Przekształćmy Marsz w Festiwal Wolności

Obrazek użytkownika zetjot
Blog

Marsz dla Wolności to sprawa poważna, wymagająca poważnego wysiłku ze strony zarówno uczestników jak i
organizatorów i ten wysiłek nie powinien być zmarnowany lecz powinien posłużyć do akumulacji doświadczeń i stać się stałym elementem rozwijanej coraz bardziej tradycji. Dotychczasowe podejście do tego rodzaju imprez wydaje mi się dość krótkowzrocznym i doraźnym działaniem na chybcika.

Żeby Marsz był skuteczny na dłuższą metę, musi pozostać na dłużej w ludzkiej percepcji a nie tylko w pamięci. I tu chodzi o percepcję kilku stron - nie tylko uczestników Marszu lecz także tych, wobec których jest ostrzeżeniem, czyli polityków wszystkich opcji oraz tych, ktorzy są, jak dotąd, neutralnymi obserwatorami. To wymagałoby zmiany koncepcji i poszerzenia dotychczasowej formuły religijno-patriotyczno-politycznej i zastąpienia jej formułą rozszerzoną do formuły Festiwalu Wolności, który mógłby trwać prze 2-3 dni. Część uczestników mogłaby po jednym dniu wrócić do domu ale część mogłaby zostać rozlokowana po parafiach warszawskich i tańszych pensjonatach, żeby móc uczestniczyć w kolejnych wydarzeniach a warszawiacy mieszkający na miejscu otrzymaliby ciekawą propozycję kulturalną, która przyciągnęłaby uwagę kolejnych dziesiątków tysięcy ludzi.

Taka poszerzona formuła mogłaby dać pole do popisu rozmaitym środowiskom, których głos nie mógł wybrzmieć w tak skrótowej i wąskiej formule. Do wątków religijnych, patriotycznych należy dodać wątki kulturalne a jeżeli myślimy poważnie o grupie docelowej takiej jak młodzież, to należy uwzględnić także motywy popkulturowe. Jeżeli chcemy trafić do młodego, słabo wyrobionego pokolenia, to żeby do niego trafić, musimy do niego dotrzeć przy pomocy choćby koncertów z muzyką młodzieżową, ale zorganizowaną wokół naszych narodowych problemów i wartości. Przed sobotnim Marszem, na spotkaniu na Placu Trzech Krzyży odbyła się część kulturalna ale ograniczyła się ona, zapewne ze względu na ograniczony czas, do tradycyjnej akademii ku czci, z górnej półki, dobrej dla dorosłych. Nowa poszerzona formuła zaspokoiłaby wszystkie gusta i potrzeby a przede wszystkim dawałaby obraz stanu całej polskiej kultury i dawała napęd jej oryginalnym, polskim animatorom.

Są w Warszawie miejsca, które mogłyby stać się centrum takiego Festiwalu, jak Świątynia Opatrzności Bożej. Festiwal mógłby obejmować oprócz tradycyjnych już wątków religijnych i politycznych, także wystawy, koncerty, filmy i konferencje naukowe i panele dyskusyjne z szerokim udziałem publicznośći. Są rozliczne stowarzyszenia, redakcje niezależnych portali internetowych i mediów i inne grupy, które, przy dobrej komunikacji i organizacji poradziłyby sobie znakomicie z organizacją takiego festiwalu i wypełnieniem jego programu rozmaitymi atrakcjami.

Muszę dodać jeszcze jedną uwagę na temat zjawiska zadziwiającego dla mnie, jako uczestnika ruchu Solidarności w latach 1980-89. Otóż wszelkie wypowiedzi na temat Marszu, czy to pozytywne czy też negatywne, świadczą, o dziwo, że kompletnie zapomiano o doświadczeniach tego ruchu, pokazujących jednoznacznie, że tego typu prężny ruch społeczno-polityczny nie ma najmniejszych problemów z organizowaniem tego typu wydarzeń jak Marsz czy nawet proponowany Festiwal. Niewątpliwie świadczy też o absolutnej nieautentyczności III RP, ktora wyrodziła się w rodzaj kabaretowej dyktatury skrzyżowanej z bananową republiką. Nie należy więc poprzestać na kontemplowaniu niewątpliwego sukcesu jakim okazał się Marsz i spoczęciu na laurach.Trzeba dalej kuć żelazo.

Brak głosów