Achilles i Odyseusz nad Berezyną . Bronislaw Wildstein w Sali Mieszczańskiej a Przemysław Gintrowski w Dworze Artusa.

Sobota to miły dzień. Biały człowiek może dłużej pospać a i sny jakieś takie lżejsze.
Przyśnili mi się dwaj dzielni wojowie trojańscy. Zaczaili się na wschodnim brzegu Berezyny i czekali ze swoimi krótkimi mieczami w dłoniach. Aż tu nagle podpływa, zbliża się cicho do brzegu łódka z kilkoma osobami; trzech rosyjskich matrosów w typowych pasiastych podkoszulkach pomaga wyjść na brzeg dwom otyłym niezgrabnym postaciom . Maja one facjaty Komorowskiego i Schetyny! Matrosy odpływają. A Komorowski ze Schetyna rozwijają pakunki owinięte w gazety i przeliczają banknoty. W pewnym momencie Komorowski krzyczy do Schetyny oszukali mnie, za mało!Schetyny odpowiada tak samo! I dodaje a tyle im sprawa nagraliśmy. I co my powiemy Donkowi? Przecież nam nie uwierzy!
Na te słowa z krzaków wypadają dzielni Achaję i wbijają swoje krótkie miecze w otłuszczone bebzuny przeliczających pieniądze!
I przebudziłem się! Tyle sen.
Po południu wybrałem się do przepięknej sali ratusza, Sali Mieszczańskiej na spotkanie autorskie z Bronisławem Wildsteinem,n/t doliny nicości. Było ciekawie, choć trochę za mało jak na mój gust młodzieży. Aczkolwiek to oni zadawali najciekawsze pytania.
Następnie po drugiej stronie ulicy w Dworze Artusa był fantastyczny koncert Przemysława
Gintrowskiego. Sala pełna a co najważniejsze 3/4 to była młodzież studencka i licealna. I to cieszy.
Podobnież było we środę w auli najstarszego w mieście liceum, I im. Mikołaja Kopernika
/ 440 lat obchodziło w tym roku/ na spotkaniu z Cenckiewiczem dominowała młodzież.
A to ważne!
pozdr