Kiedy Ścios jeży włos...

Obrazek użytkownika coryllus
Kraj

Autor używający nicka Aleksander Ścios zadeklarował wprost, że chętnie obiłby mi gębę. Odpowiadając na ten zew ja z kolei deklaruję, że mogę się spotkać z panem Ściosem w celach przez niego wyznaczonych lub jakichś innych, w dowolnym polskim mieście, nawet w bardzo od mojej wioseczki odległym, na przykład w Toruniu, albo w jeszcze dalszym. Bić się jednak z panem Ściosem nie będę, ponieważ uważam, że jest on człowiekiem z gruntu dobrym, który trochę pobłądził i przestał odróżniać rzeczywistość od blogerskich zagrywek.
Napisał pan Aleksander, że

"Reakcjom "prawicowej blogosfery" nie można się już dziwić, bo z równą łatwością połyka ona takie brednie, jak akceptuje np. grubiańskie paszkwile chama o nicku Coryllus, któremu za tekst o Pani Urszuli każdy uczciwy człowiek mógłby jedynie nakłaść po gębie. 
Fakt, że donos grafomana zamieszcza się wśród blogów niezalezna.pl, redagowanych przez Targalskiego - doskonale pokazuje kondycję naszej blogosfery."

Odnosząc się do tego fragmentu oświadczam, że nie napisałem donosu, bo informacje, które pomieściłem w tekście dotyczące Urszuli Domyślnej i jej bytności na moim blogu są prawdziwe, nie obraziłem jej także ponieważ zastanawiałem się jedynie czy nie jest ona żoną Pawła Przywary. To chyba nie jest obelga? Nie rozumiem także skąd u pana Ściosa taka pewność, że nick Urszula Domyślna to pani. Równie dobrze może to być mężczyzna, nie piękny wcale i nie wrażliwy. Ponieważ moje wnioski dotyczące tego nicka są znacznie głębsze niż myśli pana Ściosa, nie mogę się zgodzić z jego atakiem na moją osobę i stąd ten tekst. To co napisał pan Aleksander Ścios, temperatura tego tekstu i jego emocjonalny charakter, mogą świadczyć, choć nie muszą, o tym, że chce on odwrócić uwagę czytelników od nicka Urszula Domyślna i zadekretować niejako nietykalność kryjącej się za nim osoby. Jest bowiem Aleksander Ścios niekwestionowanym liderem blogosfery i z tego autorytetu korzysta kiedy nadarzy się okazja. I teraz właśnie się nadarzyła.

Ponieważ nick Urszula Domyślna pełni na blogu Aleksandra Ściosa taką samą rolę jak niegdyś u mnie, chciałem powrócić do opisu poczynań autora tych komentarzy. Zacznę jednak od pewnego wniosku. Oto okazuje się, że jest pewna spora grupa czytelników, którym wydaje się, że autor jest ich własnością. Nie w całości może, ale w jakiejś części. Zaczynają oni, najpierw dyskretnie, a potem coraz bardziej bezczelnie, ingerować w publikowane przez autora treści. Będąc człowiekiem o anielskiej cierpliwości znosiłem to bardzo długo, choć ingerencje o rozmaitym stopniu natężenia, także te delikatniejsze, irytowały mnie bardzo. Byłem także całkowicie odporny na przejawy kokieterii, które wiele czytelniczek okazuje ulubionym autorom. Moja misja bowiem nie polega na szukaniu przygód tylko na publikowaniu ważnych dla mnie treści. Ludzie bywają podstępni, nawet wtedy kiedy nie mają bardzo złych zamiarów, a jedynie chcą sobie z kimś pograć w przysłowiowe bambuko. Okazywanie im względów w takich wypadkach wydaje mi się błędem, dlatego też nigdy tego nie robiłem. Urszula Domyślna otrzymała ode mnie kilka razy, prywatną pocztą sygnał dotyczący jej zachowania się na blogu. Zawsze reagowała na moje uwagi ze zrozumieniem, tak więc symbioza nasza trwała, choć miała charakter dynamiczny. Tak jak napisałem nick Urszula Domyślna zniknął z mojego bloga, kiedy zacząłem publikować na NE. Umieszczanie tam tekstów świadczyło bowiem według UD, o agenturalnym charakterze mojego bloga. Fakt iż ujawniłem się i prowadzę działalność, bynajmniej nie oświetloną fleszami, a mozolną i trudną, niczego w jej opinii nie zmieniał. To samo sugeruje dziś Ścios:

