Czy lemingi lubią d*** Maryny
Czytając omówienie niedawnego, sondażowego spadku poparcia dla PO i wysnuty ze „szczegółowego przeglądu tabelek” wniosek, ze się „żelazny elektorat” PO wkurzył postawą tej partii a właściwie jej „konserwatywnego skrzydła” ucieszyłem się. Nie, nie tylko z tego, że Platformie spadło, choć to oczywiście też. Ucieszyłem się, że nie mieszkam w „wielkim mieście” i z tego powodu na ten „żelazny” się nie łapię. I nie muszę w związku z tym zacząć popierać Platformy. A czemu bym musiał?
Pan Paweł Wroński, który się przyjrzał szczegółowo wspomniane tabelki i co tam ujrzał, zaraz opisał, zauważył, że ostatni spadek notowań PO, globalnie wynoszący 6 punktów procentowych wśród dotychczasowych zwolenników z miast od 500 tys. mieszkańców sięgnął aż 21 punktów a wśród posiadających wyższe wykształcenie 18. I zawyrokował, że mieszkańcy wielkich miast, szczególnie ci najlepiej wykształceni nie mogą Platformie darować, że się ze związkami partnerskimi nie mogła uporać. To taka nawet nie zawoalowana sugestia pana redaktora, adresowana do władz PO, by temat jak najszybciej przepchnąć przez machinę legislacyjną bo wykształcony naród „nie wytrzyma”. Wyszło mi, że jeśli swym głosem nie wesprę PO w wymienionym „segmencie elektoratu” faktycznie „Gowiny” wrócą ciupasem i podniosą rękę tam, gdzie jeszcze nie tak dawno trzymały ją pod kołderką. Znaczy na kołderce. Na szczęście nie łapię się na te „wielkie miasta”.
Ale nie tylko dlatego poczułem się zwolniony z obowiązku. Pod tekstem Wrońskiego znalazłem znakomite podsumowanie. Krótsze niż panaredaktorowe „szczegółowe przeglądanie tabelek” ale mające w sobie więcej twardej logiki niż cała twórczość redaktora.
„Normalnie jaja. Przyczyna związki partnerskie, a Palikotowi nie wzrosło. Nie róbcie ludziom wody z mózgu. Prawdziwą przyczyną jest gospodarka. Lemingi zaczęły odczuwać 'zieloną wyspę". Napisał komentator agap.e. I nie był wcale jedynym, który prezentował diametralnie inny punkt widzenia na przyczyny dołowania partii rządzącej w ostatnim badaniu niż pan Wroński.
Ale akurat z punktem widzenia agap.e nie do końca się zgodzę. Nie mam nic przeciwko temu, by Wroński i Agora nadal tę wodę z mózgów robili. Niech przekonują, że ci z „wielkich miast” mający wyższe wykształcenie o niczym innym nie marzą jak o tym by móc legalnie wchodzić w związki partnerskie. Taka woda z mózgów strategów Platformy to znakomita substancja. Ona sprawi, że w kraju, w którym narastają poważne problemy gospodarcze i społeczne elita władzy będzie skupiona na „d*** Maryny”. Przypadkiem mi takie dwuznaczne zdanie wyszło. Oczywiście jest jakaś, może i niemała grupa byłych a może i aktualnych ale na ten moment lekko zawiedzionych wyborców Platformy, legitymujących się świetnym wykształceniem i równie świetnym adresem, którzy nie kiwną palcem za PO póki ta nie zrobi przeróżnym partnerom dobrze. Ale nie dam się przekonać, że spośród wszystkich problemów, jakie wykształcony człowiek (choćby i wyborca Platformy) jest w stanie zobaczyć przede wszystkim tę „dyskryminację”.
Ja oczywiście wiem, ż pan Wroński nie pisze jak jest, tylko jak by chciał, żeby było. I on i całe środowisko maja swoje priorytety a do tego naprawdę ogromne możliwości kształtowania opinii społecznej. Przynajmniej tej jej części, którą łatwiej zbadać niż jakąkolwiek inną. I wcale go agap.e nie złapał na niezrozumieniu problemu. Złapał go na takim drobnym elemencie inżynierii społecznej, robionej na zasadzie „a nuż się uda”. To prosty chwyt w rodzaju „kto nie skacze ten…”. Nie mam pojęcia ilu z tych, którym się ostatnimi czasy to lub owo przestało podobać zacznie skakać z panem Wrońskim tylko dlatego, że lubi się tak fajnie identyfikować. Sądzę, że całkiem sporo będzie takich, którym zobojętnieje to, że chłodno i głodno bo im starczy, że dwa piętra niżej jakiś tam związek partnerski zostanie zalegalizowany sprowadzając życie społeczne do d***. Maryny rzecz jasna.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 1273 odsłony