Spowiedź bożonarodzeniowa, część 2, ostatnia
Tata Łukaszka w tym czasie był w pracy. Pozałatwiał same pilne sprawy: poukładał długopisy w szufladzie, wyskrobał zaschniętą kawę z kubka i poodpisywał na służbowe życzenia świąteczne. Założył elegancki, czarny płaszcz, wziął teczkę i zapytał sam siebie czy coś jeszcze ma do załatwienia.
"Spowiedź" odpowiedziało mu coś ze środka.
- No tak - powiedział do siebie. - To jeszcze spowiedź.
Wyszedł z biura, wsiadł do auta i ruszył. I kiedy się zastanawiał do którego to kościoła jechać przyszło mu do głowy, że jest jeden tuż obok.
- Ale tam zawsze wszystkie miejsca do parkowania są zajęte - powiedział do siebie.
"Ale może dzisiaj..." odpowiedziało mu coś ze środka.
Tata Łukaszka skręcił w bok i faktycznie: było jedno wolne miejsce.
- Może to znak? - zapytał sam siebie.
"Nie ma żadnego znaku, można tu parkować" odpowiedziało mu coś ze środka.
- Co ja kuźwa gadam! - krzyknął tata Łukaszka i wysiadł. Ściskając w kieszeni książeczkę przepychał się przez ludzki potok rwący w przeciwną stronę, w kierunku pobliskiego centrum handlowego. Wszedł za żelazne ogrodzenie, pokonał schody, wziął głęboki wdech i pociągnął za drzwi.
Nie otworzyły się.
- O kurna - powiedział do siebie.
"Ja p..." odpowiedziało mu coś ze środka.
- Cisza! - krzyknął tata Łukaszka i złapał się za głowę. Zauważył, że na drzwiach naklejona jest niewielka kartka z napisem "Remont".
- Kto teraz remontuje kościół? - zapytał sam siebie. Jakby w odpowiedzi uchyliły się drzwi i wyjrzał młody, długowłosy mężczyzna w okurzonym na biało ubraniu roboczym.
- A, to pan - powiedział na widok taty Łukaszka.
- My się znamy???
- Niedawno u was w bloku remontowaliśmy mieszkanie. Numer pięćdziesiąt.
- Rzeczywiście, był pożar i remont... Ale ja pana w ogóle nie kojarzę... A pan pamięta?
- Ja znam wszystkich - rzekł krótko młody długowłosy i lekko się uśmiechnął. - Tylko oni nie zawsze chcą znać mnie. Pan coś mówił o remoncie?
Tata Łukaszka pokazał palcem kartkę. Młody długowłosy spojrzał na nią i zaczęła drgać mu brew.
- Andrzej!!! - zawołał.
Zza rogu kościoła wybiegł truchtem robotnik. Młody długowłosy obwąchał go i opierniczył:
- Znowu papieroski? A piąte przykazanie?
- Ja... E... Tego... - tłumaczył się robotnik Andrzej.
- Słuchaj, co ja ci kazałem napisać na kartce? Porządki, tak? To czemu napisałeś remont?
- Nie wiedziałem jakie "rz" - wybąkał robotnik Andrzej pilnie oglądając czubki swojego obuwia. Młody długowłosy ukrył na chwilę twarz w dłoniach
- O matko, co się panu stało??? - wystraszył się tata Łukaszka. Dłonie młodego długowłosego był zabandażowane. Młody długowłosy bąknął, że to nic takiego, ślad po wypadku, dawnym zresztą, a potem kazał Andrzejowi szybko poprawić napis. Andrzej szybko wszedł do kościoła.
- A kiedy panowie skończą? - chciał wiedzieć tata Łukaszka. - Bo ja... Do spowiedzi...
- Hm - zafrasował się młody długowłosy. - Nie, my szykujemy kościół na pasterkę. Spowiedzi tu nie ma.
- Może to znak... - zamyślił się tata Łukaszka.
- Jaki znak?
- Żeby nie iść...
- Czemu pan nie chce iść???
- No bo wie pan... - i tata Łukaszka zaczął opowiadać o psychicznej wiwisekcji. Przerwało mu otwarcie się drzwi i wyjrzał z nich kolejny robotnik.
- Panie... - powiedział do młodego, zauważył tatę Łukaszka i dodał pospiesznie: ...kierowniku. Janek zleciał z drabiny. I uderzył się.
- W co?
- W wiadro.
- Ale czym się uderzył?
Robotnik nie odpowiedział, tylko zrobił taneczną figurę Michaela Jacksona z chwytem.
- Zostawić was samych na chwilę... - westchnął młody długowłosy. Z wnętrza kościoła jakiś piskliwy głos prosił, aby mu nie robić zdjęć komórkami.
- A pan niech jedzie do kościoła obok - pouczył tatę młody. - Tam na pewno jest spowiedź.
- Znak...
- Droga nie kończy się po jednym znaku - powiedział młody, klepnął solidnie tatę Łukaszka w plecy i razem z robotnikiem wszedł do środka. Wyszedł za to robotnik Andrzej i flamastrem zaczął przerabiać napis "remont" na "porządki".
Tata Łukaszka wrócił do auta i podjechał do sąsiedniego kościoła. Niestety, okazało się, że jest tam płatna strefa postoju. Tata Łukaszka zostawił auto i poszedł do parkomatu. Strefa była płatna do osiemnastej.
- Kolejka do spowiedzi pewno będzie długa - powiedział do siebie.
"Najlepiej wykupić bilet do osiemnastej i się nie stresować" odpowiedziało mu coś ze środka.
Tata Łukaszka zaczął starannie przeglądać bilon w portfelu. No i niestety miał za mało. Brakowało pół euro.
- To znak, to na pewno znak - westchnął tata Łukaszka. Po czym spojrzał w dół i osłupiał. Na chodniku, przy parkomacie, leżała sobie półeurówka. Tata Łukaszka zaczął się śmiać, podniósł monetę, wykupił bilet do osiemnastej i ciągle się śmiejąc poszedł do kościoła. Odczekał swoją kolejkę, wyspowiadał się bez przeszkód i wrócił do domu. Cały czas był zadowolony i radosny. Nawet wtedy, kiedy zdjął płaszcz i zobaczył, że na plecach ma odciśniętą, białą dłoń.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 988 odsłon
Komentarze
Marcin
23 Grudnia, 2009 - 21:04
Znowu coś z Bułhakowa?
----------------------------------------------------------- "Polska Niepodległa to Polska niebezpieczna" Lenin
Jacyl
23 Grudnia, 2009 - 23:35
Niezupełnie. Wtedy, na zakończenie cyklu "bułhakowskiego" pojawiła się brygada remontowa. W S24 były głosy, żeby się jeszcze pojawiła, więc pomyślałem, że to dobra okazja, aby ją przywołać :)
I dla wszystkich: Wszystkiego dobrego na Święta! :)