Spotkanie z Wielkim Człowiekiem

Obrazek użytkownika Marcin B. Brixen
Humor i satyra

- Zaproszeni jesteśmy wszyscy - powiedziała mama Łukaszka z naciskiem. - To nie byle jaki zaszczyt, być zaproszonym na spotkanie z takim człowiekiem! Wielkim Człowiekiem!
- Ale czy musimy iść? - zapytał z niechęcią dziadek.
- Nikt nikogo pod pistoletem nie trzyma... - przyznała mama i już po chwili babcia i dziadek powiedzieli, że nie idą. Babcia - jej nie odpowiadało co Wielki Człowiek robił dawno temu, a dziadkowi nie odpowiadało co Wielki Człowiek robił niedawno.
- Ja też nie idę... - zaczął Łukaszek, ale nie dokończył, bo dowiedział się, że akurat on musi iść.
- To niewybaczalne! Młodzież pójdzie i się będzie uczyć! Młodzież w ogóle się niczym nie interesuje!
- Czym ja się nie interesuję? - zapytała grzecznie siostra Łukaszka. Mama Łukaszka na moment zasłoniła twarz dłońmi a potem powiedziała:
- Historią! Życiem! Proszę, dziś idziemy na spotkanie z Wielkim Człowiekiem, poznasz legendę!
- O - ucieszyła się siostra. - To fajnie. Ciekawy czy jest tak legendarnie wielki jak jeden z moich byłych chłopaków. Bo on w stanie erekcji miał...
Mama brutalnie przerwała siostrze i powiedziała, że jednak ona nie musi iść. Tata Łukaszka siedział w kącie, nie wtrącał się i udawał że pochłonęła go gazeta motoryzacyjna. Konkretnie - test porównawczy najnowszych wersji Fiata Vipera i Taty Corvette.
Poszli zatem w trójkę - Łukaszek z rodzicami. Rodzice po drodze wspominali Wielkiego Człowieka takiego, jakim go znali kiedyś.
- Może jego żarty nie były najwyższych lotów, ale za to jak potrafił rozruszać towarzystwo! Nawet ci jajogłowi, zasuszeni naukowcy się śmiali!
- A jaki skromny! Wszędzie chodził w jednym swetrze!
- Nie miał dużej wiedzy, to fakt, ale nadrabiał to intuicją!
- A jego postulaty gospodarcze! Zawsze na pierwszym miejscu stawiał człowieka!
- Wielki Człowiek, jego zasługi z przeszłości są niepodważalne!
- Mam nadzieję, że się nie zmienił!
I tak doszli na przyjęcie. Tam, w grupie innych osób był już Wielki Człowiek. Łatwo było go rozpoznać. Wszyscy byli w strojach wieczorowych (prawie wszyscy, w tym rodzice Łukaszka) lub od biedy eleganckich (Łukaszek). Wielki Człowiek był w swetrze. Przywitał się uprzejmie z rodzicami Łukaszka i serdecznie z samym Łukaszkiem. A potem wszyscy zasiedli do eleganckiej kolacji.
Wielki Człowiek opowiadał co porabiał po transformacji ustrojowej gęsto przeplatając to rubasznymi żartami.
- Och, zarządzałem Państwowym Tym, a potem Państwowym Tamtym - opowiadał z lekkością. - No, koledzy załatwili posadę. Należała się przecież - za zasługi z przeszłości. No i chciałem sprawdzić się w biznesie. Nie no, oczywiście, że nie za bardzo się na tym znałem. Ale człowiek jakoś intuicyjnie wiedział co robić. Co, komuchy miały rządzić? A rządzenie to niełatwa rzecz. Zawsze starałem się stawiać człowieka na pierwszym miejscu. Wypłaty, podwyżki, socjał, premie, świadczenia. Tylko potem jacyś księgowi przychodzili i płakali, że nie ma pieniędzy na nic innego i trzeba pomocy rządowej wołać.
Późnym wieczorem Hiobowscy wracali z kolacji. Łukaszek milczał powtarzając w pamięci co lepsze kawały - zamierzał opowiedzieć je w szkole. Rodzice Łukaszka przerzucali się refleksjami.
- Wielki Człowiek, ale te jego dowcipy był naprawdę poniżej wszelkiej krytyki. Nie można w towarzystwie opowiadać takich rzeczy...
- On wszędzie chodzi w jednym swetrze! Doprawdy...
- On nie ma żadnej wiedzy! Decyzje podejmuje intuicyjnie! Gdyby mój szef tak postępował dawno byśmy zbankrutowali!
- A jego podejście do gospodarki! Chyba w ogóle nie słyszał o rentowności! Nie można przejeść wszystkiego co się ma w kasie!
- Ma owszem, zasługi z przeszłości, ale...
- On się wcale nie zmienił!

Brak głosów