Kibice i chuligani w jednym worku, czyli odpowiedzialność zbiorowa...

Obrazek użytkownika RP
Sport

    W sobotę 14 maja byłem świadkiem meczu WKS Śląsk i GKS Bełchatów, a w zasadzie tego co działo się wokół stadionu przy ul. Oporowskiej we Wrocławiu (choć też miałem okazję widzieć przez szparę w płocie bramkę (rzut karny) strzeloną przez Sebastiana Milę.

   Kibice Śląska przybyli niezawodnie. Dopingowali drużynę najlepiej jak w tych warunkach się dało. Znaczna ich część pojawiła się przed głównym wejściem na stadion. Niektórzy usytuowali się na górce PAFAWAG. Liczni oblegali płoty znajdujące się za krytą trybuną. Wielu, zwłaszcza młodszych, powłaziło na okoliczne drzewa. Zagrzewali swoją drużynę do walki.

   Najpierw pojawiłem się na górce PAFAWAG. Przybyło tam wielu kibiców. Wśród nich sporo kobiet i dzieci. Górka znajduje się w znacznym oddaleniu od stadionu, więc obecność kibiców w tym miejscu była czysto symboliczna. Z nieznanych dla mnie powodów w tym miejscu przebywała też kilku- (chwilami kilkunastoosobowa) grupa policjantów. W jakim celu się w tym miejscu znajdowali? Czyżby mieli ochraniać kibiców Śląska? Przed kim? Nie wiem. Może ich zadaniem była ochrona górki?

   Bliżej stadionu dostrzegłem także policjantów z bronią gładkolufową. W wielu miejscach wokół stadionu stały liczne policyjne pojazdy z policją gotową do interwencji. Na boisku treningowym (od ul. Inżynierskiej) stała nowoczesna polewaczka (wodny środek obezwładniający – tak to się nazywa w nomenklaturze policyjnej).

   Chciałbym zadać pytanie, czy zgromadzone siły policji były adekwatne do owej maksymalnie kilkusetosobowej grupy kibiców Śląska, wśród których przeważali młodzi, a nawet bardzo młodzi ludzie? Nigdzie nie dostrzegałem jakiegoś napięcia, które wskazywałoby, że coś „wisi w powietrzu”. Mam na myśli jakąś rozróbę pomiędzy kibicami, czy chęć konfrontacji z policją. Dodam, że nie dostrzegłem obecności kibiców GKS Bełchatów.

   Moim zdaniem ilość policji była nieadekwatnie wysoka w stosunku do zagrożenia. Uważam zresztą, że policja powinna być znacznie bardziej dyskretna. Ale nie o to przecież policji chodziło. Jak donosi Rzeczpospolita (http://www.rp.pl/artykul/658674_Co_wolno_skandowac_i_pisac_na_transparentach.html) do obstawienia meczu ściągnięto odwody spoza Wrocławia, w tym tzw. nieetatowe oddziały prewencji. Anonimowy policjant poinformował, iż pojawiło się „polecenie, że z tłumu kibiców mamy wyłapywać osoby "trzymające transparenty obrażające premiera". Pakować do więźniarek i przewozić na komisariaty – opowiada policjant z prewencji. – Jeden kolegów spytał, czy to jest rozkaz komendanta miejskiego. Usłyszał od prowadzącego odprawę dowódcy, że ma nie wnikać”. Adam Bodnar z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka zapowiedział w rozmowie z Rzeczpospolitą, że „jeżeli głoszenie pewnych haseł politycznych przez kibiców było powodem zamknięcia stadionów, to jest decyzja skandaliczna. Stadiony zawsze, zwłaszcza w czasach "Solidarności", były miejscem pewnej debaty publicznej”.

   W jakim celu ściągnięto tak liczne oddziały policji? Zagrożenia (jak już wspomniałem) nie wyczuwałem. Z całą pewnością było to działanie na pokaz. Zwyczajna łopatologiczna demonstracja siły. Z całą pewnością nieadekwatna do potencjalnego zagrożenia. Wojewoda Aleksander Marek Skorupa w swojej decyzji o zamknięciu stadionu przy Oporowskiej napisał: „orzekam wydać zakaz przeprowadzenia imprezy masowej z udziałem publiczności planowanej w dniu 14 maja 2011 r. (...). Analiza zachowań kibiców Śląska Wrocław wskazuje na celowe i ciągłe naruszanie prawa oraz daje podstawy do prognozowania dalszych negatywnych zachowań zakłócających bezpieczeństwo i porządek publiczny”. Czy Pan Wojewoda jest prorokiem? Takie wniosek z cytowanej decyzji można wyciągnąć...

   Ciśnie się na usta jeszcze jedno pytanie. Mecz w dniu 14 maja stwarzał według Wojewody „niebezpieczeństwo dla życia i zdrowia ludzkiego”. Czy następne mecze też takie niebezpieczeństwo będą stwarzały ? Bez względu na okoliczności każda impreza masowa stwarza jakieś niebezpieczeństwo. Czy w związku z tym kolejne mecze też będą odbywały się bez udziału publiczności? A czy dopiero budowany stadion na wrocławskich Maślicach też będzie zamknięty dla kibiców? Jeśli tak to grube miliony wyrzucone w błoto.

   Modne jest ostatnio w mediach mainstreamowych określenie kibol (oznaczające prawdopodobnie pseudokibica), czy bandyta stadionowy. Uważam, że wyodrębnianie spośród chuliganów osobnej kategorii bandytów stadionowych jest wyłącznie działaniem pijarowskim. Ma zadanie pokazać jakim to twardzielem jest Premier. Gdybym ja był ministrem Spraw Wewnętrznych zwalczałbym chuligaństwo jako takie. Dla żadnego rodzaju chuligaństwa i bandytyzmu nie powinno być pobłażania. Dlaczego akurat pseudokibice (lub kibole jak ich nazywają niektóre media) mieliby być szczególnie wyróżnieni? Albo zwalczajmy wszelakie chuligaństwo, albo żadnego efektu nie będzie. Bo chuligan czy to na stadionie, czy na osiedlu jest chuliganem. No może z punktu widzenia Rządu PO lepiej by było, aby chuligani wynieśli się ze stadionów, gdyż przekaz telewizyjny o ich wyczynach często na żywo idzie w świat. To Rządowi nie służy. A chuligani na osiedlach? A kogo to obchodzi?

Brak głosów