Opowiadanie, cześć XXIV

Obrazek użytkownika Iwona Jarecka
Kultura

Siedzieli już ze dwie godziny studiując dość lakoniczne akta sprawy i doszukując się w nich jakiegoś punktu zaczepienia. Małą Magdę znalazła w zaroślach Agnieszka, tak przynajmniej było w aktach. Obie dziewczynki były wybrudzone sadzą. Magda przytulała się do pluszowego misia i nie było z nią żadnego kontaktu. Agnieszka była za to bardzo rozmowna, jak na tak małe dziecko i ze szczegółami opowiedziała o tym jak bawiły się na tyłach domu…jak Magda na chwilę poszła do domu i przyniosła misia…i że potem z okien buchnął ogień. To ona pobiegła do sąsiadki by zawiadomić straż pożarną i potem szukała Magdy…”ona siedziała wciśnięta w krzaki porzeczek, buzię miała podrapaną i kiwała się tylko, nic mi nie chciała powiedzieć”- to było zeznanie małej Agnieszki

- Dziwne, Aga nie wspominała, że była przy tym pożarze – powiedział zdziwiony Karol.

- Czekaj, tu w raporcie jest, że podejrzewali ojca Agi o podpalenie, może dlatego nie chciała ci o tym mówić?

- Z tego co wiem, nie bardzo była zżyta z rodzicami, chyba ich nienawidziła. Myślisz, że to ojciec Agi podpalił?

- Nie, oczyszczono go z zarzutów, wiesz to pewnie były rutynowe procedury, a on jako recydywa był brany pierwszy pod uwagę. Ale z tego raportu wynika, że to było celowe podpalenie. Podpalacz zadał sobie trud i odciął najpierw wszystkie drogi ucieczki, bo ogień wybuchł przy oknach i drzwiach, to była nafta, albo benzyna. Kurcze, że oni nic nie poczuli…

- Może spali?

- „…kobieta leżała w salonie na kanapie, mężczyzna siedział w fotelu…” możliwe że spali, szkoda, że wtedy nie badano czy nie byli pod działaniem jakiś proszków nasennych, bo to by dużo wyjaśniło. Nie sądzę, by położyli się spać i małe dziecko zostawili samo na zewnątrz domu.

- Racja. A czy rodzice Magdy mieli wrogów?

- Tu nic o tym nie wspominają, a z tego co pamiętam sam, w końcu to była sensacja to, to, że ludzie im zazdrościli. Matka Magdy była jakby nie z tamtych przaśnych czasów, piękna, elegancka pani, wiesz to jednak maleńkie miasteczko i kapelusz, czy pantofelki na szpilkach rzucały się w oczy i kuły. Ojciec piętnaście lat od niej starszy, dwa lata przed tym jak się z nią ożenił wrócił z Anglii…żyli na bardzo wysokiej stopie, no byli bogaci, a wokół wiesz jak było…

- Tak, pamiętam…a może wiesz, co on w tej Anglii robił?

- Tego nie wiem, ale wiesz mogę się spytać ojcu, choć on nie lubi gadać o tamtych czasach.

- Czemu?

- Wiesz był milicjantem, to się ludziom źle kojarzy. Choć z tego co pamiętam, był zawsze w porządku. Tyle, że byłem wtedy dzieckiem i pewne sprawy wydawanymi się normalne, jak na przykład, że do pierwszej komunii przystąpiłem nie z rówieśnikami, a późnym wieczorem. Ojciec do kościoła nie chodził, matka tak. Często się o to kłócili, wiesz ojciec do dziś uważa, że Stan Wojenny był mniejszym złem.

- No to i ty miałeś pewne luksusy komunizmu, co?

- Tak, nie przeczę, ojciec dobrze zarabiał, byłem jedynakiem…enerdowski sprzęt muzyczny miałem i jeansy za bony PKO. Co prawda dostawałem często od ojca w skórę, bo biłem się z chłopakami, bo mnie wyzywali od szpicla.

- Aż tak źle? Nie lubili twojego ojca.

- Ojca było trudno lubić, zawsze był „na służbie” jak rozumiesz o co mi chodzi. Nigdy nie traktował mnie jak syna, tylko jak podwładnego. A kumple to widzieli i się na mnie odgrywali…jak się z nimi lałem, no i ciężko zarobione pieniądze ojca trwoniłem, bo wciąż byłem obdarty. Dobra, dosyć tych wspominków…idziemy do mojego starego, niech się na coś przyda.

Wyszli za archiwum i udali się na górę. Policjant który przyniósł im kawę rozmawiał przez telefon, ręką dawał znaki Wiktorowi, który wziął drugą słuchawkę. Chwilę czegoś słuchał…

CDN...

Brak głosów