„ Świecznik” czy „Menora”?
Scena, jaką opiszę to wprost wymarzony temat na film Stanisława Barei. Ach gdyby śp. Pan Stanisław żył.
Miejsce akcji - gmach sejmu Rzeczpospolitej Polskiej
Czas akcji – 8 grudnia 2012 roku, siódmy dzień żydowskiego święta Chanuka
W rolach głównych: rabin Shalom Stambler, ambasador Izraela w Polsce, David Peleg, były ambasador Izraela w Polsce prof. Szewach Weiss.
Płatni statyści: Wanda Nowicka (Ruch Palikota), Jerzy Wenderlich (SLD), Robert Biedroń (Ruch Palikota) w białej jarmułce na głowie. Następuje uroczyste zapalenie siódmej świecy na dziewięcioramiennym świeczniku zwanym chanukija.
Cała wymieniona przez mnie trójka statystów i jednocześnie fałszywców, obłudników oraz dwulicowców to jak wiemy niezmordowani wojownicy o „świeckość państwa”.
Oto kilka cytatów.
Wanda Nowicka:
„Wiarą nie należy epatować. To sfera sacrum, w życiu publicznym powinna być ograniczona do minimum. Szczególnie tej zasadzie wierne powinny być osoby publiczne, które często wykorzystują fakt przynależności do kościoła jak polityczną trampolinę.”
„Krzyż jest zakłóceniem bezstronności”
Robert Biedroń:
„Myślę, że prezydent powinien stronić od obnoszenia się z religią w miejscach publicznych”
„To idealny moment, zaczynamy nową debatę o Polsce, zaczynamy od nowa układać nasz dom. Jak go mamy porządkować, kiedy w tym domu w nocy powieszono jakiś symbol religijny jakieś wiary, który dzieli społeczeństwo (…) stajemy się zakładnikami krzyża"
Jerzy Wenderlich:
„Nie chcemy walczyć z kościołem, ale uważamy, że symbole religijne swoje miejsce powinny mieć w kościele (…) Kościół w Polsce "nachalnie" zagospodarowuje przestrzeń publiczną i przekracza swoje kompetencje”
"...chyba najlepszą przestrzenią do symboliki religijnej jest jednak przestrzeń kościelna. Tam jest miejsce dla krzyży, dla wszystkich innych symboli, tam się można skupić, tam wszystko to można poddać refleksji, tam wszystko to nie jest wymuszone, tam to wszystko jest naturalne. Więc przywróćmy ten stan do poziomu stania na nogach, a nie na głowie i do wiecznych awantur."
To jeszcze nie koniec.
Ta sama Wanda Nowicka czcząca w budynku polskiego parlamentu żydowskie religijne święto już kilka dni później, bo 19 grudnia, tuż przed Bożym Narodzeniem ogłasza ustanowienie „Kryształowego Świecznika”, jako nagrody za budowę „świeckiego państwa” w Polsce.
W kapitule nagrody ten sam Robert Biedroń, a ponadto, Magdalena Środa, Jan Hartman oraz upadły były kapłan Stanisław Obirek, który zasłynął uwiedzeniem żony izraelskiego dyplomaty.
Obecność w tym „obiektywnym” gronie profesora UJ Jana Hartmana, wiceprzewodniczącego żydowskiej loży B’nai B’rith w Polsce ukazuje nam, na czym polegać ma ta „święckość państwa”.
W kraju zamieszkiwanym w przeszło 90 procentach przez katolików pewna grupka mianowana przez establishment III RP, jako „elity” próbuje w bezczelny i prowokacyjny sposób wyrugować z przestrzeni publicznej chrześcijaństwo, które stanowiło od wieków spoiwo polskiego państwa i kształtowało jego tysiącletnią historię, decydowało o jego sile oraz woli przetrwania w trudnych dla narodu chwilach.
Lewacki fetysz o nazwie „święckość państwa” to ewidentnie tylko pretekst dla tej sfory zdemaskowanych naszych wrogów, których działania mają na celu zniszczenie Polski.
Oni doskonale wiedzą, że:
Tylko pod krzyżem, tylko pod tym znakiem - Polska jest Polską, a Polak Polakiem
Do nagrody „Kryształowego Świecznika” nominowano między innymi Lesława Maciejewskiego - za walkę o usunięcie krzyża z sali obrad Rady Miasta Świnoujście. Janusza Ostoję-Zagórskiego za zdjęcie krzyża w Sali Senatu Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy oraz tandeciarę- kabotynkę, Marię Peszek - za płytę "Jezus Maria Peszek”, na której autorka wyraziła, jakże miłe sercom „elit” przesłanie mówiące o tym, że „krzyż jej wisi” i „nie oddałaby za Polskę ani jednej kropli krwi”.
Nie oszukujmy się.
Oficjalnie ustanowiono w Polsce nagrodę za walkę z Krzyżem i Kościołem, a jej nazwa zamiast „Kryształowy Świecznik” powinna brzmieć raczej „Kryształowa Menora”.
Jak widać nadal obowiązuje w Polsce powiedzenie imć Jana Onufrego Zagłoby herbu „Wczele”:
„Już tak widać jest, że kto się o Radziwiłła otrze, ten sobie wytarty kubrak zaraz ozłoci. Łatwiej tu, widzą, o promocję niż u nas o kwartę gniłek. Wsadzisz rękę w wodę z zamkniętymi oczami i już szczupaka dzierżysz”
Artykuł opublikowany w ogólnopolskim Tygodniku Warszawska Gazeta
Polecam moją nową książkę, "Polacy, już czas" ozdobioną rysunkami Arkadiusza "Gaspara" Gacparskiego, jak i poprzednią.
