Matematyka ab initio (prztyczek w nos)

Obrazek użytkownika Spitfire
Blog

Niestety wczoraj po raz kolejny starłem się ze zgrają obrońców pozornie sensownych decyzji, co nie było przyjemnym uczuciem; zwłaszcza, że walka miała (i ma nadal) charakter kainowy. Batalia toczyła się wokół wprowadzenia obowiązkowej matury z matematyki. Znaczna część osób twierdziła, że to doskonały pomysł, dzięki któremu maturzyści staną się bardziej inteligentni etc. Ja oczywiście byłem temu wszystkiemu przeciwny. Przyznam nawet, że to całe starcie rozzłościło mnie bardzo.

Rozzłościło, bo zamiast trzeźwego spojrzenia na sprawy, ujrzałem wielki poklask wobec działań ekipy don Alda, gdy tymczasem każdy cymbał - już od bardzo dawna - powinien wiedzieć, że w tym kraju nic nie robi się dla ludzi, więc gdzieś powinien być w tym haczyk.

Nie wiem dlaczego tak się nie dzieje, jednakże każdy, włączając w to nawet półanalfabetów, powinien szybko odgadnąć, iż obowiązkowa matura z matematyki nie jest wprowadzana dlatego, że nauczanie matematyki uczyni społeczeństwo bardziej inteligentnym (jak to niektórzy sobie twierdzą). Taki strzał w stopę na pewno by nie przeszedł, ponieważ rządzące krajem elity wcale nie są takie głupie jak to się tu i tam wydaje. Otóż obowiązkowa matematyka na maturze jest wprowadzana dlatego, że tego wymaga system, w który wpompowano zbyt wielu wykształconych i "wykształconych" ludzi.

Kiedy wprowadzi się obowiązkową maturę z matematyki oczywistą rzeczą będzie to, że taką maturę zdają (też zdają z wystarczająco dobrym wynikiem) tylko ludzie faktycznie uzdolnieni i tacy (co najważniejsze), których rodzice mają pieniądze na korepetycje. Chciałem zauważyć, moi drodzy geniusze kontrwywiadu, że znaczna część wyborców PiS-u, to ludzie uczciwi, którzy na własnej skórze najbardziej odczuli złodziejstwo panoszące się po III RP; ludzie pokrzywdzeni do tego stopnia, że potrafili zastanowić się i zrozumieć to, dlaczego tak jest. Tak, o drogie cudowne dzieci, to ludzie ubodzy, bo nie mają w domach esbeckich emerytur, ani nie lubią kombinować.

To właśnie w tych ludzi najbardziej uderzy ów wprowadzenie obowiązkowej matematyki na maturze, gdyż nie będą oni mieli pieniędzy na korepetycje dla własnych dzieci; rzecz jasna w przeciwieństwie do tak zwanych "wykształciuchów". Co to może oznaczać? Otóż, moi drodzy, wasza wataha jest dorzynana z myślą o przyszłości, a wy się jeszcze z tego cieszycie. Klasyczny przykład lemingozy. Ponadto dzięki temu "cudownemu" rozwiązaniu mniej będzie rozczarowanych ludzi, którym po studiach wskaże się łopatę.

Jeśliby pomysł ten wychwalali w niebiosa w takiej na przykład Gadule Wyrodnej, to pewnie zaraz większość ruszyłaby łbami, ale ponieważ nie wychwalali, bo gazeta (być może) nie chciała zadzierać z uczniami nielubiącymi matematyki, to sygnał nie został wysłany. Widzę zatem, że jeśli "dzwonek Pawłowa" nie brzdęknie, to nikt nie zaszczeka, a szkoda, bo być może kiedyś celowo "nie brzdęknie", ale mniejsza o to.

Zwróćcie uwagę może na to, jak jest skonstruowany cały system edukacji; na czym on polega? Cały system edukacji nie uczy wyciągania wniosków i logicznego myślenia. Polega na tępym zakuwaniu materiału oraz korzystaniu z opracowań przygotowanych przez innych. Inaczej mówiąc uczy - jak już to ująłem - myślenia myślami innych. Gdy się przejdzie przez taki program nauczania, to (symplifikując) da się tylko myśleć myślami zasłyszanymi z telewizora albo wyczytanymi z jakiejś gazety. Co to oznacza nie trudno odgadnąć.

Powtórzę wam to jeszcze raz. Nie jestem przeciwnikiem matematyki jako takiej, jestem przeciwnikiem obowiązkowej matematyki na maturze. Amen.

Brak głosów