Chwilowo wróciłem na Saloon24

Obrazek użytkownika Kirker

Miałem już tego nie czynić, ale się zdecydowałem. Komuszydłom nie wolno popuszczać. Opublikowałem następujący tekścik pt. Nowy początek. Już jakiś czas egzystowałem na s24. Było to około siedmiu miesięcy, podczas których opublikowałem 153 artykuły oraz około 3100 komentarzy. W pewnym momencie zostałem orwellowsko zniknięty, ponieważ rzekomo złamałem regulamin. Doskonale zdaję sobie sprawę, teraz, w trakcie pisania tych słów, że jest ponad pięćdziesięcioprocentowe prawdopodobieństwo ponownego orwellowskiego zniknięcia tego mojego nowego bloga. Jednak - i to kieruję do Wielce Szanownej Redakcji - teraz nie będzie skatologii. Przynajmniej będę się jej wystrzegać. Ciekaw jestem również, dlaczego salonowa lewica - ci Jaśnie Oświeceni - mogą sobie prywatny ściek urządzać bądź wyzywać ludzi od różnych, i jakoś nawet włos im z głowy nie spadnie, a tego nie może czynić prawica. Tutaj należy się wyjaśnienie. Wiele tekstów poświęciłem pewnej intelektualnej formacji (tutaj mi się gardło ściska) o nazwie lewica. No i jaka to jest cywilizacja? Oczywiście zaznaczam, iż takie określenie takie w odniesieniu do tych amoralnych totalitarystów i takiej bandy koniunkturalistów jest nad wyrost. Wtedy przemówiłem do jego przedstawiciela językiem, jaki jest dla niego zrozumiały. Nie miałem bowiem pewności, czy bardziej uczony i eufemistyczny jest dla takiej persony pojmowalny. To po pierwsze. Secondo: cywilizacja lewicowa to właśnie skatologia i łajdactwo, więc mówiąc o tym wyrodku wręcz niemożliwe i nie do uniknięcia jest wskazywanie na patologie. Ergo: nie sposób mówić zatem o nich bez wskazywania na pewne elementy fizjologii. Jak im się marzy świat jak ze Stu dwudziestu dni Sodomy, to dlaczego nie można o tym pisać? - a tego, niestety, bez wskazywania na wydalanie czy inne czynności poczynić się nie da. Kiedyś przeglądałem numer NIE!. Tam to doskonale zostały skwitowane ciągoty współczesnej lewicy jako cywilizacja d... (nie powiem tego słowa, bo znów wylecę!). Poza tym nawet w państwowej centralnie sterowanej szkółce mnie uczono, że w tekstach publicystycznych typu eseje czy felietony wiele rzeczy zwyczajnie przechodzi. No więc jak to jest? Dlaczego powróciłem? Już miałem tego nie robić i dać sobie spokój. Doszedłem jednak do zgoła odmiennego wniosku. Zdaniem Pandady, jeden z czołowych prawicowych chamów, powrócił! Trzeba się bowiem mierzyć z lewicą. Prawica powinna to doskonale rozumieć! Nie powinna się izolować, bo inaczej zwyciężą ci Jaśnie Oświeceni. A co oni robili, to doskonale wszyscy wiemy... Nie można im oddać frontu bez walki i pozwolić posunąć się choćby milimetr na przód. To jest inna żarłoczna pasożytnicza cywilizacja, całkowicie odmienna od wszystkiego, co uważamy za normalne i dopuszczalne. Oni mają jawne plany przemodelowania społeczeństwa i stworzenia jakiegoś homo sinister. Nowego Człowieka, jaki ma być kompletnie zdehumanizowaną istotą. Każdy człowiek mający prawicowe przekonania polityczne powinien sobie doskonale z tego zdawać sprawę. Oddawanie pola lewicy bądź próba gry według jej zasad oznacza bowiem tchórzostwo. Dlaczego taka nazwa? Nazwałem bloga ostatnia krucjata. Walka z lewicowymi pomysłami społecznymi jest czymś takim jak właśnie wyprawa krzyżowa. Różni się tym od średniowiecznych krucjat, że jest realizowana na swoim terytorium. Przynajmniej powinna być. Nie trzeba pływać za morze, żeby walczyć z wrogami, tak to było w średniowieczu. Teraz wróg jest tutaj i sobie można nie zdawać z jego obecności sprawy. Społeczeństwo jest jak krowa, która nie jest świadoma, że w jej wątrobie znajduje się motylica. Dlaczego ostatnia? Pozostaje mieć nadzieję, że jak już przepędzi się to lewactwo, gdzie pieprz rośnie, nie będzie trzeba już uciekać się do podobnych środków. Do sympatyków: w razie czego, jakbym został znowu orwellowsko zniknięty można mnie szukać tutaj. Można mnie też będzie znaleźć na blog.media.pl czy Liście Obecności. Wiedząc, jaka jest obecnie polityka Wielce Szanownej Redakcji, chyba tam będę zmuszony wieszać teksty, które mogłyby zostać uznane za agresywne. Tak więc na przyszłość zapraszam do siebie, czy na Ostatniej Krucjacie, czy w innych miejscach, gdzie będę funkcjonować. Brytyjski astrofizyk Subrahmanyan Chandresekkar powiedział do swojego mistrza sir Arthura Eddingtona: Zobaczmy, jak wysoko zdołamy wzlecieć, zanim słońce stopi wosk naszych skrzydeł. Ciekawe, jak długo się tutaj da po nie najrychlejszym powrocie. Serdecznie pozdrawiam,Kirker+Ciekawe, jak długo tam wytrzymam. Bo raczej Oberredakcja dalej będzie na mnie cięta. W to nie wątpię.

Brak głosów