Sprzedaż: www.polskaksiegarnianarodowa.pl, United Express, Warszawa, ul. Marii Konopnickiej 6 lok 227, Tel. 502 202 900
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 2835 odsłon
Komentarze
Kokos26
4 Stycznia, 2013 - 17:42
Jan Bogatko
Szanowny Autor niczego nie rozumie.Tymczasem państwo świeckie to państwo przy świecach, np. przy menorze.
Pozdrawiam,
Jan Bogatko
Jan B.
4 Stycznia, 2013 - 17:43
Oj, chyba nie "np", a: "a konkretnie". ;)
Pzdr.
PP
4 Stycznia, 2013 - 17:50
Jan Bogatko
...chyba tak.Do tego "kryształowy świecznik" kojarzy mi się z "kryształową nocą".
Pozdrawiam,
Jan Bogatko
i co dalej
4 Stycznia, 2013 - 17:49
zrobili co chcieli, kto ich przepędzi? Tak sobie podtykamy fakty tylko reakcji nigdy nie ma bo Polski już nie ma.
spijcie dalej lżej z głody zdychać we śnie
4 Stycznia, 2013 - 18:13
Na straży III RP
Aktualizacja: 2012-12-6 9:25 pm
Był grudzień 1989 roku. „Nasz premier” Tadeusz Mazowiecki powrócił szczęśliwie z Moskwy, gdzie zapewniał towarzysza Gorbaczowa, że nie jest jego celem „spychanie PZPR do opozycji, bo byłoby to błędem i pułapką”, generałowie Kiszczak i Buła palili kolejne akta bezpieki, a artystka estradowa Szczepkowska, prezentując niemały kunszt aktorski obwieściła Polakom w rządowej telewizji – “proszę Państwa, 4 czerwca 1989 roku skończył się w Polsce komunizm”.
W tym radosnym czasie, trzy dni przed Wigilią pierwszego „roku wolności”, odbyła się odprawa służbowa naczelników wydziałów Wojewódzkiego Urzędu Spraw Wewnętrznych. Głównym prelegentem był szef Departamentu Odnowy Konstytucyjnego Porządku Państwa generał Krzysztof Majchrowski – zasłużony towarzysz, z trzydziestokilkuletnim stażem w organach bezpieki.
Treść wystąpienia Majchrowskiego zasługuje na przypomnienie. Powinni zapoznać się z nią politycy opozycji deliberujący dziś „o zagrożeniach demokracji” oraz ci z dziennikarzy i publicystów, którzy nadal są zaskakiwani praktykami służb III RP. Pierwszym przypomni, że wypowiadając takie brednie, stają w jednym szeregu z autentycznymi twórcami i najgorliwszymi obrońcami tej „demokracji”, drugim zaś uświadomi, że nie mają do czynienia z recydywą PRL-u, lecz z państwem, które w prostej linii kontynuuje tradycje tamtego reżimu i służbami strzegącymi esbecko-agenturalnego „porozumienia narodowego”. Niezależnie, jaką nazwę noszą dziś te służby i jak nazywają się ludzie władzy – niezmienne pozostają priorytety grupy rządzącej i zadania stojące przez „zbrojnym ramieniem partii”.
Tekst poddałem koniecznym skrótom, a niektóre fragmenty wytłuszczeniom.
Wystąpienie gen. Krzysztofa Majchrowskiego, szefa Departamentu Odnowy Konstytucyjnego Porządku Państwa, na odprawie służbowej naczelników wydziałów Wojewódzkiego Urzędu Spraw Wewnętrznych 21 grudnia 1989 r.
Towarzysze Naczelnicy!
Dzisiejsze nasze spotkanie rozpocznę od przedstawienia fragmentów wystąpienia wiceprezesa Rady Ministrów, ministra spraw wewnętrznych – gen. broni Czesława Kiszczaka na posiedzeniu Rady Ministrów w dniu 11 grudnia [1989 r.]. Fragmenty te stanowią syntezę kierunku i jakości dokonywanych zmian merytorycznych, zainteresowań oraz rozwiązań organizacyjnych w Służbie Bezpieczeństwa. Gen. Kiszczak powiedział m.in.: Zasadnicze przeobrażenia społeczno-polityczne w Polsce – dokonujące się w sprzyjającym klimacie międzynarodowym oraz przy szerokim poparciu praktycznie wszystkich liczących się sił politycznych w kraju – mogą także pozytywnie rzutować na problematykę bezpieczeństwa państwa oraz ładu i porządku publicznego. Wartki nurt przemian już spowodował zasadnicze przewartościowanie w sposobie funkcjonowania resortu spraw wewnętrznych. Wyrazem tego stało się przyjęcie nowej filozofii myślenia i działania oraz – w konsekwencji – dokonanie głębokich zmian strukturalno-organizacyjnych. Zasadnicze elementy zmian strukturalno-organizacyjnych w funkcjonowaniu Służby Bezpieczeństwa i Milicji Obywatelskiej zostały już wcielone w życie w ostatnich tygodniach i miesiącach. Usprawnieniu procesu zmian poświęcona była między innymi krajowa odprawa kadry kierowniczej resortu, w połowie października bieżącego roku z udziałem premiera [Tadeusza] Mazowieckiego.
