Edmund Klich na posterunku

Obrazek użytkownika LunarBird
Kraj

Edmund Klich zdecydowanie powinien zlitować się nad sobą samym i własną najbliższą rodziną. To nie do końca fair wobec jego bliskich, że z taką ochotą publicznie robi z siebie cymbała na oczach milionów Polaków.
Wczoraj wyszło na jaw, że gen. Błasika w ogóle w kokpicie Tupolewa nie było. Informowała o tym Niezależna, jest też artykuł w GPC. Otóż w maju 2010 w programie „Teraz My” Edmund Klich stwierdził był, że  „w kabinie pilotów do końca był gen. Błasik”.
Dokładnie 24 maja 2010 TVN24 informowała:
 Klich podkreślił, że Dowódca Sił Powietrznych gen. Andrzej Błasik spędził w kabinie pilotów kilka minut i był w niej do samego końca końca. - Chciał się zorientować w sytuacji - powiedział Klich, który przesłuchiwał taśmy z czarnych skrzynek tupolewa.

W ostatnich słowach znowu zonk. Niezależna bowiem donosi:
Zapytaliśmy o te rozbieżności Edmunda Klicha. Ten stwierdził niespodziewanie, że nie może nic powiedzieć, bo... nie słuchał osobiście nagrań. Dodał, że o obecności gen. Błasika w kabinie powiedział mu jeden z ekspertów komisji Millera.

Czyli i to jest kłamstwem? Ale moment, już dzisiaj w TVN24 Edmund Klich nie mówił, że nagrań nie słuchał. Mówi tylko, że nie zna całości. Czyli znowu zmienił zdanie. Co więcej twierdzi, że:

To porządkuje pewne sprawy, ale istoty nie zmienia. Nikt chyba nie podważa tego, że pan gen. Błasik był w kokpicie do końca.

Tymczasem już nawet nie opozycyjne media ale sam TVN robi z Klicha debila, przypominając:
Według oficjalnych dokumentów podstawą wcześniejszego uznania, że słowa w kokpicie wypowiadał Błasik, było rozpoznanie w 2010 r. w Moskwie jego głosu przez znajomego generała.

Edmund Klich jednak dalej bohatersko walczy w obronie dobrego imienia partyjnych funkcjonariuszy na usługach byłego zbrodniarza z KGB. Jak pisze TVN24:
- To, że nie czytał (komend) świadczy o tym, że nie włączył się do pilotowania. Natomiast był w kokpicie. (...) Tam są słowa kapitana chyba, który zwraca się do niego: panie generale - mówił Klich. Przypomniał, że także Rosjanie po obrażeniach i po miejscu znalezienia ciała ustalili, że gen. Błasik był (w kokpicie) do końca.

W kwestii rzetelności rosyjskich ustaleń czegokolwiek po „obrażeniach ciała” proponuję panu Klichowi przeczytać artykuł w „Rzeczpospolitej” z maja 2010 i się nie ośmieszać publicznie wiarą w ruską rzetelność. W ogóle wiara w Rosjan jest dziwna w sytuacji UDOWODNIONEGO FAKTU, że rosyjscy kontrolerzy okłamywali pilotów Tupolewa w co najmniej dwóch kwestiach (zaniżali widoczność i podawali odległość samolotu od progu pasa o 800 metrów mniejszą niż rzeczywista, zaś polski eksperyment udowodnił, że znali rzeczywiste dane), a raport MAK jakoś to dziwnie przemilczał.
No chyba, że ktoś Edmundowi Klichowi za tę wiarę zapłacił. Albo zagroził, że Klicha spotka niewyjaśniony wypadek jak nie będzie kłamał tak, jak Rosjanie sobie życzą.
Co zaś do słów Protasiuka rzekomo skierowanych do generała, to przejrzałem stenogramy. Panie Klich, NIE KŁAM PAN. Nic takiego w stenogramach nie ma! Specjalnie przejrzałem stenogramy i nic takiego w nich nie znalazłem. Znowu się próbuje starą sztuczkę z powtórzeniem kłamstwa sto razy, żeby ludzie uwierzyli.
Zresztą jakim cudem niby Protasiuk miałby zwracać się do generała bez wcześniejszych słów samego generała? A żadnych słów generała na taśmach nie ma. Błasik jak rozumiem użył Mocy żeby zadać pytanie. I Protasiuk też najwyraźniej użył Mocy by się do Błasika zwrócić, skoro Klich słowa słyszał, a na stenogramach ich nie ma. Podobno głos Błasika rozpoznawał ktoś z rodziny. Pewnie to też bujda skoro się okazuje, że to nie był Błasik.
Edmund Klich powtarza też stare bajki na temat powodów tragedii.
Zdaniem byłego akredytowanego przy MAK informacje podane przez media mogą przyczynić się do innej oceny działania załogi, ale "to nie zmienia zasadniczej sprawy, że przekroczyli wysokość decyzji, zniżyli się na wysokość niedopuszczalną i podjęcie próby odejścia było wykonane za późno".

Przypomnijmy, że nawet Komisja Millera stwierdziła, że piloci Tupolewa zostali wprowadzeni w błąd przez rosyjskich kontrolerów. Z jakiegoś tajemniczego powodu jednak Klich woli o tym milczeć i dalej udawać idiotę.

Trzeba dać odpór podłym sugestiom, jakoby piloci Tupolewa coś jednak potrafili i zawinili Rosjanie, co nie?

Bądźmy jednak ludzcy dla Edmunda Klicha i jemu podobnych. To zrozumiałe, że w konfrontacji ze sadystycznym zbrodniarzem z KGB i jego nieludzko okrutnymi siepaczami są tacy, którzy wolą być żywym zdrajcą Ojczyzny niż uczciwym trupem. Władimir Putin już wielokrotnie udowodnił mocarstwom zachodnim, że może nasłać morderce dosłownie na każdego choćby i w biały dzień, wszyscy będą wiedzieć, że to Putin zrobił, a i tak społeczność międzynarodowa będzie udawała, że o niczym nie wie. I póki mamy u władzy tchórzy i egoistów Putin może być spokojny.

Brak głosów

Komentarze

SHVEYU77 Niech pan Klich i jego koledzy z Moskwy odpowiedzą mi na jedno zasadnicze pytanie.Mianowicie,jeśli wszystko było w porządku tylko w mniemaniu pilotów(choc przyjaciele Rosjanie ich ostrzegali o niebezpieczeństwie)mimo wszystko zdecydowali się lądowac.Czyli,wszyscy pasażerowie przygotowywali się do lądowania.Czyli wszyscy pasażerowie zapinają pasy...To dlaczego generał Błasik nie został odnaleziony w fotelu z zapietymi pasami?I dlaczego na cudem zdobytych zdjęciach jest tak zatrważająco mała ilośc foteli pasażerskich?Wyparowały?A może się spałiły?Jeśli się spaliły, to dlaczego na filmach już oficjalnych nie widac ogromnego pożaru,który spalił by w sekundę w/w,tylko jakieś ogniska.Nomen omen większe ja zapalam,jak wybieram się ze znajomymi na pieczone kiełbasy...Nie brnij facet już dalej,tylko spierdalaj póki masz czas...bo drugiej "aksamitnej rewolucji"już nie będzie.

Vote up!
0
Vote down!
0
#215215