"Słowa solidarności (z Domyslną) i wsparcia są rzeczą wręcz oczywistą.
Myślę, że na atak chama nie odpowiada się słowami, a w tym przypadku, żadna reakcja nie byłaby odpowiednia.
Najbardziej smuci mnie, a nawet przeraża głupota i podłość "prawicowych blogerów" czytających ten bezczelny donos i dyskutujących z chamem.
Najwyraźniej jest w tym ponury znak czasu, bo jeszcze kilka lat temu, osobnik łamiący w tak haniebny sposób zasady netetykiety (być może większość nie wie co to jest) byłby skazany na ostracyzm i wywalony na zbity pysk z każdego szanującego się miejsca w sieci.
Jeśli zatem chama o esbeckiej mentalności hołubi się jako "cenionego pisarza" i traktuje jak blogera - czym różni się ten relatywizm od praktyk istniejących wśród zwolenników obecnej władzy?

Oświadczam, że moją mentalność trudno by było nazwać esbecką. Za mało w niej pokory i posłuszeństwa. I za mało wiary w autorytety. Takie jak choćby sam Aleksander Ścios. Ponieważ jednym z celów działalności nicka Urszula Domyślna na moim blogu było atakowanie moich relacji z Toyahem, chciałem się przy tym chwilę zatrzymać. Fakt iż Toyah dostał nagrodę Onetu bardzo wzburzył zarówno Ściosa jak i Urszulę Domyślą. Doszło nawet do tego, że Ścios sugerował Toyahowi iż powinien on zwrócić laptop, bo przyjmując go osłabia jedność prawicy lub robi coś innego równie podłego, nie pamiętam dokładnie co. Toyah ma ten list, może go w każdej chwili ujawnić. Ponieważ Toyah nie zamierzał laptopa oddawać, bo chciałem go odeń odkupić, za pieniądze ze zbiórki, którą zainicjowała Urszula Domyślna, cała sprawa zaczynała wyglądać jak porządna czeska komedia z lat sześćdziesiątych. Była jednak ukryta przed czytelnikami. Czas jednak płynie i pomyślałem, że warto byłoby zapoznać z nią więcej osób. Czynię to ponieważ zza każdej czeskiej komedii wyglądało zawsze coś innego, o wiele bardziej ciekawego niż sam film.
Mieliśmy więc tę jedność prawicy, na którą Toyah zamachnął się laptopem i moje dla niego poparcie. Potem zaś ten cały NE. Byliśmy z Toyahem bardzo popularnymi autorami, którzy gromadzili na swoich blogach bardzo wielu czytelników. Zarówno my jak i owi czytelnicy różniliśmy się mocno od tego do czego przyzwyczaili się ludzi prawicy lub ludzie prawicę opisujący i klasyfikujący. Nie można nam był jednak zarzucić, że nie jesteśmy dobrymi patriotami, bo popularność i jakość tekstów na to nie pozwalała. Próbowano więc wpływać na nas w inny sposób. Na mnie poprzez moderację bloga za pomocą podstawionych nicków, na Toyaha mniej subtelnie, bardziej wprost. To się nie udało i od tamtego momentu, pamiętam to dokładnie, obaj staliśmy się jedynie kłopotem. Toyah przestał być ulubionym autorem Igora Janke, a ja – jako zawodnik mniejszego kalibru – trafiałem jeszcze na pudło, ale coraz rzadziej, aż w końcu przestałem tam trafiać w ogóle.
W tym czasie pozycja Aleksandra Ściosa w blogosferze nie uległa najmniejszemu wahnięciu. Zrezygnował on z pisania w salonie dopiero po opublikowaniu przez Osieckiego tego całkowicie idiotycznego tekstu o Smoleńsku. To dziwne, bo wcześniej w salonie pojawiały się o wiele bardziej brutalne i chamskie ataki na prezydenta Kaczyńskiego, o wiele bardziej bezczelne paszkwile, nawet rymowane, które wisiały na SG. One jednak nie zwróciły uwagi Aleksandra Ściosa. A powinny. Być może pod tym tekstem ktoś życzliwy wrzuci link do specjalnie na okazję Katastrofy napisanego wierszyka wyszydzającego ofiary. Mój kolega po przeczytaniu tego świństwa napisał bardzo emocjonalny list do Igora Janke, a potem zrezygnował z komentowania w salonie. Ja to piszę wprost, bo sam nigdy nie zamierzałem w jakiś widowiskowy sposób zrywać z salonem i blogosferą. Mam tutaj sprawy, które muszę prowadzić i jest to jedyny jak na razie kanał promocji moich książek. A książki to moja praca. Innej nie mam. Kiedy zbuduję sieć reprezentantów handlowych w kraju, dam sobie spokój z salonem, choć nie z blogosferą.
Ze Ściosem jest jednak inaczej. Jest on kimś w rodzaju proroka i nauczyciela. Jest symbolem tego co rozumiemy przez prawicę patriotyczną i także pisze książki. Nie musi ich jednak dystrybuować poprzez własną sieć, bo robi to za niego sieć niemieckiego wydawnictwa „Weltbild”. To przyznam dosyć wygodne dla proroka, choć pewnie niewygodne dla autora, który chce na książkach zarobić. Nie wierzę, by Ścios pisał dla pieniędzy, uważam, że jego misja ma szlachetny i czysty charakter. Sprzedawcy pobierają po prostu zbyt dużą prowizję, by taka dystrybucja mogła się Aleksandrowi Ściosowi opłacać. To czyni go wiarygodnym.
Wróćmy jednak do czasów dawniejszych. Oto autor poczytny, wybitny i nie kwestionowany lider prawicowej publicystyki niezależnej, krytykuje innego dobrego autora i domaga się odeń by coś zrobił z tym nieszczęsnym laptopem. Dlaczego? Moim zdaniem dlatego, że prawica winna być monolitem i zamykać się w pewnym dosyć wąskim spektrum. Łatwiej ją wtedy badać i opisywać i łatwiej stawiać jej pomniki zwieńczone małą figurką Aleksandra Ściosa. Kiedy ktoś na tej całej prawicy zaczyna gadać po swojemu, robi się bałagan i tabelki się nie zgadzają. Tak nie może być. I ja nie mogę się zgodzić z tym co zawsze powtarza Grzegorz Braun, kiedy w jego obecności krytykuję tego czy owego „naszego” autora. - Niech rozkwita tysiąc kwiatów – mawia wtedy Braun, ale ja wiem, że wśród tych kwiatów nie może być miejsca ani dla mnie ani dla Toyaha. Bo to się nie podoba Aleksandrowi Ściosowi. I pewnie nie tylko jemu.

