Słodko-grzeczne wymiociny Tomaszka, czyli Towarzysze w obronie czci dziennikarki Moniki
Mój wpis poprzedziły długie wahania.
Bo przecież trudno jest pisać o czymś, co powtarza się niczym dzień świstaka.
Prompterowa gwiazda - Monika POlejnik - z sobie chyba tylko znaną wytrwałością i zaangażowaniem, dba o promowanie bzur opowiadanych przez bliskich jej sercu gości.
Wspomnieć wystarczy jej regularne jak dni tygodnia umizgi do Radka z Ministerstwa Spraw Zawiłych, czy rzeczonego Pięknego Tomaszka, czyli Towarzysza Nałęcza...
W błedzie jest oczywiście ten, kto po dzisiejszej parodii wywiadu spodziewał się nowych wartości dla ducha i rozumu.
Wszak Towarzysza Nałęcza rolą nie jest opowiadanie o tym, co Gajowy uczyni dla Polski! Zadaniem Słodkoustego Tomaszka jest mówienie o zagrożeniach dla demokracji, jakie będą niechybnie konsekwencją zaufania PiSowi.
Jest co prawda kilka ciekawostek, które od niechcenia rzucone w eter zostały przez doradcę Gajowego, a które uświadomiły nieświadomemu narodowi, jak w pocie czoła dwóch mężów stanu i żon swoich walczy o Ojczyznę.
Nadmienił otóż Tomaszek - o czym przecież wszyscy wiemy - że Premiera mamy uczciwego, zapracowanego i oddanego Polsce,a w szystko to znosić Donald musi przytłoczony ciężarem obowiązków i problemów, które stwarza opozycja.
Dowiedzieliśmy się również - co też jest żadną tajemnicą - że Bronisław jaśnie nam panujący, jest człowiekiem wielkiego serca i rozumu, wrażliwym na szacunek dla byłych prezydentów, w tym dla zasłużonego bez wątpienia Generała Wojciecha.
Reszta czytanej przez Tomaszka komedii, dotyczyła spraw codziennych i oczywistych, acz deprymujących wszystkich wielkich patriotów.
Wyjaśnił narodowi Towarzysz Nałęcz, że straszny błąd popełni młodzież głosując na PiS, bo przecież nie można zniweczyć wszystkich dóbr i sukcesów, które w pocie czoła zafundował nam Tusk.
Przestrzegł również przed szerzącą się w internecie głupotą i ignorancją - co jest oczywistym zamachem na demokrację - czyli blogowaniu Marty Kaczyńskiej, czy jej wuja Jarosława.
Nie byłby też Towarzysz Nałęcz sobą, gdyby nie ujął się za prompterową Gwiazdą wszechczasów, Moniką POlejnik.
Tu, Tomaszek jasno i dosadnie określił postawę Błaszczaka, który będąc człekiem niekulturalnym i wrogiem obiektywnych mediów, wbrew zdrowemu rozsądkowi popełnił opuszczenie studia Moniki, która grzecznie, zagłaskując prawie na śmierć zadawała posłowi pytania dotyczące spraw najistotniejszych.
Na pytania dotyczące rozmów pilotów spadniętego w Smoleńsku TU-154 Moni czasu już zabrakło niestety, a tu Tomaszek mógłby zapewne wnieść wiele nowego.
Dzięĸi Wirtualnej Platformie.pl, nie dość, że można posłuchać Moniki od Butów ze WSI, to jeszcze popatrzeć można na nią i jej gości.
Wdzięczność ma dla portalu nie zna granic, gdyż dzięki wizji mogłem podziwiać relacje Towarzysza i Towarzyszki oraz osobiście się przekonać, że Toamszek kartką z odpowiedziami wspomagać się musi.
Jedyne pytanie jakie się rodzi, to czy i z kim Monika konsultowała zadawane Pięknemu Tomaszkowi pytania?
Wszak Arabski dba o spokój premiera i Izraela, o czym dowiedzieliśmy się dzięki Stefkowi Buryczmusze, który przekonywał, że cenzury w Polsce nie ma, a mówienie o niej jest oburzające...
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 2450 odsłon
Komentarze
Nałęcza...
2 Marca, 2011 - 16:46
...pamiętam jako studenta V roku historii, a potem młodego asystenta. Już wtedy uderzający był jego partyjny i "akademicki" neofityzm. Opłacił się, tak w karierze pezetperowskiej, jak i uniwersyteckiej. W III RP przypadek dał mu szansę (afera Rywin- Michnik) i profesor potrafił ją inteligentnie wykorzystać. Ale i to zmarnował kolejnymi przypływani neofickiego zapału, kierowanymi a to pod adresem tzw. lewicy (Cimoszewicz), a to gdzie indziej (Komorowski). To casus typowego produktu polskich uniwersytetów z lat 70. Naukowiec stający się rzecznikiem kolejnych, "słusznych" spraw. Profesura - rzecz ponura. Pozdrawiam.