Najpoważniejszej zmianie uległa merytoryczna treść, kierunki zainteresowań oraz zakres działalności Służby Bezpieczeństwa. Z katalogu interesujących ją zagadnień zniknęło dotychczasowe pojęcie wewnętrznego przeciwnika politycznego, utożsamianego z opozycją, zrewidowany został stosunek do problematyki wyznaniowej, do funkcjonowania stowarzyszeń i organizacji społecznych, a także do tak zwanego drugiego obiegu wydawniczego. W praktyce obszar zainteresowań Służby Bezpieczeństwa został znacznie zawężony i obecnie wykonuje ona trzy bloki zadań:
po pierwsze – rozpoznaje, zapobiega i wykrywa zagrożenia ze strony osób, grup i organizacji zmierzających do podważenia konstytucyjnego porządku prawnego i systemu parlamentarnego;
po drugie – rozpoznaje, zapobiega i wykrywa przestępczość gospodarczą przeciwko podstawowym interesom ekonomicznym państwa, głównie w zakresie handlu zagranicznego i wewnętrznego, bankowości, finansów, przemysłu, rolnictwa, leśnictwa i gospodarki żywieniowej oraz ochrony środowiska;
i po trzecie – podejmuje – w oparciu o dopuszczone prawem środki pracy – przedsięwzięcia w celu ujawniania i przeciwdziałania zdarzeniom w grupach i środowiskach, poważnie zagrażającym bezpieczeństwu państwa oraz godzącym w konstytucyjne prawa obywateli. […]
Powyższe zmiany, które traktujemy jako proces, a nie jednorazowe przedsięwzięcie, w pełni odpowiadają potrzebom wynikającym z aktualnej sytuacji w kraju. Budowany w Polsce nowy ład wewnętrzny otwiera szerokie możliwości rozstrzygnięcia wszelkich problemów politycznych i społecznych bez sięgania do środków represji i bez konieczności sytuowania Służby Bezpieczeństwa jako strony w polityczno-społecznych sporach. Przy okazji warto przypomnieć, że zawsze – mając wsparcie i zrozumienie swoich przełożonych – staliśmy na stanowisku, że problemy polityczne należy rozwiązywać metodami politycznymi, a ekonomiczne – ekonomicznymi. […]
Towarzysze Naczelnicy!
Zaprosiłem Was na tę dzisiejszą naradę, abyśmy wspólnie zastanowili się, jak w tych nowych i zmieniających się warunkach ma wyglądać nasza praca. Czym mamy się kierować? Jakie sobie stawiać cele i zadania operacyjne? Sfera nadbudowy, w której działamy, jest szczególnie wrażliwa, delikatna i wieloznaczna. Proste pytania i odpowiedzi – Kto jest po której stronie barykady? – w pluralistycznej rzeczywistości tracą swą jednoznaczność. Nowe uregulowania prawne w sposób oczywisty pośrednio i bezpośrednio oddziaływują na nas. Wyraża się to z jednej strony w nowym skodyfikowaniu tego, co nielegalne, a więc niezgodne z prawem, z drugiej zaś strony w usytuowaniu Służby Bezpieczeństwa i jej podległości. Oznacza to praktycznie podporządkowanie działań służby ogólnopaństwowym celom – co stanowi najistotniejszą treść dokonujących się zmian. […]
Szczegółowy indeks zadań i zainteresowań operacyjnych Departamentu Ochrony Konstytucyjnego Porządku Państwa sformułowany został w Zarządzeniu nr 075/89 Ministra Spraw Wewnętrznych z dnia 24 sierpnia 1989 r. i przedstawia się on następująco:
1) przeciwdziałanie, przybierające formy przestępstwa, działalności osób lub grup dążących do podważenia konstytucyjnego porządku państwa, a przede wszystkim jego systemu parlamentarnego;
2) rozpoznawanie i zapobieganie działalności osób lub grup mogących godzić w ogólnonarodowe dobra kultury lub w konstytucyjne prawa i wolności obywateli;
3) ochrona tajemnicy państwowej;
4) rozpoznawanie i przeciwdziałanie sprzecznej z porządkiem prawnym państwa ekstremalnej działalności osób lub grup, w tym nacjonalistycznych;
5) zapobieganie i zwalczanie terroryzmu politycznego;
6) rozpoznawanie i przeciwdziałanie negatywnym przejawom działalności przebywających na terenie PRL cudzoziemców, mogącej godzić w porządek prawny państwa;
7) rozpoznawanie, w oparciu o przewidziane prawem środki pracy Służby Bezpieczeństwa, nastrojów społecznych i informowanie organów państwowych o istotnych elementach sytuacji społeczno-politycznej w kraju, a zwłaszcza występujących zagrożeniach w zakresie bezpieczeństwa państwa. […]
W obecnej sytuacji największym zagrożeniem dla tego porządku jest ogólna anarchizacja życia publicznego, która – niestety – wykazuje tendencję wzrostową. W konsekwencji wiele środowisk, grup i jednostek dotychczas stosunkowo neutralnych zaczyna – w sposób nie zawsze zgodny z prawem – manifestować swą obecność, naruszając porządek konstytucyjny.[…] Innym zagrożeniem jest problem działalności grup i organizacji pozaparlamentarnych, szczególnie o charakterze anarchistycznym lub faszyzującym. Wymienić tu można przykładowo: Polską Partię Socjalistyczną – Rewolucja Demokratyczna, Konfederację Polski Niepodległej, Ruch Społeczeństwa Alternatywnego, Ruch „Wolność i Pokój”, Federację Młodzieży Walczącej i inne grupy i organizacje, które bazując na skrajnym antykomunizmie oraz ekstremalnych ideologiach, utrudniają porozumienie narodowe i działalność koalicyjnego rządu.
