"Lewicowa wrażliwość", czyli wszystkie Ryśki to fajne chłopaki

Obrazek użytkownika kokos26
Blog

 

 

 

 

 

15-go czerwca pod kancelarią premiera odbyła się jedna z najsmutniejszych w ostatnich latach demonstracji. Kilkudziesięciu rodziców niepełnosprawnych dzieci postanowiło upomnieć się o obiecane dwa lata temu przez Donalda Tuska podniesienie świadczeń i zasiłków pielęgnacyjnych.

Dzisiaj rodzic zmuszony do rezygnacji z zatrudnienia i zajęcie się niepełnosprawnym dzieckiem otrzymuje świadczenie w wysokości 520 złotych i zasiłek pielęgnacyjny w kwocie 153 złotych.

Co obiecywał Donald Tusk? Dwa lata temu zapewniał, że owe 520 złotych zamieni na kwotę równą najniższej pensji, czyli w chwili obecnej 1386 złotych.

Oczywiście jedna z kolejnych niespełnionych obietnic premiera to żadna sensacja. Nie jest również żadną sensacją i to, że media starannie unikają przypominania rządzącej Platformie Obywatelskiej tych wszystkich gruszek, jakie miały cudownie pojawić się na polskiej wierzbie.

Chciałem tym przykładem zwrócić uwagę na coś zupełnie innego.

Chodzi mi o wyjątkowe zakłamanie politycznych oszustów, którzy podają się w Polsce za lewicę i ustami tych wszystkich postkomunistycznych Kaliszów, Oleksych, Millerów, Wenderlichów i reszty tej czerwonej kawiorowej bandy blagierów tokują na prawo i lewo o swojej lewicowej wrażliwości.

Oczywiście żaden z tych „ludzi lewicy” nie pojawił się by wesprzeć protestujących i zdesperowanych rodziców, za to trzy dni wcześniej podczas Parady Równości na jadącej platformie pląsał wśród lesbijek i gejów Ryszard Kalisz, tym razem bez odzianej od stóp do głów w czarną skórę, z pejczem w dłoni, posłanki Senyszyn.

Ona póki, co nie jest zmuszona robić z siebie idiotki gdyż załapała się już do europarlamentu.

Co innego Kalisz. On musi się pojawiać nie tam gdzie rzeczywiście znajdują się ludzie wykluczeni i zepchnięci na margines. Ryszard Kalisz od lat melduje się zwykle tam gdzie roi się telewizyjnych kamer i błyskających fleszy aparatów fotograficznych. Wszak idą wybory i nasz „lewicowy wrażliwiec” znowu chce się załapać na ufundowany mu przez ogłupiony plebs, darmowy wikt i opierunek.

Podobnie było z Białym Miasteczkiem, kiedy to parkował za rogiem swojego jaguara i na własnych umęczonych lewicowych kończynach przybywałby wysłuchać i dodać otuchy protestującym pielęgniarkom.

Fakt, że cała ta zgraja podających się za lewicowców byłych komuchów, wśród których nie brakuje dawnych sekretarzy PZPR i kapusiów bezpieki ciągle znajduje spore grono wyborców i to 22 lata po zmianie ustroju jest dla mnie niezrozumiały.

Wynika z niego jednoznacznie, że oprócz ich własnych rodzin i kręgu znajomych oraz tych, którzy z sentymentem wspominają czasy PRL –u, jest spora grupa naiwnych Polaków, która daje się nabierać na „lewicowość” i „wrażliwość” tych wyrachowanych politycznych cwaniaków, którzy kosztem właśnie tych najbardziej pokrzywdzonych i wykluczonych stali się tak naprawdę największymi beneficjentami transformacji ustrojowej i największymi udziałowcami tego, co rozszabrowano zgodnie z okrągłostołowym geszeftem.

Ta niezwykła „wrażliwość” Ryszarda Kalisza uwidoczniła się również po smoleńskiej tragedii. Dołączył on do chóru tych wszystkich zarzucających Jarosławowi Kaczyńskiemu wykorzystywanie śmierci najbliższych do politycznej gry.

Takiego pokazu cynizmu i hipokryzji można dokonać tylko przy silnym wspomaganiu mediów. Nie kto inny jak właśnie Ryszard Kalisz był przewodniczącym najbardziej nieudolnej i ślamazarnej sejmowej komisji śledczej w dziejach III RP. Ten obrzydliwy taniec nad trumną partyjnej koleżanki przeciągał blisko cztery lata, tylko po to by końcowy raport zgrać z kampania wyborczą.

Jak rodzą się politycy o tak wielkiej „wrażliwości lewicowej”?

Mechanizm jest dość prosty.

Najpierw już na studiach trzeba działać w Socjalistycznym Związku Studentów Polskich gdzie komuniści hodowali i dokarmiali swój narybek. Później w wieku 21 lat wstępuje się do partii matki, która zadba o karierę swego wiernego syna. Po ukończeniu prawa w stanie wojennym robi się aplikację sądową po to by się napatrzyć na ludzka krzywdę i poniewieranie przez komunistyczne sądownictwo ludzi walczących o wolną Polskę. Następnie taki wrażliwiec robi aplikację adwokacką.

W czasach, gdy zwykły szary zjadacz chleba nie marzy nawet o paszporcie gdyż zajęty jest przeżyciem kolejnego dnia i zdobyciem podstawowych artykułów potrzebnych do byle, jakiej egzystencji, nasz Rysiek nie mogąc już dłużej spoglądać swoimi wrażliwymi oczyma na ludzka krzywdę, rusza na staż do Zurychu by ową lewicowość dalej szlifować.

I tak oto III RP weszła szczęśliwe w posiadanie całej plejady niezwykle wrażliwych lewicowych Ryśków, ulubieńców salonów i mediów, a jak wiadomo wszystkie Ryśki to są fajne chłopaki i niepozbawieni tak potrzebnego w życiu fartu.

Przecież oni wszyscy zupełnie przypadkowo przechodzili w 1989 roku z tragarzami koło naszego majątku narodowego.

Najlepiej to całe towarzystwo opisał w swojej piosence „Virus SLD”, Paweł Kukiz.

Problem jednak w tym, że do zacytowania na łamach Warszawskiej Gazety nadaje się zaledwie jedna zwrotka i początkowy wers kolejnej. Reszta jest co prawda w sposób uzasadniony, jednak naszpikowana niecenzuralnym słownictwem.

…To wszystko czego się dotkniecie

Od razu obracacie w pył

Szarańcza przy was to jest bajka

Bo cały kraj już zgnił

Rozpasłe mordy, krzywe ryje…

Artykuł opublikowany w Warszawskiej Gazecie (25/2011)
 

Brak głosów

Komentarze

SLD deklaruje liberalizm, to wielu wystarczy.

A że tak naprawdę chodzi głównie o... liberalne podejście do obecnych i planowanych przekrętów władz?

Hulaj dusza, piekła... piekło załatwimy wam na miejscu.

Vote up!
0
Vote down!
0
#166565