Narutowicz i pani wicedyrektor

Obrazek użytkownika Marcin B. Brixen
Humor i satyra

Piąta a miała mieć lekcję wiedzy o społeczeństwie. Do klasy wkroczyła pani wicedyrektor z dziennikiem pod pachą.
- Siadajcie - poleciła pani.
- Nie powiedziała "zniszczę was" - zaszemrała zdumiona klasa i posłusznie usiadła. Pani wicedyrektor przyjrzał im się uważnie, zwłaszcza następującej trójce: Łukaszek, Gruby Maciek i okularnik z trzeciej ławki.
- Dzisiaj - zaczęła pani - porozmawiamy sobie o prezydentach. Wiecie kto to jest?
- A mój stary był prezydentem - wyrwał się okularnik z trzeciej ławki.
- Jak to? - wyjąkała zdumiona pani.
- Był prezydentem takiego klubu, gdzie chodzili i zbierali... - okularnik miotał się koło swojej opowiadając i pokazując jednocześnie. Wreszcie do pani wicedyrektor dotarła, że okularnika jak zwykle zmyśla i kazała mu wrócić na miejsce.
- Są różni prezydenci - odpowiedziała dziewczynka, która zazwyczaj odzywała się jako pierwsza, zadowolona, że wie. - Prezydent kraju, prezydent miasta, prezydent jakiegoś klubu, gdzie obleśni faceci po godzinach wykorzystują biedne kobiety...
- Wystarczy - przerwała jej pani wicedyrektor. - Pomówimy o pierwszym prezydencie, czyli o Gabrielu Narutowiczu. Wiecie coś o nim?
- Nie - zaszemrała klasa spodziewając się najgorszego. Ale pani wicedyrektor się ucieszyła.
- Narutowicz był prezydentem Polski. Ale krótko. Zaledwie pięć dni. Było to w roku tysiąc dziewięćset dwudziestym drugim. Był drugim najgorszym prezydentem w historii Polski i znany jest w zasadzie tylko z tego, że zginął. Powiedziałam, że był prezydentem Polski, ale został wybrany głosami podludzi, którzy nie tylko nie byli Polakami, ale nawet nie byli biali!
Piąta a siedziała zmartwiała i nawet nie oddychała.
- Tak, tak, to wszystko prawda. Narutowicz jeszcze przed wyborem uruchomił przemysł nienawiści dzielący Polaków. Jątrzył i judził wśród wszystkich ludzi. Gdzie być się ośmielił tam ludzi dzielił. A po wyborze na prezydenta to dopiero pokazał co potrafi. Mógł już zrzucić maskę i pokazał swą prawdziwą twarz.
- Pani mówiła, że zginął... - przerwał jej Łukaszek.
- Tak. Jakiś biedny człowiek, Eligiusz Niewiadomski, nie wytrzymał tej nakręcającej się spirali duszności, nieufności, podejrzliwości roztaczanej przez prezydenta Narutowicza. Wziął pistolet i go zastrzelił.
- Na serio? - spytał Gruby Maciek. - Morderca!
- Żaden morderca, Biedny, niewinny człowiek, który nie wytrzymał festiwalu kłamstwa i obłudy. To Narutowicz ma swoją krew na rękach! Można powiedzieć, że sam się zastrzelił! Co prawda Niewiadomski pociągnął za cyngiel, ale moralną odpowiedzialność ponosi w całości jeden, jedyny człowiek. Gabriel Narutowicz.
- Jak? Dlaczego? - pytała piąta a.
- Podobno pił i coś brał - poinformowała poufnym tonem pani wicedyrektor. - Poza tym Narutowicz sam był przecież częścią tej gry. mógł sie zrzec prezydentury! Wycofać się! No, ale on wolał rozpętać polskie piekło. No i zachowywał się skandalicznie. Zamiast siedzieć cicho i się cieszyć, że ma fajny żyrandol, to on prowokował i ostentacyjnie wychodził na miasto!