Jak już wspomniałem poprzednio, w zależności od stopnia aktywności politycznej na danym terenie na grupy te powinny być założone sprawy problemowe lub rozpracowania operacyjnego – jeśli podejmują działania godzące w porządek prawny. […]
Niewątpliwie najistotniejszą osią naszej działalności jest wyjaśnianie wszystkich faktów i zjawisk, które bezpośrednio lub pośrednio godzą w konstytucyjny porządek prawny. W tym zakresie mieści się na przykład rozpoznawanie i neutralizowanie grup ekstremistycznych i ich często prowokacyjnych działań wymierzonych w zagwarantowane konstytucyjnie prawa jednostek i legalnie działających sił społecznych. […]
Poza zjawiskami pośrednich działań zmierzających do podważenia porozumienia narodowego i stworzenia atmosfery konfrontacji – o których mówiłem przed chwilą – podejmowane są również próby oddziaływania na świadomość społeczną poprzez działalność propagandową zmierzającą do zdyskredytowania rządu, a więc doprowadzenia do ponownej destabilizacji sytuacji politycznej.[…]
Kryteria oceny pracy funkcjonariusza Służby Bezpieczeństwa:
– poziom wiedzy ogólnej i zawodowej, kultura osobista, zaangażowany stosunek do państwa i obowiązującego prawa (postawa patriotyczna, propaństwowa, poszanowanie konstytucyjnego porządku prawnego i praw obywatelskich), wrażliwość na zło i łamanie obowiązującego prawa;
– umiejętność wieloźródłowego uzyskiwania informacji, krytycznego i selektywnego myślenia – analizy logicznej, prawno-politycznej oceny faktów, zdarzeń, działalności;
– umiejętność celowego typowania, pozyskiwania osobowych źródeł informacji, racjonalnego, zgodnego z prawem i potrzebami służby, kierowania osobowymi źródłami informacji;
– lojalność wobec państwa i służby, zaangażowanie, dyspozycyjność, zdyscyplinowanie, dynamika i ofensywność w pracy, wiarygodność i umiejętność kształtowania stosunków międzyludzkich.
Przy okazji takiego jak dzisiaj spotkania nie mogę nie powiedzieć również o dotyczących nas wszystkich sprawach, o sprawach trudnych, sprawach naszego bytu i naszej przyszłości. Nie mogę udawać przed Wami, iż nasza sytuacja jest w pełni unormowana.[…] Wielu spośród nas nie wytrzymuje tej presji psychicznej i odchodzi ze służby. Niektórzy uważają, iż nasza obecna działalność jest zaprzeczeniem idei, dla której podejmowali służbę. Frustracje te, psychologicznie rzecz biorąc, są uzasadnione. Na naszych oczach i nie tylko u nas zmienia się system wartości, padają pomniki i blakną autorytety. Partia, której większość z nas jest członkami, stoi przed fundamentalnymi zmianami, które mogą ją ożywić i przystosować do walki w nowych czasach, ale mogą również doprowadzić do jej dalszego osłabienia.[…]
Jaki będzie ostateczny kształt tego, co się wyłoni? Myślę, iż nikt – kto jest odpowiedzialny za swe słowa – nie zaryzykuje odpowiedzi. W pełni odpowiedzialnie mogę natomiast powiedzieć – co chyba wszyscy odczuwamy, chociażby przez częste wizyty w kasie – iż walka o status Służby Bezpieczeństwa toczona jest z pewnymi sukcesami.
Z tego, co powiedziałem, nie wynika, iż biernie mamy się przyglądać i czekać, co z tego wyniknie. Myślę, iż poprzednia część mojego wystąpienia była pod tym względem jednoznaczna. Chciałbym właśnie w tym miejscu podkreślić, iż nasza aktywność – teraz właśnie – może mieć bezpośredni wpływ na ostateczne rozwiązanie podejmowane w naszych sprawach, gdyż jako służba państwowa mamy ściśle określone zadania służbowe, których realizacja ma istotne znaczenie dla tworzenia nowych wartości i nowego krajobrazu politycznego kraju.[…]
Źródło: AIPN Gd, 0046/544, t. 2, k. 30–59, oryginał, mps.
…………………………………..
Całość dokumentu została zamieszczona w nr 1(15)2010 półrocznika naukowego „Pamięć i Sprawiedliwość” i opublikowana w artykule Daniela Wicenta – „O sprawach trudnych, sprawach naszego bytu i naszej przyszłości”. Link:
http://www.ipn.gov.pl/download/1/34472/PIS_15.pdf
Kilka miesięcy później, 31 lipca 1990 roku formalnie rozwiązano SB, a następnego dnia „towarzysze naczelnicy” stali się funkcjonariuszami Urzędu Ochrony Państwa i przystąpili do obrony „nowego ustroju”. Warto jeszcze przypomnieć, jak wyglądała przemiana SB w UOP, dokonywana pod czujnym okiem Kiszczaka i ludzi koncesjonowanej opozycji.
