Nie będzie stypendium
Od początku roku krążyła ta wieść, ale jakoś nikt nie dawał jej wiary. Dopiero sprawa nabrała rumieńców, gdy tata Łukaszka zajrzał do pokoju syna. Wrócił do dużego pokoju i oznajmił zdumiony:
- On odrabia lekcje!
Hiobowscy siedzieli przez chwilę w milczeniu a potem runęli en masse do pokoju Łukaszka aby ujrzeć ten niezwykły widok.
- Oszalał - zawyrokowała babcia.
- Narkotyki - wieszczył posępnie dziadek.
- Pisze dla kogoś zarobkowo - podejrzewała siostra.
Mama niczego nie podejrzewała, bo w "Wiodącym Tytule Prasowym" nie pisali niczego o odrabianiu lekcji.
- A sprawa jest bardzo prosta - wyjaśnił Łukaszek. - Mówiłem wam o tym tuż po Nowym Roku. Kto napisze najlepsze wypracowanie ten dostanie specjalne stypendium!
- A maszty szanse na stypendium? - spytał podejrzliwie tata Łukaszka.
- Oczywiście. Jak zakombinujemy z księgowością to mam szanse na socjalne!
- Nie denerwuj mnie! Mówię o tym wypracowaniu. Przecież twoje oceny są katastrofalne!
- To nie ma nic wspólnego z poprzednimi ocenami! Liczy się tylko i wyłącznie to wypracowanie! Dacie mi spokój, muszę pisać! - i Łukaszek zamknął się w pokoju.
Nikt nie dawał mu najmniejszych szans, więc kolejna wiadomość była jeszcze bardziej wstrząsająca. Otóż Łukaszek wygrał.
- Jutro idę po stypendium - oświadczył zdumionej rodzinie.
I następnego dnia stawił się w gabinecie pana dyrektora.
Pan dyrektor wydymał wargi, bębnił palcami po blacie, wzdychał, ale czas uciekał, a decyzję trzeba było podjąć.
- Już czas - powiedziała pani pedagog.
- Jesteście pewni, że akurat on napisał najlepsze wypracowanie? - westchnął pan dyrektor.
- Ależ tak panie dyrektorze - odparła surowa pani od niemieckiego. - To nieprawdopodobne, ale tak jest. Wszyscy nauczyciele są zresztą tego samego zdania...
- Poproszę stypendium - odezwał się Łukaszek. - Mam prawo.
Do gabinetu weszła pani wicedyrektor niosąc plecak.
- Mój plecak! - wykrzyknął Łukaszek.
- Ano zaraz zobaczymy czy masz prawo - rzekł z satysfakcją pan dyrektor. - I co?
Pani wicedyrektor postawiła plecak na biurku i otworzyła jedną z bocznych kieszeni. Pan dyrektor sięgnął i wyjął jakieś paprochy.
- Co to jest? - spytał groźnie.
- To są... Tego... - zaczerwienił się Łukaszek. - Paznokcie obcinałem...
- A zatem znaleźliśmy ludzkie szczątki - pan dyrektor sięgnął po telefon. - Muszę zawiadomić policję, a ty, Hiobowski, zapomnij o stypendium.
- Blog
- Zaloguj się albo zarejestruj aby dodać komentarz
- 1659 odsłon
Komentarze
depozyt wujka Brunona ...
10 Lutego, 2014 - 23:42
jak pamiętnik siostry Łukaszka znaleziony w Sara-gosię ...
czeka na audyt ...
( PS - dyszka ja zwykle - bez zadyszki )
===
... to przyjemne czasami żyć marzeniami twardo stąpając po ziemi...
... to przyjemne czasami żyć marzeniami twardo stąpając po ziemi...
hurra!
11 Lutego, 2014 - 15:56
jest stypendium. Okazało się, że to były obcięte tipsy. Oprócz stypendium będzie jego obsługa za kilkaset tysięcy miesięcznie.
Pozdrawiam
cui bono
cui bono
Pointa zupełnie mnie zaskoczyła, więc
11 Lutego, 2014 - 16:34
dycha jak nic.
Samo życie.
11 Lutego, 2014 - 16:56
Gdyby Łukaszek był starszy, pani wicedyrektor zarzuciłaby mu napaść seksualną na woźnej.
Ojczyznę wolną racz nam wrócić, Panie!
Lotna