Akcja "Znicz", część 1

Obrazek użytkownika Marcin B. Brixen
Humor i satyra

Nadszedł przełom października i listopada. Nawet, jeśli ktoś nie zauważył tego w przyrodzie, media nie dały szans na przeoczenie. W prasie zaroiło się od okolicznościowych artykułów. "Święto Wszystkich Świętych - módlmy się!" zachęcał dziadkowy tygodnik "Prawdziwa Ojczyzna". "Święto Zmarłych - pamiętajmy o budowniczych powojennego dobrobytu" - zachęcał babciny "Międzynarodowy Horyzont". "Masowe wyjazdy na cmentarze - ceny benzyny skoczą w górę" - wieszczyła ze smętem czytana przez tatą "Krajowa". "Koniec października - Halloween" - informował mamę "Wiodący Tytuł Prasowy". "Idzie listopad" - zauważyła czytana przez siostrę "Hedonka" i dodała do wydania prezerwatywę ocieploną wełną mineralną. Nawet "To, Co Jest" poświęcił połowę pierwszej strony na tytuł: "Boże, znów święto! Pijani kierowcy ruszą na drogi!! Wszyscy umrą!!!". Drugą połowę strony zajmował święty Mikołaj reklamujący znicze.
W tym roku była również akcja "Znicz" dotycząca bezpieczeństwa na drogach, o czym poinformowały wszystkie gazety.
- To cieszy - zauważył dziadek Łukaszka.
Mama Łukaszka odczytała wszystkim na głos artykuł o akcji "Znicz" z Wiodącego Tytułu Prasowego, ponieważ był najobszerniejszy ze wszystkich.
- ...pamiętajmy więc o tym, aby bezpiecznie dojechać i wrócić - czytała w upojeniu mama Łukaszka. Artykuł wyszedł spod pióra jednej z najlepszych redaktorek i był opatrzony jej zdjęciem. - Chociaż nie bardzo ma to sens. Niestety, Polacy, pomimo, że są w Europie nadal są obarczeni garbem katolickiego zabobonu. Jadąc na cmentarz niektórzy z nas zostaną tam już na zawsze. Korki, wypadki. Ciemno, zimno, mokro i do domu daleko. I po co to komu? Nie lepiej zrobić tak, jak młodzi, wykształceni z wielkich miast? Wspomnieć bliskich, którzy już odeszli nie generując niepotrzebnego ruchu transportowego, co pozwoli nam zmniejszyć emisję CO2. Przy czym pisząc "bliskich" mam na myśli nie tylko naszą rodzinę, ale bliskich naszemu sercu, jak na przykład wielkiego patriotę, profesora Genisława-Broremka. I wystarczy. Musimy zmienić nasz sposób myślenia o śmierci. Dość tej historii, martyrologii, cierpienia. Musimy ją oswoić, polubić, zamienić w zabawę. Bawmy się więc! Święto Halloween... - i tu mama Łukaszka przerwała, bo zorientowała się, że nikt jej nie słucha. Co więcej, wszyscy się sekretnie porozumieli i stwierdzili, że chcą jechać na cmentarz pierwszego listopada.
- Zgroza! - mama Łukaszka tak się zdenerwowała, że aż dostała czerwonych plam na policzkach. - Ja wam czytam ważne rzeczy, a wy mnie wcale nie słuchacie! Co za... Co za...- szukała odpowiedniego słowa. - Co za antysemityzm! W ogóle nie świętujecie Halloween! Nawet ty! - zwróciła się do siostry Łukaszka.
- No... Bo... Mój chłopak nie chce - zakłopotana siostra wyłamywała sobie palce. - Spytał mnie, czy byłoby mi przyjemnie, gdybym umarła i nikt nie przyszedł na mój grób. Powiedziałam, że nie wiem, bo jak bym umarła to bym nie wiedziała. Chyba. Więc w tym roku połączyłam oba święta. Proszę - i postawiła na stole paczkę. - Była promocja w markecie.
W środku były znicze. Jezus trzymający w objęciach dynię, która miała wycięte oczy i usta. Paczka była podpisane "Znicze ekumeniczne. Wyprodukowane przez Spółdzielnię Niewidomych PRECYZJA".
Zadzwonił dzwonek. Dziadek Łukaszka otworzył drzwi. Na klatce stało kilka dzieci ucharakteryzowanych na śmierć lub nieboszczyka.
- Jest Halloween! Cukierek albo kasa! - zawyły.
- Kiedyś było "cukierek albo psikus" - zauważył tata Łukaszka.
- Ale za dużo ludzi wybierało psikus, więc zmieniliśmy na kasę - odparł jeden z przebierańców.
- I co, ludzie wybierają kasę?
- Nie, cukierki...
- Niczego nie będzie - rzekł stanowczo dziadek Łukaszka. - Jeśli chodzi o Halloween, to jesteśmy niewierzący. Do widzenia!
- Tak nie można - zganiła go mama Łukaszka. - To może spaczyć im psychikę.
Dziadek spojrzał na nią wzrokiem bazyliszka, po czym przyniósł cukierki.
- Dziwne jakieś - stwierdził drugi z przebierańców.
- Amerykańskie - oznajmił dziadek Łukaszka. - No, jedzcie, prędko!
Dzieci posłusznie zjadły cukierki, podziękowały i poszły dalej. Dziadek Łukaszka w znakomitym nastroju poszedł do siebie. Mama Łukaszka, pełna podejrzeń sprawdziła opakowanie.
Na opakowaniu widniał napis "Laxigen MAX".

Brak głosów

Komentarze

Szkoda, że nie pomyślałem o podobnym. dziadkowym psikusie,  gdy dziś zadzwoniły do drzwi dziewczynki ucharakteryzowane na wiedźmy...

pozdrowienia

Gadający Grzyb

Vote up!
0
Vote down!
0

pozdrowienia

Gadający Grzyb

#35768

czyli Memorial Day jest obchodzony w USA na poczatku maja i jest to dzien zadumy i odwiedzin zmarlych bliskich

na cmentarzach.

Halloween to dzien maskarady i zabaw nie majacy nic wspolnego (poza data) z naszym Dniem Wszystkich Swietych.

Wiec o co tu chodzi?

Vote up!
0
Vote down!
0
#35790