W sierpniu 1989 roku resort bezpieczeństwa liczył 124 tys. etatów (w tym 8500 tys. w centrali), podzielonych na piony. W Milicji Obywatelskiej zatrudnionych było 62 tys. funkcjonariuszy, w Służbie Bezpieczeństwa 24,3 tys., w jednostkach pomocniczych (administracja, kwatermistrzostwo, służba zdrowia) 20 tys., w szkolnictwie resortowym 4,5 tys. i w ZOMO około 13 tys. funkcjonariuszy. Do tego należy doliczyć 33 tys. żołnierzy jednostek wojskowych podległych resortowi (Nadwiślańskie Jednostki Wojskowe oraz Wojska Ochrony Pogranicza), a ponadto około 32 tys. pracowników cywilnych. Ogółem, na początku tzw. zmian systemowych, „imperium Kiszczaka” liczyło blisko 190 tys. funkcjonariuszy i pracowników.
Nim przeprowadzono tzw. weryfikację SB, dokonano papierowego zabiegu redukcji etatów. Jeśli w lipcu 1989 roku sama SB liczyła ponad 24 tys. funkcjonariuszy, to w styczniu 1990 r. pozostało w niej już tylko 7200 etatów. Nie przeprowadzono żadnej czystki, dokonano za to formalnego wyłączenia wywiadu, kontrwywiadu i tzw. pionów zabezpieczenia, co zmniejszyło stan liczebny do 9200 osób. Dalszą redukcję osiągnięto, przenosząc 2000 etatów do MO. Gdy w lipcu 1990 roku podjęto farsę weryfikacji zakwalifikowano do niej ponad 14 tys. osób. Z tego 8681 osób (czyli 61 proc.) przeszło ją pomyślnie w pierwszej instancji, czyli w komisjach wojewódzkich, natomiast 4880 odwołało się do Centralnej Komisji Kwalifikacyjnej, która uchyliła decyzje komisji wojewódzkich w stosunku do 1800 osób. Ogółem więc spośród 14 038 funkcjonariuszy, pozytywnie zaopiniowano 10 439, natomiast negatywnie zaledwie 3595 osób – przy czym dotyczyło to głównie ubeków szczególnie gorliwych w zwalczaniu opozycji lub stojących na progu wieku emerytalnego. Pozostali zasilili kadry „nowych służb”, stali się m.in. wykładowcami szkoły w Kiejkutach i objęli stanowiska kierownicze w resorcie. Do dziś posiadają ogromne wpływy, cieszą się opinią „profesjonalistów” i „funkcjonariuszy wolnego państwa
szmalcownik marian palikot ojciec janusza palikota
4 Stycznia, 2013 - 18:21
znacząca i ponura niż wynikałoby to z pozorów.
Do tej pory postać Palikota starałem się omijać w swej blogerskiej publicystyce szerokim łukiem. Niemal fizyczna odraza jaką ten typ mnie napawa sprawiała, że zwyczajnie nie byłem w stanie zmusić się, by cokolwiek o nim napisać. Niemniej, rzeczywistość III RP i wola „elektoratu” sprawiły, że ów osobnik o facjacie nałogowego onanisty został wraz ze swym gumowym sobowtórem jednym z istotniejszych okazów naszego politycznego panopticum i trzeba jakoś scharakteryzować jego rolę – a ta nie sprowadza się bynajmniej do wysilonych happeningów, eskalacji chamstwa i podłości, czy błazenady. To tylko skalkulowane na zimno środki maskujące, mające umożliwić wypełnienie zupełnie innych zadań. Odnieśmy się więc do nich i miejmy to już za sobą.
I. Przemysł pogardy
Jak wiadomo, po objęciu przez śp. Lecha Kaczyńskiego urzędu prezydenta, obóz beneficjentów i utrwalaczy III RP na polecenie roztaczającej nad nim nadzór właścicielski Niewidzialnej Ręki rozpoczął akcję „podrywania godnościowych podstaw prezydentury”, która to akcja nasiliła się po wygraniu przez obecną Dyktaturę Matołów wyborów w 2007 roku. W uruchomionym wówczas „przemyśle pogardy” poczesną rolę odgrywał Palikot, będący inicjatorem wielkiej części haniebnych wrzutek, podchwytywanych, kolportowanych i nagłaśnianych przez reżimowe mediodajnie – ową zgraną orkiestrę pasów transmisyjnych służącą do ogłupiania i urabiania w pożądanym kierunku rozrechotanej gawiedzi. Tragedia smoleńska poskutkowała jedynie chwilowym antraktem w tym plugawym spektaklu, zaś Palikot schowany na kilka chwil do szafy, został z niej wkrótce wyciągnięty, by kontynuować swą robotę.
Niewidzialna Ręka poczuła się zagrożona widokiem tłumów na Krakowskim Przedmieściu, niespotykanym wybuchem jedności Polaków o groźnym z jej punktu widzenia potencjale, świadectwami „przebudzenia” drzemiącego do tej pory społeczeństwa, natomiast wawelski pochowek Głowy Państwa wprawił obóz beneficjentów i utrwalaczy III RP w stan niekontrolowanej furii. Palikot znów stał się potrzebny – tym razem do tego, by zdehumanizować Prezydenta już po jego śmierci, rozbić propagandowo zarodki ruchu społecznego mogącego powstać na bazie smoleńskiej hekatomby, na powrót podzielić Polaków na dwa wrogie plemiona i nie dopuścić do wzmocnienia pozycji politycznej ocalałego z braci – Jarosława Kaczyńskiego (pierwotne również miał lecieć do Katynia).