Napisałem ostatnio serię bardzo wyważonych i prawdziwych tekstów o tak zwanych „naszych”, czyli o ludziach, którzy jak Ścios zupełnie uzurpują sobie prawo do firmowania swoimi nazwiskami i nickami prawicowej części sceny politycznej i publicystycznej. W tekstach tych nikogo nie atakowałem, a jedynie opisywałem sytuacje, w których dane mi było uczestniczyć lub wyciągałem wnioski z zachować niektórych osób i treści przez nich publikowanych. Spotkały się one z gwałtowną reakcją osób, które można by określić mianem wyznawców pewnej charakterystycznej prawicowej wizji. Uważam, że reakcja ta to próba zamknięcia debaty po prawej stronie i próba zatrzymania jakiejkolwiek indywidualnej i oddolnej, a więc pozostającej poza kontrolą akcji po naszej stronie. Chodzi bowiem o to, by poza czytaniem Ściosa i komentowaniem u niego na blogu, poza czytaniem i wpatrywaniem się w zatroskane twarze „naszych” autorytetów, nic więcej prawicy polskiej się nie chciało. Każda zaś próba zrobienia czegoś naprawdę spotkać się musi z agresją i zarzutem agenturalności. I ja sądziłem, że tutaj chodzi o pieniądze. O te liche budżety przeznaczone na patriotyczny kołczing, które muszą podzielić między siebie „nasze” autorytety i ich asystenci. Teraz myślę jednak, że chodzi o spokój w stadzie. O absolutny spokój. Ten zaś może zagwarantować jedynie dobry pasterz. Nie wariat, który leci do Onetu po laptop i drugi, który odeń ten laptop kupuje. To musi być ktoś poważny, może nawet dostojny, ktoś kto bez pudła rozpoznaje intencje i ocenia czyny. Ktoś taki jak Aleksander Ścios po prostu. No i jego dzielna społeczna asystentka Urszula Domyślna. Nie możemy o niej zapomnieć.

