Mirosławiec, Smoleńsk... czyli jak pozbyto się dowództwa Polskiej Armii

Uważam, że katasrofa w Mirosławcu powinna być ponownie wyjaśniona.
W kontekście tego, co wydarzyło się wczoraj, czyli ogłoszeniu raportu tzw. Komisji MAK, a bardziej nawet w kontekście tego, co wyczyniają dziś polskie władzem należy moim zdaniem jeszcze raz uważnie przyglądnąć się katasrofie w Mirosławcu.

Odnoszę niestety nieodprate wrażenie, że to, co wydarzyło się 10 kwietnia pod Smoleńskiem, nie jest kolejną przypadkową i zawinioną przez pilotów i ich dowódców katastrofą.
Uważać niestety coraz częściej zaczynam, że Mirosławiec i Smoleńsk to zupełnie zamierzone działanie mające na celu uczynienie Polski zupełnie bezbronnej.
Działanie będące konsekwencją jakiegoś daleko sięgającego w interesy i niezawisłość Polski planu.
Przygnębiające jest to, że w tym planie czynny udział mają ludzie z Polskimi Paszportami - trudno mi o nich mówić Polacy... .

Dziś piękne, słodkie i ugrzecznione wypowiedzi Premiera uświadomiły mi, że bezbronni jesteśmy zupełnie... .

Bo, że NATO przestało traktować nas jak sojusznika i partnera jest więcej niż pewne, choć głośno o tym Tuskomedia nie mówią i mówić nie będą.

Dziś buduje się oto wielka międzypaństwowa przyjaźń, której efektem będzie być może niebawem jakiś nowy / stary sojusz z Rosją.

Wszystko na to wskazuje.
Skoro zatem Donald Tusk tak wytrwale walczy o nienarażanie na szwank fantastycznych, przyjacielskich stosunków z Rosją, możliwe jest, że kiedy nasz wielki przyjaciel zarząda, aby Polska z NATO się wycofała, Tusk z Komorowskim uczynią to natychmiast i bez mrugnięcia okiem.

Wszak Towarzysz Nałęcz określił już kierunek wielkiej przyjaźni.
"Nie ma ofiary, której nie warto dla dobrych stosunków z Rosją ponieść"...