Kolejną istotną funkcją była kwestia zamazania odpowiedzialności za katastrofę. Lecha Kaczyńskiego należało obrzydzić, pamięć o nim zamienić w groteskową karykaturę - „kartofla”, tak by większość społeczeństwa przeszła do porządku dziennego nad skandalicznym zabezpieczeniem wizyty, obniżaniem w porozumieniu z reżimem Putina jej rangi i zakrawającym na zdradę prowadzeniem śledztwa. Była to prosta kontynuacja linii, która doprowadziła do Smoleńska – gdyby nie wcześniejsza działalność Palikota na polu odczłowieczania „Kaczora”, najprawdopodobniej nie ośmielono by się spiskować z Rosjanami w celu rozbicia obchodów katyńskich na dwie uroczystości i w skrajnie deprecjonujący sposób potraktować wizytę Prezydenta.
Warto o tym pamiętać, gdy przyjdzie do rozliczania winnych, tym bardziej, że po Smoleńsku Palikot dalej działał w tym samym kierunku. Łódzki mord polityczny dokonany przez Ryszarda Cybę na fali rozpętanej nienawiści do „pisowców” (w czym brylował Palikot), był wszak uderzeniem zastępczym – pierwotnie ofiarą miał być Jarosław Kaczyński.
II. Na usługach Niewidzialnej Ręki
W każdym razie, Palikot spisał się na medal. Sprawdził się do tego stopnia, iż Niewidzialna Ręka postanowiła wziąć go bezpośrednio pod swą pieczę. Temu służyło wystąpienie z PO i budowa nowej, niby-opozycyjnej siły politycznej gromadzącej w swym zestawie menażerię, której przedstawicieli możemy dziś oglądać w Sejmie. Od pracownika Urbanowego „NIE” po wykolejonego księdza z „Faktów i Mitów” - współpracującego z mordercą bł. ks. Jerzego Popiełuszki, esbekiem Grzegorzem Piotrowskim vel Grzegorzem Pietrzakiem.
W charakterze aniołów stróżów, Niewidzialna Ręka delegowała jednych ze swych najcenniejszych udziałowców – byłego szefa WSI, gen. Marka Dukaczewskiego oraz słynącego ze swych bezpieczniackich „aktywów” Jerzego Urbana, wspierających swego protegowanego. Już tylko te dwa nazwiska powinny być sygnałem ostrzegawczym, by Palikota nie lekceważyć. Tacy ludzie nie inwestują swojego poparcia w byle błaznów. Błaznowi mogą co najwyżej udostępnić basen na „testowanie” stażystek, albo dać napić się wódki, nic więcej.
Pamiętajmy ponadto, iż bliskim przyjacielem Palikota pozostaje obecny prezydent, Bronisław Komorowski, która to znajomość sięga jeszcze czasów wspólnych rosyjskich polowań w miłej kompanii towarzyszy czekistów. Jeżeli dodamy, że Komorowski pozostawał do końca niezłomnym obrońcą WSI, a gen. Dukaczewski, jak sam wyznał, mroził szampana w oczekiwaniu na jego zwycięstwo w wyborach prezydenckich 2010 roku, to rysuje się nam całkiem ciekawa siateczka wzajemnych współzależności. W tym kontekście określenie „konstrukt służb” jest bodaj najłagodniejszym jakiego można użyć.
III. Poletka pana P.
No dobrze. Zastanówmy się teraz, jakie są obecne zadania Palikota. Widzę tu kilka obszarów działalności. Z „opozycyjnością” wobec PO można dać sobie spokój, gdyż podgryzanie partii rządzącej – wyłącznie werbalne – jest typowym „alibi” mającym uwiarygodnić pozę kontestatora sceny politycznej. Choć niewykluczone oczywiście, że Niewidzialna Ręka wysyła w ten sposób Dyktaturze Matołów dyscyplinujący sygnał, mówiący że ma w rękawie więcej kart którymi może prowadzić rozgrywkę.
Pierwszym „poletkiem” działania pozostaje rzecz jasna kontynuacja „przemysłu pogardy” mająca godzić w społeczne zaplecze Jarosława Kaczyńskiego i PiS-u. Temu służy wulgarny antyklerykalizm, jadący na najniższych instynktach „polactwa”, takich jak zawiść wobec „pazernych klechów” i proboszczowskiej „fury”. Skoro na skutek politycznych zawirowań stało się tak, że Kaczyński zagospodarował elektorat tradycjonalistyczny, patriotyczny i katolicki, to należy sprawić, by tegoż elektoratu było jak najmniej, zwłaszcza wśród „przyszłościowych”, młodych wyborców. Stąd kokietowanie legalizacją „trawki” i cała reszta „młodzieżowych” postulatów współgrających z maską już nie tyle liberała, ile wręcz libertyna. Wszystko to jest, podkreślmy, skalkulowane na zimno – skoro onegdaj nie wypalił Palikotowi image „chrześcijańskiego biznesmena” i konserwatywnego filozofa, to przyjął bardziej „rokujące” oblicze.
Powyższe komponuje się z postępackimi oczekiwaniami Salonu - środowisko to od dłuższego już czasu świadomie indukuje polsko-polską wojnę światopoglądową, której jednym z bardziej jaskrawych przejawów była batalia o Krzyż na Krakowskim Przedmieściu, czy zadymy wokół Marszu Niepodległości. Stąd też uporczywe lansowanie Palikota na politycznego wyraziciela owej wojenki.
