniądze na drzewach nie rosną przecież. Chodzi tutaj o co innego. Otóż, jeżeli szkoła jest przymusowa, to muszą zostać wysłane do niej wszystkie dzieci w danej grupie wiekowej. Na tym to się nie kończy. Układany jest program nauczania dla wszystkich. Może on zostać tak ułożony, aby móc kształtować przyszłe pokolenia, co więcej ideologizować je, wmawiać im fałszywe informacje odnośnie globalnego ocieplenia, normalności homoseksualizmu, początków komunizmu w Polsce, prawicowości nazizmu, wyższości socjalizmu nad kapitalizmem et cetera. W ten sposób hodowani są lewicowi pożyteczni idioci. Wszystko to w przyszłych celach poparcia dla odpowiednich rozwiązań społecznych i gospodarczych. Inne rzeczy związane ze szkolnictwem, to centralne egzaminy. To powoduje, że uczeń ma spełniać pewne warunki, zupełnie jak samochód zjeżdżający z taśmy produkcyjnej. Nie może umieć ani mniej, ani więcej niż przewidują pewne ustalenia, tylko idealnie tyle, co sobie pewni urzędnicy ustalili. Czemu to służy? A mianowicie dalszemu ogłupianiu społeczeństwa. W przypadku państwowej centralnie sterowanej szkółki mamy jeszcze następny paradoks uważany też powszechnie za dobrodziejstwo. Chodzi tutaj o to, że szkoły są koedukacyjne. Większość ludzi nie widzi w tym nic złego. A przecież, czy kiedyś, jak były dysedukacyjne, to czy ludzie mieli jakieś straszne problemy sercowe? Ba, tego wszystkiego było mniej niż obecnie. Szkoły koedukacyjne nie są żadnym dobrodziejstwem. Powodują stałe obniżanie się poziomu nauczania, osiągane są w nich gorsze wyniki niż gdyby się to działo w dysedukacyjnych placówkach oświatowych. Reasumując, państwowe szkolnictwo jest narzędziem inżynierii społecznej. Jest ono tak sterowane, abyśmy kupili odpowiednie rozwiązania. Rozwiązania preferowane przez lewactwo prowadzą do obniżania poprzeczki jak chociażby występowanie szkół koedukacyjnych. Jak jeszcze lewactwo może ogłupiać społeczeństwo? Mamy przecież do czynienia z pewną cenzurą. Przepraszam bardzo, a gdzie można dostać Zmierzch Zachodu niemieckiego historiozofa Oswalda Spenglera? Gdzie można przeczytać pisma Richarda Nikolausa grafa von Coudenhouve-Kalergi odnośnie powstania Unii Europejskiej, a w dalszej kolejności państwa obejmującego całą Eurazję (i komu to będzie służyć)? Czy można kupić sobie Mein Kampf? Niestety, lewactwo zabrania pewne rzeczy czytać. Ludzie mogliby przejrzeć na oczy i zdać sobie sprawę z istnienia klatki, w jakiej się znajdują. Zobaczyliby, że wciska im się popelinę, no i ktoś mógłby pojechać na furze z gnojem jak Jagienka w Chłopach. A tego lewactwo nie chce. Oni dążą, żeby za wszelką cenę trzymać się przy korycie. Lewactwo chce, aby ludzie pokochali swój stan, <b>że są niewolnikami w nowym socjalistycznym świecie!</b> I na tym się ich wszelkie wysiłki skupiają. Na tym jednak techniki ogłupiania społeczeństwa się nie kończą. Czy nie wydaje się drogim Czytelnikom paradoksalne, że w krajach zachodniej Europy walczy się z tytoniem i nikotyną, a legalizuje się narkotyki? Co więcej, niektóre kraje, jak na przykład Finlandia, zapowiedziały, że do 2020 roku tytoń zostanie skryminalizowany. <b>Czy to czymś na kilometr nie śmierdzi?</b> Ależ oczywiście. W zachodniej Europie mamy przecież państwowy system opieki zdrowotnej, zasiłki... socjalizm pełną gębą. Jak więc się skończy legalizacja narkotyków, dojdzie rzecz jasna do wzrostu narkomanii. Oczywiście skoczą wszystkie obciążenia fiskalne, ale z punktu lewactwa bilans będzie korzystny, bo jakiś całkiem spory procent populacji będzie miał zaburzenia postrzegania rzeczywistości wywołane zażywaniem narkotyków. W efekcie jeszcze łatwiej będzie można przeforsować wiele zmian. Założę się, że z tytoniem nikt by nie walczył, jeżeli wywoływałby halucynacje, a przy częstym zażywaniu flash-backi. Główni planiści w partiach lewicowych jednak wiedzą, co robią. Legalizacja narkotyków w stanie socjalizmu to nic innego jak <b>odurnianie ludzi drogą za pośrednictwem odpowiednich specyfików.</b> W efekcie można się dalej posunąć z inżynierią społeczną, bo ludzie umiejętnie ogłupiani się na wszystko będą godzić. Co dalej? Część eugeników cynicznie zauważała, że system selekcji ludności nie doprowadzi do udoskonalenia pojedynczych jednostek, ale jeszcze do ich większego odurnienia. <b>Czy oni nie mieli czasem racji?</b> Lewacy już popierają aborcję i eutanazję, do eugenicznych zapędów przyznają się na razie nieliczni. Możliwość dzieciobójstwa czy zamordowania gderliwego tetryka, to na razie jest tylko początek. To zapowiedź inżynierii społecznej, przy której to co wyprawiali faszyści w Niemczech czy socjaldemokraci w Szwecji do 1975 roku, to bajeczki dla grzecznych dzieci. W ten sposób oni doprowadzą do jeszcze większego ogłupienia ludzi. Marzenia lewactwa sięgają jednak znacznie dalej, żeby przejąć w ogóle kontrolę nad rozrodczością człowieka, a po pewnym czasie <b>stworzyć uniwersalnego palanta</b>, którym będzie można kierować jak się lewackim poganiaczom niewolników zechce. Mamy tutaj stopniową gradację, zupełnie jak przy grze w domino. Najpierw odpowiednie kształtowanie za pośrednictwem szkolnictwa, czyli de facto nacjonalizacja umysłu. Potem dochodzą jeszcze inne metody. A wszystko się może skończyć na tym, że lewacy nas będą kształtować tak, jak ich chore umysły sobie zamarzą. Otępiała masa zaakceptuje wszystko... niestety. I czy my na to wszystko pozwolimy?

Brak głosów