Za dużo żądam od swego Kościoła?

Obrazek użytkownika Katarzyna

<b>Kiedy wybuchła prowokacja „Gazety Wyborczej” w związku krzyżem, kiedy skwapliwie przyłączył się do tego chór polityków z prezydentem – elektem i rzecznikiem rządu na czele, byłam święcie przekonana, że jednym krótkim oświadczeniem  warszawskiej kurii biskupiej  drzewo krzyża zostanie wyłączone z kampanii.</b>Długo zastanawiałam się nad tym czy pisać, co myślę o zachowaniu duszpasterzy wobec sytuacji społecznej i politycznej w Polsce i wobec wytoczonej krzyżowi i Polakom wojny, by zniszczyć niebezpiecznie odradzający się patriotyzm wokół ś.p. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego. Nie potrafię jednak dłużej milczeć, nazbierało się we mnie tyle żalu, że zmywak wypełniony po brzegi. Nie mam innej ojczyzny i nie mam innego Kościoła i choć możecie mnie nazwać ptakiem, co własne gniazdo kala, to nie zostawiono mi wyboru. Winni są również ci, którzy takich jak ja  do tego zmusili. Raz po raz ktoś tam powoływał się na rzecznika kurii, to znowu zabierali  pojedynczy księża głos  i dziwnym trafem cytowani byli tylko ci, którzy są za zabraniem krzyża sprzed Pałacu Prezydenckiego. W końcu  wyczytałam, że Episkopat milczy, bo nie chce być kozłem ofiarnym w całej tej politycznej rozgrywce.Problem w tym, że jest w niej i to bardzo głęboko, i  nie tylko w związku z krzyżem. Wierni przecierają od pewnego czasu oczy ze zdumienia. Podział na kościół łagiewnicki i toruński dociera już nawet do wiejskich kółek różańcowych i dzieli wiernych w parafiach. Bez żadnej powściągliwości niektórzy biskupi atakują elektorat przeciwny PO biorąc na świadka nawet Boga, który nie zdradził nam swoich preferencji wyborczych. Milczą o skandalicznych wypowiedziach abp Życińskiego naruszających nawet Nauczanie czy o wywiadach abp Pieronka, choć nie trzeba być zbytnio bystrym, by domyśleć się,  że wskazują swoimi wypowiedziami, na kogo Polak powinien głosować, kogo powinien słuchać. I nie przeszkadza im to, że są narzędziami w walce politycznej. Jest to tym bardziej gorszące, że przy okazji włączają Kościół diecezjalny swymi atakami do walki z   Radiem Maryja i o. Rydzykiem. Im nie wolno, biskupom diecezjalnym wypada wszystko, byle bez nazwisk. Trudno to pojąć, ale jeszcze trudniej udawać, że się tego nie widzi i nie słyszy. Milczałam, kiedy metropolita warszawski abp K. Nycz z  beatyfikacji ks. Jerzego Popiełuszki uczynił na koniec uroczystości  marketing na rzecz Świątyni Opatrzności Bożej i przy okazji wymienił wszystkich politycznych darczyńców z  PO. Pomyślałam sobie, że widać moich cegiełek i tych pieniędzy zbieranych od biedaków z mojej parafii i jej podobnych,  za mało, skoro musi żebrać u polityków mających Polskę i polski Kościół najdelikatniej mówiąc w nosie. Kiedy w pierwszym rzędzie postkomuniści zasiedli, by uczcić powołanie polskiego prymasa, pomyślałam, że nie ma co się pieklić; tyle może dziś prymas w Polsce; podlizać się dzierżącym jawnie i skrycie władzę, aby jeszcze to i owo, zagrabionego w PRL, odzyskać. Nie warto dawać im satysfakcji, że wierni obserwują z coraz większym zdumieniem i rozgoryczaniem owe kunktatorstwo. Przyzwyczaiłam się też, że Episkopat nie występuje otwarcie w obronie wykorzystywanych, okradanych z urlopów i godziwego zarobku czy emerytury i opieki zdrowotnej. Nie może, bo  sam nierzadko z luk prawnych korzysta wobec swoich pracowników świeckich. To, co się jednak w tej chwili dzieje, jest już jawnym sprzeniewierzeniem się posłannictwu Kościoła i powinności wobec Polski. Słowa mocne i może niesprawiedliwe.  A jednak wypowiadam je, choć wiem, że sprawię tym dziką satysfakcję wrogom Krzyża. <b>Udawanie, że Kuria warszawska nie bierze udziału w kampanii samorządowej jest zwyczajną bajką dla naiwnych i maluczkich</b>.Wielokrotnie harcerze od wywołanej pod krzyżem awantury powtarzali, że krzyż ten zostanie przeniesiony z chwilą, gdy powstanie wiarygodna inicjatywa uczczenia pamięci Prezydenta RP, jego małżonki i ofiar katastrofy, w której przecież zginęli również polscy biskupi i kapelani nie tylko katoliccy. Prosili o czas do września. <b>W tym dążeniu do takiego zamknięcia żałoby narodowej jest ukryte pragnienie i marzenie Polaków o majestacie władzy, o wielkości Ojczyzny i godności Narodu. Mogą się z tego naigrawać  politycy, ale Kościół, pamiętający dziedzictwo wieków,  Prymasa Tysiąclecia i Ojca św. Jana Pawła II, powinien stać na straży tych wartości, bo z nich przez lata czerpał siłę i dzięki nim utrzymywał się mimo prześladowań.</b><b>Gdzie jest teraz Prymas, gdzie jest abp Nycz w tym momencie?</b> A no, milczą i udają, że nie  mieszają się do polityki. Tylko że  jakimś dziwnym trafem właśnie tym milczeniem pchają krzyż Chrystusa w ręce polityków polaryzując opinię społeczną. Kto ma  bronić godności krzyża jeśli nie Prymas Polski, jeśli nie pasterz archidiecezji, na której krzyż został postawiony; starzy ludzie obrzucani obelgami i policzkowani przez rozwydrzoną młodzież? <b>Milczysz prymasie,  i arcybiskupie, bo tak ci wygodnie.  Tymczasem właśnie tak uprawiasz politykę wierną władzy a nie Narodowi.</b>A Polacy, którym zależy na Ojczyźnie i wiernie trwają przy Kościele, czują się przez was opuszczeni i zdradzeni. Zapytam więc wprost; Czy dlatego, że jesteśmy w większości biedni? A wystarczyłoby kilka dobitnych zdań. <b>Krzyż będzie stał, dopóki harcerze, którzy dali nam przykład swojej służby Ojczyźnie w potrzebie, nie ustalą z władzami miasta formy upamiętnienia tego miejsca. </b>Wystarczyłoby kilka mocnych i stanowczych  zdań; <b>To wy, politycy mieszacie tragedię smoleńską i ten krzyż do brudnej kampanii, a naród ma prawo do uczczenia we własnej ojczyźnie i stolicy pamięć swojego prezydenta. Ma prawo żądać uczciwego śledztwa, a wam wara od tego. Zostawcie krzyż w spokoju. Zajmijcie się obiecanymi reformami.</b>Za dużo żądam od  swego Kościoła?

Brak głosów