Poletko kolejne, równie groźne, to obsadzenie Palikota w roli siły zagospodarowującej społeczne napięcia, frustracje i spodziewane niepokoje. Krótko mówiąc, chodzi o to, by – gdy już wydarzy się nad Wisłą „Budapeszt” (choćby taki, jak masowe protesty na Węgrzech w 2006 roku przeciw rządom postkomunistów) – ów „Budapeszt” został przejęty, wykorzystany i ukierunkowany przez Palikota, a nie przez Kaczyńskiego. Podobną rolę „trybuna ludowego” ze służbowego nadania pełnił swojego czasu Lepper w odniesieniu do chłopów, zatem modus operandi jest przetestowany w praktyce.
Próbkę mieliśmy niedawno przy okazji protestów przeciw ACTA (o czym pisał Budyń78), na których czele usiłował się ustawić bohater niniejszego tekstu. Protest ten był i wciąż pozostaje dla Niewidzialnej Ręki potencjalnie groźny ze względu na swą formułę „no logo”, jednoczącą ludzi bez względu na podziały polityczno-światopoglądowe, ponadto istnieje ryzyko, iż lemingi raz przejrzawszy na oczy zaczną się orientować w sytuacji dotyczącej innych dziedzin życia publicznego. Dlatego też Palikot usiłował podzielić protestujących, grając m.in. wątkami antyklerykalnymi. Wprawdzie organizatorzy połapali się w tej prowokacji obliczonej na wzbudzenie podziałów i skonfliktowanie uczestników, czemu dali wyraz w swym oświadczeniu, stwierdzając m.in., iż „Ruch Palikota nie tylko próbuje zbijać kapitał polityczny na protestach, ale i podzielić protestujących, obrażając uczucia religijne znacznej części spośród nich.”, zaś Palikot został skutecznie „wyproszony” z demonstracji, ale ziarenko zostało zasiane i nie jest wcale powiedziane, że nie zaplusował wśród mniej uświadomionych wyborców, a takich przecież jest zdecydowana większość. Gdy nadejdą protesty dotyczące np. kryzysu i beznadziejnej sytuacji życiowej Polaków, Palikot będzie usiłował działać w podobny sposób – ustawiając się na czele i próbując zantagonizować ludzi, tak by niezadowolenie społeczne nie przerodziło się w cokolwiek mogącego zagrozić właścicielom III RP. Możemy być pewni, że znajdzie w tym pełne wsparcie odpowiednik „czynników”, tak jak znajdował je do tej pory.
I poletko ostatnie – wspieranie Dyktatury Matołów z pozycji opozycyjnych. Jak się to robi? Ano, przelicytowując i doprowadzając do ściany pomysły Platformy. Jeśli Admin-Donek stroi fochy typu „nie będziemy klękali przed księdzem”, to Palikot wyjeżdża z postulatami wyrugowania religii z przestrzeni publicznej; gdy PO robi liberalne miny w kwestiach światopoglądowych, to Palikot sięga po arsenał postulatów rodem z „Krytyki Politycznej”. Na tym „radykalnym” tle rząd Tuska jawi się jako oaza umiarkowania, spokoju i odpowiedzialności. I o to właśnie chodzi. Aha, dodajmy jeszcze doraźne wrzutki „przykrywające” - sypie się oficjalna wersja katastrofy smoleńskiej? No problem, Palikot zrobi „happening” z paleniem kadzidełka, skupiając na sobie kamery reżimowych mediodajni i dając im pretekst, by newsem dnia nie robić np. blamażu ustaleń komisji Millera.
***
Jak widać, Janusz Palikot nie jest li tylko odrażającym, politycznym błaznem. Jego rola jest o wiele bardziej znacząca i ponura niż wynikałoby to z pozorów. Jest ustrojstwem wielofunkcyjnym – bezwzględnym i pozbawionym skrupułów narzędziem w rękach mocodawców, którzy kręcą interesem zwanym Trzecią Rzeczpospolitą od jej magdalenkowego zarania. Warto mieć tego świadomość.
Gadający Grzyb
Dół formularza
»
Dochodząc do prawdy - sprawa szmalcownika Palikota.
W internecie aż wre ostatnio o tym, jakoby to ojciec Janusza Palikota miał być podczas okupacji szmalcownikiem, człowiekiem szantażującym biłgorajskich Żydów, by w końcu, gdy już wyczerpały się ich środki, oddać ich w ręce hitlerowców. Renomowani blogerzy, jak Yarrok, czy też Piotr Wielgucki vel Matka_Kurka, obszernie piszą o tych pogłoskach, zadając posłowi Palikotowi wiele pytań na temat Mariana Palikota, jego zmarłego już ojca. Niestety, pytania ich nie doczekały się żadnych odpowiedzi... Nie będę przytaczał tutaj tych pytań, teksty popularnego „Kuraka” czy Yarroka ( i całej rzeszy innych blogerów i komentatorów) każdy może sobie sam wygooglać, są one zresztą większościowo powszechnie znane.
...
Gdy już straciłem wiarę, że znajdę jakiegoś Biłgorajczyka poprzez znajomości i postanowiłem pojechać do Biłgoraja w ciemno, nadeszła jednak pomoc z dosyć niespodziewanej strony – kuzyn jest lekarzem w jednym ze szpitali w naszym mieście i on to zatelefonował do mnie pewnego piątkowego poranka:
- Adaś, pytałeś niedawno, czy nie znam kogoś z Biłgoraja, a do mnie na oddział przywieziono przedwczoraj pacjenta, który się tam urodził, ale facet jest chyba za młody, mówiłeś, że o okupacji chcesz pogadać, a chłop koło pięćdziesiątki dopiero...
- Super!- wydarłem się do telefonu – facet za młody, ale na pewno zna kogoś stamtąd, który pamięta wojnę! Spytaj się go, czy się zgodzi na krótką rozmowę...