- Ale ten, co go zabił, to był mordercą - upierała się piąta a.
- Pff! Przecież Niewiadomski był malarzem! - rzuciła ostateczny argument pani wicedyrektor. - Czy ktoś z was jest w stanie wyobrazić sobie, aby malarz... Spokojny facet z paletą i farbkami... Mógł zrobić coś strasznego?
Pani wicedyrektor wyprostowała się z błyskiem w oku. Zza chmury akurat wyłoniło się słońce i oświetliło zaplamione brudem szyby w szkolnych oknach. Niewielki, kwadratowy cień jednej z nich padł na twarz pani wicedyrektor. Akurat pod sam nos.
Jak łatwo można było się domyśleć, prawie wszyscy uczniowie opowiedzieli w domach co mówiła pani wicedyrektor. Następnego dnia grupa mocno wzburzonych rodziców udała się do szkoły. W gabinecie dyrektora szkoły i w obecności pani wicedyrektor dali upust swoim uczuciom wobec tej ostatniej.
- Suka! Swołocz! Kanalia! Bolszewika agentka! Pani nie ma moralnego prawa tak mówić! Pani nie powinna pracować w szkole! Pani matkę (wycięto) pies sąsiadów! Panią należy powiesić na gałęzi wyjąwszy wcześniej wnętrzności wygiętym widelcem!
Pani wicedyrektor zachowała kamienny wyraz twarzy. Za to pan dyrektor najpierw zbladł, a potem barwa jego lica zaczęła przesuwać się w kierunku czerwieni. Ostrej.
- Cisza!! - pan dyrektor palnął dłonią w stół. - Proszę o zachowanie godne osób dorosłych!!
Z grupy rodziców wysunął się dziadek Łukaszka.
- Proszę państwa, bądźmy razem, bądźmy Polakami - powiedziała spokojnie pani wicedyrektor.
- Proszę państwo o spokój. Szatan chce nas sprowokować do agresji - oświadczył dziadek stanowczym tonem. - Nie chcę oceniać osoby pani wicedyrektor. Pragnę odnieść się do jej słów. Chciałem tylko powiedzieć, że słowa, które wygłosiła pani na tamtej lekcji były skandaliczne. Były haniebne. Były kłamstwem.
Pani wicedyrektor wzruszyła ramionami, co dziadka doprowadziło do białej gorączki, ale jeszcze zdołał się pohamować.
- Nie życzę sobie, aby uczyła pani mojego wnuka!! - wrzasnął dziadek celując w nią palcem. – Teraz myli Narutowicza z Niewiadomskim! Pani wzorzec...
- Nazwisko wnuka? - spytał pan dyrektor. Dziadek zrobił straszny błąd i odpowiedział:
- Hiobowski.
- Aaaa... Achacha... - zaśmiał się lekko pan dyrektor. - Znamy, znamy. Proszę państwa, powiem jedno. Z takim wybuchem nienawiści i agresji nie zetknąłem się nawet wśród uczniów. To skandal. Pewnie państwo uważacie się jeszcze za katolików? To ja wam coś powiem. Pani wicedyrektor zostaje na stałe. Zaraz przedłużę jej umowę o pracę na okres bezterminowy. Żegnam państwa!
Rodzice wyszli załamani a pan dyrektor uścisnął dłoń pani wicedyrektor i wyraził najgłębsze współczucie, że muszą obcować z bydłem.
Pani wicedyrektor wyszła z gabinetu pana dyrektora i odetchnęła głęboko kilka razy. Następnie poszła schodami piętro wyżej i zajrzała do jednej z klas.
- Przyszłam wam powiedzieć, że was zniszczę - rzuciła w twarz piątej a. - Naprawdę.

Brak głosów

Komentarze

Jakieś straszne to opowiadanie. Czuję bezsilność.
Nie poddać się! Oby sił starczyło.
Dziękuję i pozdrawiam

Vote up!
0
Vote down!
0
#95987

Również dziękuję i pozdrawiam

Vote up!
0
Vote down!
0
#96126