Pamiętajmy o wartościach Sierpnia!

Obrazek użytkownika rewident
Historia

  Minęła 28 rocznica podpisania Porozumień Sierpniowych, wydarzenia, które dało początek Solidarności. Wielki ruch ogólnonarodowy nie powstałby gdyby nie ten krótki moment słabości reżimu komunistycznego w Polsce.

Dziś świętujemy tę datę, jako punkt przełomowy w polskiej historii. Historii, która sprawiła nam jednocześnie tak wiele bólu i radości.

Atmosfera nadziei towarzysząca tym zdarzeniom opierała się na jasno zdefiniowanym systemie wartości. Robotnicy i inteligencja zgodzili się, że warunkiem koniecznym naprawy sytuacji i wyzwolenia Rzeczpospolitej było współdziałanie, braterstwo, wzajemny szacunek i dyscyplina moralna. Solidarność de facto była projektem Polski sprawiedliwej, ufnej i prawej. Polski obdarzonej rządem patriotów przedkładających interes państwowy, wspólnotowy ponad osobiste korzyści. Ten projekt nie był w żaden sposób utopią, gdyż w swoich założeniach nie wykluczał wprowadzenia gospodarki rynkowej i otwarcia Polski na świat.

Dlaczego zatem wczoraj związkowcy Solidarności oklaskiwali Andrzeja Gwiazdę i wygwizdywali Bogdana Borusewicza? Przecież każdy z nich w jakiś sposób przyczynił się do podpisania tych przełomowych Porozumień. Odpowiedź tkwi w zdarzeniach późniejszych, określanych mianem „transformacji ustrojowej". Te kilka lat po 4 czerwca 1989 roku, kiedy komuniści i ich sojusznicy przegrali wybory i kiedy ster rządów objęli „ludzie Solidarności", odcisnął się trwałym piętnem na historii związku i zdefiniował polskie wybory polityczne na następnych lat kilkanaście.

Istotą przemian po 1989 roku było całkowite odrzucenie wartości, które stanowiły o tożsamości NSZZ Solidarność. Zamiast braterstwa, współpracy i patriotyzmu mieliśmy egoizm, chaos i prywatę. Zamiast uczciwych polityków, skorumpowaną hołotę, zamiast gospodarki rynkowej - bantustan i rabunkową gospodarkę. Zamiast poszanowania tradycji narodowej, kult kosmopolityzmu, import najgłupszych koncepcji z Zachodu i narzucony przez elity III RP podział na oświeconych i ciemnogród. I wreszcie zamiast sprawiedliwości i rozliczenia winnych - rządy postkomunistów i sowieckich agentów.

Dziś można się już tylko śmiać z „liberalnych ekspertów" w rodzaju Balcerowicza (byłego bolszewickiego aparatczyka) i pochodnych, którzy nawoływali do ograniczenia wydatków Państwa i reformy finansów publicznych, podczas gdy tuż obok nich, mafie drenowały budżet biednego kraju z ostatniego grosza. Ministrowie w ciągu kilku miesięcy przesiadali się z Polonezów do Mercedesów, a skala korupcji przekroczyła wszelkie znane w Europie normy. Można tylko szydzić się z „reformatorów", którzy nawoływali do oddzielenia polityki od gospodarki, a chwilę później sami obejmowali czołowe stanowiska w różnych kanapowych partiach politycznych (KLD, UD, UW). Można wreszcie wyśmiać „fachowców" od zarządzania, którzy nie byli w stanie przeprowadzić nawet jednej skutecznej reformy administracji, urzędów centralnych czy agend rządowych, co jednocześnie  nie przeszkadzało im opowiadać ludziom nonsensy w telewizji i wymądrzać się na konferencjach opłacanych przez ich możnych sponsorów.