- Już się go spytałem i zgadza się.... No jasne, który pacjent odmówi swojemu lekarzowi takiej skromnej przysługi?
...
- Strach było im pomagać, bo Niemcy za to mogli zabić. Była taka banda młodzików, co latali do lasu i nosili chleb Żydom, co tam się po tych lasach kryli. Potem chwalili się kosztownościami, jakie za ten chleb od Żydów podostawali. Tylko jak Żydom zabrakło już pieniędzy i kosztowności, to ich wydali Niemcom.
Serce wali mi jak młot, moja rozmówczyni sama poruszyła w temat, o który miałem zapytać za chwilę.
Pora na decydujące pytanie:
- Pani Henryko, czy w grupie tych młodzików, co to nosili chleb Żydom, a potem ich wydali, czy w tej grupie był Marian Palikot?
Serce tłucze mi się w piersi jak oszalałe. Na twarzy starszej pani maluje się zaskoczenie i zdziwienie.
- A skąd pan wie takie rzeczy? To pan już musiał na ten temat już z kimś rozmawiać...
- Tak, Marian Palikot też z nimi biegał do lasu. Wie pan, ja go tak dobrze nie znałam, ale podobała mu się moja bardzo dobra koleżanka, chwalił się jej, ile to na tych Żydach zarobił... Pokazywała mi nawet taki duży, złoty pierścionek, jaki od Mariana dostała...
szmalcownik marian palikot ojciec janusza palikota
4 Stycznia, 2013 - 18:28
Dochodząc do prawdy - sprawa szmalcownika Palikota.
W internecie aż wre ostatnio o tym, jakoby to ojciec Janusza Palikota miał być podczas okupacji szmalcownikiem, człowiekiem szantażującym biłgorajskich Żydów, by w końcu, gdy już wyczerpały się ich środki, oddać ich w ręce hitlerowców. Renomowani blogerzy, jak Yarrok, czy też Piotr Wielgucki vel Matka_Kurka, obszernie piszą o tych pogłoskach, zadając posłowi Palikotowi wiele pytań na temat Mariana Palikota, jego zmarłego już ojca. Niestety, pytania ich nie doczekały się żadnych odpowiedzi... Nie będę przytaczał tutaj tych pytań, teksty popularnego „Kuraka” czy Yarroka ( i całej rzeszy innych blogerów i komentatorów) każdy może sobie sam wygooglać, są one zresztą większościowo powszechnie znane.
...
Gdy już straciłem wiarę, że znajdę jakiegoś Biłgorajczyka poprzez znajomości i postanowiłem pojechać do Biłgoraja w ciemno, nadeszła jednak pomoc z dosyć niespodziewanej strony – kuzyn jest lekarzem w jednym ze szpitali w naszym mieście i on to zatelefonował do mnie pewnego piątkowego poranka:
- Adaś, pytałeś niedawno, czy nie znam kogoś z Biłgoraja, a do mnie na oddział przywieziono przedwczoraj pacjenta, który się tam urodził, ale facet jest chyba za młody, mówiłeś, że o okupacji chcesz pogadać, a chłop koło pięćdziesiątki dopiero...
- Super!- wydarłem się do telefonu – facet za młody, ale na pewno zna kogoś stamtąd, który pamięta wojnę! Spytaj się go, czy się zgodzi na krótką rozmowę...
- Już się go spytałem i zgadza się.... No jasne, który pacjent odmówi swojemu lekarzowi takiej skromnej przysługi?
...
- Strach było im pomagać, bo Niemcy za to mogli zabić. Była taka banda młodzików, co latali do lasu i nosili chleb Żydom, co tam się po tych lasach kryli. Potem chwalili się kosztownościami, jakie za ten chleb od Żydów podostawali. Tylko jak Żydom zabrakło już pieniędzy i kosztowności, to ich wydali Niemcom.
Serce wali mi jak młot, moja rozmówczyni sama poruszyła w temat, o który miałem zapytać za chwilę.
Pora na decydujące pytanie:
- Pani Henryko, czy w grupie tych młodzików, co to nosili chleb Żydom, a potem ich wydali, czy w tej grupie był Marian Palikot?
Serce tłucze mi się w piersi jak oszalałe. Na twarzy starszej pani maluje się zaskoczenie i zdziwienie.
- A skąd pan wie takie rzeczy? To pan już musiał na ten temat już z kimś rozmawiać...
- Tak, Marian Palikot też z nimi biegał do lasu. Wie pan, ja go tak dobrze nie znałam, ale podobała mu się moja bardzo dobra koleżanka, chwalił się jej, ile to na tych Żydach zarobił... Pokazywała mi nawet taki duży, złoty pierścionek, jaki od Mariana dostała...
Ostatnia Walka ks. Tadeusza Kiersztyna
4 Stycznia, 2013 - 19:40
Ukazuje zło szerzone przez Lucyfera
Szczególnie, gdy trafia na frajera
W wolne miejsca śmiało wchodzi
Tam się zło nowe rodzi
Obecnie mamy czasy zbliżone ostatecznym
Podobne opisanym ,już tym przedwiecznym
Pozdrawiam
"Z głupim się nie dyskutuje bo się zniża do jego poziomu"
"Skąd głupi ma wiedzieć że jest głupi?"
Wanda
4 Stycznia, 2013 - 20:20
to kumpelka biedronki?Żal że marnują życie których celem jest
tylko kopulacja bezowocna.