Ja zaś zapraszam Państwa na stronę www.coryllus.pl gdzie mamy promocję książek „Dzieci peerelu” i „Atrapia”. Zapraszam także do warszawskich księgarni „Tarabuk” przy Browarnej 6, Ukryte Miasto przy Noakowskiego 16, oraz do sklepu FOTO MAG przy stacji metra Stokłosy. Książki nasze są także w Poznaniu w księgarni ojców Karmelitów przy Działowej 25 oraz w księgarni internetowej http://ksiazkiprzyherbacie.otwarte24.pl/ . Zapraszam. I jeszcze jedno – przy zamówieniach powyżej 200 złotych realizujemy bez opłat pocztowych.

Brak głosów

Komentarze

boldandcharm
Hej górale, nie bijta się!
Ma Urszula dwa warkocze, podzielita się.
Jestescie przecie niepoślednie intelekty, więc żeby nie było, że zabiła ( niepewna)dupka głupka x 2 ;-)

Vote up!
0
Vote down!
0

boldandcharm

#273685

Czy po to by i tam móc publikować (SB, WSW, WSI, UOP, ABW) poprosiłeś o założenie kartotek?
Tak najważniejsze być wszędzie, bo inaczej to ani rusz.
TW Bolki też wcześniej chcieli by ich dzieła publikowali za judaszowe srebrniki, od których dziś się nawet sądownie odżegnują chociaż są na to kwity.

Obibok na własny koszt

======================================================

Nunquam sapiens irascitur.

Vote up!
0
Vote down!
0

Obibok na własny koszt

#273686

jakoś mi się wyczerpał.

Vote up!
0
Vote down!
0
#273726

Autor, białas i tojah to tzw. grupa blogerów proktologów...
Oczywiście zasłużona 1.

Vote up!
0
Vote down!
0
#273729

Zaiste,odpowiedź zionąca miłością bliźniego.

Bezpieczna,bo na NP autor nie może zbanować.Wydaje się,że lepiej i trudniej być dobrym proktologiem niż koprofagiem.

Vote up!
0
Vote down!
0
#273732

czy ten portal do arena do nawalanek osobistych?

Vote up!
0
Vote down!
0
#273730

Panie Coryllusie!

Bawił się Pan kiedyś w głuchy telefon? Pewnie tak, więc Pan rozumie o co chodzi. Natomiast Ścios prawdopodobnie nie rozumie. Wynikła seria nieporozumień, prawdopodobnie ktoś się pod Pana podszył, albo i pod Pana i pod Ściosa i pod Urszulę Domyślną. Ścios się wpienił, Pan się wpienił, Domyślna się wpieniła, a ten kto się podszył zaciera ręce z radości.

Ja też publikowałem na NE z naiwności. To w ogóle pierwszy mój blog po wordpressie. NE sie okazał tym czym się okazał, niezalezna.pl wpadła w nastrój oblężonej twierdzy. Potem pojawiła się nowa odsłona NE, czyli wpolityce.pl, ale tym razem z lepszym legendowaniem i zdecydowanie PiSowskim targetem. Ale ludzie Rzepy jak to ludzie Rzepy - pomagają PiSowi jak tego nie potrzebuje, a dowalają mu, jak jest gnieciony. No i wpolityce.pl ma teraz taką moc przebicia, że jak by Karnowski ogłosił, że "Coryllus to zdrajca", to zaraz by Pana wyrzucili ze wszystkich forów i jeszcze by Pan dostał sto anonimów od rzekomych moherów.

Smutne to, ale świadczy o tym, że obóz władzy trzęsie portkami i próbuje sobie stworzyć "konstruktywną opozycję". A kandydaci do konstruktywnej opozycji dają się w to wmontować - vide Ścios.

alchymista
===
Obywatel, który wybiera królów i obala tyranów
Jeszcze Polska nie zginęła / Isten, áldd meg a magyart

Vote up!
0
Vote down!
0
#273765

Gdyby komentarze można było oceniać dałbym 10!
A tak to napiszę, ze to bardzo celny komentarz.

Vote up!
0
Vote down!
0

Cave me, Domine, ab amico, ab inimico vero me ipse cavebo

#273873