Naprawa państw upadłych. Wszystkich nie uratujemy
Zarówno w obliczu katastrofy naturalnej na Haiti, jak i słabości bądź nieistnienia struktur państwowych w Somalii, Afganistanie czy Jemenie, społeczność międzynarodowa stoi przed podobnym problemem - czy i ewentualnie jak można pomóc "upadłym" i odbudować kraje, z których pozostały tylko zgliszcza.
Operacje typu nation-building (naprawy, odbudowy państw), polegające na postawieniu na nogi instytucji państwa, stają się coraz istotniejszym wyzwaniem, przed którym stoją nie tylko bogate i rozwinięte kraje Zachodu. Upadli znajdują się bowiem najczęściej w sąsiedztwie państw rozwijających się. Weźmy choćby Republikę Południowej Afryki, która zmaga się od wielu już lat z milionami imigrantów z sąsiedniego Zimbabwe. Po amerykańskiej inwazji na Irak do Syrii napłynęła fala uchodźców. Podobnie działo się jeszcze przed amerykańską inwazją na Afganistan w przypadku Iranu, który stał się schronieniem dla tysięcy ludzi uciekających przed talibami.
Jednak uchodźcy to tylko wierzchołek lodowej góry problemów związanych z upadłymi państwami . Jak pokazały przykłady Somalii, Afganistanu, Jemenu czy Sudanu, słabość państw doskonale wykorzystują rozmaici ludzie i siły spod ciemnej gwiazdy, od przemytników po zorganizowaną przestępczość, od piratów po terrorystów. Często siły te są wspierane przez lokalnych watażków. W efekcie dochodzi dzisiaj do paranoicznej sytuacji, w której każdy kilometr kwadratowy ziemi niczyjej może być traktowany jako źródło przyszłego zagrożenia.
Amerykańskie operacje w Afganistanie i Iraku, ale także europejskie i natowskie zaangażowanie w Bośni czy Kosowie lub oenzetowskie w Demokratycznej Republice Kongo pokazują, że odbudowa cywilnych instytucji państwa, a także zapewnienie bezpieczeństwa wewnętrznego i zewnętrznego są kosztowne i bardzo trudne . Wymagają również długoterminowego zaangażowania: finansowego, wojskowego oraz cywilnego. Zabezpieczenie odpowiednich środków, sił zbrojnych i policyjnych, a także cywilnych ekspertów w rozmaitych dziedzinach nawet na papierze wygląda na skomplikowane.
Pytanie, czy można pomóc upadłym państwom podnieść się i powrócić do względnej stabilności. Patrząc na dotychczasowe próby, odpowiedź powinna być negatywna. Nie można porównywać zakończonej sukcesem odbudowy zniszczonej wojną Europy czy Japonii z dzisiejszymi wyzwaniami w postaci krajów takich jak Haiti, Somalia czy Afganistan. Brak tam tradycji państwowo-społecznych, które pozwalałyby ufać w powodzenie operacji "naprawczej". Stąd z dużym sceptycyzmem należy potraktować wezwanie Richarda Haassa, prezydenta Council on Foreign Relations , do jak najszybszego stworzenia przez Stany Zjednoczone licznych cywilnych jednostek "naprawczych", zdolnych do wsparcia państw upadłych.
Propozycja Haassa jest bardzo romantyczna i idealistyczna, może być odebrana jako element amerykańskiego imperializmu, o który Stany Zjednoczone są nieustannie oskarżane. Jednak przede wszystkim jest to pomysł nierealistyczny, oparty na wątłych podstawach faktycznych. A dzisiaj także finansowych, gdyż Ameryki po prostu nie stać na kontynuowanie "naprawiania" świata. Wystarczy Irak i Afganistan, które mimo wieloletnich nakładów oraz zaangażowania setek tysięcy żołnierzy oraz pracowników cywilnych dalekie są od osiągnięcia stanu, w którym moglibyśmy powiedzieć - "te państwa samodzielnie dadzą radę".
Co w takim razie należy zrobić? Czy Europa może sobie pozwolić na istnienie słabych państw w swoim sąsiedztwie, takich jak chociażby Kosowo, Bośnia i Hercegowina czy Mołdowa? Słabi u granic nie wróżą niczego dobrego. W przypadku tych państw można ufać, że scenariusz somalijski czy afgański jest bardzo mało prawdopodobny. Jednak co zrobić z państwami takimi jak Somalia, Zimbabwe czy Jemen - położonymi daleko od zamożnych państw Zachodu, mogących potencjalnie stać się przechowalnią lub inkubatorem wrogich naszym wartościom sił? Albo inaczej, które mogą swoją niestabilnością zagrażać innym, stabilnym lub w miarę stabilnym państwom regionu?
Richard Haass twierdzi, że pomoc dla lub naprawa upadających państw jest mniej kosztowna od odbudowy państw upadłych. Ciężko przyjąć taki argument na wiarę , gdyż każdy przypadek należy rozpatrywać indywidualnie. W przypadku zdrowia człowieka lepiej stosować profilaktykę niż zwalczać skutki choroby, jednak niektóre schorzenia są nieuleczalne bądź ich leczenie kosztuje bardzo dużo pieniędzy.
Podobnie jest w przypadku państw. Niektórym można pomóc zanim popadną w tarapaty, inne można spróbować odbudować - o ile sobie tego życzą. Różnica pomiędzy organizmem człowieka a państwa jest taka, że człowiek w ostateczności umiera, a nawet upadłe państwo nadal żyje. Wszystkim nie da się pomóc i powinniśmy się do tej myśli przyzwyczaić.
Piotr Wołejko
grafika: npr.org
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 1375 odsłon
Komentarze
społeczność...
28 Lutego, 2010 - 15:08
... międzynarodowa??! A cóż to takiego, że spytam? ;-)
Pzdrwm
triarius
- - - - - - - - - - - - - - - -
http://bez-owijania.blogspot.com - mój prywatny blogasek
http://tygrys.niepoprawni.pl - Tygrysie Forum Młodych Spenglerystów
Pzdrwm
triarius
-----------------------------------------------------
]]>http://bez-owijania.blogspot.com/]]> - mój prywatny blogasek
http://tygrys.niepoprawni.pl - Tygrysie Forum Młodych Spenglerystów
Sąsiedzi się zaopiekują
1 Marca, 2010 - 13:55
Uważam że należy dać sobie spokój z wszelkimi próbami napraw przez tzw "społeczność międzynarodową". Zostawić to sąsiadom. Oni się zaopiekują. A jeżeli sąsiedzi nie będą chcieli to poczekać. Ktoś wygra i zacznie zaprowadzać porządek. A w razie zagrożenia innych powinien wkraczać żandarm. Rozwalać, kogo trzeba, wieszać, kogo trzeba i ..... wyjść. Ciekawe komu ta zabawa znudzi się szybciej.
____________________________________________
"Cała władza rządzących elit opiera się głównie na jednym - umiejętnie wpajanym ludziom i nieustannie podsycanym strachu. Jeśli chcemy stać się prawdziwie wolni, musimy przede wszystkim uwolnić się od wszelkiego strachu, przestać słuchać suflerów i zacząć
"...dopomóż Boże i wytrwać daj..."