Tak! Właśnie taka była Polska przełomu wieków. Kiedy wchodziliśmy do Unii Europejskiej mieliśmy najwyższe bezrobocie, najniższy wzrost gospodarczy, najmniej inwestycji produkcyjnych, najgorszą infrastrukturę i najwięcej wykluczonych w całym regionie Europy Środkowej. Lata dziewięćdziesiąte to lawinowy wzrost samobójstw, eksplozja patologii, przestępczości i ludzkich nieszczęść. To wszystko pod szyldem „koniecznych kosztów reform" i parszywej, wręcz paranoicznej i załganej propagandy pro-systemowych mediów.

Trudno się zatem dziwić robotnikom i związkowcom oszukanym i zdradzonym przez Solidarność - a przynajmniej jej 95% działaczy - że dziś na ich widok dostają odruchu wymiotnego. Powiedzmy to sobie szczerze: członkowie NSZZ Solidarność mają prawo tych ludzi dziś nienawidzić. I chyba tylko łagodnemu charakterowi narodowemu Polaków możemy zawdzięczać to, że nie byliśmy świadkami jakiegoś poważniejszego wybuchu społecznego.

Rzeczony Bogdan Borusewicz sprzedał się partii, której ludzie są wprost odpowiedzialni za skrajnie szkodliwy charakter przemian po 89 roku. To przecież ludzie Tuska, jego koledzy „prywatyzowali", uwłaszczali się i kombinowali na potęgę. Większość z nich w normalnym kraju nie osiągnęłaby tej pozycji materialnej i zawodowej, co w Polsce. Skąd wzięło się tylu „trzydziestoletnich milionerów", skąd prezesi banków, którzy mają problemy z arytmetyką, skąd te firmy, fundacje, szemrane biznesy? Odpowiedź jest bardzo prosta i znają ją robotnicy, którzy wczoraj wygwizdali Marszałka Senatu RP.

Bezpośrednim skutkiem rozkładu moralnego III RP jest kryzys autorytetów. Ci prości ludzie, którzy kiedyś zaufali Lechowi Wałęsie, a dziś żyją często na garnuszku opieki społecznej - ci biedni ludzie widzą jak bohaterowie ich czasów prostytuują się w zamian za stanowiska, pensje, a nawet zwykłą możliwość występu w mediach. Ci ludzie widzą jak weteran Armii Krajowej zapluwa się w kampanii wyborczej jako harcownik jednej z partii politycznych, nawet za cenę ostracyzmu ze strony swoich towarzyszy broni. Ci ludzie widzą jak pieniądze zmieniają ludzi, jak ich dzieci zaprzedają się mamonie i jakie fatalne są tego skutki. Ten system antywartości zdefiniował kiedyś piętnastoletni bandyta, który zgwałcił trzynastoletniego (!) chłopca. W trakcie przesłuchania przez prokuratora powiedział, że „kto ma kasę ten jest kimś, kto nie ma kasy ten jest niczym".

Koszmar jaki zafundowała milionom polskich rodzin kasta wybranych III RP powoli przemija. Ludzie w swoich często błędnych i chaotycznych wyborach powiedzieli temu systemowi stanowcze „nie". Dziś pomimo fatalnego stanu elit nie można już kłamać tak bezczelnie jak 15 lat temu. Pomimo zwycięstwa wyborczego partii „Nocnej zmiany", nie można zablokować walki z korupcją, nie można wyrzucać masowo ludzi na bruk i nie można prześladować demokratycznej opozycji.

Doświadczenie sierpniowe uczy nas bardzo wiele. W chwilach kryzysu i załamania powinniśmy pamiętać o historii, której kręte meandry będą dla nas zawsze dużym wyzwaniem. Jednak, jeśli przypomnimy sobie, jak długą drogę przeszliśmy i w jak wielkim stopniu nasza sytuacja uległa poprawie, możemy pewniej spojrzeć w przyszłość i odwołać się do wartości najważniejszych. Musimy zachować to, co było sednem wydarzeń tamtych dni. Musimy zachować nadzieję na lepszą Polskę!

 

Twoja ocena: Brak Średnia: 5 (1 głos)